Random Encounter #1 Valkyrie Profile (Lenneth)

BLOG
662V
Random Encounter #1 Valkyrie Profile (Lenneth)
Vasco | 26.10.2013, 19:54
Poniżej znajduje się treść dodana przez czytelnika PPE.pl w formie bloga.
Witam, dziś chciałbym przybliżyć wam jedną z 'gier mojego życia' mianowicie Valkyrie Profile. Mam nadzieję że poniższy tekst przypomni starym wyjadaczom o istnieniu tego tytułu a może nawet zachęci kogoś by po niego sięgnął.

 

 

Co może wyjść z japońskiego luźnego podejścia do nordyckiej mitologii, nietypowych rozwiązań w mechanice rozgrywki, dynamicznego turowego systemu walki oraz solidnej oprawy audio-wizualnej i interesującej historii? To już pewnie zależy od zdolności dewelopera, jednak w przypadku Valkyrie Profile (Lenneth) mowa może być jedynie o całkowitym sukcesie. Gra która pierwotnie ukazała się u schyłku XX wieku na pierwszym PlayStation do dziś zajmuje specjalne miejsce w sercach wielu graczy i przez wielu jest uznawana za jedną z ciekawszych produkcji z szeroko rozumianego gatunku jrpg.

 

Jak już wspomniałem wcześniej Valkyrie Profile ukazała się niedługo przed nowym milenium, dokładniej mówiąc w 1999 roku w Japonii a następnie rok później w Ameryce Północnej. Niestety pierwotna wersja nigdy nie trafiła na Stary Kontynent, dopiero port na PSP z podtytułem Lenneth znalazł swoją drogę do Europy. Produkcja Tri-Ace wypuszczona wtedy jeszcze pod skrzydłami Enix nie miała szczęścia z datą wydania. Wszyscy oczekiwali nadejścia Final Fantasy IX a na horyzoncie majaczyło też PlayStation 2. Sama zaś gra będac w 2D mogła spodziewać się dość chłodnego przyjęcia, w dodatku wydawca szczególnie jej nie promował. Ogólnie rozeszło się około 700 tysięcy kopii z czego ponad 70 000 poza Japonią. Doprowadziło to do sytuacji w której zachodni gracze dowiedziawszy się o wysokiej jakości tej produkcji byli w stanie zapłacić za używaną kopię od 100$ wzwyż. Przejdźmy jednak do omawiania samej gry.

 

Come to me dark warriors, battle awaits us!

 

 

W grze jako główna bohaterka występuje Lenneth, walkiria na usługach Odyna. Władca Agardu i dynastii Azów która jest skłócona z rodem Wanów dowiaduję się o zbliżającym się Ragnaroku. By wzmocnić swoje siły przed tym wydarzeniem wysyła naszą protagonistkę do Midgardu by ta zajęła się pozyskiwaniem dusz poległych wojowników-einherjerów. W trakcie wykonywania swojego zadania Lenneth dowiaduje się nie tylko prawdy o samej sobie ale także o swojej przeszłości. Chociaż Tri-Ace często uznawani są za dewelopera tworzącego „dobre gry z przeciętną historią”, z pewnością ciężko powiedzieć to samo o VP. Żeby dowiedzieć się całej prawdy o naszej walkirii i ujrzeć „właściwe” zakończenie gracz musiał się nieźle natrudzić wykonując szereg czynności, w odpowiednich etapach gry, które nie były takie oczywiste. Raczej ciężko byłoby ujrzeć całą historię bez skonsultowania się z jakimś poradnikiem co niektórzy mogą uznać za przykład złego prowadzenia fabuły. Jednak wielu graczy ceni sobie właśnie tego typu podejście. Warto bowiem wiedzieć że gra premiuje wykonywanie naszego zadania zgodnie z poleceniami, jakby starając się powstrzymać nas od podążania „własną ścieżką”. To od gracza zależy by niejako „wyłamać się” Lenneth spod nadzoru bogów i dowiedzieć się o co tak naprawdę chodzi.

 

FUN FACT!

Chociaż w grze mamy do wyboru trzy poziomy trudnosci (Easy, Normal, Hard) paradoksalnie najtrudniejszy jest ten… najłatwiejszy. W Easy bowiem mamy mniej „etapów” do wykorzystania, nie przyłączymy wszystkich postaci a przede wszystkim nie będziemy w stanie zdobyć najlepszych przedmiotów. Hard nie jest jakoś szczególnie trudniejszy, jest po prostu dłuższy przez większą ilość dungeonów i niektóre zagadki jakie się w nich znajdują są trudniejsze. Jeśli ktoś chce w pełni doświadczyć Valkyrie Profile, powinien wybrać właśnie ten poziom.

