Obejrzane - luty 2019. Oscary, Hitler, soundtracki

BLOG
616V
Obejrzane - luty 2019. Oscary, Hitler, soundtracki
dKc | 01.03.2019, 06:14
Poniżej znajduje się treść dodana przez czytelnika PPE.pl w formie bloga.

Podobno sequele są gorsze.
 

Miesiąc temu: https://www.ppe.pl/blog/14947/12399/obejrzane-styczen-2019.html

Luty. Drugi miesiąc roku. Już nie Wigilia, jeszcze nie Wielkanoc. Dni są coraz dłuższe, wiosna już dyskretnie puka przez okno... Na początku lutego o 7:00 i o 16:00 było ciemno, pod koniec o tych samych godzinach było już jasno. To też miesiąc zakochanych i jakoś tak też się złożyło, że podium będą okupowały aż dwa filmy głównie o miłości. Nawet ten trzeci będzie poruszał ten wątek, ale w takim samym stopniu, co 90% innych filmów, wszak świat oprócz seksu, pieniędzy i przemocy opiera sie również na miłości. Rok temu, mniej więcej w tym okresie znienacka zaatakował pierwszy singiel kolaboracji dwóch raperów pod szyldem Taconafide, z płyty, z której drugi singiel Tamagotchi pozamiatał do tego stopnia, że latem nie było dnia, w którym ów singiel nie leciałby w Esce. Czy w tym roku też zanotowaliście jakiegoś czarnego konia, który może stać się hitem lata? Dlaczego o tym wspominam? Skoro już przy muzyce jesteśmy to był to dla mnie dziwnie muzyczny miesiąc. Nie tylko dlatego, że w oglądanych filmach dużo uwagi przywiązywałem do ścieżki dźwiękowej, ale i zobaczyłem parę występów gwiazd sceny muzycznej w filmach - Die Antwoord, Lady Gaga... Ta ostatnia zresztą zgarnęła Oscara w, jak sądzę, najważniejszej dla niej kategorii. To był dla mnie miesiąc życzliwości, muzyki i Oscarów. Witam w drugim podsumowaniu #365challenge w tym roku.

Cień nad Oscarami

OK, teraz będzie trochę kontrowersyjnie. Miałem to zamieścić w innym wpisie, ale finalnie uznałem, że to też będzie odpowiednie miejsce. Luty w tym roku oprócz największego i bliskiemu nam (przynajmniej geograficznie) festiwalu filmowego Berlinae to przede wszystkim miesiąc święta Amerykańskiej Akademii Filmowej. Podobnie jak miesiąc temu zakupiłem miesięcznik Kino, z tym, że nawet zacząłem czytać niektóre recenzje, choć w pewnym momencie zaniechałem (w jednej z nich autor bezpardonowo spoiluje środek filmu!). Na plus były tym razem artykuły, które naprawdę mnie zaciekawiły. Mowa o artykułach dotyczących Oscarów właśnie. To, że Oscary są nagrodami politycznymi wiadomo już od co najmniej dekady. Apogeum nastąpiło, gdy podczas rządów Obamy do Oscara główną nagrodę zgarnął Zniewolony... Najzabawniejsze jest to, że dopóki amerykańskie kino nie zaczęło na siłę karmić wszystkich tym, że czarnoskórzy byli niewolnikami na plantacjach bawełny większość z nas nie miała pojęcia o problemie rasizmu. Ot, czarny i biały to taki sam człowiek, ale dopiero kiedy pojawiły się filmy w stylu Django, Kamerdyner czy Zniewolony wtedy dopiero ludzie zaczęli patrzeć na całość w ten sposób. O co generalnie chodzi (niektórym, ale o tym zaraz) czarnoskórym twórcom filmowym? To proste, za mało nominacji i za mało Oscarów dostają czarni. Pamiętajmy, że to ze względu na zemstę i zadośćuczynienie za wcześniejsze niewolnictwo. Do tego dochodzi też równouprawnienie ras, płci i mniejszości narodowych. Chciałbym tu się na chwilę zatrzymać i przypomnieć o położeniu Polaków w historii. Byliśmy pod zaborami trzech państw z każdej strony. Zabrano nam dom, na bardzo długo, ostatnim razem na 123 lata. Czy z tego powodu powinniśmy to rozpamiętywać i nawoływać do austriackich, niemieckich i rosyjskich gildii filmowych (czy czegokolwiek innego), żeby w jakikolwiek sposób nam to zadośćuczynili? Myślę, że tego nie robimy, bo jesteśmy cywilizowanym narodem, umiemy wybaczać i wiemy, że zawiść nie prowadzi do niczego dobrego. Inna sprawa, że teraz do Oscara jest nominowany film, który pokazuje Polskę jako kraj z opuszczoną gardą, ale o nim troszkę później. Wracając do czarnoskórych oscarów. No dobra, przyjmijmy, że za mało czarnoskórych jest nominowanych do Oscarów, a czasem nawet w ogóle nie ma czarnoskórych twórców nominowanych w jakiejś kategorii (co spotyka się z wieloma głośnymi głosami niezadowolenia z jednej strony)! Jakie mogłoby być rozwiązanie tego problemu? Na przykład, podział: Najlepszy białoskóry aktor, najlepszy czarnoskóry aktor; najlepszy reżyser o jasnej karnacji, najlepszy reżyser o ciemnej karnacji. Czy widać jasno (he), że coś jest nie tak? W mej opinii byłoby jeszcze bardziej rasistowskie, to raz. A dwa, jeśli iść drogą równouprawnienia to powinny być także osobne kategorie dla żółtoskórych, czerwonoskórych (tu mógłby być problem) i innych mniejszości etnicznych, że o mniejszościach narodowych nie wspomnę. Odrzućmy zatem to rozwiązanie i skupmy się na tym jak zadowolić czarnoskórych, żeby nie byli zawiedzeni Oscarami i żeby zadośćuczynienie za niewolnictwo zostało dopełnione. Dajmy wszystkie ponad 30 nominacji wszystkim czarnoskórym, nawet kosztem jakości całej gali i powagi wyróżnień. Wyobraźmy sobie taką sytuacje: mamy te kilkanaście nominacji i wszystkie nominacje (przez co Oscary też) idą do czarnoskórych. Czy wtedy mówilibyśmy o zadośćuczynieniu? Zgodnie z powszechnie znanym przysłowiem "Apetyt rośnie w miarę jedzenia" myślę, że nadal nie. Oprócz tego, że czarnoskórzy dostaliby te swoje statuetki powinni jeszcze się zemścić na białych, biorąc do ich niewoli czy zmuszając do dziwnych czynności i tak powiedzmy Will Smith wziąłby sobie do niewoli takiego np Martina Scorsese'a, żeby serwował mu obiad, a np Forest Whitaker zrobiłby sobie z Margot Robbie sekslalkę. Podziękujcie Grze o tron i Black Mirror za takie spaczone wizje. OK, wszystko fajnie. Czy to by zadośćuczniło? Myślę, że nadal nie. Żeby nie było samych negatywów, miałem jeszcze wrócić do tematu dobrej pracy czarnoskórych twórców. Swego czasu Jada Pinkett Smith (znana z gry Enter The Matrix i Matrixa Reaktywacji, prywatnie żona Willa Smitha), jak i ceniony reżyser Spike Lee nawoływali, że Oscarów dla czarnoskórych jest stanowczo za mało, mniej więcej w tych dniach pojawił się hasztag #oscarsSoWhite, krytykujący ilość nominacji przyznawanych opisywanej mniejszości rasowej. Chciałbym w tej chwili zaznaczyć, ze nie każdy czarnoskóry aktor jest zawistny i np Jamie Foxx (Oscar za rolę w filmie Ray) czy Denzel Washington (którego chyba każdy zna) mówią, że tu nie chodzi o to, że afroamerykanie dostają za mało nagród, a o przeciętną pracę tych osób. Niech po prostu grają lepiej, a ten hasztag powinien się tak naprawdę nazywać #actBetter. No ale generalnie opinia jest taka, że Oscary są "zbyt białe". Najgorsze w tym wszystkim jest to, że zemsta nie jest czymś co można zaspokoić w całości i takie dążenie do zadośćuczynienia nie kończy się dobrze (o ile w ogóle jest możliwe, żeby sie skończyło). Niewolnicza rana jest rozdrapywana regularnie, a Oscary wydają się najodpowiedniejszą dla afroamerykanów chwilą. Wygląda to zatem tak, jakby afera ze zbyt małą ilością nominacji dla czarnoskórych ciągle jest aktualna i nigdy się nie skończy. I to jest smutne. Pozostaje jedynie nadzieja, że więcej osób zacznie podchodzić do tematu w ten sposób, co Jamie Foxx czy Denzel Washington i będzie miało do siebie samych szacunek twierdząc, że są takimi samymi ludźmi jak przedstawiciele każdej innej rasy, a nie jakimiś kosmitami, którzy nie mają prawa żyć jak człowiek i być utożsamianymi tylko z byciem dilerami, gangsterami czy niewolnikami.

