Dystrybucja cyfrowa - ostatni gasi światło

BLOG
1576V
Dystrybucja cyfrowa - ostatni gasi światło
Octavio | 04.04.2020, 00:01
Poniżej znajduje się treść dodana przez czytelnika PPE.pl w formie bloga.

Wielu zastanawia się nad tym dlaczego ceny gier w wersji cyfrowej nie są w tej samej cenie co pudełka. Ba! jeszcze ciekawsze jest to dlaczego są droższe. Jest to wbrew temu co się wydaje bardzo złożona kwestia gdzie paradoksalnie każdej ze stron może być to na rękę. Naruszenie tego statusu quo może mieć ogromne znaczenie dla rynku i nikt nie chce być tym, który zainicjuje zmiany lub jako ostatni zgasi światło.

Sony, Microsoft czy Nintendo sprzedając wersje cyfrowe na konsole kontrolują rynek online, ale to sprzedawcy fizyczni kupują i dystrybuują wersję pudełkowe. Sprzedaż gier cyfrowych taniej niż pudełkowe to jak przystawienie spluwy do głowy wszystkim sklepom handlującym grami. W przypadku PC można było wyeliminować pudełka z prostego powodu - "Nie mamy twojego płaszcza i co nam zrobisz?". Wydawcy i Steam było na rękę aby takie wydania zlikwidować. Steam zgarniał prawie całą pulę z wygranej, ale i wydawcy mieli teraz zysk którego nie mieli przez piractwo. W przeciwieństwie też do konsol komputer i tak jest podłączony do internetu i nikt normalny nie wiezie PC na jakieś odludzie aby z niego korzystać bez dostępu do internetu. Jednak Steam nie ma żadnego interesu w poszerzaniu swojego rynku zbytu w krajach wschodzących, ani w jakichkolwiek w których dostęp do internetu jest słaby albo zerowy. Po prostu nie ma żadnej konkurencji. Nie musi dbać o platformę sprzętową na której żeruje. Jedyne co musi robić to zbierać haracz ze sprzedaży gier. Nic mu nie zagraża, nie ma żadnych wrogów w swoim środowisku. Tzn. ma Epic, Gog i inne drobnice ale zarówno jeden jak i drugi są na tym samym szczeblu łańcucha pokarmowego. Żaden nie góruje nad drugim. Jedyne co mają do ataku, w wyniku ewolucji, to te same dostępne środki. Atak jednego na drugiego oznacza walkę na wykrwawienie. Jest to dopiero pierwsze stadium ewolucji gdzie drapieżniki przystosowują się do nowej sytuacji. Żerują na tej samej zwierzynie, czują się bezpiecznie i nie mają żadnego powodu aby się wzajemnie atakować. Mogą sobie podbierać strzępy mięsa ale walka na śmierć i życie nie ma żadnego sensu. W środowisku jest tyle zwierzyny, że drapieżniki mogą beztrosko żyć w symbiozie ze swoim żywicielem.

Inaczej jest na rynku konsolowym. Tutaj mamy trzech drapieżników gdzie przetrwanie i siła zależy od adaptacji i terenów łowieckich jakie opanują. Najbardziej niezależnym i najlepiej przystosowanym do przetrwania jest Nintendo. Jest to producent który sam wyznacza sobie cele, a przede wszystkim jest to samiec alfa który wypracował sobie markę na długo zanim pojawiły się inne drapieżniki. Dodatkowo Nintendo miało nie jedną a dwie konsole. Zarówno Sega jak i Playstation próbowały zawalczyć o rynek konsolek przenośnych ale poniosły sromotną klęskę. Po prostu jest to idealny drapieżnik przystosowany do środowiska do którego nie partycypują dwa pozostałe. Te z kolei już są na tyle drapieżne, że słabość jednego oznacza wzrost siły drugiego. W tym przypadku o żadnej współpracy nie ma mowy i okazanie słabości jest początkiem końca egzystencji własnego gatunku. Wówczas taki drapieżnik zepchnięty do defensywy robi co może aby nie zostać zepchniętym z wyższego szczebla ewolucji. 