 

Naszym przyszłych towarzyszy broni poznajemy najczęściej tuż przed ich… śmiercią. Z każdym z nich wiążę się jakaś historia a losy niektórych postaci przeplatają się ze sobą. Czasami ostatnie chwile naszych członków drużyny są wypadową uknutych przeciwko nim intryg, innym razem jest to śmierć z wyboru, poświęcenia czy też bezsilności. Szkoda jedynie że niektóre scenki towarzyszące przedstawieniu nowych kompanów są niepotrzebnie wydłużone, innym razem zaś pozostawiają pewien niedosyt. Budują jednak poczucie pewnej więzi gdy któryś z kompanów przypadnie nam do gustu.

 

To my side, my noble einherjars!

 

Gra podzielona została na 8 rozdziałów w których mamy do dyspozycji ograniczną liczbę „etapów”. Każde nasze działanie takie jak używanie „Spiritual Concentration”  które jest swojego rodzaju sonarem wykrywającym potecjalnych einherjerów oraz nowe dungeony, a także wizyta w nich czy też w miastach, zalicza określoną ilość „etapów”. Po wyczerpaniu wszystkich w danym rozdziale przechodzimy do „Sacred Phase” gdzie jesteśmy rozliczani z naszych dotychczasowych dokonań. W każdym rozdziale bowiem stawiane nam są wymagania co do einherjerów (czyli członków naszej drużyny) jakich mamy posłać do Walhalli. Jeśli dobrze się spiszemy zostaniemy nagrodzeni  nowymi przedmiotami a także „Materialize Points” czyli grową walutą. W Valkyrie Profile nie spotkamy bowiem typowych sklepów, nowe przedmioty możemy „kupić” prosto z menu gry na mapie świata czy też przy punktach zapisu gry. Stare natomiast możemy zamienić na „Materialize Points” lub przetransmutować je w zupełnie inne. Oczywiście jeśli nie będziemy wysyłać wojowników do Asgardu, nie mamy co liczyć na przychylność bogów co z kolei nie prowadzi do niczego dobrego… (czytaj: złe zakończenie). Chociaż rozstajemy się z wysłanymi towarzyszami do końca rozdziałów z reguły odzyskujemy ich przy końcu gry.

Midgard, czyli nasza mapa świata po której latamy i odwiedzamy poszczególne miejscówki.

 

 

Mapa jednego z dungeonów i przykład poczucia humoru twórców, czyli rozmieszczenie dwóch save pointów praktycznie obok siebie.

 

FUN FACT!

Chociaż port gry na PSP który ukazał się 8 lat po swojej premierze w powinien być tym „najlepszym”, Square Enix troszkę pokpiło sprawę. Musicie bowiem wiedzieć że pierwotna wersja przeznaczona na rynem amerykański była w kilku aspektach usprawniona względem swojego japońskiego oryginału (możliwość zmiany ekwipunku każdej postaci a nie tylko aktywnym członkom drużyny, możliwość sortowania przedmiotów itp.) . Nie obyła się za to bez drobnej cenzury który w pierwowzorze miejsca nie miała, za to przetrwała do wersji NA. W Portcie na PSP dostaliśmy niejako „ocenzurowaną wersję japońska”. Zmieniono za to przerywniki i opening z tych FMV i anime na CGI. Obsada głosowa pozostała jednak bez zmian. Oczywiście zamiast dwóch płyt mieliśmy teraz tylko jedną, UMD.

 

Wszelkiego rodzaju labirynty zwiedzamy podobnie jak miało to miejsce chociażby w Castlevania Symphony of the Night, czyli nie obędzie się bez elementów typowych dla platformówek. Oprócz standardowego zakresu ruchów w eksploracji pomoże nam możliwość tworzenia kryształów dzięki którym m.in. dostaniemy się w wyższe, trudno dostępne miejsca. Moc ta również pozwala chwilowo zamrozić pałetających się po planaszach przeciwników. Gdy w końcu zetkniemy się z wrogiem zostajemy przeniesieni na ekran walki o której za moment. Nie raz w danej miejscówce przyjdzie nam ruszyć głową by rozwiązać różnego rozdaju zagadki czy też wykombinować jak dostać się w z pozoru niedostępne miejsca. Z niektórymi odwiedzanymi lokacjami wiążą się historie ważne dla fabuły, inne zaś rzucają nowe światło na poboczne wątki występujące w grze. Po oczyszczeniu danego miejsca z wrogów z reguły otrzymujemy skrzynie ze skarbami. Można w nich znaleźć często potężne przedmioty które jako własność Odyna powinniśmy zwrócić ich właścicielowi, jednak mamy wybór ich zatrzymania.

