Przygody Geralta 2x2

BLOG RECENZJA GRY
2443V
Przygody Geralta 2x2
dKc | 23.05.2015, 19:45
Poniżej znajduje się treść dodana przez czytelnika PPE.pl w formie bloga.

Wiedźmin jest intrygującym, elokwentnym, rycerskim i silnym gatunkiem występującym w Polsce. Bardzo rzadki okaz. Cóż to, ten Wiedźmin, zapytacie? Jakąż moc on posiada, ażeby standardy w światowych grach fabularnych ustalać? Dziewki i chłopy na całym globie z nadzieją go wyczekiwali przez ostatnie miesiące, lecz czymś ten pół-człowiek zasłynąć musiał. Chcecie wiedzieć czym, co? Hoho! Usiądźcie i posłuchajcie.

Zacznijmy od tego, że lubię przechodzić gry od pierwszej części. Gdy mam zaległości z daną serią staram się przechodzić tytuły od najstarszego do najnowszego. Dotyczy to serii takich jak Hitman, Call of Duty, Mass Effect czy Uncharted.  Sequele zazwyczaj łączy pewien fakt – grafika w nich jest lepsza niż w poprzedniej części. Wiadomo, gra się sprzedała - jest więcej kasy, zatem można pokusić się o większy przepych, a graficy mogą puścić wodze fantazji, co skutkuje tym, że tytuł wygląda na ładniejszy. I tak jest z recenzowaną grą. Odpalenie Wiedźmina 2 po „jedynce” było dla mnie nie lada shockerem! Intro, które w części pierwszej było znośne, tutaj sprawia, że kapcie spadają z nóg. Kiedy założyłem je już spowrotem, usadowiłem się na taborecie i włączyłem pierwszy z brzegu tryb – Arena, komputer (na konsoli grało mi się lepiej, ale do tego wrócimy potem) się krztusi – wyciąga zaledwie 25 klatek, ale graficznie już widzę co się święci – pomieszczenie jest kolorowe, pierwsza kobieta z którą rozmawiam jest piękna, a aktorzy (w tym grający Geralta Jacek Rozenek) mówią jakby odważniej, pewniej. Wszystko zupgrade’owali? Oprawę graficzną na pewno. Wkrótce, okazuje się, że Arena jest tylko dodatkiem do głównego dania – trybu fabularnego, na którym ten tekst się skupi. Sequel ukazał się na dwukrotnie większej ilości sprzętów, względem poprzednika. Wiedźmin 2: Zabójcy królów zagościł na blaszaku oraz na Xboksie 360 (niestety Playstation musi zadowolić się jedynie trzecią częścią; przynajmniej do decyzji o remasterach). Obydwie wersje zostały przeze mnie ograne i muszę niestety powiedzieć, że pomimo świetnej zabawy nie wszystko zagrało... Apologeci będący wyznawcami jRPG mogą potraktować poniższą recenzję jako pożywkę dla ducha. "Ale chuj tam." Będę starał się zachwalać i wpychać wam tą grę, niczym Geralt wpychający swój miecz w niejedną pochwę. Jak ktoś woli grać w jakieś zegarki na podstawie anime, które nie ukazują się w Europie, to

 

Tia...

 

„Świetne przedstawienie, Gwynbleidd!”
Grafika nie jest już taka skromna jak w jedynce. Las wygląda jak prawdziwy. W pierwszym akcie, wszystko ma złotawo-pomarańczowo-brązowy poblask. Gra początkowo prezentuje się nieco w jesiennych barwach, by w kolejnych pokazać nam szaroburość, do której przyzwyczaiły nam się gałki oczne przy okazji innych, współczesnych produktów. Postacie wyglądają teraz bardziej realistycznie, tak bardzo, że mogą zbudzić uczucie podniecenia, strachu czy uznania. Klimat wojny został dobrze pokazany – żołnierze walczący ze sobą we mgle czy konsternacja przed walką postaci rozlokowanych w obozach po obydwu stronach konfliktu. Królowie wyglądają jak królowie, zaś zabici królowie wyglądają jak martwi królowie. Po użyciu wiedźmińskiego instynktu wszystkie przedmioty, których można użyć są fajnie podświetlone za pomocą efektów cząsteczkowych na pomarańczowo. Słowem, widać ogrom pracy włożony w ten tytuł.

