Co robiliście w ten weekend #33

BLOG
457V
Co robiliście w ten weekend #33
Tomaszek88 | 13.03.2018, 02:21
Poniżej znajduje się treść dodana przez czytelnika PPE.pl w formie bloga.

Witajcie w kolejnym odcinku mojej serii, co robiliście w ten weekend. Odcinek opóźniony ale jak już kiedyś wspominałem, nie jestem pewien czy będzie ukazywał się regularnie co tydzień, czy czasami odpuszczę odcinek na rzecz większej zawartości w kolejnym. Tak było i teraz, Sama fifa może was zanudzić na śmierć więc trzeba było ograć coś jeszcze! Zapraszam do czytania!

Minione 2 tyg były dość ciekawe. Udało mi się ograć sporo gier, w tym oczywiście lubianą i kochaną przez wszystkuch tu zgromadzonych Fifę 18 ;) 

Zacznijmy może jednak od 2 gier które pozyskałem w dość śmiesznych cenach. Mowa tutaj o 2 wersjach. Call of Duty Black Ops 3 oraz WWII. Do samego BO 3 przystawiałem się już bardzo długo aż tu nagle "PYK" i gra wylądowała w mojej konsoli. Szybkie pobieranie obowiązkowych łatek i gramy. Sama fabuła jak to przystało na Call of Duty nie porwałą zbytnio. Masa efektów, jeden wielki rozpierdziel i miodek cieknący z każdej strony. Kampania SP poleciała w dosłownie moment. Najbardziej interesował mnie multi w tej grze. Kilka osób chwaliło go ale mnie troszeczkę odstraszał. Strzach przed futurystycznym multi okazał się bezpodstawny i już po 4 meczach TDM mogłem poszczycić się 3 wygranymi na 1 miejscu z największą ilością zabić, punktów oraz najmniejszą ilością śmierci. Kompletnie nie znając map, wsiadłem do tej gry jak do swojej, szło mi naprawdę genialnie i dzieje się tak do tej pory. Tytuł ten ma w sobie to coś, a jeszcze czeka mnie rozprawa z zombie!!

Kolejnym CoD to już inna bajka. Historia rozgrywająca się podczas 2 wojny światowej to jest coś, na co czekali gracze od dawna. BF1 z 1 wojną może się schować. Pierwsze co rzuca się w oczy od samego początku to brak automatycznej regeneracji zdrowia. Wróciły apteczki z czego się cholernie cieszę! Sama rozgrywka niszczy klimatem, a po zakończeniu kampanii, czułem swego rodzaju niedosyt. Tak, niedosyt po Call of Duty... Multiplayer również został lekko przebudowany i powiem szczerze, że nie przemawia do mnie. Dziwnie się gra, niby to samo co w BO3 tylko inne klimaty, a jednak czuć, że czegoś brakuje. 

Udało mi się również odpalić Ratchet & Clank z aktualnego PS plus. Długo zwlekałem aby posadzić łapska na tym tytule i wreszcie los w postani PS plus zaoferował mi go. Oczywiście cieszę się jak szalony. Po szybkim pobraniu i odpaleniu gry zniknąłem na pierwsze 4 godziny. Gra jest ładna, względnie prosta i bardzo przyjemna. Nawet Polski dubbing nie przeszkadza aż tak bardzo. Aktualnie nawet nie wiem czy jestem gdzieś w połowie gry czy nie ale wiem jedno. Jeszcze masa godzin świetnej zabawy mnie czeka!

Ostatnie o czym napiszę to oczywiście Fifa 18 i tryb FuT. Mój skład przeszedł spore zmiany od tamtej pory co możecie zobaczyć na screenach. Najważniejszy jest jednak jeden bohater, Cristiano. Nie jest to znany wszystkim CR7, ten Cristiano męczy innych zawodników w Japońskiej lidze. Brazylijczyka można pozyskać na 2 sposoby. Zrobienie SBC ligi Japońskiej lub zakup jego srebrnej karty której ceny na rynku zaczynają się od ok 60k, a górne widełki to 160k! Tak, 160k za srebrną kartę!! Nie dziwię się temu, ten Cristiano to istna rakieta. Siła strzału, celność czy szybkość biegu to jedne z jego największych atutów. Do tego postura rugbisty sprawia, że jest to praktycznie zawodnik nie do zatrzymania. Na 9 rozegranych meczy strzelił mi 14 bramek i 5 razy asystował! Same oceny poszczególnych umiejętności zawodnika na karcie, również wydają się zaniżone. Cristiano gra się lepiej niż topowymi napastnikami, a kiedy zostawi mu się troszeczkę miejsca, to potrafi skarcić strzałem z 30m nawet bramkarzy najwyższych lotów!


A teraz zapraszam do przeczytania "co robił w ten weekend" mój gość

Przed wami... No właśnie. Dawno nie było tego w mojej serii. Pora na Pana Zagadkę! Z racji tego, że mój gość unikał podania swojego nicku w tekscie to można się zabawić :P

CZŁOWIEK DESTINY!!

 

Siema nerdy.

Na samym początku chciałbym podziękować Tomaszowi za zaproszenie do jego niesamowitego blogowego cyklu (mam nadzieję, że nie ostatnie :P).

