GieeRTe ~ #11 "Kochanie, nazwijmy syna Nathan"

BLOG
327V
GieeRTe ~ #11 "Kochanie, nazwijmy syna Nathan"
TyskiPL | 29.07.2018, 23:58
Poniżej znajduje się treść dodana przez czytelnika PPE.pl w formie bloga.

Dawno nic nie skrobnąłem tutaj, więc pora na jakiś update z mojej strony. Bo chyba nikt z Was nie pomyślał, że nie żyję? :P

Szmat czasu od kiedy ostatni raz byłem aktywny, że nawet nie wiem od czego zacząć. Więc zacznę chyba od tego, że staż mnie pochłania coraz bardziej i powoli w końcu kończę kurs zawodowy, który zaczynałem w lutym i dzięki, któremu tamten staż mam. Robotę tam lubię - spełniam się przy niej, przyjemnie się pracuje, wiele się uczę i mam to poczucie, że każdego dnia się rozwijam. Brzmi to jak jakiś tani couching, ale powiem Wam - to jest naprawdę przyjemne poczucie, gdy się czuje, że idzie się cały czas do przodu, że jest coraz lepiej. 

W pracy bardziej pojąłem pewne rzeczy matematyczne i finansowe i pierwszy raz w życiu poczułem, że dokonałem jakiegoś faktycznego rozwoju w tychże kwestiach. Szkoła nigdy nie potrafiła nauczyć mnie biznesowego, ekonomicznego myślenia, studia zaś jedynie plotły o teorii, a tutaj - jakoś lepiej czuję pewne tematy. Chociażby - co zabrzmi śmiesznie - kwestie kosztów net net, netto, brutto :P 

Są tego efekty uboczne - gram okazjonalne i "God of War" oraz "Saints Row IV" poszły całkowicie na bok. Do dziś nie ograłem tych gier nawet w połowie. Ale o tym może kiedy indziej. 

Z kobietą coraz lepiej. Planujemy wspólne zamieszkanie i chętnie rozmawiamy o przyszłości Nas jako rodziny. Wymyślamy imiona dla dzieci. I wiecie co? W pewnym momencie padł pomysł, by córkę nazwać Elena, a syna Natan/Nataniel. 

Tak, zgadliście. 

"Uncharted".

Problem jest taki, że o ile Agnieszce podoba się imię Elena, nie chce ona słyszeć o Natanie :( 
Za to ona chce nazwać syna jakimś innym i dać moje* jako drugie :/ 

A już sobie wyobrażałem jak z synem razem gramy w całą serię, poznaje on Nathana i zyskuje wzór do naśladowania. Może nie najlepszy. Ale lepszy niż przynajmniej połowa tego za czym uganiają się dzisiejsze dzieciaki. Jak ja słyszę, że młodsi kuzyni zapatrzeni są w niektórych Youtuberów, którzy żerują na gimbazie i ich prowokują do durnych wojenek, to aż mnie ciarki przechodzą... 

Od tamtej pory regularnie droczę się z Agą. Ona zawsze próbuje mnie przekonać do kupienia do mieszkania świnki morskiej (tfu, kawia). Wiecie, takie małe, głośne, nie dające spać. Dyskusję ucinam mówiąc, że jak pozwoli mi nazwać syna Natan, to zgodzę się na świnkę. I mam święty spokój. 

Dzięki Nate :P 

Przy tej okazji, jak i niedawnego Hyde Parku z wyborem między Nathanem Drake'iem, a Larą Croft, postanowiłem sobie zadać pytanie, dlaczego w sumie tak bardzo go lubię, że w sumie mógłbym nazwać syna jego imieniem? 

Tak się złożyło, że swoje PS3 zdobyłem nieco później i jakoś "Drake's Fortune" mnie ominęło, zaś okładka gry jakoś mnie nie przekonywała. Ot, jakiś typek pośrodku dżungli. Wow... 

Po czym nastąpiła premiera "Among Thieves". Wtedy już czytałem PSX Extreme i tamtejsza recenzja gry zachęciła mnie do spróbowania. Okazja była - z kumplami co niedzielę udawaliśmy, że idziemy do kościoła, a po drodze skręcaliśmy do sklepu Saturn, gdzie okupowaliśmy stoisko z PlayStation 3, z odpalonym pamiętnym poziomem z katastrofą pociągu. Gra mnie urzekła grafiką, do tego dorwałem stylowy steelbook gry i nie było bata - zagrać trzeba było. I wtedy się zatraciłem. 

Nathana polubiłem od razu. Grafika to jedno, luźny charakter Nate'a nie raz rzucającym zabawnym tekstem i potrafiącym poradzić sobie w niemalże każdej sytuacji to drugie. Ale oprawa, tereny i pozostałe postacie, zarówno pozytywne, jak i negatywne, powodowały, że gra miała taki przyjemny, swobodny klimat. 