 

Widzę stąd mój dom!

 

 „O czym śpiewają ostatnio poeci?”

Już w menu głównym czuć splendor i przepych. Proszę tylko posłuchać tego epickiego, z jednej strony zagrzewającego do walki, a z drugiej wzmagającego niepewność przed wrogiem, utworu, który ma tylko jedną łapkę w dół na YouTubie:

Dialogi, o czym juz wspomniałem, zostały napisane pomysłowo i z polotem. Voice acting spełnia swoje zadanie. Większość aktorów się wczuła, z wyjątkiem jednej pani z końca gry, która wydawała się przyjść do studia nagraniowego niewyspana. Czuć polskość poprzez masę wulgaryzmów, akcenty głosów z niższych sfer społecznych, z którymi kontakt w naszym kraju mieć jest nietrudno. W ścieżce dźwiękowej rozbrzmiewają gitarki, lutnie, flety i inne słowiańskie instrumenty oraz okazyjnie chórki. W karczmie słychać rumor i stukanie kieliszków, chędożone dziwki jęczą, odgłosy mieczy brzmią autentycznie, komentarze Geralta w trakcie walki w stylu ‘Ale jesteś brzydki!’ są na miejscu. Jest miło.

 

W blasku Geralta...

 

Uboższe Dark Souls?

Sama rozgrywka wygląda jak rozgrywka gry RPG i grając ciężko wątpić w decyzję jaką podjęło CD Projekt Red , ażeby skupić się na tym gatunku. Żeby wypełnić misje będziemy zmuszeni słuchać rozmów, a potem używać zasłyszanych w nich informacji. Nieraz wskaźnik misji zniknie i będziemy zdani na siebie i nasz ludzki (wiedźmiński zresztą też) instynkt. Gra nie traktuje gracza jak debila, i brak wiedzy na temat misji nieraz może doprowadzać do frustracji. Przyjaznym patentem z pierwszego Deus Ex'a czy LA Noire były zapisy logów z rozmów. Tutaj, też mamy małego pomocnika w postaci streszczenia danej misji napisanego prozą z pozycji autora trzecioosobowego. Niezawsze spełnia to swoje zadanie do końca, ale trzeba przyznać, że bywa pomocne. Używając Znaków (wiedźmiński odpowiednik magii) możemy stworzyć sobie pancerz wydłużający nieznacznie naszą żywotność, kłaść przeciwników, podpalać ich, obezwładniać czy zastawiać na nich pułapki. Pułapki na niedźwiedzie również będą jedną z naszych broni, których przyjdzie nam użyć, podobnie zresztą jak petardy, sztylety do rzucania oraz klasyka – miecze srebrne i stalowe (odpowiednio dobre na potwory i ludzi). Gra nie jest nastawiona na grindowanie, jednakże wypełnianie zleceń w miastach może przynieść nam wiele dochodów oraz doświadczenia. System doświadczenia jest sztywny, co oznacza, że co 1000 punktów wbijemy nowy level, za którego dostaniemy możliwość wydania talentu. Nagrodami za misje poboczne są zazwyczaj EXP w postaci 250 lub 500, więc poziom nabija sie całkiem sprawnie. Mimo to, ta gra może niektórych od siebie odpychać. Powody po krótkim zastanowieniu są trywialne. Gra jest wymagająca. Będziesz musiał poświęcić na nią trochę czasu i akcja pomimo tego, że ciągle posuwa się do przodu - robi to z początku dość wolno. Styl walki przypomina uproszczone Dark Souls - uderz, turlaj się, turlaj się, powtórz. Walki bywają trudne i toporne.

 

Do wesela się zagoi...

