Shaun White Snowboarding

BLOG RECENZJA GRY
1015V
Shaun White Snowboarding
MałyTimmy | 09.01.2014, 00:29
Poniżej znajduje się treść dodana przez czytelnika PPE.pl w formie bloga.

Jako, iż ta recka już w tym momencie wykazuje znamiona epickości, zdecydowanie powinna rozpocząć się od łzawego wprowadzenia z cyklu: zaraz wzruszy was moja historia. Paręnaście lat temu był sobie nie do końca sympatyczny nastolatek, którego posiadał sto milionów różnorakich zainteresowań. 

Pośród pasji nadających sens jego życiu, był także snowboard, z racji tego, iż uważał połączenie piękna zimowego krajobrazu ze śmiganiem na desce za coś magicznego. Niestety okrutny, prawdziwy świat zabronił mu (ograniczone fundusze) uprawiać ten niezwykle interesujący sport....(Maksymalna ilość znaków to 700, chlip, chlip)

One more time... Jako, iż ta recka już w tym momencie wykazuje znamiona epickości, zdecydowanie powinna rozpocząć się od łzawego wprowadzenia z cyklu: zaraz wzruszy was moja historia. Paręnaście lat temu był sobie nie do końca sympatyczny nastolatek, który posiadał sto milionów różnorakich zainteresowań. Pośród pasji nadających sens jego życiu, był także snowboard, z racji tego, iż uważał połączenie piękna zimowego krajobrazu ze śmiganiem na desce za coś magicznego. Niestety okrutny, prawdziwy świat zabronił mu (ograniczone fundusze) uprawiać ten niezwykle interesujący sport. W geście niemocy oraz rozpaczy zaczął szukać jakiejś alternatywy dla swej niesłabnącej żądzy. Z oczekiwaną pomocą jak zwykle przyszły gry video w postaci serii Cool Boarders (1,2,3 i 5), 1080 Snowboarding czy Shaun Palmer Snowboarding i....były fajne. Ale młody rebeliant czuł, iż tylko połowicznie zaspokaja swoje pragnienia sunąc po stoku z wiatrem we włosach, trzaskając kolejne trikersy. Jego duszę nadal wypełniało ciężkie do słownego uzewnętrznienia uczucie pustki. Pojawił się jednak ktoś, kto po raz kolejny pragnął stanąć na wysokości zadania. Wydawałoby się, że zadania do wykonania wręcz niemożliwego…

 

Cult of Personality

Tym kimś okazał się Shaun White - taki człowiek jeżdżący sobie na desce po śniegu i firmujący swym nazwiskiem grę video, skonstruowaną oraz wydaną przez Ubisoft w 2009 roku. Gwoli ścisłości wypada zdradzić całemu światu ( szczególnie czytelnikom owej recki, czyli możliwe, że tylko samemu sobie ;)) kim był wspomniany, cierpiący okrutne męki nastolatek. Otóż...byłem ("byłem" jest w tym przypadku kluczowe) nim ja!!! Przy okazji, tu i ówdzie podejrzewa się, iż jestem multikontem niejakiego Irona i nie istnieję naprawdę, niczym uwielbienie popularnego użytkownika pewnego portalu społecznościowego o konsolach do gry video pod tytułem Ogre Battle 64.Tak czy inaczej fakt mojego (bez tego) istnienia zupełnie nie przeszkadza mi w skrobnięciu paru słów na temat giery traktującej o ślizganiu się na śniegu deski przyczepionej do nóg pryszczatego półgłówka - w skrócie: fajnego gościa.

 

