Final Fantasy III — Recenzja

BLOG RECENZJA GRY
2343V
Final Fantasy III — Recenzja
Iron | 28.08.2014, 02:27
Poniżej znajduje się treść dodana przez czytelnika PPE.pl w formie bloga.

Za czasów SNES'a bardzo żałowałem, że nigdy nie miałem możliwości ograć FFIII. Większość wie jak wyglądała kiedyś dostępność gier i systemów, nie było mowy o żadnych importach. Jeśli czegoś nie było, to tak jakby nie istniało...

Square Enix — fabryka remake'ów

 

Wiele gier z NESa, czy SNESa nigdy nie ukazało się poza granicami kraju kwitnącej wiśni. Mój pierwszy kontakt z serią FF to czasy SNESa i numerki IV i V, fakt byłem wtedy jeszcze dzieciakiem, ale już wtedy wiedziałem, że gry będą moją życiową pasją. Oczywiście ni w ząb nic nie rozumiałem, dlatego z kumplami zawsze leciały Tanki, Mario, Sonic, Contra czy Goal 3. Jednak zawsze ciągnęło mnie do gier fabularnych, od zawsze kochałem baśniowe opowieści. Trzeba zaznaczyć, że kiedyś rodzice czytali dzieciom książki na sen, dziś każdy ma internety, a samo czytanie dla pociech to tylko szkolny wymóg (dżizzas).

W FFIII grałem trochę u kumpla na DS, sam nigdy nie posiadałem tej konsoli, dla mnie konsola zawsze była niewielkim pudełkiem leżącym spokojnie pod TV. Dopiero po 24 latach od wydania na NES'a miałem okazję sprawdzić [gra]Final Fantasy III[/gra] na PC dzięki usłudze steam. Czy po tylu latach warto zagrać?

Uważam, że tak. Jeśli ktoś wcześniej nie ograł wersji na DS i PSP. Jednak to nie jest gra dla wszystkich. Zdecydowanie nie przypadnie do gustu młodym graczom. Wiec rodzi się pytanie, po kiego SE wydaje remaka na tyle platform i - co najgorsze - w takich odstępach czasu? (lista w ciekawostkach)

FFIII na NES'a nie istniał po za Japonią, wiec sama decyzja o wydaniu remake'a była dobra i w tym przypadku nie krytykuję SE, ale zapewne każdy wie jak wygląda sytuacja kwadratowych i chęć zarobienia wydaje się być główną przyczyną. SE nie jest konsekwentne w swoich działaniach, boją się już wyjść z inicjatywą, stracili swoją pozycję na rynku i obawiają się teraz każdej podjętej przez siebie decyzji, zupełnie jakby nie wierzyli w to, że ich projekty będą się zwracać. Może to branża wymusiła na nich takie zachowanie, ale dla mnie wydanie gry po 24 latach od premiery to kpina. Choć jeśli mam być dokładny to wersja na PC pojawiła się tylko 8 lat po wersji DS.

Tak wiem PC #nikogo

Jak ktoś chciał ograć, to już pewnie dawno to zrobił... SE zamiast pracować nad nowymi IP, woli do obrzydzenia wydawać remaki na jak najwięcej platform, by zarobić jak najmniejszym nakładem pracy na swoich licencjach. Nie zdziwiłbym się gdyby mieli własną grupę ludzi pracujących za zamkniętymi drzwiami z tylko jednym zadaniem. "Co jeszcze można odświeżyć by zarobić".

Ja sam o FFIII już dawno zapomniałem, w końcu się pogodziłem z tym że nie będzie mi dane ograć wszystkich części, tak jak nie ogram wielu dobry gier... Ludzie się zmieniają, pasja do gier też, jednak przyznam, że nie mogłem przejść obok tej gry obojętnie, to było niczym uraza zakopana gdzieś głęboko w mojej świadomości gracza.