 

Więc już nie zamtuz...

Pomijając to, że do końca nie ma logicznego podziału na zadania opcjonalne i główne (powód tego rozwiązania zostanie opisany poniżej, przy plusach), zadania są zróżnicowane. Jedną z nich będzie bardzo klimatyczna misja ze skradaniem się w nocy. Geralt zawstydziłby samego Sama Fischera, psia jego mać! Zwiedzimy burdel, w którym będziemy mogli skosztować usług Głębokiej Arlety, Lizawy, Świszczącej Zochy (naprawdę, nieźle świszczy, nie kłamię, ma nawet swój udział w jednej z misji!) czy Miriam Wielki Cyc. Będzie można porozmawiać z trollami mającymi problemy rodzinne, czy alkoholowe.  Zadania, które nie popychają fabuły do przodu, stoją na wysokim poziomie – często są czymś więcej niż tylko symulatorem kuriera – nieraz będzie to okraszone ciekawą historią. Zobaczymy gościa, który lubi kolekcjonować pewne rzeczy. I jeszcze ta misja z Natchnionym. Niektóre rzeczy są naprawdę zaskakujące... Powiem tak: niektórzy z twórców chyba za młodu rysowali kolegom kutasy w zeszytach.

 

Czym się "szczela"?

Sterowanie na PC jest trochę toporne (przynajmniej z początku, potem można przywyknąć). Lewy przycisk myszy - lekki atak, Prawy – mocny. Q - rzucanie zaklęć. R – rzucanie bronią dystansową (przytrzymanie pokazuje celownik). Lewy ctrl – przywoływanie menu podręcznego – przestawiłem to sobie na środkowy przycisk myszy, co i tak wydaje się być nie do końca naturalnym sterowaniem, ale jakby powiedział Zoltan „oj tam, chuj tam”.

Na Xbox 360 sytuacja prezentuje się zgoła odmiennie. Jest ciekawe. Ułożenie klawiszy jest takie jak w slasherach. A – słabe uderzenie, X – mocne uderzenia, LB - przywołuje menu takie jak w GTA V, lewą gałką (prawą też można, ale odradzam, bo będziemy głupio wtedy wyglądać) poruszamy się po krągłym menu, a wciskając A zatwierdzamy wybór. Sterowanie wydaje sie być czysto konsolowe. Nie przywykłem na PC wdrapywać się na murek przez wciskanie LPM (już nawet w Sleeping Dogs robiło się to spacją), ale w Gears of War na X360 przez wciskanie A i owszem!

 

Zbierz się do kupy.

 

 „Ktoś coś mówił czy pierd słyszałem?”

Niektóre rzeczy mogą być niezrozumiałe dla ludzi spoza Polski. Widzimy kogoś, kto poległ w starciu z dużym potworem, a obok leży owca. Geralt stwierdza "Kolejny naśladowca Dratewki.". Podchodzimy do krasnoluda, a ten śpiewa "My jesteśmy krasnoludki, hopsa sa!". Pijak nuci piosenkę Kazika „Idę tam gdzie idę”, mamy gościa, który mówi tylko przysłowiami, jest nawiązanie do Pudziana. Wsłuchując się w dialogi nieraz usłyszymy perełki, takie jak „Temeria dla Temerczyków!” , „plany posuwają się jak dziwki w burdelu” czy „Silnyś jak buhaj”. Swojskość wylewa się z ekranu. No i ta rozmowa z kurtyzaną:

 

- Jesteś wolna?
- Nie. Zapierdalam jak dyliżans.

W Wiedźminie się nie pierdolą.

