Ys VIII: Lacrimosa of Dana - recenzja

BLOG RECENZJA GRY
1977V
Ys VIII: Lacrimosa of Dana - recenzja
Pharaun | 11.10.2018, 20:44
Poniżej znajduje się treść dodana przez czytelnika PPE.pl w formie bloga.

O serii Ys wiedziałem tyle, że istnieje. Czasem gdzieś się o niej usłyszało czy przeczytało, ale nigdy się w temat nie zgłębiałem. Przed zakupem najnowszej części też zbyt wiele o niej się nie dowiadywałem – ot, że nie trzeba znać poprzednich odsłon, żeby połapać się w fabule. To wystarczyło, by podjąć decyzję o zakupie.

Japońskie erpegi. Zawsze lubiłem o nich czytać, tak jak zresztą o wszystkim, co ma związek z japońszczyzną. Czy to na łamach PSX Extreme, czy w internecie, czy gdziekolwiek indziej. Ale żeby samemu grać? To już trochę inna bajka. Szanuję ludzi poświęcających setki godzin w tego typu grach, wyciskających z nich ostatnie soki, natomiast sam zawsze podchodziłem do nich z dystansem, głównie ze względu na świadomość, że zwykle trzeba poświęcić masę czasu na dany tytuł. A czasu nie zawsze jest pod dostatkiem – praca, szkoła, TV czy monitor nie zawsze wolny i tym podobne sytuacje. W związku z tym, w mojej około osiemnastoletniej historii gracza, nie było zbyt wiele miejsca na jrpegi, poza nielicznymi wyjątkami (np. genialne Vagrant Story na pierwszym Playstation).

Sytuacja zmieniła się w maju 2017, kiedy to zakupiłem Nintendo Switch. Przenośno-stacjonarną konsolę pokochałem od pierwszego wejrzenia, głównie za sprawą swojej mobilności właśnie. Wreszcie miałem okazję grać wszędzie i nikomu przy tym nie przeszkadzając. Po zapoznaniu się ze szlagierami (Zelda BOTW, Mario Odyssey) zabrałem się za Xenoblade Chronicles 2. Jakież było moje zdziwienie, kiedy okazało się, że tytuł ten spodobał mi się jeszcze bardziej od wspomnianych dwóch hitów Nintendo. Po spędzeniu z grą ponad 120 godzin, dawno po ukończeniu wątku głównego, odłożyłem Xeno na półkę. Ale byłem głodny. Głodny jrpegów. Zacząłem szperać w sieci w poszukiwaniu kolejnego szpila. Moją uwagę zwróciły 2 tytuły – Octopath Traveler oraz gra z serii YS. Jako, że odczucia co do Octopath w sieci były bardzo mieszane a cena wysoka, postanowiłem dać szansę temu drugiemu.

To był świetny wybór!

Zaznaczam, że w niniejszej recenzji nie będę się odnosił do wcześniejszych gier z serii. Historia w ósmej części Ys, jak już wspomniałem, jest odrębna od pozostałych. Co prawda pojawiają się czasem jakieś pomniejsze elementy związane z poprzednimi odsłonami, np. podczas rozmów padają nazwy krain czy imiona które mi nic nie mówią, a fan serii zapewne by wiedział o co czy o kogo chodzi. Ale zapewniam, że nie ma to większego znaczenia, a wręcz zachęca do zapoznania się z historią tego uniwersum.

Pozornie prosta historia

Ósma część Ys to gra z gatunku action rpg. Nasza przygoda rozpoczyna się na statku pasażerskim „Lombardia”. Głównym bohaterem jest czerwonowłosy podróżnik Adol Christin. Wraz ze swoim kompanem, Dogim, dołącza do załogi statku, w zamian za możliwość przetransportowania panów na kontynent – Eresię.

Podczas jednej z deszczowych nocy pod pokładem odbywa się przyjęcie. Sielanka szybko się jednak kończy – statek zostaje zaatakowany przez olbrzymie macki, z pewnością należące do jakiegoś morskiego potwora. Pomimo prób udaremnienia napaści, okręt zostaje zniszczony a pasażerowie i załoga lądują w morzu.

Adol budzi się samotnie na wybrzeżu. Po krótkim czasie spotyka kilku innych rozbitków – pochodzącą z rodziny szlacheckiej Laxię, rybaka Sahada, a także kapitana Lombardii – Barbarosa. Szybko okazuje się, że znajdują się na owianej legendami wyspie, wokół której w tajemniczych okolicznościach giną okręty. Bohaterowie postanawiają odszukać pozostałych ocalałych i podjąć próbę odbudowania statku i opuszczenia Isle of Siren (tak się nazywa ten nieodkryty ląd). Tu zaczyna się faktyczna rozgrywka.

