Dzisiejsi gracze, branża

BLOG
853V
Rayos | 08.02.2014, 18:35
Poniżej znajduje się treść dodana przez czytelnika PPE.pl w formie bloga.
Mikropłatności. DLC. Add-ony. Preorderowe bonusy. Free to Play. Zbyt trudne gry.

To są zwroty, które ostatnio coraz częściej słyszę i jestem w gruncie rzeczy przerażony, a tym bardziej sfrustrowany tym, w jakim kierunku zmierza nasza branża i jak MY, gracze, godzimy się na to. Dlaczego?

Przyznam szczerze, nie lubię pisać. Nigdy nie byłem w tym dobry, ale jak powstało PPE 2.0, boom wciągnął i mnie i skrobnąłem 2 wpisy i jedną recenzję. Potem albo nie było czasu, albo, co bardziej prawdopodobne, chęci. Jednak teraz, jak widzę to, co się dzieje, to jak czołowe firmy wyciskają z nas ostatnie grosze, zmotywowało mnie to napisania tego wpisu. "Cóż takiego złego się dzieje "u nas"?", pewnie wielu z was (głównie młodszych wiekiem) zapyta. Poniżej moja osobista lista rzeczy, które są po prostu złe. Większość, jeśli nie całość, jest wręcz oczywista, jednak... Czasem trzeba przypomnieć o tego typu sprawach, poświęcić parę minut na refleksję i wysunięcie (być może tych samych co zawsze) wniosków. Z góry ostrzegam, w tekście poniżej mogą znaleźć się ostre słowa skierowane w różne strony, głównie w Was/nas.  Have fun.

1. F2P, mikropłatności

Ok, każdy wie o co chodzi. "Hej, macie tutaj grę na smartfona za darmo! Dajemy wam się bawić, bo was kochamy i szanujemy!" zdają się mówić tuzy rynku gier F2P. Idea szlachetna, to prawda, kto nie chce zagrać w coś za darmo? Jednak pod tym uśmiechem Świętego Mikołaja czai się Grinch, który po cichu rujnuje święta wprowadzając mikropłatności. Moim zdaniem jeden z największych, jeśli nie największy, szwindel dzisiejszego gamingu. Jak to powinno wyglądać? Mniej więcej tak: " Chcecie grać za darmo? Jasne, nie ma sprawy! Ale pamiętajcie, że płacąc zaledwie 50 złotych, za garść kryształków, czy innych bonusów, możecie grać dużo szybciej, sprawniej, być silniejszym od wszystkich!" Ok, ja to rozumiem, miałem z tym kontakt jeszcze za dzieciaka, kiedy CipSoft stworzył Premium Account w sławnej poniekąd Tibii, doprowadzając do ogromnych różnic między tzw. FACC (Free Account), a PACC (Premium Account). Spowodowało to swoisty podział "klas społecznych", ale to było w porządku wobec wszystkich. Kto płacił, miał dostęp do większej ilości atrakcji, a kto nie, to i tak mógł czerpać przyjemność z grania. Zatem co poszło nie tak? Dlaczego wszystkie firmy nie poszły w podobnym kierunku? Może się już domyślacie o co chodzi. Większość firm tworzących gry Free to Play na smartfony (choć nie tylko, patrzę na Ciebie Killer Instinct na Xbox One) obrało z góra inną politykę. "Chcesz grać za darmo? Spoko, ale tak utrudnimy Ci życie, tak spowolnimy rozgrywkę, że gra będzie praktycznie niegrywalna, dopóki nie wywalisz na nią kilkunastu złotych. Twój wybór." Tak, w tej chwili mówię m.in. o Tobie, EA, z Twoim potworkiem Dungeon Keeper, który oprócz zszargania dobrego imienia oryginału od Bullfroga, robi z graczy jeleni, frajerów z których można doić i doić pieniądze. Jeśli nie jesteście zaznajomieni z tą GENIALNĄ dylogią, pokrótce, jest to gra, w której jesteście tym złym. Kopiecie jaskinie, rozbudowujecie je, gromadzicie potwory, atakujecie bohaterów. Genialna gra, polecam. Kontynuując temat potworka na smartfona, jest to gra w gruncie rzeczy taka sama w założeniach. Z tą różnicą, że musimy czekać w czasie rzeczywistym, na to, by jakiś kawałek tunelu został wydrążony. Da się jeszcze przeboleć fakt, jak np. trwa to 5 minut. Szlag człowieka trafia, kiedy trafia na blok, którego czas niszczenia trwa DWADZIEŚCIA CZTERY godziny! Tak, cały dzień! To blokuje rozgrywkę doszczętnie. Ale dobre EA wychodzi z ręką do graczy i za jedyne kilkanaście złotych możemy kupić kryształki, dzięki którym zniszczymy od razu dany blok! A co z kolejnymi, które trzeba zniszczyć? Czekasz, albo płacisz. Jawne dojenie graczy i jeszcze bezczelne tłumaczenie się w wywiadach, że to co robią nie jest nic złego, a gracze źle postrzegają tę grę przez SENTYMENT do oryginału, sprawiły ze zwyczajnie trafił mnie szlag i oficjalnie zacząłem nienawidzić Electronics Arts. Podobnie jest jednak niestety z wieloma innymi grami, ale najsmutniejsze w tym jest to, że gracze się na to godzą... Gdybyście do cholery nie płacili, gdybyście nie ściągali, to by się może w końcu opamiętali z tym badziewiem... Tak, twierdzę, że to WASZA wina tej sytuacji. Bo się cholera nikomu dupy ruszyć nie chce, żeby cokolwiek z tym zrobić, wygodniej grzecznie zapłacić 50 złotych za zniszczenie kilku kawałków ziemi, prawda? Gdzie tu logika, gdzie sens?! Nagle ludzie, którzy mieli problem z kupnem jakiejś gry za kilkanaście złotych, wydają dziesiątki, jeśli nie setki złotych miesięcznie na DARMOWE(w założeniu) GRY! To chore! 