 

W końcu jakieś lekkostrawne jedzonko


„Sam sobie łeb odłup, prostaku”

Wiele rzeczy zostało ulepszonych, jednak część względem jedynki pozostała bez zmian. Dialogi nadal dobre i polskie, a minigra w kości nudna jak skurwesyn (co z tego że ulepszona, skoro dodano możliwość, żeby kości wypadły poza planszę?). W dwójce Wiedźmin nadal cierpi na amnezję, a jeśli ktoś chce sobie zaspoilować i zepsuć koniec fabuły tej części to zachęcam do przeczytania recenzji Wiedźmina 3 Gołębia (dzięki, Mateusz!). W ciemnych pomieszczeniach jest tak jak w "jedynce" - nic nie widać. Można wypić eliksir Kot pozwalający widzieć w ciemności (fajny efekt szarości-noktowizora) albo można zapalać pochodnie przy ścianach - co już jest mniej wygodne i efektywne (ale pod klawiszem Z albo pod lewą gałką na padzie mamy możliwość przywołania wiedźmińskiego instynktu, który podświetla nam przedmioty, których możemy użyć/ wziąć - nawet w ciemnym jak smoła pomieszczeniu. Można spróbować podkręcić też jasność na telewizorze/monitorze, jednak raczej nic to nie da, but hey - spróbować zawsze można. Ci co grali już w jedynkę nie będą zaskoczeni polskimi dialogami - będą wiedzieć, czego się spodziewać. Ci co nie grali jeszcze w żadnego Wiedźmina - będą pod wrażeniem ich wykonania. W jedynce był taki moment na końcu pierwszego rozdziału, który odsiewał część graczy. Walka po prostu znacznie odstawała trudnością od tego co było wcześniej. Nagle, wszystko stało się toporne, trudne i ciężkie. Trzeba było po prostu do bossa podejść sposobem – nauczyć się naprawdę grać w grę – i wtedy życie stało się łatwiejsze. Tutaj, w dwójce jest coś podobnego. Ogromna bestia staje naprzeciwko nam. Starcie z nią poprzedza efektowny filmik wprowadzający do walki a my jesteśmy rzuceni w wir akcji i dalej radź sobie graczu sam. Ekrany wczytywania są długie. Pojawia się stara ekipa. Zoltan Chivay, Triss Merigold czy Jaskier. Gdzieniegdzie spotkamy postaci, które mijaliśmy w części pierwszej.

 

Nie trzeba było, Panowie... Jestem tylko skromnym wiedźminem...

 

Zmiany, zmiany...