 

Cień po Oscarach

Powyższe napisałem bazując na artykule z lutowego numeru miesięcznika Kino (który to artykuł polecam) i zostało napisane przed Oscarami. To, co poniżej napisałem już po Oscarach. Gala za nami. Statuetkę za najlepszy film dostał Green Book. Cuaron od Romy zgarnął hat tricka (za zdjęcia akurat bardzo mu się należało, fun fact zdjęciowiec Zimnej Wojny miał być autorem zdjęć do Romy, ale zajmował się wtedy Zimną wojną). Pierwszy człowiek zgarnął statuetkę za efekty specjalne. Nie powiem, że to dla mnie śmieszne, bo filmu nie widziałem, ale zdecydowanie bardziej odpowiednim filmem był Avengers: Infinity War. Za piosenkę wygrało "Shallow" Lady Gaga i Bradleya Coopera (piękne, oscarowe wykonanie można obejrzeć na youtube). Spiderman: Into the Spider-verse dostał za animację. Bao (filmik puszczany przed Iniemamocnymi 2) dostał za krótkometrażową animację. W tym roku nikt nie prowadził gali. Zarwałem noc, co odbiło się na moim funkcjonowaniu przez najbliższe dni. Czy było warto? Zdecydowanie nie. Oscary wydają się być polityczną szopką, której prestiż jest na chwilę obecną zerowy i służy jedynie zadowalaniu pewnych grup społecznych, a nie docenianiu dobrych filmów. Za rok pewnie odpuszczę sobie galę i się wyśpię. Co do filmów to oglądałem ich dość mało i z całej tej listy najbardziej mnie interesuje Vice. Polityczny film o kimś, kto jest drugi, a do tego kolejna metamorfoza Bale'a są czymś, co bardzo mnie intryguje. Są jeszcze Bohemian Rhapsody i Narodziny gwiazdy, ale to głównie ze względu na to, że katuję oscarową piosenkę już od niedzieli. Oscara dostał też Rami Malek (za rolę Merkurego w Bohemian Rhapsody) i to powinno zainteresować graczy, bo aktor ten jest znany m.in. z gry Until Dawn, w której użyczył swojej twarzy jednej z postaci!

Założyłem w tym miesiącu konto na instagramie (dkc150), żeby dzielić się obejrzanymi filmami ze swiatem, nawet mam już kilka osób, które interesują się filmem i które dodały mnie do obserwowanych. To dla mnie wiele znaczy.

Platforma na ten miesiąc

W tym miesiącu postanowiłem kupić na sobie HBO na miesiąc. Sam proces kupowania był zabawny. Są dwie opcje - na ipla.tv pakiet HBO kosztuje 25 zł, a na playerze 20. Uznałem, że wolę wesprzeć polskich twórców, niż zagranicznych dlatego postawiłem na iplę. Kupuję u nich, a tu się okazuje, że nie ma opcji wykupić na miesiąc tylko trzeba wykupić na cały rok. Olałem to i przeszedłem do player. Tam się z kolei okazało, że mogę wykupić na miesiąc, ale do tego pakietu muszę mieć inny pakiet, pakiet podstawowy (który zawiera m.in. kanały ale kino czy tvn turbo). Finalnie zakupiłem pakiet podstawowy (15 zł) i ten (20 zł), czyli łącznie 35 zł, ale przynajmniej można sobie kupić bez wiązania się na dłuższy okres. Co do samych kanałów telewizyjnych z tego miesiąca to muszę przyznać, że mimo mojej antypatii do ich seriali wybór filmów, które wyświetlali o przeróżnych porach jest spory. Do tego doszła pewna baza filmów, które można obejrzeć w dowolnym momencie. Więc oprócz netfliksa miałem też dostęp do bazy filmów z playera (Doszło do tego, że w pewnym momencie miałem do wyboru ten sam film na dwóch różnych platformach z różnymi lektorami). Niestety mamy tam wybór albo lektora albo ścieżki oryginalnej, nie można włączyć napisów (tzn nie mogłem tego zrobić na początku miesiaca, mniej więcej od połowy zobaczyłem, że jest taka możliwość).. Co na minus dla HBO? To, że przed każdym filmem jest zafajdana reklama Gry o tron i mogę już wręcz z pamięci zacytować regułkę, że "Finalny sezon gry o tron już 15 kwietnia"... Ale to w każdym, dosłownie przed każdym filmem, a wraz z początkiem napisów końcowych ekran się zmniejsza i znów widać reklamę Gry o tron. Takie wałkowanie materiału dzień w dzień przez najbliższe 2 miesiące może naprawdę zmęczyć. Bardzo słabe to jest. Za miesiąc na warsztat planuję wziąć pakiet filmowy z ipli.