Jump into the Fire

Po uruchomieniu tytułu bez zbędnej rozkminy jesteśmy poproszeni o stworzenie samego siebie w wersji cool dude pro (ale to za jakiś czas) snowboarder. Wybierasz sobie twarz, buty, czapkę, pantalony, gogle i oczywiście dechę. Na początku oczywiście dobór sprzętu jest mocno ograniczony, a bida z nędzą są twoimi jedynymi przyjaciółmi, ale niestety ktoś nudny kiedyś powiedział, chociaż w tym przypadku wyjątkowo miał rację, że na wszystko trzeba sobie zapracować czy coś jeszcze głupszego. Co na to synowie swoich bogatych tatusiów? Wracając do tematu, ubierasz byle co i udajesz się do menu głównego (dość oszczędnie wykonanego swoja drogą). Muza leci przednia, opcji rozgrywki niby tu nie wiele - są tylko Solo Ride i Ride with Friends. Akceptuję to pierwsze i ruszam na rekonesans. Góra robi wrażenie, trzeba przyznać. Jej rozmiary, spora ilość NPC-ów śmigających razem z tobą, ekstra widoczki - to nastraja mnie pozytywnie. Silnik na którym powstawała gra podobno pochodzi z jakieś popularnej serii tasiemców kleconych corocznie przez Ubi. Nie znam szczegółów, ale dobrze, iż owe tasiemcowe twory być może przyczyniły się do stworzenia najlepszej gry w historii firmy. Śmigam chwilę, sterowanie do intuicyjnych raczej nie należy - dwie gały i spust (hmmm, to na pewno recka gry video?) niezbyt szybko dają się okiełznać, szczyl wychowany na Tony Hawkach musi poczuć lekką frustrację  - nie od razu Rzym zbudowano; choć w sumie tak naprawdę to nie wiem, nie było mnie przy tym. Po paru glebach zupełnie przypadkowo spotykam wspomnianego już Shauna, który stwierdza, iż widzi we mnie przyszłą gwiazdę pewnego sportu ekstremalnego ( i nie mam na myśli polerowania interesu kasiastym panom w garniakach znudzonych prozą prorodzinnej egzystencji)  i zleca mi kilka wyzwań, ażebym mógł przyznać mu rację w temacie mojej osoby. Wracam na stok i tym razem na poważnie rozpoczynam swoją przygodę...

 

Time to Fly

Nadal nieco niepewnie zaczynam sie kręcić po kolejnych górach (w liczbie czterech), próbując opanować sterowanie celem zaliczenia zleconych mi zadań, podziwiając przy okazji ich architekturę, która po krótkim (trochę dłuższym zresztą też) zapoznaniu sprzedaje mi potężnego zziemizębozbieracza. Obszar po którym możesz śmigać jeszcze nigdy nie posiadał takich gabarytów!!! Multum atrakcji wizualnych na stoku , wspaniale prezentujący się horyzont (niczym z alpejskich widokówek), zróżnicowana nawierzchnia (śnieg ubity, świeższy oraz lód), lawiny którym musisz zwiewać, możliwość skorzystania z wyciągu krzesełkowego lub helikoptera, który zabierze cię na sam szczyt stoku, gdzie roi się od przepaści oraz kilkanaście wyzwań w postaci klasycznych snowboardowych konkurencji typu big air, half-pipe czy boardercross. Przy okazji dynamika zjazdów wykopuje twoje kule w kosmos, a po dopakowaniu postaci dodatkowymi bajerami jak np czasowo zwiększona prędkość (do zdobycia w miarę uzyskiwanych w grze postępów), robi się już naprawdę intensywnie. Zadania zlecone przez Shauna w postaci kolekcjonowania zaginionych monet niby niepozornie standardowe, ale ich siła wychodzi dopiero w praniu. Ogólnie pierwsze, drugie, trzecie i czwarte wrażenie w obcowaniu z dostępnymi stokami jest rewelacyjne i wkomponowuje moją rozczochraną w każde możliwe miejsce w obrębie pomieszczenia, w którym sie znajduję!!! Zabieram się za poszukiwanie znajdziek i doznaję kolejnego strzału w skroń stwierdzając, iż w tej produkcji można zdjąć deskę i zapylać z buta oraz rzucać śnieżkami w ludzi!!! Klimat robi sie coraz bardziej zjawiskowy z racji tego, iż wreszcie opanowałem sterowanie, które nagle wydaje mi się ciut przyjaźniejsze. Spostrzegam też, że za prawidłowo wykonywanie akrobacji wzrasta mi mnożnik punktowy i utrzymuje się na poziomie tylko w przypadku bezbłędnej jazdy (gleby momentalnie go zerują – fajnie rozwiązany, wymagający koncentracji system czesania trików ).