Ale są też i nowe, ciekawe postaci jak Iorwet, Filippa De Eirchart, Sheila De Tancarville, Letho czy Vernon Roche. To nie jedyne zmiany. W walkach zrezygnowano z timingu w trakcie, którego trzeba było wcisnąć myszką (ci co grali długo w jedynkę nadal podświadomie będą starać sie klikać w TYM momencie, ale rozczarują się gdy się dowiedzą, że to nic im nie da). Do walk dochodzą efektowne finishery – gdy przeciwnik jest ogłuszony, można go w miły dla oka sposób dobić. Ogólnie, gra jest bardziej efektywna od poprzednika – postacie wydają się żywsze, cutscenki na silniku gry też powiewają co chwila epickością, a sceny walki tworzą efekt wow. Nadal jest minigra z biciem sie po mordach, ale zamiast klikaniny myszką zastąpiono je QTE, które też jest nowością w serii. W jedynce HUD był brzydszy, acz bardziej przejrzysty. Dwójka daje nam schludniejszą oprawę, w której gorzej się połapać. Po każdym rozdziale zmienia się ekran tytułowy, co jest ciekawym, miłym i w sumie niepotrzebnym nikomu zabiegiem. Gra na początku sprawiała wrażenie przesadnie zamerykanizowanej... żołnierze w obozie stoją niczym żołnierze w Afganistanie, a dowódca coś do nich krzyczy. Jednak jestem w stanie uwierzyć, że twórcy po prostu chcieli pokazać nam klimat walki, a nie zostali opłaceni przez M$. POJAWIA SIĘ W KOŃCU POCHWA na miecz, także ci co jęczeli na ten temat mogą wreszcie poczuć się usatysfakcjonowani. Pojawia się wiedźmiński instynkt, który teoretycznie ułatwia rozgrywkę i pomaga w plądrowaniu domów, kiedy NPC będąc zajętym byciem debilem słynącym z polskiej gościnności osobnikiem stoi obok i przygląda się temu jak okradamy mu dom, zabierając oreny z półek. Menu talentów uległo transformacji, i muszę przyznać, że jednak pozytywnej. Okrągłe menu, z którego można wybrać 4 rzeczy - rozwój bohatera (w którym przypisuje się talenty i to menu też jest podzielone na 4 części – szermierkę, magię, alchemię i trening), alchemię (mieszanie mikstur), spożywanie mikstur (nie mam pomysłu co napisać w tym nawiasie, o wiem, pozdrawiam mamę) oraz odpoczynek (wybór do której konkretnie godziny mamy się przespać Geraltem). Dziwną zmianą trochę jest sterowanie - Używanie jednego przycisku do bicia i wspinania się jest co najmniej dziwnym pomysłem. Pojawiają sie bronie długodystansowe, jak petardy, kartacze, czy nożyki do rzucania, które możemy przypisać sobie do menu podręcznego. „Dwójka” jest mniej zoptymalizowana, co jest widoczne w ekranach ładowania. O ile w "jedynce" po decyzji która mi się nie spodobała, nie miałem problemu z wczytaniem ostatniego save'a tak tutaj już lałem na tą decyzję, niech będzie jak jest, bo nie chce mi się czekać pół godziny aż mapa mi się wczyta. Scenki dialogowe są bardziej dynamiczne. Do udanego dubbingu dołożono ułożenie kamery znajduje się teraz pod atrakcyjniejszymi kątami, a postaci mają  bogatszą mowę ciała (trzymają się za brodę zastanawiając się, obracają głowę etc.). Oczywiście, nieraz wygląda to komicznie, ale fajnie zaobserwować, że progres jest. Z minigier dodano siłowanie się na ręce. Usprawniono odpoczynek - jest szybszy, bo nie trzeba oglądać animacji obrotu kamery. Poza tym, będą sekwencje, w których wcielamy się w inne niż Geralt postacie.

 

Triss na siłowni

 

Wciśnięte to wszystko jak świeca w rzyć”

Co jeszcze pogorszono w dwójce? Wydaje mi sie, ze "jedynka" była bardziej spójna. Tam historia była w miarę sensownie opowiedziana. Tutaj skaczemy po wątkach i lokacjach. Raz jesteśmy w zamku, raz w ruinach zamku... O co chodzi? Wygląda to tak, jakby pod koniec gry wszyscy pracujący przy tytule byli już znużeni/zmęczeni i chcieli skończyć go jak najmniejszym kosztem pracy. Jest pod koniec nawet taka cutscenka, w której walka została chamsko zasłonięta przez kawałek muru. To takie polskie. Podobne odczucia co do „pospieszalności” miewałem przy "jedynce" jednak nie aż na taką skalę. Na minus zaliczam także ograniczenie wagowe. Po jakimś czasie zacząłem olewać składniki, bo szczerze? Wolałem porzucać składniki do wyrabiania mieczy zamiast co chwilę zastanawiać sie co zabrać a co wyrzucić. Udźwignięcie konkretnej ilości ekwipunku zapożyczone ze Skyrima bywa upierdliwe. Wzniesienia, których nie można pokonać (po których nie można zejść czy jak to napisać) mogą być dla niektórych minusem, ale jeśli komuś to w Far Cry 3 nie przeszkadzało to tu też na pewno nie będzie. Do tego wszystkiego jeszcze mapa czasem wariuje. Ech. Ale to nie koniec minusów.

 

Czołem!