Pozostałe wydarzenia

Oprócz Oscarów co o się jeszcze wydarzyło. Odszedł Bruno Ganz, aktor grający Hitlera, którego przeciętny Internauta zna głównie z memów i przeróbek pamiętnej sceny furii Hitlera z filmu "Upadek".

W Box office Glass jako pierwszy zarobił 100 mln dolarów. Gratuluję, Shyamalan. WIdać też, że Glass mimo ogromnego hejtu ze strony krytyki staje się coraz bardziej docenianym filmem, jednak z nie taką tępą końcówką. Przy okazji, podobno jest jakaś scena po napisach końcowych, której niestety nie doczekałem. Trzeba będzie poczekać na wersję DVD. Film Glass ze swoją rosnącą popularnością wydaje się być docenionym długo po premierze, mamy więc chyba następcę filmu Sucker Punch, opisywanego miesiąc temu.

Jeszcze raz zaznaczam, że lista filmów jest czysto subiektywna.

LISTA FILMÓW

  1. Zimna wojna
  2. Śniadanie u Tiffany'ego
  3. Kingsman: Złoty krąg
  4. Obcy - Decydujące starcie
  5. Obcy 3
  6. Star Trek
  7. Obcy: Przebudzenie
  8. Coco
  9. Czarna Pantera
  10. 2046
  11. Across The Universe
  12. Absolwent
  13. Dziedzictwo Bourne'a
  14. Do utraty sił
  15. Chappie
  16. Appleseed
  17. Piąta władza
  18. mother!
  19. Aleja gówniarzy
  20. To
  21. Szybko i wściekle
  22. Lego Przygoda 2
  23. Szybcy i wściekli 5
  24. Hawaje, Oslo
  25. Idy marcowe
  26. Harry Potter i Czara Ognia
  27. Harry Potter i Zakon Feniksa
  28. Życie Pi
  29. Moonlight
  30. Maczeta zabija
  31. Służące
  32. Komornik
  33. Koneser
  34. Czekolada (2000)
  35. Prince of Persia: Piaski czasu
  36. Lament (2016)
  37. Liga sprawiedliwości (2018)
  38. Ludzie honoru (1992)
  39. Przyczajony tygrys, ukryty smok (2000)
  40. Szybcy i wściekli 6
  41. Szybcy i wściekli 7
  42. Szybcy i wściekli 8

 

TOP 3 FILMÓW LUTEGO

 

1. 2046 (2004)

Z jednej strony filmu to studium podrywu, a z drugiej próba zdefiniowania czym tak naprawde jest miłość. Mówi się często o ludziach, że zjawili się we właściwym miejscu, we właściwym czasie. Co jeśli nie wszyscy tego doświadczają? Film ma wolne tempo, jednak ciekawe postacie i temat bliski każdemu sercu sprawiają, że ogląda się go z zaciekawieniem. Młody pisarz jedzie pociągiem do roku 2046 - tak zaczyna sie film, a widz zostaje sam z rozszyfrowaniem tej wiadomości, choć film nie jest egoistyczny, jeśli chodzi o wskazówki dotyczące jego rozwiązania, jak to często w (zbyt) ambitnych filmach niestety bywa... Najlepszy film tego miesiąca.

2. Absolwent (1967)

Nie jestem w stanie napisać za wiele o tym filmie, z wyjątkiem tego, iż jest to ponadczasowa historia traktującao tym, że miłość jest ślepa i nie da się jej oszukać. Kultowa rola Dustina Hoffmana, który pojawia się w sytuacji będącej mokrym snem każdego chłopaka w wieku licealnym. The Beatles w soundtracku.

3. Do utraty sił (2015)

Jake Gyllenhaal (nauczyłem sie pisać jego nazwisko przy okazji tego filmu) pokazał, że byłby dobrym pretendentem do roli Jokera i swoim kunsztem aktorskim może mógłby zdetronizować nawet Heatha Ledgera. W opisywanym filmie pokazuje całą karuzelę emocji - od smutku, poprzez zdenerwowanie, aż po psychopatyczny śmiech. Całość ogląda się przyjemnie, i co  najważniejsze - lekko, choć tematyka nie należy do najłatwiejszych. Film z uniwersalnym przesłaniem zrobiony typowo po amerykańsku, choć poruszający nie tylko tematy bokserskie, które były wałkowane już od ponad 35 lat. W jednej z ról 50 Cent.

 


 

LISTA FILMÓW POSORTOWANA WG OCENY:

  1. 2046
  2. Absolwent
  3. Do utraty sił
  4. Chappie
  5. Kingsman: Złoty krąg
  6. mother!
  7. Koneser
  8. Idy marcowe
  9. Ludzie honoru
  10. Służące
  11. Maczeta zabija
  12. Lament (2016)
  13. Przyczajony tygrys, ukryty smok (2000)
  14. Coco
  15. Śniadanie u Tiffany'ego
  16. Dziedzictwo Bourne'a
  17. Zimna wojna
  18. Prince of Persia: Piaski czasu
  19. Szybcy i wściekli 8
  20. Szybcy i wściekli 7
  21. Szybcy i wściekli 6
  22. Szybcy i wściekli 5
  23. Harry Potter i Czara Ognia
  24. Moonlight
  25. Szybko i wściekle
  26. Piąta władza
  27. Harry Potter i Zakon Feniksa
  28. Star Trek
  29. To
  30. Obcy 3
  31. Lego Przygoda 2
  32. Across The Universe
  33. Hawaje, Oslo
  34. Obcy: Przebudzenie
  35. Obcy - Decydujące starcie
  36. Czekolada (2000)
  37. Aleja gówniarzy
  38. Komornik
  39. Czarna Pantera
  40. Liga sprawiedliwości (2018)
  41. Życie Pi
  42. Appleseed

I więcej szczegółów o filmach od miejsca 4:

Chappie (2015)

