Niepopularna opinia o popularnym serialu, czyli recenzja Wednesday

BLOG RECENZJA
547V
user-2102126 main blog image
Rin | 06.09.2023, 14:10
Poniżej znajduje się treść dodana przez czytelnika PPE.pl w formie bloga.

*UWAGA SPOILERY!*

Jeśli masz zamiar obejrzeć lub jeszcze nie skończyłeś oglądać tego serialu i nie chcesz psuć sobie zabawy: nie czytaj mojej recenzji, zdradza ona kluczowe, szczegółowe informacje dotyczące fabuły.

Na początek małe sprostowanie: Tim Burton nie jest reżyserem, który w pełni wyreżyserował Wednesday. Spod jego ręki wyszły cztery pierwsze odcinki serialu. Kolejnymi zajęli się Gandja Monteiro i James Marshall. Nie wiem zatem skąd na większości poczytnych portali przekonanie i wprowadzanie odbiorców w błąd, iż jest to serial W CAŁOŚCI reżyserowany przez twórcę Edwarda Nożycorękiego.

I to niestety widać. Pierwsze cztery odcinki są naprawdę dobre i klimatyczne. Nie wiem, co musiało się stać, lecz im dalej, tym gorzej. Piąty odcinek to już czysty spadek formy. Wszystko zaczyna się sypać, a ja odnoszę nieodparte wrażenie, że ktoś totalnie nie czuje postaci, jaką jest Wednesday.

Historia miłosna Morticii i Gomeza w Nevermore i następnie morderstwo niby zazdrosnego mężczyzny, wydało mi się zupełnie bez polotu. Córka Addamsów wyciąga swojego ojca z więzienia i szczególnie nic z tego nie wynika. Ot kolejny zapychacz fabularny udający istotny wątek. Zarówno Catherine Zeta - Jones, jak i Luis Guzmán odgrywają swoje role poprawnie, jednak brakuje im charyzmy, którą mieli Anjelica Huston i Raúl Juliá. Zdaję sobie sprawę z tego, że aktor nie ma zbytnio wpływu, jak została napisana dana postać, dlatego mimo wszystko uważam, iż Ortega zagrała na miarę swoich możliwości, czyli co najmniej dobrze. Aktorstwo jest zdecydowanie najmocniejszą stroną tej produkcji. Mnie jednakże najbardziej ujęła charakterystyczna Gwendoline Christie jako pani dyrektor szkoły Nevermore - Larissa Weems. Po "Grze o Tron" to kolejna jej świetna rola. Podoba mi się także klimat samej akademii Nevermore. Pomysł, by zrzeszała różne grupy dziwolągów, może nie jest zbyt oryginalny, ale tutaj został podany w taki sposób, że dobrze się sprawdza.

Co do mankamentów tej produkcji - największa ich kumulacja następuje w 2-óch ostatnich odcinkach. In plus za pojawienie się wujka Festera, niestety reszta to zmarnowany potencjał. Wednesday uchodzi za mądralińską, a tymczasem wymyka się do krypty na randkę z Tylerem, zostawiając Rączkę i księgę Nathaniela Faulknera w swoim pokoju. Po pewnym czasie wraca i no kto by pomyślał? Księga w strzępach, a Rączka z nożem wbitym w ... rączkę. Już nie wspominając o scenie pocałunku Tylera i Wednesday, która była całkowicie out of character. Niemrawy, pozbawiony charakteru chłopak pasuje z resztą do "urwiski z warkoczykami" jak wół do karety. Zastanawia mnie: skąd w ogóle taki pomysł? Przecież nasza Addamsówna zawsze była zimna i wyrachowana, co idealnie jej pasowało i teraz nagle zaczęła interesować się chłopcami, czego nigdy nie wykazywała i nie było nawet wcześniejszych przesłanek ku temu. Przez cały seans zachodziłem w głowę jakim cudem dziewczyna traktująca wszystkich z góry, wręcz przedmiotowo, wciaż ma wokół siebie grupkę przyjaciół i adoratorów. Zrównało to z ziemią postać Wednesday i wcale nie nadało jej bardziej ludzkich rysów. Bo coż ambitnego może w tym być, jeśli chodzi o oglądanie w krypcie wraz z ukochanym filmu Legalna Blondynka. I nie, to nie żart, nie było to nawet zabawne. W tym momencie "pała goryczy się przegła" - jak głosi słynne powiedzenie z Wiedźmina. Przypominało mi to jakiś miernej jakości fanfic. Ponadto, niektóre pomysły są jakby żywcem wyjęte z Harry'ego Potter'a, między innymi zawody w kajakach, sceny balu, które skojarzyły mi się z Czarą Ognia, czy ogólny koncept szkoły dla tych odmiennych dzieciaków, odrzuconych w normalnym świecie.

Samo rozwikłanie intrygi też nie jest najwyższych lotów i w zasadzie łatwo je przewidzieć. Nagle okazało się, że po co to całe śledztwo skoro wystarczyło pocałować Tylera, by dowiedzieć się o jego mrocznym sekrecie. Cóż, pokazuje to, jak można zepsuć całkiem dobry serial, nie do końca spójnym, nieprzemyślanym scenariuszem i kiepskim character developmentem. A szkoda, bo naprawdę próbowałem polubić Wednesday. Serial miał szansę stać się czymś ambitniejszym, a niżeli taką sobie "tinejdż dramą".

Z oceną końcową wahałem się. Niech będzie to więc mocne 6/10 z racji dobrego początku i kilku szczegółów, które przykuły moją uwagę. Z pewnością należy zaliczyć do nich scenografię i bardzo dobrą oprawę muzyczną. Mamy tutaj zarówno muzykę klasyczną w postaci Zimy Vivaldiego, kanoniczne utwory muzyki popularnej takie jak Paint it black The Rolling Stones'ów i Nothing else matters Metalliki.

Wiele postaci pojawiających się na ekranie jest potraktowanych po macoszemu i odgrywają raczej epizodyczną rolę. Mam tu na myśli na przykład wujka Festera, brata Wednesday - Pugsleya, o samej "nieobecności" Lurcha nie wspomnę, który pojawia się jedynie w pierwszym epizodzie jako szofer. Jedynie Rączka obecna praktycznie od początku ma jakikolwiek większy wpływ na fabułę. Jeśli jak ja, jesteś fanem zakręconej rodzinki Addamsów, podejrzewam, że Wednesday będziesz zawiedziony.

Oceń bloga:
14

Atuty

  • świetna scenografia
  • klimat akademii Nevermore
  • aktorstwo na wysokim poziomie
  • pierwsze odcinki trzymają w napięciu
  • muzyka
  • postaci epizodyczne jak wujek Fester... (który niestety nie odgrywa większej roli)

Wady

  • udziwnienia fabularne
  • spadek formy od piątego odcinka
  • nie tacy charyzmatyczni Morticia i Gomez
  • serial adresowany bardziej do nastolatków
  • przewidywalne zakończenie
Avatar Rin

Rin

Potwierdzony oficjalnie został już 2.gi sezon, co ze względu na popularność serialu specjalnie nie powinno dziwić. Oby był lepszy, choć szczerze mówiąc, nie liczę na zbyt wiele po tym, co zaprezentowano w końcówce pierwszego sezonu. Obym się mylił.

6,0

Komentarze (10)

SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych

cropper