Samych kombinacji nie ma zbyt wiele, ale to co nam zaserwowano wydaje się wystarczające. Spiny, graby, jiby są na swoim miejscu i dobrze im z tym, mnie zresztą też, hehe. Od tego momentu łapię już naprawdę konkretnej wielkości bakcyla. Zaliczam kolejne zadania, eksploruję góry w poszukiwaniu monet i...jest mi z tym wspaniale!!! Wczuwa jest zawodowa!!! W grze dostępny jest radar obrazujący  rozmieszczenie poszczególnych zawodów oraz poszukiwanych przez ciebie monet na trasie. Jednak widzieć je na radarze to jedno, ale rozkminy, które nie raz i z pewnością nie dwa będą twoim udziałem, aby stać się ich posiadaczem, to kompletnie inna bajka. Jak dostać się na tę górę? Skąd, dokąd, po co i dlaczego? Na tym właśnie polega magia tego tytułu!!! Eksploracja zimowych stoków, to prawdziwa dusza tego szpila!!! Czujesz jakbyś był częścią tego świata!!! Wspomniane wcześniej smaczki a'la rzucanie śnieżkami (można nawet trafiać zjeżdżające snowborderki - tytuł propaguje równouprawnienie - wielkie brawa!!!):) dopełniają fantastycznej immersji, jaka jest udziałem szczęściarza obcującego z tym cudem freestyle'u!!! W tej grze wszystko jest na pozór minimalistyczne, ale paradoksalnie dodaje jej to uroku,  gdyż według starego porzekadła; nic w niej nie musisz, a wszystko możesz. Nie chce ci się zaliczać zadań, to sobie jeździsz i chłoniesz klimat odkrywając kolejne niezbadane wcześniej obszary dostępnych tras. Ale zaraz, zaraz...czegoś w tym epokowym wyznaniu brakuje, ażeby ostatecznie wsiąknąć w tę nad wyraz rzadko spotykaną  grach atmosferę...

 

Great DJ

Nie od dziś wiadomo, co od dawien dawna decyduje o fajności produkcji traktujących o sportach ekstremalnych. To oczywiście nakręcający na śmiganie OST!!! Cóż można rzec na temat ścieżki dźwiękowej w tym przypadku? Ten tutaj współgra z resztą zalet dzieła Ubisoftu wręcz wzorcowo. Jest zróżnicowanie gatunkowo, co o dziwo sprawdza się wyśmienicie. Trochę klasyki rocka,  sporo odprężającego chilloutu, mocniejsze brzmienia lat dziewięćdziesiątych, trochę rymów od Run DMC, a nawet psychodeliczny "White Rabbit" Jefferson Airplane, który dawno temu zachęcał do brania narkotyków!!! Jak dla mnie radę dali szczególnie MGMT, Blue Oyster Cult, Barlow oraz Stabbing Westward. Ogółem, brzmienia dobrane w pełni fachowo - jest moc!!!

 

Hurricane

Ok, gram sobie po kilka godzin dziennie, czuję się świetnie, ale mój zapał jakby wygasa. Jakiś delikatny dyskomfort jeszcze mi doskwiera...Hmmm, jak nazywał się drugi tryb do wyboru na ekranie tytułowym gry? Ride with Friends!!! Zapomniałem, przecież jest jeszcze multi!!! Ale czy serwery sprawne? w końcu tytuł ma już swoje lata. Pierwsza próba połączenia...są ludziska na stoku!!! Biegam parę minut w Park City (jedna z dostępnych miejscówek) z dechą pod pachą lekko nakręcony ze sporą dozą zwątpienia, czy aby na pewno juz jestem wśród swoich i co z tym fantem generalnie zrobić. Za chwilę odzywa się mój phone i niejaki Machinegunner ( pozdro internetowy przyjacielu) zaprasza mnie na Jibfest!!! Proste stary, iż zaraz tam śmigam trochę pofreestyle'ować na railach!!! Innym razem ktoś proponuje walkę o pełną pulę podczas jednego skoku, zwanego potocznie big airem. Oczywiście stawiam sie obowiązkowo i w dodatku udaje się coś ugrać pokonując kilku chłopa naraz!!! Jestem w niebie albo piekle, nie wiem, ale chyba umarłem i czuję się spełniony w stu jeden procentach. Za chwilę kolejne zawody, a po nich niezobowiązujący zjazd z ekipą, obrzucanie się pięćset razy wspomnianymi już śnieżkami i oczywiście próby zaimponowania jadącemu obok ciebie łebkowi jakąś lajtową akrobacją. Epickość tej chwili wgniata wszystko przez wszystko!!! Zapomniałbym dodać, że we wszystkich zawodach za zajmowanie wysokich miejsc otrzymujesz trochę banknotów, które zgodnie z tradycją obowiązującą w tego typu grach, możesz opylić na lepsze deski, kaski itp lub założyć się z innymi graczami, o to, kto uciuła więcej punktów w tej czy innej konkurencji - kolejny fajny bajer. Rozpatrując cechy zmagań sieciowych od strony technicznej, trzeba z ulgą stwierdzić, że jest ona bardzo płynna, lagów raczej nie uświadczyłem, za co producentom należą się jak najbardziej jawne oklaski.