Od początku tygodnia miałem problemy ze znalezieniem motywacji oraz większej ilości czasu dla konsolki. Pad-kinston strasznie męczył, ale całe szczęście tydzień bardzo szybko minął przez nawał pracy, więc radość z piątku była tym większa. Miałem niesamowicie wielkie plany, ponieważ ostatnio pojawiło się kilka nowych tytułów pod TV (oczywiście tylko jeden mój, ale reszta jest „czasowo” moja :P). Miałem poświęcić czas na miłym driftowaniu w nowym/starym Need for Speedzie (który miał być swego rodzaju resetem serii). Jednak pojawiła się również możliwość Przebudzenia Mocy w klockach LEGO, rozpoczęcie niezwykłej przygody z nieustępującym Indiemu na żadnym polu Nathanem Drakiem albo wcielenie się w skrytobójcę prosto z Włoch. Było tyle możliwości, tak dużo czasu do grania, tyle przygód do odkrycia (tak…tak…tak…moja kupka wstydu to niezła PRYZMA GNOJU!!!). Jednak jak nastała ta wyczekana chwila uruchomienia konsoli, nagle na samym wierzchu Wszystkich pudełek znalazła się bardzo dobrze znana mi produkcja…

…no i znowu po nią sięgnąłem :P Znowu poczułem głos wędrowca, po raz kolejny musiałem stoczyć walkę z siłami ciemności ku chwale straży przedniej oraz w obronie galaktyki. Już ponad 300 godzin w Destiny 2, a nadal nie mogę uciec na dłużej od tego tytułu. Wielka społeczność stworzona przez lata przy Destiny 1 została rozbita. Obecnie coraz więcej znajomych gra w Monster Hunter World albo The Division itp. Abstrahując jednak nad temat liczby grających graczy, produkcja ta nadal jest niesamowitym kodem gry. Nawet jeśli Bungie zdecydowało się na zmiany, które nie były lekko mówiąc trafione, tytuł ten ma moc atrakcji dla każdego z nas. Niezależnie czy preferujemy singiel, pvp czy co-op. Każdy znajdzie coś dla siebie. Kampania singlowa jest naprawdę co najmniej dobra, a liczne przygody pozwalają bardziej wsiąknąć w uniwersum. Prawdziwi gracze uwielbiają się wcielać w postać, od której zależą losy całej galaktyki :D Podróż po nowych (???) planetach oraz niekończąca się jatka z nowymi...znaczy starymi znajomymi przeciwnikami obfituje w różnego rodzaju atrakcję. Żałuję rozwalenia tylko jednej lokacji, bo chciałbym tam wrócić ;). Kampania jest swego rodzaju preludium do prawdziwej zabawy. Kilka niesamowitych szturmów potrafi dać kość w przypadku poziomu nightfalla. W przypadku ostatniego DLC Bungie się nie popisało, ponieważ Szturmy to ZWYKŁE misje z kampanii. Truskawką na torcie jest natomiast raid. Wielu graczy narzeka na wprowadzone rozwiązania, ale należą się brawa dla Bungie. Lewiatan został niesamowicie zaprojektowany. Jak dla mnie powinna to być kolejna baza w przypadku GOTY, tak jak Reef był drugą bazą w jedynce.

Natomiast crucible było, jest i będzie jedną z czołowych kart przetargowych Destiny na poletku ogromnej masy konkurencji. Każda z map to unikalna lokacja, która oddaje niesamowite pole do popisu dla zgranych zespołów. Właśnie w tym aspekcie wychodzi największa różnica pomiędzy jedynką a sequelem. W pierwszej odsłonie mecze były rozgrywane w trybie 3vs3 albo 6vs6, natomiast obecnie mamy 4vs4 (nie licząc eventu walentynkowego). Ta minimalna zmiana wprowadza całkowicie nowe zasady bytu w crucible. Dobra rada dla nowych… nie latajcie samotnie xD. Niestety w przypadku sequela zdecydowano się na rozbicie pvp względem dwóch trybów. Pierwszy z nich to Szybka Gra, która skupia w sobie kilka dobrze znanych trybów. Natomiast drugi z nich to Rywalizacja, będąca podstawą do weekendowych Prób Dziewiątek. W przypadku Szybkiej Gry możemy sobie pozwolić na swobodną rozgrywkę, natomiast w Rywalizacji podstawa to komunikacja i team-work. Same Próby Dziewiątki to już inny temat… bez myszki nie podchodź :/

W każdym przypadku tytuł ten jest chyba najlepszą pozycją w tym segmencie wydaną przez Activision (sry…kodziki :P).Zachęcam każdego z Was na zakup tej produkcji z season passem. Pierwszy dodatek może szału nie robi, ale jednak dodaje swoje… godziny lecą… light rośnie… bronie się świecą… a przeciwnicy mają pełne gacie. Do zobaczenia na orbicie mordeczki ;)

Na samym końcu chciałbym ponownie podziękować Tomaszkowi za zaproszenie. Obiecuję, że przejdę na terapię anty-destiny, aby następnym razem napisać coś o innej produkcji.

 

I to by było na tyle w tym odcinku. Na koniec oczywiście bramka z Fify gdzie bramkarz dostał jakiegoś wylewu przy rzucie wolnym :D

 

A wy co robiliście w ten weekend?

Oceń bloga:
11

Komentarze (28)

SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych

cropper