GieeRTe #28 - Trylogia GTA na PS4 cz.2 - GTA: Vice City

BLOG O GRZE
733V
GieeRTe #28 - Trylogia GTA na PS4 cz.2 - GTA: Vice City
TyskiPL | 22.12.2020, 16:45
Poniżej znajduje się treść dodana przez czytelnika PPE.pl w formie bloga.

Jakiś czas temu dzieliłem się swoimi doświadczeniami z ogrywaniem "Grand Theft Auto 3" na konsoli PlayStation 4. Przyszła pora na następną grę z uniwersum GTA 3D. Jak moje ulubione GTA wypada na konsoli PS4? Czy pod koniec 2020 r. historia Tommy'ego Vercetti oraz klimat Vice City potrafi zadowolić?

Uwaga, materiał zawiera spoilery. 

EDIT: Blog nie dotyczy wersji gry z Definitive Edition. 

Jeszcze wczoraj myślałem, że ukończenie gry jeszcze trochę mi zajmie - nie mam za dużo wolnego czasu na granie, tu lada moment szykuje się wyjazd na święta... ale okazało się, że źle oszacowałem sobie liczbę biznesów, jakie trzeba posiadać w grze, by odblokować misje finalne. No to trzasnąłem dzisiejszego bloga. Coś ostatnio sporo ich trzaskam, po tak długiej przerwie. No, ale startuje kolejna wyprzedaż na PS Store, może akurat ktoś rozważa zakup "GTA: Vice City" i ten blog coś pomoże w podjęciu decyzji... ? 
Przepraszam, następny blog pojawi się dużo później :v Dopiero zaczynam ogrywanie "GTA: San Andreas", a obiecane drugie rozkminy opiszę pewnie dopiero po świętach - potrzebuję jeszcze trochę tam porozmyślać i poukładać pewne myśli w głowie, zanim spróbuję je sensownie spisać. 

Pierwszym powodem dla jakiego historia rozgrywająca się w fikcyjnym mieście na Florydzie zajmuje wysoką pozycję w moim sercu Gracza, to fakt, że jest to gra, która wynosiła fabułę na dużo wyższy poziom niż "Grand Theft Auto 3". Nie mamy tutaj już chłopca na posyłki, a faceta, który dopiero co wyszedł z więzienia i mafia rodziny Forelli obawiając się, że ściągnie to na nich problemy, postanawia go wysłać do Vice City, przy okazji poszerzając swoje wpływy. Niby wszystko jest fajnie - lądujemy w słonecznym mieście z palmami i plażami, a spotkanie na którym mamy zakupić narkotyki warte miliony monet jest ustawione w ustronnym miejscu. Nic tylko działać. 

No niestety, okazuje się, że nie tylko ktoś jeszcze się dowiedział o transakcji, ale postanowił ją uwalić. Efekt? Na teren wbijają służby specjalne, kontrahent i dwóch towarzyszy zostaje zabitych, a Ty nie dość, że ledwo uszedłeś z życiem, nie biorąc ze sobą walizki kokainy, to jeszcze straciłeś nie swój hajs. Ups. 

Tak oto rozpoczyna się historia Tommy'ego Vercetti, który zaczynając od roli chłopca na posyłki, będzie wspinać się powoli po szczeblach kryminalnej kariery, by zemścić się na winowajcy całej sytuacji, a następnie zbudować własne imperium mafijne, poznając przy tym wiele postaci, których głębi może nie poznajemy, ale to, czego nie można odmówić tej grze to ich barwność. Każda z tych postaci jest sobą, ma swój charakter, którym potrafi zapisać się w pamięci. Jest to zasługa nie tylko scenariusza, ale i świetnie dobranych aktorów do dubbingu wśród których nie brakowało znanych nazwisk. Mamy więc tu m.in:

  • w roli Tommy'ego - Ray Liotta ("Chłopcy z ferajny", "Gang Dzikich Wieprzy"),
  • Danny'ego Trejo ("Maczeta", "Death Race") w roli Umberto Robiny,
  • Phillipa Michaela Thomasa ("Policjanci z Miami") w roli Lance'a Vance'a,
  • czy chociażby Luisa Guzmana ("Narcos") w roli Ricardo Diaza. 