Jestem zdania, że filmy zawsze opowiadały historie lepiej niż gry. Przesłanie, które gra Detroit próbowała wepchnąć w gardło graczowi przez naście godzin i efekt był marny, w wypadku filmu Chappie zostało przedstawione inaczej. Ten film zdołał przedstawić to ciekawiej, piękniej i lepiej i to w ciągu o wiele krótszego czasu. Na netfliksie film trwa równe dwie godziny i to jedyny taki film z całego zestawienia. Na wyróżnienie oprócz samej fabułyi bohaterów zasługuje również ścieżka dźwiękowa Die Antwoord, którego skład (Ninja i Yolandi) wystąpił w filmie kształtując tym samym całą opowieść w ogromnym stopniu. Odpowiednie wyważenie humoru, akcji i emocji. Czego chcieć więcej? Czekam na film z obsadą Little Big. :)

 

Kingsman: Złoty krąg (2017)

Druga część historii o agentach. O rany, jakie to jest dobre...! Przecudowne sceny akcji. Fabuła nie jest niepotrzebne skomplikowana, jak ma to miejsce w przygodach Bourne'a czy Bonda. Ogląda się to miło i przyjemnie. W opisywanej historii widzimy implikację ostatnich kilku sekund części pierwszej, poza tym widać tutaj jasno, że angielski agent został przedstawiony tu jako dżentelmen, z którym kontynuować w tym miesiącu może jedynie główny bohater filmu "Koneser". Ciekawostka: Słynni agenci zawsze noszą inicjały J, B: James Bourne, Jack Bauer, James Bond... W filmie tym do uświadomionych o tym osób jest puszczane oczko, nawet dwukrotnie - psy czarnego charakteru noszą tutaj inicjały na litery J oraz B, a pies głównego bohatera wabi się J.B.

 

mother! (2017)

Film bardzo dziwny i kontrowersyjny wobec którego ciężko przejść obojętnie. Jennifer Lawrence i Javier Bardem grają... ach, ciężko napisać tak, żeby nie zaspoilerować, ani nie skłamać. Film przedstawia bardzo szerokie pole do interpretacji, których słyszałem kilka i sam mam swoją (nie będę tu jej opisywał, jeśli ktoś jest jej ciekaw to znajdzie drogę, żeby się jej dowiedzieć), a to oznacza, że Aronofsky (Requiem dla snu, Pi, Źródło) pokazał swój geniusz i stworzył dzieło, które jedni okrzyknęli najlepszym filmem świata, a drudzy wychodzi z kina w trakcie seansu. Ja zachęcam do zapoznania się z tym arcydziełem i wyrobienia sobie opinii, choć zdaję sobie sprawę, że nie każdemu przypadnie to do gustu. Mi przypadło.

 

Koneser (2013)

Każdy z nas ma jakieś słabości. Mówi się nawet "mam słabość do..." wskazując na coś/kogoś najbardziej przez nas pożądanego. Oprócz wspomnianych film pokazuje bardzo szeroką gamę emocji. Trzyma w napięciu, spełnia walory artystyczne, posiada piękne ujęcia czy ciekawie zarysowane postacie. Podobały mi się też ruchy kamery, które pierwotnie wydawały się wskazywać na to co się wydarzy, ale po chwili okazywało się, że samym ruchem kamery można stworzyć zwrot akcji. Główny bohater z całego tego zestawienia mógłby jako jedyny zawalczyć o rangę największego gentelmana z bohaterem filmu Kingsmen. Gdy w pewnym momencie stwierdził "Potwierdzam chęć pracy, ale nie możemy kontynuować tego niewyszukanego żartu." zdałem sobie sprawę z jak egzotyczną, reprezentującą niewyobrażalnie wysoki poziom klasy postacią mamy do czynienia. Film z polecenia jednego, mam  nadzieję, stałego czytelnika. Wszystko mi się podobało, z wyjątkiem... końcówki. Moim zdaniem otwarte zakończenia są oznaką słabości ze strony reżysera, tak jakby się obawiał, że tworząc świetną historię przez cały film nie uda się przedstawić jasnego, tłumaczące wszystko zakończenie. Moim zdaniem nie sztuką jest urwać film w pewnym momencie i zostawić widza, żeby stał się współreżyserem dalszych losów postaci, ale sztuką jest elegancko zamknąć opowieść tak, żeby się czuło, że to koniec. Rozpisałem się o tej jednej rzeczy, jakby to było coś pilnego, ale taki był zamiar. Film jest prześwietny.

 

Idy marcowe (2011)

Dramat polityczny. Ryan Gosling jako doradca polityka, którego gra George Clooney, a towarzyszy im urocza Evan Rachel Wood (też myślałem, że to męskie imię). Przedstawiciel "feel better movie" (tak, oglądało się relację z Gali Oscarowej). George Clooney zajął się reżyserem, jest współtwórcą scenariusza i gra jedną z głównych ról. Ogląda się wartko, bo film nie jest rozwleczony, a informacje podane tam są skondensowane, choć nie są przez to wypłukane z emocji.

 

Ludzie honoru (1992)

"Kilku dobrych ludzi", bo tak naprawdę powinien brzmieć tytuł filmu (A Few Good Men) z plejadą gwiazd (Cruise, Nicholson, Demi Moore, Cuba Gooding Jr, Kiefer Sutherland)jest wbrew temu co myślałem oglądając kiedyś reklamy tego filmu na Polsacie (chyba był w paśmie Film Tygodnia we wtorki) jest filmem o prawnikach! Zdziwienie moje było duże, bo myślałem, ze to film tylko o wojsku i wojnie, choć te tematy również tu się pojawiają. Kapitalna rola Toma Cruise'a, który pokazuje, że wbrew pozorom nie jest aktorem jednej twarzy (fajnie grał jeszcze w Magnolii). Niesamowite wrażenie zrobiła na mnie również Demi Moore, które po kłótni z głównym bohaterem skwitowała jednym zdaniem tak, że byłem tyle zszokowany, co zakochany i pełen podziwu dla aktorki, która powiedziała coś takiego w amerykańskim filmie. Film nominowany do 4 Oscarów, m.in. za najlepszy film w 1993 roku. Dawno. A historię również dziś ogląda się swietnie, nawet bez znajomości (amerykańskiego) prawa (z lat '90). Aha, opisywałem miesiąc temu taki film Eastwooda o żołnierzach wbijających flagęi na których część postawiono pewien posąg. Posąg ten pojawia się w tym filmie dwukrotnie, w odpowiednich momentach. Zastanawiające, że taki gość z Polski jak ja zna taki element amerykańskiej historii, chyba nie powinno to tak wyglądać. Użytkownik, który polecał zapoznanie się z drugą stroną konfliktów (Listy z Iwo Jimy) pewnie już przejrzał listę i wie, że nie obejrzałem, jednak niewykluczone, że zrobię to w przyszłości. Wracając do Ludzi honoru, jeszcze raz, bardzo ciekawy, niosący wiele wartości film.