Menu i podgląd naszych postaci. Trzeba przyznać że wszystko jest tutaj zrobione schludnie i przejrzyście.

 

Potyczki w VP odbywają się turowo chociaż nie są pozbawione elementów zręcznościowych. Każdy z czterech wojowników przypisany jest do jednego z przycisków (kwadrat, iks, kółko, trójkąt). W naszej turze wciskając któryś z nich możemy zaatakować przeciwnika. Każdy z naszych towarzyszy (nie licząc magów) może w zależnosci od posiadanej broni wykonać do trzech ataków.  Dobrze wykonana sekwencja naszych ruchów skutkuje zapełnieniem się odpowiedniego paska (wraz z wyprowadzanymi ciosami zapełnia się od zera do stu) który po osiągnięciu zenitu pozwala nam na wykonanie mocnych finiszerów w fazie PWS („Purify Weird Soul”). „Pasek mocy” oczywiście zaczyna stopniowo spadać, jednak każdy kolejny specjal jest w stanie zapełnić go znów do 100. Przy najlepszym układzie każdy z czterech wojowników powien być w stanie użyć swojego efektownego wykończenia. Oczywiście nie jesteśmy w stanie powtarzać tego co turę ot tak sobie. Używanie magii czy też ataków PWS zapełnia pasek CT („Charge Time”). Można go jednak zredukować przy pomocy „kryształków” wylatujących z wrogów atakowanych gdy ci zostali sprowadzeni przez nas do parteru. Oprócz „kryształów” zmniejszających CT z przeciwników możemy też „wybić” skrzynki z przedmiotami a także „kryształy doświadczenia” (gdy wykonamy swego rodzaju „juggle” czyli będziemy atakować bezbronnego adwersarza w powietrzu).  

 

Musicie wybaczyć mi moje pokrętne tłumaczenie, najlepiej jest to samemu zobaczyć w ruchu. Generalnie wszystko sprowadza się do tego by tak umiejętnie operować normalnymi atakami by z przeciwnika wyleciało jak najwięcej „kryształów dośwadczenia” czy też „kryształków” zmniejszających CT. Należy wyczuć kiedy wykonać kolejne uderzenie by wszystko połączyło się w ładne combo. Całość odbywa się bardzo dynamicznie i dużo radości sprawia odpowiednie dobranie drużyny do naszych potrzeb. Pomaga w tym różnorodność naszych kompanów gdzie oprócz bardzo przydatnych magów mamy wojowników walczących mieczami, łukami/kuszami, halabardami, katanami czy też wielkimi mieczami. Chociaż niektóre postacie mogą używać tego samego oręża w walce ich wygląd pozostaje dla każdego wojownika unikatowy. Niektórych może też irytować brak możliwości wyłączenia ataków specjalnych (kto by chciał to zrobić?) jednak z reguły nie są one szczególnie długie (najdłuższy ma bodajże 20s).

Ekran walki

 

FUN FACT!

W grze możemy zdobyć przedmioty nawiązujące do mitologii nordyckiej (tej prawdziwej), takie jak legendarny miecz Gram czy też Sleipnir’s Mane . Niektóre postacie noszą imiona charakterów z tejże mitologii (Arngrim, Hrist). Nie zabrakło również nawiązań do poprzednich dokonań Tri-Ace chociażby pod postacią potężnego miecza Levantine. Sama zaś Lenneth u boku Lezarda Valetha pojawiła się na gościnnych występach w jednej z kolejnych gier developera odpowiedzialnego za VP, mianowicie w „Radiata Stories”.

 

Za wygrane walki a także rozwiązanie niektórych zagadek w dungeonach czy też za ich ukończenie dostajemy doświadczenie. Walkiria oraz jej podopieczni z każdym awansem dostają również Capacity Points za które to możemy ulepszać odpowiednie umiejętności. Są wśród nich aktywne, takie jak te zmieniające nasze zwykłe ataki, a także pasywne które przykładowo pomogą nam przetrwać śmiertelny atak. CP służą także do obniżania/zwiększania wartości pewnych cech einherjerów co czyni z nich lepszy materiał na wysłanie do Walhalli.

 

Jeśli ktoś lubi nietypowe jrpg z pewnością powinien zainteresować się Valkyrie Profile (Lenneth). Chociaż niektórych mogą odstraszyć przydługawe cut-scenki (wprowadzenia do właściwej gry trwa około… 50 minut), ograniczenia czasowe, niekiedy wysoki poziom trudnosci, osobliwe podejście do dungeonów i ograniczona w nich ilość save pointów czy też nietypowy system walki (gra raczej nieszczególnie wyjaśnia w przystępny sposób jego niuanse) jest to pozycja która potrafi zapewnić wiele (od 20 do około 40, nie licząc dodatkowego dungeonu Seraphic Gate) godzin świetnej rozrywki do której warto wracać.