Przez pierwsze godziny gry fabuła wydaje się dosyć prosta i oklepana. Biegamy po wyspie, odkrywając nowe jej obszary, zdobywając różne materiały mające służyć do odbudowy statku (ale nie tylko – o tym dalej), poszukując pasażerów Lombardii i oczywiście walcząc z monstrami czającymi się we wszystkich zakątkach nowego lądu. Nie oznacza to jednak, że jest nudno, wręcz przeciwnie.

Po jakimś czasie przygoda zaczyna się komplikować. Adol co noc śni o tajemniczej, niebieskowłosej dziewczynie. Wraz z pojawianiem się nowych postaci, z odkrywaniem coraz to dalszych obszarów sytuacja staje się coraz bardziej klarowna, ale jednocześnie skomplikowana. Koniec końców okazuje się, że kraksa statku to nie był do końca przypadek, a los Adola związany jest z mieszkanką wyspy, tytułową Daną.

Główny wątek jest długi i ciekawie przedstawiony. Często zaskakuje twistami fabularnymi, zwłaszcza w dalszej części gry. Bohaterowie są wyraziści i dają się polubić (poza nielicznymi wyjątkami), na poszczególnych etapach przygody prezentują różne postawy, widoczny jest ich rozwój, zmiany zachowań. Choć z początku często nieufni wobec siebie, myślący tylko o jak najszybszym opuszczeniu wyspy, to z czasem, im bardziej wplątani są w intrygę, zaczyna łączyć ich głębsza więź. Poza historią przewodnią mamy też możliwość wykonywania sporej ilości questów pobocznych, przy okazji których poznajemy dodatkowe fakty dotyczące poszczególnych postaci, a także otrzymujemy różnorakie nagrody i podnosimy poziom aprobaty zleceniodawców. Trzeba jednak mieć tu na uwadze, że większość z tych pobocznych aktywności nie jest dostępna wiecznie i może być tak, że niektóre subquesty nam przepadną po wykonaniu zadania głównego.

Walka, kolekcjonerka, crafting i inne rozrywki

Czymże były erpeg bez walki, wbijania poziomów doświadczenia, zbierania materiałów i tym podobnych aktywności?!  Na szczęście dla mnie i innych fanów rpg, w Ys VIII jest tego wszystkiego aż nadto.

Zacznijmy od walki. W tym temacie byłem mocno zaskoczony, ale jak najbardziej pozytywnie. Lacrimosa of Dana nie jest klasycznym jrpg z turowym systemem bitew. To gra akcji, w której potyczki są bardzo dynamiczne, oczywiście w czasie rzeczywistym. Przez całą grę kierujemy poczynaniami drużyny składającej się z trójki bohaterów. Na początku są to Adol, Laxia oraz Sahad (później dochodzą kolejne postacie, można wymieniać członków grupy, ale zawsze walczą maksymalnie 3). Każdy członek ma swoje wady i zalety, unikalne umiejętności i statystyki, np. Sahad jest bardzo silny, ale jednocześnie ma słabą obronę i jest powolny. To samo tyczy się oponentów, dlatego Laxia dzięki swojej zwinności lepiej poradzi sobie z latającym nietopero-tworem, niż z opancerzonym żółwio-czymś (temu z kolei skorupę szybko roztrzaska Sahad). Gracz kontroluje jednocześnie tylko jednego bohatera, ale w każdym momencie może przełączać się między pozostałymi. Fajna opcja, bo można bawić się różnymi stylami i daje to dużo frajdy. Natomiast jeśli ktoś chce od początku do końca kierować tylko jedną postacią, np. Adolem, to też nie ma problemu – SI działa dobrze i pozostała dwójka robi co do niej należy.

W podstawowej walce używamy tylko dwóch przycisków – jeden odpowiadający za atak, drugi za unik. Po każdym trafieniu w przeciwnika szybko ładuje nam się niebieski pasek pozwalający na użycie jednej z umiejętności specjalnych (w danym momencie dostępne są 4, ale poza walką można je zmieniać). Z kolei użycie umiejętności specjalnej ładuję kolejny pasek, tzw EXTRA. Po jego napełnieniu możemy użyć potężnej super-umiejętności (używałem jej raczej tylko przeciwko naprawdę silnym przeciwnikom). Oczywiście każda postać ma inne ruchy, o unikalnych zastosowaniach (wyrzucenie przeciwnika w powietrze, spowolnienie go, przewrócenie, taunt itd.), co więcej, z czasem uczą się kolejnych.

Testować nasze skille możemy na olbrzymiej ilości przeróżnych wrogów. Wyspa podzielona jest na obszary i każdy z nich przepełniony jest potworami, zwykle specyficznymi dla danego miejsca. Na przykład w dżungli pełno jest trujących ropuch, ludożernych roślin, czy małpopodobnych stworów, a na wybrzeżu różne odmiany niebezpiecznych skorupiaków. Poza tym na każdym obszarze jest co najmniej jeden boss.