 

Służące (2016)

Był taki serial Community. W Community była taka postać jak Abed. Był pochodzenia polskiego, lubił filmy, a szczególnym uczuciem darzył Miasto kocic, film dla dziewczyn o dziewczynach. Oglądając Służące trochę czułem sie jak on, bo ten film to nic innego wzruszający, feministyczny dramat, zawierający nawet elementy szpiegowskie. Emma Stone tą rolą potwierdza tylko, że potrafi swoją charyzmą przekonać do swojej postaci niejednego widza. Na uwagę zasługuje również rola Bryce Dallas Howard, która zagrała m.in. w nowszych Jurassic Parkach. Bardzo fajny film i przede wszystkim kolorowy, bo ciepło bije tutaj niemal z każdego kadru.

 

Maczeta zabija (2013)

Występują tu Danny Trejo, Michelle Rodriguez, Cuba Gooding Jr, Charlie Sheen, ANtonio Banderas, Mel Gibson i... Lady Gaga. Życiówka Trejo, a Michelle Rodriguez, która po zagraniu w Lost przylepiła do siebie łatkę szybkiej kobiety nastawioną na akcję (Szybcy i wściekli, Maczeta) gra właśnie taką kobietę. Pastisz kina akcji z najbardziej bezpośrednimi dialogami w historii kina fabularnego, które zawstydziłyby niejednego pornosa to wakacje dla mózgu. W tej roli film spisuje się znakomicie. Mowa motywacyjna burdelmamy, przemowa prezydenta USA (granego przez Charlie Sheena) czy punchline'y Danny'ego Trejo są czymś co powinno się wpisać w kanon kina. A jeśli ktoś myśli inaczej to niech się nie zdziwi jak odwiedzi go niebawem pewien Meksykanin... Pamiętacie jak w tamtym miesiącu wspominałem o filmie Jay i Cichy Bob kontatakuje? Maczetę... ogląda się równie szybko. Odwołania do serialu 24 i Mission: Impossible. Ale teraz serio: to film krwawy, tylko dla dorosłych, nie dla osób nie trawiących czarnego humoru, więc czujcie się ostrzeżeni.

 

Lament (2016)

W tamtym miesiacu w komentarzach Lament pojawił się dwukrotnie (w sensie, że film). Nastawiłem sie na jakiś mocny dramat, ale zamiast tego dostałem... horror. Nie lubię generalnie horrorów, ale ten mi się spodobał, a to powinno już coś znaczyć. Ciekawe postacie, intrygujące kadry i egzotyczne jak dla nas krajobrazy - to wszystko składa się na ponad dwugodzinny pełen napięcia film, który warto obejrzeć.

 

Przyczajony tygrys, ukryty smok (2000)

Porównanie uczuć ludzkich do sztuk walki. Niestety, znawcą sztuki nie jestem, więc nie wytłumaczę konkretnych pojedynków. Latania też nie, niemniej przyjemnie się ogląda spektakularne sceny walki. W jednej z ról głównych CHow Yun Fat, a reżyserii podjął sie Ang Lee (znany z Brokeback mountain czy Życia Pi). Najważniejszym przedmiotem w tej historii jest miecz Zielone Fatum (ang. Green Destiny). Z ciekawości wyszukałem czy broń owa nie pojawia sie w jakiejś grze (RPG czy innej akcji) i niestety jedyne co znalazłem to to, że tak jest zatytułowany jeden z odcinków kreskówki LEGO NInjago (zakładam, że słowo Ninja w tytule to nie przypadek). Choreografią walk w tym filmie zajął Yuen Woo-Ping, który pracował również przy Matriksie. Ciekawym jest fakt, że po 16 latach powstał sequel tego filmu wyreżyserowany przez właśnie Yuen Woo-Pinga, być może przytoczę go za miesiąc. Film ma bardzo powolne tempo i niektóre sceny musiałem obejrzeć po kilka razy, bo się wyłączałem. Fabuła nie jest jakaś olśniewająca i końcówkę obserwowałem bez większych emocji (skoczyła, bo skoczyła), ale po interpretacjach na necie widzę, że niektórzy bardzo się wczuli i pole do owej interpretacji jest szerokie. Sam tytuł filmu jest idiomem, ale nie będę spoilował co oznacza, bo może ktoś chce zapoznać się z nim po seansie. Warto dać mu szansę.

 

Coco (2016)

Coco nie jest użytkownikiem ppe, a filmem animowanym, który dość długo się rozkręca traktujący o tak trudnych tematach jak pamięć o zmarłych. Wzruszające, jak zwykle u Pixara, choć W głowie się nie mieści było lepsze.

 

Śniadanie u Tiffany'ego (1961)

Mężczyźni wolą brunetki.

 

Dziedzictwo Bourne'a (2012)

Trylogia Bourne'a jest ścisłą czołówką filmów szpiegowskich wyprzedzając o kilka długości filmy o Bondzie. Jak na jego tle wypada spin-off, w którym twarz Damona widzimy jedynie na zdjęciu, a główne skrzypce gra współczesny twardziel kina akcji Jeremy Renner? Okazuje się, że zaskakująco dobrze! Są pościgi, są egzotyczne podróże (nawet scenariusz w pewnym momencie się z nami drażni insynuując, że może jednak budżet filmu nie pozwoli na podróże), są sceny walki i przede wszystkim intryga będąca symbolem (teraz już) serii o Bourne'ie.  Mimo widocznie mniejszego budżetu film trzyma w fotelu, no i cieszę się, że w końcu mogłem zobaczyć gwiazdora Fight Cluba w jakiejś fajnej roli (choć obok Hulka to druga rola do której on mi nie pasuje). Mowa o wielkim aktorze o unikalnej barwie głosu, jakim jest Edward Norton. Przy okazji, Bethesda jest jednym z miejsc w którym dzieje sie akcja filmu, taki mały growy akcent.

 

Zimna wojna (2018)

Na naszych oczach rodzi się nowy Polański i nie zdziwiłbym się jeśli za 2 lata usłyszelibyśmy o filmie Pawlikowskiego ze światowymi gwiazdami. Zimna wojna nominowana do Oscara ze względu na sam tytuł jest czarno-białym filmem (jak Roma), w którym akcja podróżuje po kilku krajach świata. Ma swoje momenty muzyczne, romantyczne, komunistyczne, ale typowo polskie zakończenie oraz antyreklama Polaków na świecie sprawia, że film nie podobał mi się aż tak bardzo.