 

 

Świat jest zagrożony... znowu

 

Nie ma sensu rozpisywać się o fabule, gdyż ta jest bardzo szczątkowa, a same wydarzenia to przeważnie kilka scenek pchających nas do przodu, a wszystko można podsumować w kilku zdaniach.

Czwórka młodzików zostaje wybrana na wojowników światła przez kryształ mocy, by obronić świat przed ciemnością, która w każdej chwili może pochłonąć wszystko.

Prawda, że sztampowo i choć mamy pewne zwroty akcji to naszym głównym celem jest odnalezienie wszystkich 4 kryształów i pokonanie głównego złego. W remake'u bohaterowie mają swoje imiona i określoną płeć oraz szczątkową historię. Nie zaczynamy gry od razu z całym składem, który i tak jest najmniejszy w historii serii gdyż przez całą grę do naszej dyspozycji jest tylko czwórka wybrańców. Trzech kolesi: Luneth, Arc oraz Ingus i jedna dziewczyna - Refia. Każdy z bohaterów tylko podczas poznania ma przez chwilę nakreślone cechy charakteru i nie zmieniają się do końca gry, tzn. ich motywy które pchają ich dalej nie zmieniają się przez całą grę, a my jako gracze idziemy prawie jak po sznurku do celu.

 

Luneth to ciekawski młodzik mieszkający w Ur blisko pierwszego kryształu, pewny siebie i przyjacielski, czyli totalnie nijaki. Całą grę myślałem, że to postać kobieca, a ludzie narzekają na urodę Squall'a. 

Arc jest wioskowym fajtłapą, który próbuje udowodnić sobie i innym, że nie przypadkiem nosi spodnie. Od zera, do bohatera. Po spotkaniu z pierwszym kryształem kolo już nigdy nie ma wątpliwości, ani chwil słabości, został wybrany i od razu urosły mu jaja...

Ingus jest rycerzem z Sasune, który za cel obrał sobie obronę księżniczki Sary i tyle. Służbista niczym Steiner, ale totalnie płytki. Wyższe sfery itd.

Na koniec mamy Refię - córkę kowala z Kazus, która swoim zachowaniem i podejściem do życia przypomina trochę Selphie. Jedyna postać kobieca, rezolutna, ale także opiekuńcza. Boi się żab, ale nie boi się podróżować z trzema napalonymi nastolatkami, hmm...

 

I to chyba tyle, reszty i tak dowiecie się sami, bo w tym aspekcie nie ma za dużo do opisywania.

 

 

Trzon rozgrywki, czyli system

 

Tu zaczyna i właściwie kończy się zabawa z FFIII. Job system spisuje się naprawdę dobrze, a jako fan [gra]Final Fantasy Tactics[/gra] z przyjemnością bawiłem się różnymi ustawieniami i formacjami. Każdy job ma swoje określone statystyki wiec nie ma znaczenia kto jest magiem, a kto wojownikiem. Dostęp do nowych jobów dostajemy po każdym spotkaniu z kryształem mocy. Warto zaznaczyć, że FFIII (NES) był pierwszą grą w serii w której pojawiły się joby i ich specjalne umiejętności, czyli Throw (Ninja), Jump (Lancer/Dragoon). Do tego możliwość przyzywania bestii, czyli Summony (Odyny, Ifrit, Shiva, Bahamut itd.) Pierwszy raz spotykamy też fat chocobo, który w samej grze jest totalnie zbędny. Powraca też Cid który miał swój debiut w FFII. Z innych usprawnień można wymienić auto-attack, czyli atakowanie kolejnego potwora po zgonie tego którego zaznaczyliśmy, co wpłynęło na dynamiczność starać. Z remaka usunięto Capacity Points przy jobach, a jedyne ograniczenie w zmianie jobów to "dostosowanie" do joba trwające kilka walka podczas których postać ma lekko zaniżone statystyki. Ogólnie joby zostały zbalansowane pod względem wersji z NES'a i właściwe można ich używać przez całą grę, osłabiony został np. Ninja, a jego shuriken z 200 ataku służy tylko do rzucania nie można go wyekwipować. Onion Knight jest ukrytym jobem, a nie startowym. Grę zaczynamy jak freelancer, który choć posiada słaby przyrost statystyk może ekwipować większość broni i ekwipunku dostępnego w grze podobnie jak "rycerz cebula".