Warto zauważyć, że eksterminowanie tych wszystkich potworności jest opcjonalne – można obok nich też po prostu przebiec (dostępny jest przycisk sprintu). Przydatne, jeśli wracamy do jakiegoś miejsca, żeby np. otworzyć jakieś drzwi do których wcześniej nie mieliśmy dostępu (a to zdarza się dosyć często).

Generalnie walka jest bardzo przyjemna i się nie nudzi. Za pokonywanie wrogów otrzymujemy doświadczenie, a z poległych leci loot, potrzebny do...

Panie i panowie, a do czego ten loot nie jest potrzebny. Prawie każdy kolejny ocalały którego odnajdziemy, wraca do założonej przez nas osady – Castaway Village. Tam oferuje zwykle swoją pomoc. W miarę postępów w grze mamy więc kowala, szewca, lekarza, ogrodnika dbającego o owoce i warzywa oraz wielu, wielu innych. Każda z tych osób potrzebuje materiałów do tworzenia bądź ulepszania ekwipunku, mikstur, potraw i tym podobnych. Te z kolei zdobędziemy właśnie z potworów, ale nie tylko – są też punkty wydobywania, są roślinki do zrywania, można łowić ryby (a nie zawsze trafi się ryba, losowo łowimy też niespodzianki), są skrzynie ze skarbami porozrzucane po świecie... ufff.

Ulepszanie czy wytwarzanie ekwipunku jest niejako niezbędne, chyba, że chcemy się zmierzyć z potężnym tyranozaurem mając na podorędziu stary, zardzewiały miecz :)

Na szczęście loot leci często i gęsto, więc nie ma z tym żadnego problemu.

Jeśli chodzi o aktywności poboczne, to poza wspomnianymi wyżej są jeszcze między innymi Raidy – na naszą wioskę od czasu do czasu najeżdżają hordy potworów, które możemy odeprzeć. Pomagają nam w tym budowane z zebranych materiałów pułapki, barykady, itp. Za odparty atak dostajemy rzadkie przedmioty i doświadczenie. Jest to wydarzenie opcjonalne, nie musimy pomagać – mieszkańcy wioski poradzą sobie także bez nas. Są też Hunty, są Nocne Eksploracje, są jeszcze inne możliwości ale nie będę się o wszystkich rozpisywał, polecam sprawdzić na własną rękę. Ogólnie jest co robić, poza tym większość z tego wszystkiego możemy wykonywać w dowolnym momencie. Masz ochotę odetchnąć od wątku fabularnego? Idź upolować bossa w trybie Hunt, odkryj nowy obszar, połów ryby, albo po prostu nazbieraj warzyw i ugotuj zupę :) (która po zjedzeniu zaowocuje w bonusy, np. do zdobywanego doświadczenia). Wykonywanie wszystkich tych zadań ułatwia system szybkiej podróży. Możemy przenosić się w mgnieniu oka do odkrytych przez nas kryształów, które są licznie porozrzucane po mapie. Małym minusem jest ograniczona ilość slotów na tak zwany Adventurers Gear – są to unikatowe przedmioty zdobywane podczas przygody, pozwalające na dostanie się w niedostępne wcześniej miejsca, takie jak rękawiczki pozwalające na wspinaczkę, buty do chodzenia po gęstym bagnie, czy naszyjnik święcący w ciemności, do zwiedzania ciemnych jaskiń. Na początku gry mamy tylko jeden slot, tak więc zakładamy rękawiczki, wspinamy się, następnie musimy w opcjach podmienić rękawice na naszyjnik chcąc wejść do jaskini. Trochę to irytujące. Na szczęście na dalszym etapie gry możemy zwiększyć ilość slotów.

Wszystkie nasze aktywności są skrzętnie wpisywane do dziennika. Jeśli, tak jak ja, jesteś jedną z tych osób, które lubią wiedzieć, że poznałeś 176 na 220 gatunków potworów, że odkryłeś 97% obszaru Waterdrop Cave, albo że największa ryba jaką złowiłeś miała 1.2m długości, to poczujesz się jak w domu.

Grę skończyłem w 43 godziny. Odkryłem wszystkie obszary w 100%, otworzyłem wszystkie skrzynie, ale wiele pominąłem, np. pominąłem kilka sub-questów, brakuje mi 1 przedmiotu Adventurers Gear, nie poznałem wszystkich gatunków potworów, nie zdobyłem wszystkich przepisów na potrawy i kilka innych. Myślę, że w 60 godzin można z tytułu wycisnąć wszystkie soki, aczkolwiek mówię tu o normalnym poziomie trudności, a tych jest 5 – easy, normal, hard, nightmare i inferno. Na wyższym poziomie czas ten na pewno się wydłuży. Trudność można ustawiać w dowolnym momencie podczas rozgrywki.