 

"Jestem za stary na gniew. Jest mi zwyczajnie przykro"

Kolizja obiektów naprawdę bywa upierdliwa. Podczas rozwałki na murze w Vergen, gdy walczymy z krasnoludami przeciwko atakującym nasz mur rycerzom widzimy zamachujacego sie rycerza. No to co - turlamy się w lewo. A na lewo stoi kransolud. A my co robimy? Zatrzymujemy się na nim, zamiast go przesunąć, przez co dostajemy kosę w plecy. Można to uznać za zaletę ponieważ powoduje personifikację NPC'ów, a my krzyczymy "Zejdź, Ty chuju!". Starcia bywają trudne. Większość rozgrywki polega na przeturlaniu się za przeciwnika tak, żeby uderzyć go mieczem w plecy (więcej punktów obrażenia). Ech, to już Kratos, który nie miał żadnego kodeksu, wydawał się mieć więcej honoru. Walki nadal zatem polegają na turlaniu się i zadawaniu ciosów. Zostały ciasne lokacje. Gra bywa czasami przesadnie mhoczna. Będziemy odkrywać jakieś rytuały, rysować jakieś kozły, pentagramy. Ja pierdole, przecież to jest jawny transparent do magazynu „Egzorcysta” w stylu „Hej, jesteśmy kontrowersyjni! Musimy dać antykatolickie znaki, bo bez nich w grze sie nie obejdzie!”. Pewnie większości bedzie wszystko jedno, ale czy naprawdę nie dało się tych elementów gry inaczej zrobić?

 

Zoltan „Zasrane to życie” Chivay

 

 „Toż to po-kurwa-ezja”

Ale dobra, uznajmy, że z powyższymi mankametami da się grać i to naturalne problemy współczesnego świata gier wideo. Skupmy się na plusach tej produkcji. Otóż, we Wiedźminie 2 wybór ma znaczenie! W pewnym momencie gry (a stanie się to dość szybko) musimy pod wpływem chwili podjąć szybką decyzję i zdecydujemy wtedy jaki obszar gry wówczas odblokujemy. Warto do jednego etapu podchodzić kilka razy. Przypomina to projekcję filmu Przypadek Kieślowskiego lub Biegnij, Lola, Biegnij Tykwera (swoją drogą - Triss też ma czerwone włosy... Przypadek? ... Wow... To nie był celowy zabieg...). Na pececie stanąłem po jednej stronie, a na konsoli po drugiej. Musze przyznać, że każde rozwiązanie ma swoje plusy i minusy. Nie było u mnie jednego słusznego wyboru, w którym chciałbym, żeby akcja potoczyła się w 100% tak jak chciałem. Ale sam fakt równoległego przechodzenia gry był ciekawym doświadczeniem – jeśli ktoś ma na tyle cierpliwości – polecam takie rozwiązanie. Każda fajna gra ma perki. Wiedźmin 2 w tej kwestii zalicza się do grona gier fajnych. Zależnie od naszych upodobań możemy zwiększyć swój pasek życia, pasek adrenaliny załączający bullet time, zdolności szermierskie, obrażenia od petard, ilość slotów na znaki, obrażenie od znaków Aard, Yrden, Igni czy siłę Quen. Ilekroć włączałem grę na dłużej byłem zszokowany jak dialogi w polskiej grze mogą być tak dopracowane. Dlaczego nie ma tak w polskich filmach? Niby proste i swojskie, ale jednak ciekawe i wciągające. Świetnie wykonane przerywniki  oraz wspomnienia Geralta uruchamiane po najeździe na jego oko – narysowane grubą kreską animowane obrazy robią wrażenie. Tzn te rysunkowe to takie o, pod koniec trochę nużące. W pewnym momencie podczas biegania i szukania potworów do zlikwidowania czy szukania ich gniazd można poczuć ducha poprzedniej części. Na osobach, które nie grały w jedynkę może zrobić to większe wrażenie. Fabuła jest głęboka i dotyka ważkich tematów takich takich jak np. rasizm. Jest dobrze. Jest dobrze w chuj – jakby to elokwetnie nawinął Popek.