Gra to przede wszystkich system, liczne walki i pakowanie postaci, wszystko to sprawdza się bardzo dobrze, ale tylko do czasu. Jest to bardzo oldschoolowy system, który został przewałkowany na milion sposobów przez SE, ograłem go prawie tyle co Press Turn z SMT i choć nadal jest zabawa, to przyjemność z przemierzania lochów i mordowania potworów będą mieli tylko zatwardziali fani serii i ludzie lubiący gry RPG. Cała reszta uzna grę za nudną i płytką!

Zdecydowanie nie jest to gra dla każdego. Moje 30 godzin z FFIII jest niczym przy 150 z FFVIII, czy 250 z FFX, ale dla mnie ta gra była takim spojrzeniem w przeszłość i choć zapomniałem o tej części FF, to gdy już grałem bawiłem się całkiem fajnie mając w głowie wszystkie inne FF które do tego pory ograłem, można powiedzieć, że sentyment robi swoje przez większą część gry.

Brakuje tylko mobilizacji do pakowania po zakończeniu gry. Mamy niby save końcowy przed ostatnim labiryntem, ale brakuje wyzwań. Pokonanie 3 summonów w ich bonusowych labiryntach (Odyn, Leviathan, Bahamut) jest fajne, ale to dodatek na poziom 30-40. Gdy ja się z nimi zmierzyłem miałem już ponad 60, a sami bossowie padali po 2-3 turach i to wszystko. Ostatni boss na poziome 55 sprawił mi tylko trochę problemu przez złą taktykę, ale przy kolejnym podejściu już nie miał szans. Gra cierpi przez przepych, większość ekwipunku który znajdujemy podczas gry się nie przydaje, bo przeważnie nasza postać nie może nowego znalezliska używać. (Ale i tak wchodziłem do menu i sprawdzałem co znalazłem.) W końcu jak mam rycerza na 50 levelu, to nie zmieniam go w złodzieja tylko dlatego, że znalazłem nowy nóż. Tak samo jest z pakowaniem profesji, by otrzymać zabawki od legendarnego kowala. Grę skończyłem i miałem wymaksowane 6 jobów, a pakowanie reszty nie ma sensu, bo i tak nikt nam nie zagrozi, wiec po co nam miecz z lepszym atakiem? Szkoda czasu, a wystarczyło dodać bonusowego bossa z 100 poziomem i już by był cel do pakowania, a tak gra ląduję w otchłani zapomnienia prawie od razu po przejściu.

Według mnie FFIII jest zbyt krótki, przez co balans miedzy ekwipunkiem za szybko się zmienia. Widać to szczególnie, gdy otrzymujemy dostęp do Eureki, gdzie znajdują się najsilniejsze bronie. Dosłownie w chwilę mamy bronie dla każdej postaci na ostatniego bossa. Choć pewnie taki był zamysł twórców, by w każdej chwili można było zmienić profesję bez obawy o to, że nie posiadamy odpowiedniej broni. Ale nie każdy od razu wie jakie profesje pakować, a jakie zmieniać. Sprawa jest banalna, bo w remake'u tylko postacie fizyczne (Knight, Thief, Dark Knight itd.) wykorzystują poziom joba w swoich umiejętnościach, a magikami (Evoker, Sage, Bard itd.) można śmiało żonglować. Wyjątek stanowi tu Geomancer, który choć jest magiem korzysta z lev. joba. Jego umiejętności nie zabierają MP, wiec skuteczność Geomancera jest uzalezniona tylko od poziomu profesji.