Potem chwyciło się po trójkę, w końcu i po jedynkę. Obserwowało się rozwój postaci, zaś pewne zwroty akcji potrafiły i na mnie zadziałać. Ale właśnie ten rozwój. Obserwowałem jak ewoluowała relacja Nate'a z Eleną, z Chloe, Sullym... te czarne charaktery, które generalnie szło podpiąć pod jeden schemat - złego psychopaty podawanego na różne sposoby. Grając, miało się faktycznie wrażenie uczestniczenia w akcji, bycia obok tego wszystkiego, a nie bycia tylko widzem/graczem. Biernego, ale odczuwalnego przeżywania z nimi zarówno przygód, jak i problemów oraz kryzysów. Za to zawsze ceniłem tę serię. Przynajmniej dla mnie, one może i były efekciarskie, może niewiele wnosiły pod względem gameplay'u, ale w porównaniu do wielu korporacyjnych tasiemców i do chłamu, jaki potrafił zasypywać ówczesną generację? Ta seria to był miód na serce i trochę z żalem się stwierdzało, że "Golden Abyss" w moim odczuciu jedynie liznął poziom osiągany przez Naughty Dog. 

I w pewnym momencie zdałem sobie sprawę, że ta seria zaczęła na mnie jakoś mocniej oddziaływać. Zżyłem się z postaciami, ale miałem też wrażenie, że i ja dorastam wraz z nimi. Nathan stał się pewnym wzorem, ideałem dla mnie, do którego gdybym mógł, to bym dążył. Tak więc w "Uncharted 4: Kres Złodzieja" jak grałem, to dla mnie - generalizując - czułem się jakbym był na emocjonalnym rollercoasterze. Z jednej strony humor, śmiech i przygoda, z drugiej strony niejedna tamtejsza smutna scena, kiedy indziej bardzo poruszający soundtrack, a w końcu w tej wyliczance - sceny w domu Nate'a i Eleny w Nowym Orleanie, potem epilog... Byłem jednym z tych, którzy z żalem żegnali się z Nathanem i Eleną, z drugiej jednak strony cieszyłem się - moim zdaniem dostali godne zakończenie, pożegnano ich godnie i jestem zadowolony, że oparto się pokusie zamienienia ich historii w PS'ową "Modę na Sukces". Owszem, "Zaginione Dziedzictwo" już aż tak mnie nie pochłonęło, ale było to coś na swój sposób świeżego - otwarty level do eksplorowania do woli, sceny w indyjskim mieście ogarniętym wojną, duet Nathan-Sully/Sam zmieniony na Chloe-Nadine i wiadomo, to nie to samo, ale źle to też nie wyszło, więc nie narzekam. Po prostu jakoś nigdy nie potrafiłem polubić Nadine. 

Mam pewne wrażenie po prostu, że postać Nathana wywarła na mnie pewne wrażenie i jakby, ułatwiła mi dorośnięcie i dojrzenie. 

I stąd chyba w mojej głowie pomysł, którego prawdopodobnie nie zrealizuję, by syna nazwać Nataniel. 

I wiem, niektórzy mi reagowali już drwiąco na ten pomysł. Ale szczerze? Moim zdaniem to bardziej normalny pomysł niż moda na nazywanie syna Geralt :P

Z resztą, już tak schodząc bardziej na ziemię - oba imiona słabo pasują do nazwiska :) 

Wspominałem o soundtracku. Ale wiecie co? Soundtrackowi poświęcę osobny wpis na blogu. Kiedyś :P Tutaj myślę, że zakończę. Pozdrawiam Was i trzymcie się tam! 

 

>.>

<.<

 

Nie no, dobra, nie powstrzymam się. Nie mogę nie wrzucić tu tego kadru Eleny! 

Elena  > Chloe :P 

 

PS. Biorąc pod uwagę, że dostaję co jakiś czas zapytania o gościnne występy w innych blogach - jestem za, ale ostatnio na PPE zaglądam okazjonalnie. Więc w razie ktoś coś by chciał, to z góry przepraszam za kilkudniowy (nawet 2-3 tyg.) czas na uzyskanie odpowiedzi. I biorąc pod uwagę, że coraz mniej gram i w zasadzie nie chwytam póki co po nowe tytuły, to obawiam się, że nie dam rady obecnie skrobnąć czegoś na temat gier więcej niż robię u siebie raz na ruski rok.  

 

Źródło obrazków: banner i ostatni pic - wykonanie własne z użyciem trybu fotograficznego z gry "Uncharted 4: Kres Złodzieja". Screeny z Eleną - 1. znalezione w internecie, bez podanego autora screenu, 2. pochodzi z portalu Destructoid. 


* Kamil

Oceń bloga:
6

Komentarze (9)

SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych

cropper