Kto najlepiej się bawi przy grach?
Uwaga, niektórym po przeczytaniu bloga może być przykro. Jeśli jesteś delikatnym użytkownikiem ppe - nie czytaj. Moje zamiłowanie do społeczności tutejszej rośnie z dnia na dzień. Wystarczy, że spojrzę na nick niektórych osób i już mam banana na twarzy, a wierzcie mi - banany lubię. Po przeczytaniu mój banan zamienia się w nieposkromiony śmiech, którym zawstydziłbym św. Mikołaja trzymającego sie za swój duży brzuch.
Portal jest pełen wielu różnych typów osób - napinaczy, inteligentów, głupków i jajcarzy. Nie ukrywam, że ci ostatni podnoszą wartość rozrywkową tego portalu o 3000%. Zazwyczaj słabe wpisy, głupota (w tym i moja) stają się obiektem żartów. Tak, czasem przeczytać można blogi osób oderwanych od rzeczywistości. Foch na przecinki, wystawianie języka (łącznie z gestem przy oku typu "tu mi jedzie czołg") polskim znakom, czy ignorowanie ortografii to tylko niektóre z "grzechów tutejszych blogów". Dziś miałęm pomysł na wpis: bez polskich znaków, bez spacji, bez dużych liter. Ale na razie sobie daruję. NA RAZIE. Make my words... Anyway, są osoby, które nie potrafią pisać.
Ale czy to źle?
Broń Boże. Osoby takie mają z pewnością wiele innych pozytywnych cech. Mają rodziny, prace, dzieci, psa i dom z ogródkiem. Z każdym to czytającym, łączy ich jedno - są elementem naszej społeczności. Znają sie na grach, są tacy jak my. Wszystkich nas tu obecnych: i napinaczy, i szukających na siłę sarkazmu, i desperatów, grubych czy chudych, niskich czy wysokich, niezależnie od płci, niezależnie od seksapilu i pozycji społecznej łączy jedno - nasza pasja. Gry.
Gry, jak wiadomo, w czasach kiedy Ściera już nie jest naczelnym, stały się dla niektórych kurą znoszącą złote jajka. Hasła "Wydajmy edycję HD", "zróbmy hype", "zaróbmy krocie", "wypuśćmy płatne dodatki" i "zaróbmy na dodatkach" zastąpiły tekst "zróbmy grę, przy której ludzie będą się bawić" (co nie znaczy, że w przeszłości nie było reklam gier w TV [1]). Wchodząc na obojętnie jaki portal dzisiaj czytamy o: zwolnieniach w branży, sprzedaży konsol, szefach firm, zarobkach programistów, czy grafików. Tak naprawdę to my gracze wcale nie chcemy o tym czytać... No dobra, mówię za siebie. Właściwie, to powinniśmy mieć w dupie to, że jednej konsoli sprzedało się więcej niż drugiej, ale nie mamy, bo utożsamiamy (chociaż może lepiej napiszę zżywamy) się z jakimiś twórcami i mimo to śledzimy. A nie czytamy o grach. Ostatnio mi się wydaje, że na rynku bardzo mało się dzieje i gdyby nie rynek indie i nowinki ze świata biznesu to... na portalach nie byłoby o czym czytać! Wejdź sobie na stronę główną i policz newsy, które nie dotyczą biznesu... Raczej stanowi ona większy procent niż zawartość informacyjna interesująca nas - graczy.
My gracze, którzy czytamy portale (bo z pewnością są wśród graczy osoby, które ich nie czytają i nie wiedzą np. kto to Ken Levine czy Gabe Newell) jesteśmy troche zboczeni, bo nie patrzymy na grę taką jak np MGS przez pryzmat tego, że "o kurcze, trudna gra" (komuś się nie chciało robić dłuższej gry), a raczej "Kojima, Ty ch*ju" (wiemy kto jest winny, za co, dlaczego i jak). To tylko taki przykład. A może być ich oczywiście więcej.
Inna sprawa to gamerscore. Ktoś posunął się do odważnego stwierdzenia "rak gier wideo". No, trzeba przyznać, że już nie jara nas chodzenie w prawo hydraulikiem, a bicie ognistym biczem greckich bogów. Splendor, któremu towarzyszą nazwy takie jak np. SONY.
W stosunku do dzisiejszych gier najwięcej przyjemności czerpią casuale. Gdybym nie czytał branżowych rzeczy to nie użyłbym pewnie nawet takiego określenia (doh!). Takim przykładem casuala w Polsce - mogę tutaj skłamać (jakby co to nikogo nie znam:P) - jest pirat. Człowiek grający na PC, ściągający grę, dowiadujący się o tym, że wyszła z torrentów albo reklam na bilboardzie[2]. I będę tutaj używał tutaj słów "gracz niedzielny" i "pirat" jako synonimów, ponieważ ludzie kupujący gry, których znam (być może znacie innych - pochwalcie się w komentarzach) są świadomymi graczami, kupującymi gry i czytającymi opinie na necie (czyli nomen omen na vortalach growych). Casual (oczywiście, oprócz tej korzyści, że nie zaśmieca sobie głowy wyrażeniami "casual", "hardkor" czy "calakowanie" ma też nikłe pojęcie o rynku, ma też więcej czasu dla rodziny i przyjaciół (aż do porzygu ostatnio można o tym czytać :P). Jedyne info czerpie z listy nowych piratów do ściągnięcia. Teraz tak : ile taki polako-cebulako-casual widzi na jednej stronie serwisu udostępniającego nowe contentu o grach? Mówcie co chcecie, ale ja strzelam, ze gdzieś w okolicach 100%. Zero ściemy o szefach, o zwolnieniach programistów, którzy za 20 minut znajdą sobie inną pracę. Po prostu gry.
I takie osoby, które nie maja pojęcia o rzeczach, które grającego w ogóle nie powinny dotyczyć bawią się przy tytułach najlepiej. Nie mają wypaczonego mózgu informacjami, że Peter Molyneux powiedział, że programiści indie niedługo nie będą programistami indie, a Cliff Bleszinski przechodzi kryzys wieku średniego. Z nami graczami jest obecnie troche jak z kobietami czytającymni pudelka. Mamy w głowie stos mało istotnych informacji. casualetakniemaja.
Nie zrozumcie mnie źle, że nie liczę sie w ogóle z pracą programistów i grafików.
Dziękuję za uwagę.
[1] http://www.gram.pl/wideo/offtopic/japonska-reklama-nes-a.shtml - fajna reklama NES'a z czasów kiedy nikt nie wiedział kim był Shigeru Mijamoto
[2] http://hcgamer.pl/gta-v-wielka-reklama-w-warszawie-i-obszerna-galeria-22767 - ech, nazwa tej strony...