Podsumowując brakuje New Game + by pobawić się zdobytymi profesjami i ekwipunkiem ciut dłużej.

W grze giniemy tylko z 3 powodów:

- zła taktyka,

- za niski poziom,

- back attack,

 

Przy czym grind postaci pozwala zminimalizować zgony w wszystkich aspektach, przez co gra traci na trudności, gdy dużo pakujemy. Samo pakowanie (level, job) też nie jest za ciekawe, gdyż latamy tylko po ostatnim labiryncie i z ustawianiem kursora na "memory" nawalamy tylko atak lub jakiś mocny czar, choć atak sprawdza się o wiele lepiej, bo nie ma animacji i kończymy walkę szybciej. Moje pakowanie wyglądało tak, że czytałem PE, a drugą ręką nawalałem A na padzie od Xa nie patrząc nawet na ekran... Po 10 godzinach samego pakowania dałem sobie spokój, za dużo gier czeka na przejście.

 

 

Muzyka na zakończenie

 

Może wspomnę trochę o muzyce, gdyż aranżacje Nobuo Uematsu są duszą i sercem każdego FF (jak dla mnie) Zaczynając od nieśmiertelnego Prelude, muzyka w FFIII jest niesamowicie żywa i melancholijna jednocześnie. Słuchając kawałków odnajdywałem wiele podobieństw do FFVIII, FFIX, czy nawet DQ8, podczas gry deja vu słuchowe towarzyszyło mi nieustannie. Co krok zastanawiałem się czy ten lub innym motyw nie został przypadkiem wpleciony do późniejszych części, ale nie ma się co dziwić, w końcu nie da się odkryć koła na nowo. Odświeżona muzyka to naprawdę perełka tego remake'a, OST jest warty przesłuchania, szczególnie po ograniu, muzyka Nobuo ma swój specyficzny klimat, który zwykłem zwać "klimatem fajnala" Jestem instrumentalistą, o wiele bardziej lubię muzykę symfoniczna niż bass. Dlatego zawsze z przyjemnością słucham kawałków z finalów. Polecam  świetne aranżacji w wykonaniu The Black Mages.

Muzyka w FFIII nie jest szczytem kunsztu pana Uematsu, ale są to sprawdzone brzmienia znane fanom serii.

Moje ulubione kawałki:

- ">Boundless Ocean

- ">Eternal Wind

- ">Chocobo Theme

- ">Elia, the Maiden of Water

-"> Crystal Tower

- ">Last Battle: The Black Mages version

Zasadniczo jedyne zmiany pomiędzy platformami to obsługa dotykowa na telefonach, lub lepsza rozdzielczość i dźwięk. Nie ma to jak grać na PC w starego finala w Full HD hehe. Wersja na DS z odświeżoną grafiką prezentowała się całkiem przyzwoicie, ale rozdzielczość nie powalała, znowu wersje PSP i dalej obejmowały tylko małe zmiany z biblioteką potworków i pewnymi błahymi detalami które odebrałem niczym tekst o usprawnieniu stabilności systemu w update'ach Sony.

Jak dla mnie tylko wersja na DS'a zasługuje na ocenę 8.

 

 

 

Głosowanie na recenzję tygodnia odbywa się na blogu użytkownika Montana. Nowy blog pojawi się gdy będzie wystarczająca liczba recenzji!

Oceń bloga:
0

Atuty

  • Job system
  • Stary dobry FF
  • Po tylu latach w końcu w Europie
  • Odświeżony OST

Wady

  • Nie dla każdego
  • Brak wyzwań po zakończeniu gry
  • Polityka SE
  • Płytka fabuła i nijacy bohaterowie
Avatar Iron

Daniel Irons

Tylko dla fanów, ocena byłaby wyższa gdyby to nie był odświeżony po tylu latach kotlet.

7,0

Komentarze (19)

SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych

cropper