 

Perfect Wave

Po tych wszystkich zachwytach chyba przyszedł czas na posypanie głowy popiołem...Ta gra musi mieć jakieś wady. Cały czas intensywnie myślę...Hmmm, już wiem. Nie ma w niej psa zmuszanego do działań wojennych, żadna postać nie ginie w trakcie rozwoju wątku fabularnego, nie da się wejść do jaskini i już nigdy z niej nie wyjść, nie posiada ona też czterdziestu dwóch zakończeń. O bieganiu opancerzonym koksem z gnatem w ręku nie wspomnę (upsss, a jednak). Bardziej serio, to mało intuicyjne sterowanie, brak kariery z prawdziwego zdarzenia oraz wieczornych imprez po całym dniu na stoku mogą zniechęcić do tytułu co po niektórych ludków. Poza tym każda gra się kiedyś nudzi - hehe. Ale domniemam, iż jestem w pełni uświadomionym osobnikiem co do tego, jaka idea przyświecała ekipie tworzącej ten kawałek kodu - jak najwierniej odwzorować rewelacyjny klimat białego szaleństwa i  moim wcale nieskromnym zdaniem udało im się to wyśmienicie. Będę szczery (i prawdopodobnie zacznę być podejrzewany o regularne zażywanie tego czy owego) i stwierdzę, że zastanawiałem się nad oceną maksymalną!!! Dycha dla snowboardu to byłoby coś!!! Pewnie nikt, nigdy na świecie nie wystawił grze z tego gatunku tak wysokiej noty. Jeśli jednak tak się stało, to pewnie nie żyje, albo przebywa obecnie w psychiatryku częstowany regularną dawką elektrowstrząsów. Uwaga fani Call of Duty tudzież Fify, ta gra ma posiada coś nietuzinkowego co na przestrzeni dziejów spotkało niewiele innych tworów elektronicznej rozrywki.  Aspektem tym jest niezaprzeczalny(:)) fakt, iż posiada ona...duszę!!!!! Czyli 10/10!!! Żartuję, ale było naprawdę blisko. Przede wszystkim polecam wszystkim niespełnionym snowboarderom. Ten prawie, że ósmy cud świata w znaczącym stopniu zaspokoi wasz głód!! This stuff is awesome, dudes!!!

 

P.S. Uwaga!!! Tekst niebezpośrednio (ale jednak) nawiązuje do jednego z blogów  Irona (którego jestem multikontem) traktującego czarne dziury wyjątkowo poważnie. W mojej recenzji lekkie nawiązanie pojawia się we fragmencie o rzucaniu w laski śnieżkami :). Pozdro dla wszystkich portalowców i jak zwykł mawiać Notchibald Johnson: Ride the big one!

 

P.S.2 E,e,e,e,e,e,e,e synek, synek! Chyba zapomniałeś o jeszcze jednym konkretnym majnusie. Brak Splita!!! Tak, uświadomił mi to kumpel z dawnych (lepszych) lat, który wpadł niedawno z wizytą i zaproponował rywalizację na jednym TV,  a ja zdębiałem, bo nie można w dzisiejszych czasach w wielu konsolowych grach porywalizować sobie offline...życie boli...

Głosowanie na recenzję tygodnia odbywa sie na blogu użytkownika Montana. Najnowsze typy znajdziecie tutaj.

Oceń bloga:
1

Atuty

  • kapitalny feeling eksploatacji śnieżnej deski ( mnóstwo smaczków included)
  • klimatycznie prezentujące się trasy
  • fantastyczny OST idealnie komponujący się z szaleństwami na stokach
  • multi online spełnia marzenia o rywalizacji z całym globem

Wady

  • mało intuicyjne sterowanie ( na początku przygody)
  • dość oszczędna w dawkowaniu kariera (niektórzy twierdzą nawet, iż nie istnieje, ale to pogłoski)
  • snowboardom w obawie o zdrowie i życie nie wystawia się ocen maksymalnych
  • gdzie jest mój split?! To nie pecetówka!!!
MałyTimmy

Timothy Cratchit

Grałem se w gre...Szon Łajt..Snołboarding... Jakby nie było, śmigało się bardzo miło, dlatego oznajmiam wszem i wobec, iż to decha z duszą i wypada się z nią nawet ożenić lub wyjść za nią za mąż. Polecam całemu światu nie mniej niż kosmosowi!!!

9,0

Komentarze (13)

SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych

cropper