 

Prince of Persia: Piaski czasu (2010)

Nastawiałem się na naprawdę zły film, ale okazało się, że film, któremu nadano zły tytuł i który powinien brzmieć Assassin's Creed 0 jest całkiem miłym sposobem spędzania wolnego czasu, choć jest nie wolnym od wad. Tak, wiem, że seria AC była implikacją PoP, ale sam klimat tego filmu i parkouru po ulicach bardzo przypomina ten z pierwszej części telenoweli Assassin's Creed z Altairem w roli głównej, w którą aż ma się podczas seansu ochotę zagrać. Jest nawet scena zupełnie jak podczas odkrywania punktu widokowego w grze. Największe wrażenie zrobiły na mnie sceny z używaniem sztyletu. W pewnym momencie pojawia się broń, której używa Ivy w grze Soul Calibur i wtedy pomyślałem jak chętnie przywitałbym ekranizację  Soul Calibura właśnie. Jake Gyllenhaal, ani nikt inny nie mieli szans popisać się tu aktorsko, ale i tak ogląda się to dobrze.

 

Szybcy i wściekli 8 (2017)

W tym miesiącu udało mi się dokończyć serię Szybcy i wściekli od momentu w który skończyłem (Tokyo Drift), dlatego będzie trochę o tej serii. Seria trzyma ciągle ten sam poziom, z tym, że każdy film jest lepszy od poprzedniego? Dlaczego? Ze względu na coraz wyższy budżet, a co za tym idzie coraz lepsze efekty audiowizualne. Charlize Theron musi mieć jakiegoś wybitnego agenta, skoro przeżywa ostatnio renesans i gra rolę takie jak tutaj. Bardzo fajna rola Kurta Russella.

 

Szybcy i wściekli 7 (2015)

Ten z Abu Dabi, ten w którym jest najfajniejszy czarny charakter i ostatni z Paulem Walkerem. Tak naprawdę dla tego ostatniego nadrobiłem tą serię. Kawałek obsady z Losta, kawałek z Transportera. Zderzenie dwóch światów widoczne przez jedną linię dialogową. W scenach walki dużo ujęć á la kamera go pro. Najpiękniejsza końcówka w całej serii przy akompaniamencie znanego każdemu utworu Wiz Khalify.

 

Szybcy i wściekli 6 (2013)
Ikoniczny już dziś utwór Wiza Khalify i 2Chains. Wyraźne nawiązanie do filmu Z podniesionym czołem na początku filmu. Przedostatnia scena akcji jest wyśmienita. Czuć zgranie i chemię między bohaterami. Wyścigów jest tu mało, ale ta seria nigdy nie opowiadała tylko i wyłącznie o wyścigach. Jeśli kogoś interesuje lore to może poczytać na anguelskiej wikipedii m.in. o chronologii wydarzeń przedstawionych w filmach. Lepsze od piątki, bo budżet był większy. Najlepsza jest scena po napisach.

 

Szybcy i wściekli 5 (2011)

"Szybka piątka" (ang. Furious 5) zaczyna się dokładnie w tym momencie w którym kończy się czwórka. To ten, w którym dołącza The Rock, czyli jeden z największych (dosłownie i w przenośni) punktów zwrotnych w całej serii. Nadal Vin Diesel ma zatwardzenie. Pojawia się tutaj część obsady Losta, część obsady pierwszego Desperado, Gal Gadot i Ludacris (który notabene nagrał kawałek do soundtracka z pierwszej części serii). Nadal dość mało jeżdżenia. Scenerie jak z którejś części Call of Duty (i w sumie akcji w niektórych momentach też). Film powstał gdzieś na początku mody na długie blockbustery. Kiedyś ponad dwugodzinny film był  domeną głębszych, ciekawych historii, dziś każdy blockbuster musi trwać 2 do 3 godzin, od Szybkich i wściekłych po Avengersów. Dialogi takie jakby lepsze. Minimalnie lepsze od czwórki. Jeden z nielicznych filmów, w którym puściłem sobie napisy końcowe, żeby przeleciały ze względu na fajny utwór w tle.

Harry Potter i Czara Ognia (2005)

Czwarta część przygód Harrego Pottera, w której zostaje wybrany przez czarę ognia jako czwarty do brydża to znaczy do zawodów czarodziejskich. Dochodzi nowy nauczyciel. Wizualnie film jest przepiękny.

 

Moonlight (2016)

Film dostał Oscara w głównej kategorii w 2017 roku. Nie podoba mi się przesłanie tego traktującego o czarnoskórych, o poszukiwaniu siebie, swojej seksualności i wyobcowaniu filmu. Ogląda się nieźle.

 

Szybko i wściekle (2009)

Uznałem, że powinienem nadrobić to, czego nie oglądałem z serii Szybkich i wściekłych powyżej Tokyo Drift. Okazuje się, że czwarta część nazywa się Szybko i wściekle (oryg. Fast & Furious). Podczas pierwszych scen miałem w głowie jedną myśl "Ale teraz musi być głupio tym wszystkim ludziom, którzy powiedzieli (zapewne niejednokrotnie) te wszystkie podłe słowa Paulowi Walkerowi". Jeśli chodzi o sam film to jest to dość sztampowe kino z jednym zasadniczym rozpoznawalnym dla całej serii twistem. Fajnie, że jest trochę motoryzacji, niefajnie, że bardzo dużo jest akcentów z amerykańskiej motoryzacji, tak bardzo obcej Europejczykom. W obsadzie część filmu Lost i Jordana Bewstrer (znana z opisywanego w tamtym miesiącu filmu o marynarce). Oglądając miałem uczucie trochę deja vu - 2 fast 2 furious oglądałem już jakiś czas temu, ale postacie zachowywały się tak jakby ta część w ogóle nie powstała i to był sequel. Jeśli chodzi o ścieżkę dźwiękową to brak tutaj tak wyrazistego utworu jak z dwójki albo Tokyo Drift czy nawet jedynki. Dialogi są napisane dla prostego człowieka i przypominają wypowiedzi ludzi z wieku przedszkolnego. Kiedyś w jakiejś recenzji Matrixa było wspomniane, że podczas sceny walki z Morfeuszem możemy się delektować tym jak to wszystko zostało pokazane. Dla kontrastu, sceny walk w jakichś serialach telewizyjnych z lat 90. przez swoje zbliżenia i częste cięcia sprawiały wrażenie dynamicznych, ale nic nie było na nich widać. W tym filmie sceny pościgów to niestety odpowiedniki tego drugiego. Samych samochodów też aż tak wiele nie ma. Początek jeszcze dość długo się rozkręca (choć film długi nie jest). Zatem skoro tych wad jest tyle to czemu tak wysoko? Bo film ogląda się szybko. A czy wściekle? Powiedzmy, że powyższe są małym wgnieceniem po parkowaniu.