 

FUN FACT!

Gra doczekała się również oficjalnej mangi która dość wiernie podąża za historią przedstawioną w oryginale. Kilka wątków dodano, ukazano też możliwy sposób w jaki zginął Lawfer a także rozwinięto troszkę wątek Belenusa. Chociaż nie jest ona szczególnie długa ani wyjątkowo zachwycająca, stoi na przyzwoitym poziomie i każdy fan powinien się nią zainteresować.

 

 

 

Their souls have been released; we have no reason to remain here.

 

PS

Sam pierwszy raz o Valkyrie Profile dowiedziałem się czytając recenzję (dość nieprzychylną) w… PSX Extreme. Zapamiętałem z niej dwie rzeczy-hasło pod obrazkiem które brzmiało coś jak „połączenie jrpg z Street Fighterem” oraz screen na którym widać potężne jaszczury a na przeciwko nim drużyna z Arngrimem w składzie i jego iście „berserkowskim” mieczem. To w połączeniu z grafiką 2D i nordyckim klimatem wystarczyło by utkwić w mojej pamięci na długi czas. Dopiero po jakimś okresie gdy przypomniałem sobie o tej produkcji w końcu dane mi było w nią zagrać, wtedy niestety jeszcze na emulatorze. Będąc u ówczesnej dziewczyny ściągnąłem VP jakoś pod wieczór i zostałem oczarowany. Chociaż z łóżka dobiegały mnie kuszące dźwięki ja twardo siedziałem przy komputerze i z faq-iem na najlepsze zakończenie zostałem przy klawiaturze do białego rana aż skończyłem grę. Seksu nie było jedyne dwa dni tak więc było warto. Wtedy nieszczególnie dbałem o przedstawioną historię, podobał mi się sam gameplay, znakomity system walki, mnogość interesujących i różnorodnych postaci, ogólne „wydestylowanie” tego co najlepsze dla mnie w jrpg czyli bez żmudnego trzepania wrogów, biegania bez celu po mapie czy szukania nijakich npc-ów w miastach (co nie znaczy że nie lubię gier z takimi elementami jeśli są dobrze zrobione). Powiedzcie, ile znacie gier z których pamiętalibyście okrzyki bohaterów po wielu latach od ukończenia gry? Mi teksty „Thus is the law of heaven!”, „My soul burns… my power has awakened!” czy też “Come to me dark warriors, battle awaits us!” a także wiele innych tak wryły się w pamięć że pamiętam je do dziś i czasem gdzieś tam odgrywają się w mojej głowie :) Podobnie jak nieśmiertelne „Blameless Thoughts” które słyszeliśmy za każdym razem po ukończeniu dungeonu czy też nostalgiczne „Epic poem to sacred death” oraz wiele innych, świetnych utworów. Strona audio to z pewnością mocna strona produkcji Tri-Ace.

 

Jest to też chyba jedyny tytuł któremu jestem wybaczyć rzeczy jakich normalnie nienawidzę w grach-okrutnie przydługie intro (na Odyna to blisko godzina, w jego trakcie można nawet zapisać grę!) którego nie możemy przeskoczyć, podobnie jak cut-scenki nie do pominięcia, ograniczenie czasowe, przymus rozstania się z bohaterami, momentami złośliwe rozmieszczenie save pointów czy też zupełna nieprzydatność większosci przedmiotów… Mimo tego uwielbiam od czasu do czasu wracać do tej gry starając się za każdym razem przechodzić ją w innym składzie. Pomaga w tym i sama gra, która często dość losowo rozrzuca niektóre postacie do poszczególnych rozdziałów. Po prostu wyjątkowo mi się w niej wiele elementów „zgadza” i cieszę się że posiadam ją w swojej kolekcji mimo tego że to wersja na PSP. Troszkę ubolewam nad tym że druga część która ukazała się na PS2 nie miała już tej samej magii co poprzedniczka. To wciąż solidny tytuł (może za kolejnym podejściem w końcu go ukończe) jednak wielu graczy narzekało że to już nie to samo co część poprzednia. Ja nie narzekam, dostałem bowiem znakomite Covenant of the Plume w której odnalazłem podobną radość z gry co przy pierwszej części. Przy braku zapowiedzi kolejnej gry z serii zostaje jedynie ogrywać wspaniałe części które już się ukazały. Jednak życzę sobie i Wam byśmy zagrali jeszcze w nową odsłonę Valkyrie Profile.

 

BONUS

 

 

 

 

podpowiedź co do kolejnego tekstu: 'For you... father'. Stay tuned!

Oceń bloga:
1

Komentarze (9)

SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych

cropper