 

 

Z ciekawostek można jeszcze zaznaczyć, że o ile Lazlow Jones jest związany z serią GTA już od poprzedniej gry (radio Chatterbox FM), to w Vice City wybrzmiał wyraźniej jako prowadzący radia V-Rock, gdzie na antenie starł się m.in. z Big Mitch Bakerem, liderem gangu motocyklistów z Vice City. 

A skoro mowa o muzyce - nie zauważyłem zmian w soundtracku. Jak pisałem poprzednim razem - w GTA V (i chyba jeszcze w GTA IV) zdarzyło się, że licencje niektórych piosenek wygasły i Rockstar w patchu podmieniał je na inne, niekoniecznie lepsze. Dalej więc możemy cieszyć się muzyką dodającą tylko większego uroku do eksploracji miasta, jak popowe Flash FM, czy rockowe V-Rock - ale polecam danie szansy również radiom Fever 105 (soul, r'n'b, disco), romantycznej stacji Emotion 98,3 (pop rock, soft rock, new wave, ballady rockowe) i Wave 103 (new wave). 

 

Trzeba jednak mieć na uwadze, że to gra z 2002 r. Ta gra w zasadzie jest już pełnoletnia.

Jak więc idzie się domyśleć, gra się zestarzała i widać to m.in. po animacjach. Czy jakoś bardzo? W moim odczuciu nie, ale trzeba mieć poprawkę na to, że ja odczuwam wobec tej gry nostalgię. Czy Gracz, który sięgnie po ten tytuł po raz pierwszy będzie w stanie się grą zachwycić wizualnie? Myślę, że tak, o ile dostosuje swoje oczekiwania do rzeczywistości.

 

Niemniej w przypadku PS4, są pewne mankamenty.

W kwestii grafiki mankamentem jest zbyt niskie tempo doczytywania się tekstur budynków. Zdarza się to dość często, szczególnie przy jeździe na dużej prędkości, pomimo chwili pauzy na załadowanie się mapy przy przejazdach ze wschodniej części miasta do zachodniej i odwrotnie. Da się jednak na to przymknąć oko. Co mnie jednak zaskakuje, to gra z ery PlayStation 2 miewa na PlayStation 4 spadki liczby klatek w animacjach. Szczególnie jeśli mamy sceny z wybuchami, przy których czasem głośnik potrafi zatrzeszczeć i przy szybkiej jeździe autem w okolicy, w której jest większa liczba pojazdów na drodze - co ciekawe, w tej kwestii spadki klatek występowały mi głównie we wschodniej wyspie, w okolicach między komisariatem policji, a biurem Kena Rosenberga. 

Odnoszę wrażenie, że w porównaniu do wersji PC, policja jest bardziej zdecydowana, agresywna i w dość szybki sposób potrafi przewalić nasz samochód na dach. Możliwe, że tak samo było na PC i nie pamiętam już tego. Niemniej to pozwala dotkliwie się przekonać o tym jak niedoskonały jest model jazdy. Zwłaszcza, gdy osoba uderzająca rozpędzonym skuterem w samochód potrafi wprawić go w konkretny poślizg, a średnie uderzenie ze strony radiowozu powoduje dachowanie naszego pojazdu. 

 

 

Nie odczuwam dyskomfortu w sterowaniu głównym bohaterem i gra się nim dużo przyjemniej niż Claudem z GTA 3. Celowanie z broni może nie jest idealne, ale w porównaniu do poprzedniej gry jest o wiele wygodniejsze i łatwiejsze. Dodam też, że w porównaniu do wersji PC, o wiele wygodniej steruje się samolotami i helikopterami - podczas, gdy za dziecka miałem problem z wysadzeniem biurowca dla Avery'ego Carringtona, tak na konsoli tę misję przechodzi się raz-dwa. 