 

Nagle, najemnika opanował paraliżujący strach

 

Konsolowy plebs vs PC waiter race

Round 9999. Fight! Ukończyłem grę z dwoma zakończeniami na obydwu platformach i mogę opisać co mi się spodobało, a co nie, czego mi brakowało i w czym obydwie wersje mogą się wzajemnie uzupełnić. Plusem PC’ta jest niewątpliwie to, że można zaimportować sejwa z jedynki, co poskutkuje m.in. podwyższonymi statami na początku. Jednak co z tego, skoro gra jest słabo zoptymalizowana pod PC. Na moim PC na którym Tomb Raider wyglądał o niebo lepiej niż na X360 musiałem obniżyć detale i żebym mógł wyciągać te 50-80 fps, gra była w niższej rozdzielczości niz na X360. Gra chodzi elegancko płynnie na X360, na PC na którym płynnie chodził Shadow of Mordor w hi-res, Wiedźmin 2 tnie się jak emo. Poza tym natknąłem się na dziwnego buga. Wyobraź sobie taką sytuację, w której jest kilka postaci na ekranie i akurat walczą/chodzą/robią cokolwiek, pauzujemy, minimalizujemy grę, po czym maksymalizujemy i wtedy postacie mają rozłożone ręce. Hm, widać rozkładają ręce nad wykonaniem tego tytułu... Aha, Geralt też znika, a miecze sobie lewitują.

 

Before

After

 

Na konsoli w menu głównym jest opcja KONTYNUUJ GRĘ, na PC jej brakuje - jest tylko WCZYTAJ GRĘ, musimy wykonać jedno kliknięcie więcej... Na Xboksie nie da sie przewinąć napisów początkowych producentów etc., słabo, bo na taborecie sobie wciskałem ESC i było dobrze, poza tym na klocku brakowało mi było quicksave'a. Na konsoli mamy uproszczony interfejs medytacji. Nie ma tu tła, zatem nie widzimy podczas odpoczynku jak np. dzień zmienia się w noc. To gorsze od PC, ale co z tego skoro na PC Geralt w trybie picia napojów, pije z niewidocznej buteleczki? Miejsca na save’y na konsoli też jest niestety mniej. O ile na komputerze po przejściu gry mogłem cofnąć sie do dowolnego momentu gry zapisanej autosave’m o tyle na konsoli ilość slotów na zapisy gry jest ograniczona. Na PC grałem jako dobry, a na X360 jako zły. Na PC stanąłem po jednej stronie, a na X360 po drugiej. Muszę przyznać, że ta ludzka strona faktycznie była dla mnie bardziej ludzka, a mój brak zrozumienia ludzi w realnym świecie nie przekładał się na lepsze zrozumienie nieludzi w grze.

 

Przypomniało mi się, że zostawiłem kuchenkę na gazie

 

Porównania do poprzedniej części, do różnych platform. Skaczemy po tematach, ogólny chaos. Brak wskazania jednoznacznie najlepszej platformy. Wszystko ma swoje plusy i minusy. Tak, mniej więcej wygląda ta gra pod koniec. W końcowych etapach czuć trochę jakby twórcy mieli deadline, do którego chcą za wszelką cenę zdążyć. To było w jedynce, ale nie na taką skalę.

 

Fajny efekt wody


Niestety pecetowcy w dużej mierze będą nieco znużeni formą, natomiast konsolowcy, którzy nigdy nie grali w poprzednią część – będą wniebowzięci i zaskoczeni tym, jak dobra i rozbudowana może być polska gra. Z tą grą jest jak z tą recenzją. Wszystko niby dwa razy lepsze i bardziej rozbudowane, jednak czy lepsze od pierwszej części? Czy warto dla niej modernizować peceta? Tak. Czy warto dla niej kupować Xboksa 360? Tak. Czy warto ograć to przed trzecią częścią? Tak. Warto. To nadal świetna gra, tylko... czy lepsza od części pierwszej?

Oceń bloga:
0

Atuty

  • postaci
  • nieliniowość
  • perki
  • polskość

Wady

  • kolizja
  • toporna nauka walki
  • bugi

dKc

To nadal świetna gra, tylko... czy lepsza od części pierwszej?

9,0

Komentarze (29)

SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych

cropper