2. DLC

Tu w gruncie rzeczy nie ma o czym gadać. Kolejny sposób na wydojenie kasy od graczy. Ok, nie widzę nic złego w DLC w stylu tym do Borderlandsa, Skyrima czy GTA. Mówię raczej o DLC w stylu dawnego, mocno kontrowersyjnego EPILOGU Prince of Persia. Takie zagrywki są nie tylko mocno nieczyste ze strony developerów, są, ponownie, jak w przypadku mikropłatności, jawnym pluciem w twarz graczom, którzy płacą niemałe pieniądze, by dostać NIEKOMPLETNY produkt. I podobnie jak w przypadku mikropłatności, tak i tutaj, nie jestem w stanie zrozumieć, jak ludzie potrafią wydawać bez szemrania kolejne złotówki na dodatkowy skin w grze czy dodatkową malutką, nic nie znaczącą mapę do multiplayera... Zresztą, tutaj ma się podobnie jak w przypadku mikropłatności, są DLC, które wręcz ułatwiają rozgrywkę, co również jest jakąś kpiną, ale hej! Przecież gry w dzisiejszych czasach są taaaakie trudne...

3. Poziom trudności

Ok, tutaj nadchodzi moment, w której widać przepaść pokoleniową między starszymi, oldschoolowymi graczami, a tymi, którzy urodzili się już w okolicach roku 2000. Poziom trudności gier jest tematem spornym. Dla jednych, rzecz nieistotna, inni mogą pisać rozprawki na ten temat (ekhem...). Nie da się jednak zauważyć, patrząc z perspektywy starszego gracza, że dzisiejsze gry są wręcz PRYMITYWNIE proste. "Press A to win". Dosłownie. Tak, wiem, temat był wałkowany wielokrotnie, nawet przeze mnie, więc nie będę się rozpisywał. Chcę tylko powiedzieć, że gry zrobiły się przeraźliwie proste (z paroma wyjątkami). Dlaczego? Wiadomo, przez spopularyzowanie naszej branży. "Gracze" zaczęli narzekać na zbyt wysoki poziom trudności, chcieli prostych, łatwych, przyjemnych gier. No i dostali. Ale teraz doczekaliśmy się takiej sytuacji, w której rzadko kiedy ktoś "wielki" odważy się wydać "trudną" grę, żeby tylko nie zniechęcić klientów do kupna. Niedawno wyszła nowa odsłona Zeldy, zrywająca z liniowością i wszechobecnymi ułatwieniami, podpowiedziami, elementem ryzyka. Cud malina, dla kogoś wychowanego na Contrze, Mario, Legend of Kage czy inny Ninja Gaiden. Nie wziąłem jednak poprawki na to, że ta gra jest traktowana jako trudna na wzgląd na dzisiejsze czasy. Link Between Worlds, choć grą świetną, nie jest w żaden sposób grą trudną. Ale oczywiście, znalazły się osoby, które zaczynały się gubić, mieć problemy... Za przeproszeniem, to nie są gracze, tylko banda rozpieszczonych ludzi, którzy chcą mieć wszystko podane na tacy bez żadnego wysiłku. 

 

 

W gruncie rzeczy, to tyle co chciałem powiedzieć. Przepraszam, jeśli ktoś poczuł się urażony, wybaczcie mi proszę, jeśli czytanie tego tekstu doprowadziło waszą humanistyczną duszę do płaczu ze względu na jego poziom. Ponownie, zdaję sobie sprawę, że to wszystko już było wałkowane wielokrotnie przez wielu. Jednak pod wpływem impulsu (co łatwo zauważyć po tym tekście), musiał dorzucić swoje trzy grosze i dolać jedną małą kropelkę goryczy o rozżalenia graczy do wypełniającego się garnka. Mam tylko nadzieję, że niedługo ta gorycz się wyleje i branża, nasza kochana branża, nasze hobby, wróci na właściwe tory i wydawcy będą fair wobec nas, graczy. Przecież to MY jesteśmy dla nich najważniejsi, a nie nasze pieniądze... Prawda?

 

Oceń bloga:
6

Komentarze (27)

SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych

cropper