O ile jednak sterowanie nie stanowi problemu, tak tutaj powtórzony jest mankament kamery. Tutaj znów kamera jest ustawiona sztywno i nie można jej obracać. Użycie prawej gałki powoduje zmianę kamery na tryb pierwszoosobowy. Nie przeszkadza to w otwartych przestrzeniach, ale bywają misje, których akcja dzieje się w wąskich korytarzach i wtedy to potrafi być naprawdę istotnym mankamentem. 
Przykład - misja, w której śledzimy Candy Suxxx i robimy kompromitujące zdjęcia kongresmenowi. W tym celu wchodzimy na 8 piętro, cykamy foty, a następnie rzucają się na nas ludzie kongresmena i policja. Wyobraźcie sobie schodzenie po schodach, na których czyhają na Was przeciwnicy, a Wy nie możecie obrócić kamery, zaś niby jest automatyczne celowanie, ale chyba nie muszę tłumaczyć jaki zazwyczaj jest wynik, gdy sami stajemy na baczność przed kilkoma agentami uzbrojonymi w konkretne, szybkostrzelne karabiny? Tutaj znów musiałem wykazać się sprytem i przeplanowaniem strategii i wychodząc, torowałem sobie drogę granatami. Tu zaznaczę - mierzenie granatami niestety, ale nie jest ani trochę lepsze niż w GTA 3 i zanim się je rzuci dobrze, trzeba stanąć w odpowiednim punkcie, mieć przychylność kamery i najlepiej wymierzyć sobie cel używając broni zawierającej tryb celowania, jak np. snajperka, czy Kruger. Przyznam się więc szczerze - to była dla mnie najmniej wygodna misja w całej grze. 
Problemy wynikające ze sterowania i kamery rzutowały też na problemy z ukończeniem ostatniej misji w głównej linii fabularnej. Nie ma jednak tego złego, co by na dobre nie wyszło - gra znów skłoniła mnie do kombinowania, próbowania wyjścia poza schemat i w efekcie tego grę ukończyłem w sposób oryginalny (w porównaniu do moich poprzednich doświadczeń z grą), o którym jeszcze tydzień temu bym nawet nie pomyślał. Zainteresowanych odsyłam do końca tekstu, bo tutaj to już jednak byłby to za mocny spoiler. 

Gra potrafi też mieć poważniejsze błędy. Mi przydarzył się on raz - mianowicie w pewnym momencie doczytywanie mapy ewidentnie spowolniło i nie ważne, gdzie jechałem, na doczytanie się tekstur trzeba było czekać naprawdę długo. Zdarzyło mi się więc jeździć po niewidzialnej drodze, niewidzialnym moście albo po drodze mającej wrażenie bycia zalaną konkretną, sporą kałużą wody, jakby Vice City dotknęła powódź. To jednak nic - wyobraźcie sobie, że widzicie most, wjeżdżacie na niego z impetem i nagle toniecie w wodzie, bo okazało się, że wizualnie most się załadował, ale się nie zmaterializował. Przeładowanie save'a nie pomagało i miałem realny strach, że przyjdzie mi zaczynać grę od nowa. Dlatego uczulam - wystarczy ponownie włączyć grę i po problemie. 

 

 

Podsumowując

Gra potrafi zainteresować i zachwycić. Generalnie dla mnie powrót do Vice City był przyjemnością. Niestety jednak od strony technicznej, gra na PlayStation 4 (gram konkretniej na wersji Slim) miewa swoje liczne wpadki i miejscami działa gorzej od GTA 3. Czy gra denerwuje swoimi ograniczeniami i sposobem traktowania gracza tak samo jak GTA 3? Nie, wręcz przeciwnie - mniej się irytuję i tutaj przechodziłem zarówno fabułę główną, jak i wszelkie wątki poboczne. Jedyne, co sobie darowałem to zakup doków i firmy taksówkarskiej. 

Zachęcam więc starszych graczy do ponownego spotkania z Tommym, a tych Graczy, którzy lubią gry akcji i/lub są fanami serii GTA, do zapoznania się z "Grand Theft Auto: Vice City" będącym istnym klasykiem w swoim gatunku. 