Z części na część rósł budżet. Przeklejka z wikipedii na dowód:

 

Piąta władza (2013)

Film oprócz przybliżenia sylwetki odpowiednika Jasona Bourne'a stara się też go w pewnym stopniu ośmieszyć i zrobić z niego czarny charakter. Pierwsza połowa zaczyna się dobrze, ale druga dryfuje w jakimś dziwnym kierunku i film tak jakby starał się pokazać, że wikileaks (a konkretniej osoba stojąca za nim) jest złe. Dziwna pointa. Mimo to warto obejrzeć, by dowiedzieć się nieco więcej o całym przedsięwzięciu, kulisach jego powstawania i samodzielnie wyciągnąć wnioski.

 

Harry Potter i Zakon Feniksa (2007)

Część potwierdza wielkość wyobraźni J.K. Rowling, choć fabularnie film wydaje się prostszy,niż poprzednik, a przez to bardziej nudny. Efekty wizualne nadal stoją na światowym poziomie.

 

Star Trek (2009)

Reboot Star Treka rzucający ciekawe spojrzenie na postać Spocka i jej genezę. Efekty wizualne na światowym poziomie, a fabuła niegłupia.

 

To (2017)

Część obsady Stranger Things gra w minimalnie bardziej strasznym Stranger Things. Ci którzy filmu nie widzieli (tak jak ja wcześniej) zapewne skojarzą parę scen z memów. Film trwa mniej, niż 2 godziny, a to ciekawe, bo oryginał (czyli książka Kinga) ma 1101 stron.

 

Alien 3 (1992)

Ten akapit mogą pominąć fani Obcego, bo pewnie będzie głównie o Fincherze.

Fincher nakręcił Obcego na 3 lata przed Siedem i na 5 lat przed Grą. Czy już wtedy film nosił znamiona reżysera? Okazuje się, że tak. Garść chłodnych statystyk, ogrom sytuacji, motyw pracy, ciekawy scenariusz, wyraziste w swej przeciętności postacie i intryga składają się na całkiem fajną część Obcego, czyli serię która zdecydowanie nie jest moją serią, choć w Aliens vs Predator bym pograł. Wersja reżyserska jest ponoć jeszcze lepsza, ale to co ja widziałem zasługuje na takie miejsce w tym zestawieniu.


Lego Przygoda 2 (2019)

Słabsze od jedynki, a dinozaury najfajniejsze. Pod koniec jest taki twist, który  jeśli potoczyłby się innymi torami to byłoby to rewolucyjne rozwiązanie. Zapewne dużo osób by sie nim rozczarowało, ale ja bym pamiętał, że film zasłynął czymś innowacyjnym, a tak... Przynajmniej dinozaury są fajne. Aha, newsy przed premierą filmu mówiły, że piosenka z dwójki bardziej wryje nam się pod korę mózgową wpadając w ucho bardziej niż Życie jest czadowe z jedynki i... faktycznie może tak jest. Trzeba niestety poczekać gdzieś do lata, do premiery filmu na DVD, żeby ktoś wrzucił tą piosenkę na youtuba i żebyśmy wszyscy mogli się nią pocieszyć w wysokiej jakości.

 

Across The Universe (2007)

Lubicie musicale? Ja sam się złapałem na tym, że ich nie oglądam, a jak już to robię to okolicach Oscarów, bo są często nominowane. Więc musicale raczej nie należą do tych szczególnie wielbionych przez ludzi. Jeśli się nad tym jednak zastanowić to przecież sposób tworzenia musicali to zwiększona ilość pracy. Nie dość, że twórcy filmu muszą ułożyć scenariusz to jeszcze muszą w jego treść wkomponować słowa piosenek tak, by pasowały one do fabuły. Tak czy siak, Across The Universe obejrzałem i w sumie było warto, bo elementy muzyczne stanowią tu covery pewnego znanego każdemu zespołu. Motyw dzieci kwiatów, wolności i miłości został tu mocno nakreślony. Film jest też przepiękny wizualnie. W kinie musiało to nieprawdopodobnie wyglądać. Szkoda, ze nie bedzie dane mi juz tego zobaczyć.

 

Hawaje, Oslo (2004)

Norweska próba rywalizacji z Magnolią Paula Thomasa Andersona czy filmami Altmana, niestety nieudana. Tyle lat się zabierałem do obejrzenia, a tu takie rozczarowanie... Film ma jednak swój skandynawski urok i parę scen jest fajnych.

 

Obcy: Przebudzenie (1997)

Po seansie wszystkich części do Rezurekcji odkryłem jedną przyjemną rzecz. Każdy reżyser filmów pierwotnej kwadrylogii potem się wybił i zrobił coś wielkiego dla kina. Ridley Scott miał swojego Gladiatora, Cameron Titanica i Avatara, Fincher Fight Club i Siedem, a Jean Pierre Jeunet nakręcił wyborną Amelię. Co do samego filmu to da się go oglądać.

 

Obcy - decydujące starcie (1992)

Męczą mnie te filmy z Obcym. Druga część Aliena powstała 8 lat po części pierwszej. Daje to do myślenia, jeśli zestawimy długość powstawania blockbustera kiedyś i dziś. Avengersów przepełnionymi CGI, dla porównania potrafią nakręcić, skleić i wyprodukować teraz w ciągu roku. Co do samego Obcego to jeśli miałbym wybierać pomiędzy Obcym a jego sequelem, wybrałbym właśnie drugą część. Film Ridleya Scotta ma większe tempo, na ekranie dzieje się więcej i odrobinę szybciej, choć nie jest to tempo ekspresowe.

 

Czekolada (2000)

Juliette Binoche, Johny Depp, Carrie Anne-Moss (Trinity z Matrixa) i Włoch z Prison Breaka i przede wszystkim tytułowa czekolada. Czy to historia o zwycięstwie prywatnych wartości nad opinią ogółu, czy to opowieść o dilerze, który wprowadza sie do miasta w którym monopol ma włoska mafia czy może po prostu zwykła krytyka kościoła? Te pytania pokazują jasno, że mamy do czynienia z czymś niebanalnym. Wyraziste postacie, które nie są jednocześnie przy tym ani czarne, ani białe. Warto się zapoznać, ale należy pamiętać o dość powolnym tempie. Ze względu na swoją subtelność powinna przypaść do gustu kobietom, a szczególnie ze względu na bardzo sprytną końcówkę (ostatni monolog). Zinterpretowałem końcówkę tworząca nawet wpis na filmweb, ale ze względu na błąd na ich stronie wpis przepadł. Usiłuję się skontaktować z administracją w tej sprawie, bo powinno dać się to odzyskać, ale póki co bezskutecznie, a sama interpretacja była ładnie i szczegółowo rozpisana. W filmie nie ma żadnej grubej osoby.