Tytuł ma 3 różne zakończenia, w zależności od poziomu przyjaźni z osadnikami (poziom zwiększamy przez wykonywanie dla nich zadań a także obdarowywanie ich prezentami). Ukończenie wątku głównego odblokowuje tryb Time Attack, w którym na czas walczymy z wybranym bossem.

Trochę brzydsza strona medalu

Teraz trochę o technicznej stronie Ys VIII. Zacznijmy od grafiki, która na Switchu niestety nie jest, że tak powiem, stabilna. O ile postacie i monstra (zwłaszcza bossowie) wyglądają dobrze, to lokacje już nie zawsze. Zwłaszcza początkowe obszary, nie dość, że są wizualnie bardzo podobne, to wydają się dosyć puste – gołe skały, plaża, pojedyncze drzewa. Nie wygląda to zbyt ładnie. Na szczęście im dalej tym lepiej, kolejne miejsca są bardziej szczegółowe i mają swój klimat.

Minusem jest rozdzielczość, która w momentach kiedy dużo się dzieje na ekranie potrafi mocno spaść. Zwykle w wirze walki nie jest to bardzo zauważalne, ale kilka razy, podczas eksploracji, zauważyłem drastyczny spadek rozdzielczości – dziwna sprawa, bo w danych przypadkach nic specjalnego się nie działo, żadnych fajerwerków. Screen poniżej.

Gra działa w stabilnych 30 klatkach na sekundę.

Można się też przyczepić do kilku aspektów warstwy dźwiękowej. Przede wszystkim – nasz protagonista, Adol, nie potrafi mówić. W cutscenkach, podczas rozmów z voice actingiem (a nie wszystkie takie są – niektóre ze scen to tylko dymki z dialogami) każda postać ma podłożony głos, oprócz Adola właśnie. Kompletnie niezrozumiałe dla mnie zagranie, które nie dość, że robi z głównego bohatera postać bez charakteru, to na dodatek sceny takie wyglądają komicznie, gdy wszyscy rozmawiają, zazwyczaj zwracając się głównie do Adola, a ten tylko kiwa i kręci głową.

Całe szczęście, że generalnie aktorzy wykonali swoją pracę dobrze i z pozostałymi bohaterami można się zżyć, zwłaszcza że większość z nich to naprawdę ciekawe osobowości. Na przykład przeurocza Ricotta – dziewczynka, która całe życie spędziła sama na bezludnej wyspie.

Dla pospiesznych - cieszy możliwość przyspieszania dialogów w cutscenkach (czego czasami trochę mi brakowało np. w Xenoblade 2, gdzie historia była genialna, ale niektóre wstawki obfitowały w bardzo długie rozmowy, a ja szybko czytam).

Jeśli chodzi o muzykę, to jest dobrze, ale raczej nic poza tym. Są 2-3 utwory, które zapadły mi w pamięć, ale biorąc pod uwagę całość, to nie jest to majstersztyk (a za taki uważam muzykę w Xenoblade 2, wybaczcie kolejne porównanie do tego tytułu).

Miły bonus: do tej pory wszystkie boxowe wersje gier na NS które kupiłem nie zawierały nic oprócz pudełka i kartridża. Ys VIII to zmienia! W pudełku znajdziemy także plakat (z jednej strony rysunek Dany, z drugiej mapa wyspy) oraz trzy karty z postaciami z gry. 

Ukryty diament

Ys VIII: Lacrimosa of Dana to dla mnie wielka, miła niespodzianka. Nie wiem dlaczego o grze jak i o całej serii jest tak cicho, przynajmniej w Polsce. Dużo się mówi o takich markach jak Final Fantasy, Persona czy Dragon Quest, a z boku mamy ten niezauważony, świetny tytuł – Ys. Spędziłem z Adolem i jego kompanami ponad 40 godzin i nie żałuję ani jednej. Gra ma kilka mankamentów, głównie natury technicznej, ale nie wpływają one bardzo na odbiór całości. Świetna historia, połączona z dynamicznym, nie nużącym systemem walki oraz całą masą aktywności pobocznych – to wszystko i jeszcze więcej znajdziecie w Ys VIII: Lacrimosa of Dana. Czekam z niecierpliwością na kolejną część.

Oceń bloga:
2

Atuty

  • ciekawa, dobrze opowiedziana historia
  • oryginalne postacie
  • system walki
  • masa aktywności pobocznych

Wady

  • momentami grafika i spadki rozdzielczości
  • Adol-niemowa

Pharaun

Ys VIII to pozycja łącząca porywającą historię ze świetnie zbalansowaną rozgrywką. Polecam zarówno fanom jrpg jak i tym poszukującym bardziej dynamicznej akcji.

8,0

Komentarze (3)

SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych

cropper