 

 

A teraz obiecany opis mojego ukończenia gry. Tak więc uwaga, mocny spoiler i czytacie na własną odpowiedzialność. 

 

Pominę wstęp do ostatniej misji. Do pewnego momentu przejście gry u mnie nie różniło się niczym od klasycznego sposobu. Przenieśmy się więc na dach rezydencji, do momentu po ostatnim dancingu Lance'a Vance'a. 

Stoję sobie na dachu, zdając sobie sprawę, że skończyła mi się kamizelka kuloodporna. Czekało mnie jeszcze przecież starcie z ludźmi Sonny'ego i ostateczne starcie z samą głową włoskiej mafii. Nie mogłem jednak już liczyć na kamizelkę z klatki schodowej - wykorzystałem ją wcześniej. Co więc tu począć... ? 

Nagle mym oczom rzucił się stojący na dachu helikopter. Dziwne, że jakoś wcześniej go nie dostrzegałem tam, mimo zdawania sobie sprawę z tego, że przecież stoję na lądowisku. Pomyślałem sobie - skoro mafia jest zajęta wykradaniem kasy z sejfu, a tej miałem naprawdę sporo, to chyba nic się nie stanie, jak na chwilę opuszczę Starfish Island... ? Niewiele myśląc nad tym, wsiadłem do helikoptera i poleciałem do AmmuNation w Ocean Beach. 

Nie posiadam jednak licencji pilota. Tak więc zamiast pięknie wylądować, helikopter obił mi się o palmy i budynki, w efekcie czego musiałem się z niego ewakuować zanim doszło do wybuchu. Na szczęście przeżyłem i zakupiłem kamizelkę. Trzeba było jednak jakoś powrócić do rezydencji. Zabieram komuś szybki samochód i jadę do domu (rany, tutaj po drodze płynność animacji spadła miejscami naprawdę bardzo). 

Dojeżdżam do domu i wtedy uderzyła mnie myśl - "zaszalejmy". 

Wjechałem autem z impetem do środka domu. 

Ładowanie... po chwili uruchamia się cut-scenka z Sonnym, w której Tommy wygarnia mu, że przez niego stracił 15 lat życia w więzieniu. Wyobraźcie sobie teraz, że nie pojawił się model Vercettiego - wszak on siedział w samochodzie. A teraz dodajcie jeszcze do tej cut-scenki lecącą w tle piosenkę "Video Killed the Radio Star". 

 

 

Cut-scenka dobiega końca, Sonny wydaje rozkaz zabicia nas. W końcu gra pokazuje jak załadowała moją pozycję - auto stało na szczycie schodów, przodem do wyjścia. Niewiele więc myśląc wcisnąłem pedał gazu na maxa i wjechałem w Sonny'ego, wpadając przy okazji w wyjście z rezydencji. Gdy już mapa miasta się załadowała, okazało się, że nasz przeciwnik padł ofiarą śmiertelnego potrącenia i rozpoczęła pokazywanie cut-scenki końcowej. 

Po napisach końcowych widok gry powrócił do widoku auta przed wejściem do domu, przodem do schodów, ukazując napis "Mission Passed". Piosenka dalej leciała - i po napisach końcowych jej kontynuacja zaczęła się idealnie, od momentu 2:01 z powyższego nagrania. Nic, tylko depnąć gaz do dechy i odjechać ku zachodowi słońca! :)

Czy dzisiejsze gry pozwoliłyby na taką kreatywność... ? Szczerze mówiąc myślę, że nie. Między innymi dlatego stare gry mają w sobie pewien urok :)

 

Dla uczciwości zaznaczam - grafiki wykorzystane w blogu są grafikami znalezionymi w internecie. Grając w grę, skupiam się na grze i na akcji, nie na strzelaniu screenów. Jeśli autor screenu zażyczy usunięcia go, proszę o kontakt i spokojnie to zrobię, aczkolwiek materiał ten nie ma charakteru komercyjnego.  

Oceń bloga:
7

Komentarze (5)

SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych

cropper