 

Aleja gówniarzy (2007)

Był taki dokument Wyjście przez sklep z pamiątkami (2010). Opowiada on o nieuchwytnym artyście Banksy, który latał po mieście i odrysowywał sprayem malowidła (tak w wielkim skrócie i uproszczeniu). Motyw tego kogoś pojawia się w tym filmie. Heh, jest jeszcze drugi film: Diablo! Wyścig o wszystko. Reklamujący się jako polscy Szybcy i wściekli. Okazuje się, że Aleja gówniarzy chciała być po części takim trochę Fast & Furious. Bardzo polskim. Pojawiają się tu też policjanci i choćby dla nich warto ten film zobaczyć. Poza tym mamy parę nawet fajnie napisanych wyrazistych postaci: jest wariat, jest marzyciel, jest fotograf-erotoman. Niektórzy z wymienionych przeszli potem do kanonu kina polskiego, ale wracając od clou najważniejszą rolę gra tu miasto - Łódź. Z Łodzią mi ostatnio po drodze. W tamtym miesiącu było Ajlawju, teraz to. Może to znak?:) Wygląda jak hymn Łodzi, no i ten O.S.T.R. w sound... ścieżce dźwiękowej. Cool Kids of death też.

 

Komornik (2005)

Życiowa rola Chyry, choć Korzuchowska też się tu sprawdziła. Sam film niestety jakoś porywający nie jest. Niechęć do głównego bohatera przeradza się potem w konsternacje ze względu na małą wiarygodność tego co sie potem w filmie dzieje.

nawet Chyra wie, że coś tu śmierdzi...

 

Czarna Pantera (2018)

Określenie, że Polacy są 100 lat za murzynami nabiera nowego znaczenia. W 2003 roku w Matriksie Reaktywacji była 15-minutowa sekwencja pościgu. To najlepsza scena pościgu w blockbusterach. Film stara się dogonić film Wachowskich pod tym względem. Aktor grający główną rolę jest tak naprawdę debiutantem przed którym świat właśnie stanął otworem.  Generalnie fabuła nie jest jakaś za specjalna, a film dostał nominację do głównej kategorii z dość dziwnych przyczyn. W tym roku w Oscarach miała być dodatkowa kategoria p.t. Najpopularniejszy film i Czarna Pantera miała być tam nominowana, jednak taka kategoria spotkała się z brakiem przychylności w Akademii, stąd nominacja w głównej kategorii. Moim zdaniem popularniejszym od Czarnej Pantery filmem był Infinity War, ale może coś mnie ominęło. Co do filmu, trochę walk, trochę dialogów i szczekania na białego człowieka (co pokazuje w jakim kierunku idzie równouprawnienie rasowe). Można, ale nie trzeba.

 

Liga sprawiedliwości (2018)

Dziwne jakieś te dialogi. Teraz już rozumiem czemu pod kątem FX filmy DC i Marvela dzieli przepaść. To kino jest tak nudne i sztampowe, jakiego bym się spodziewał przed obejrzeniem Batmana, i to tego Tima Burtona z 1989 roku. Jestem jednak dobrej myśli, jeśli chodzi o sequel, bo pierwsi Avengersi też nie przypadli mi do gustu.

 

Życie Pi (2012)

Kiedyś pani w bibliotece poleciła mi książkę. Było to "Życie Pi". Wynudziłem się kompletnie. Potem wyszedł film, który ktoś inny mi polecał. Film jest odrobinę lepszy od książki o Hindusie, który utknął z tygrysem na środku Oceanu, ale nadal nie zrobił na mnie duzego wrażenia. Choć elementy wizualne są w porządku.
 

Appleseed (2004)

Ghost in The Shell to to nie jest. Basement Jaxx w czołówce nie pomaga. Jeśli cellshadingowa oprawa, duże cycki i mechy Was nie zachęcą do oglądania to ja też nie zamierzam. Brzmi niby fajnie, ale drętwa animacja jakoś nie wzbudza zaufania, ani zainteresowania. Tak bardzo uncanny valley.

 

 

 

 

 

 

BONUS

Imprezozaur Rex

W oczekiwaniu na Toy Story 4 włączyłem sobie krótkometrażówkę z jedną z postaci z Toy Story. Filmik trwa 6 minut i jest o jednej z zabawek. Oglądając widać jak bardzo animacja 3D rozwinęła się od pierwszej części serii. Krótka, zwięzła, prosta w swoim przesłaniu animacja, która jest miłym elementem w poznawaniu lore pierwszej bajki 3D.

Kilka refleksji na koniec

Chciałbym napisać coś podsumowującego na koniec, ale nic mądrego nie przychodzi mi do głowy. W tym miesiącu było trochę sequeli, duży nacisk był kładziony na muzykę. To był też miesiąc głównie Oscarów, na które hype instagram nieustannie pompował. Zakupiłem książkę o Oscarach, która nie jest tak ciekawa jak ją reklamowali. Obejrzałem w tym miesiącu 42 filmy (to więcej, niż w poprzednim miesiącu, a ten miesiąc jest przecież najkrótszy). Daje nam to 76 filmów w skali roku, a to już 20% z 365. Podczas tworzenia wpisu pomyślałem, że może w następnym pod wpisem zamieszczę filmik zmontowany ze scen z obejrzanych filmów. Patrzę na listę i widzę, że dużo obejrzałem typowo popcornowych filmów akcji i praktycznie każdy z nich zapewnia pewną dozę rozrywki. Oznacza to mniej więcej tyle, że jeśli ktoś ma zaległości i chcę odpocząć przy filmie może to ma ogromny wybór, a wybór zawsze dobrze mieć. Tak generalnie, trochę mi się przejadł ostatnio ten typ kina, dlatego w najbliższych dniach postaram się zająć kinem nieco bardziej ambitnym i innym niż holywoodzkie. Jest tyle przedstawicieli kina skandynawskiego, azjatyckiego czy nawet polskiego, że dobrze by było nie ograniczać się, a przynajmniej dać sobie trochę na wstrzymanie, jeśli chodzi o filmy z box office. Poza tym, trzeba się przecież oszczędzać przed Avengersami (tak, HBO, to jest coś, na co się czeka w kwietniu).

To tyle. Do następnego!

Oceń bloga:
11

Komentarze (20)

SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych

cropper