I w przeciwieństwie do rynku PC'towego główni gracze na rynku konsolowym mają ogromne pole do popisu w kwestii dostępnych środków. Najważniejsze to możliwość przejęcia kontroli nad środowiskiem która opanowują - kreacja platformy sprzętowej, jej zalet i możliwości, które będą górowały nad innymi. W tym względzie w obecnej generacji mieliśmy przełom i ruchy świadczące o próbie adaptacji do różnych warunków i trendów panujących na rynku. Jest to stale ten sam cel - przetrwać lub być silniejszym od innych. Kompatybilność wsteczna, Game Pass, mocniejsze konsole w wersji Pro i X, cena samych konsol, inwestycje w nowe studia, mniej exów od Sony, ale za to największego kalibru (jakość nad ilość). Na początku nowego pokolenia nastąpiła jednak próba naruszenia podstawowych i wydawałoby się nienaruszalnych zasad które od zarania dziejów były podstawowym fundamentem kultury panującej w branży - płacę za towar, więc należy do mnie i mogę z nim zrobić co mi się żywnie podoba. Always online & i opłaty za odsprzedaż używki mogło się ludziom kojarzyć tylko z jednym - totalitaryzmem. Nawet jeśli komuś mogłoby to nie przeszkadzać mógł poczuć się lekko zbity z tropu. W jakim kierunku to idzie, gdzie tu wolność, najpierw gry a później co? konsola na abonament gdzie kupić nie można, a jedynie wypożyczyć? O nie, w tym środowisku słabość jednego to siła drugiego. Nie ma zmiłuj. I tak powstało "Official PlayStation Used Game Instructional Video". Ale najważniejsze były słowa które padły na E3 2013 r. Pozwolę sobie przetłumaczyć i zacytować tę... "konstytucję" dla graczy:

Oprócz tworzenia niesamowitej biblioteki nowych tytułów dla Playstation 4, jednocześnie skupiamy się na dostarczaniu tego, czego gracze oczekują, bez nakładania żadnych ograniczeń na, lub dewaluując produkty zakupione na PS4. W związku z tym  Playstation 4 nie będzie nakładać żadnych ograniczeń na swobodną wymianę gier. Tak, to jest coś dobrego. Wierzymy w model, który ludzie przyjmują z Playstation 3 i którego kontynuacji oczekują na Playstation 4. Kupując grę każdy ma prawo do korzystania z niej,  odsprzedaży, pożyczania czy zachować na zawsze. Ponadto gry na Playstation 4 nie muszą być podłączone do internetu, aby można w nie było grać lub posiadały jakikolwiek rodzaj uwierzytelnienia.  Jeśli lubisz grać w gry single player offline, PS4 nie będzie wymagać okresowej rejestracji online i nie przestanie działać,  jeśli nie uwierzytelni się w ciągu 24 godzin.

Po tych słowach, ogólnie na E3, a także i po za nim, nikt nie śmiał nawet myśleć ani podważyć funkcjonowanie czegoś innego, co dla większości graczy konsolowych jest nie do pomyślenia - pożegnania się z grami na fizycznych nośnikach. Jest  to kluczowy element którego eliminacja, tylko i wyłącznie wtedy, MOGŁABY pozwolić na obniżenie ceny cyfrowych wersji gier. Paradoksalnie wysoka cena gier cyfrowych na PC i konsolach na równi z fizycznymi wydaniami jest właśnie spowodowana istnieniem tych drugich. Dlaczego ta zależność jest taka ważna? Ponieważ niska cena wersji cyfrowej na premierę sprawi, że sporo ludzi odwróci się od rynku fizycznego. Sprzedawcy detaliczni również zaczną się więc od niego odwracać i w konsekwencji albo zmniejszać zakup wersji fizycznych, albo w ogóle z niej zrezygnują. A na to ani Sony ani Microsoft nie może sobie pozwolić zanim całkowicie nie wyeliminują wersji fizycznych oraz nie przekona fanów że gry w pudełkach to przeszłość i dziwactwo. Właśnie dlatego musiałem pokazać czym się różni i jak wygląda konkurencja na rynku PC'towym i konsolowym. Jeśli na jednym polu przeciwnik zyskuje przewagę to albo można ją odrobić kontratakując, lub przejmować nowy teren inwestując tam gdzie nie robi tego nikt inny. I to się dzieje na naszych oczach. Game Pass, kompatybilność wsteczna, exclusivy ale już tylko konsolowe itp. itd. Likwidacja nośników fizycznych oznaczałaby dla konsol to samo co dla PC. Z tym że na konsolach panuje konkurencja i nikt nie może sobie pozwolić na zamknięcie się w bezpiecznym i niczym nie zagrażającym środowisku... bo takiego nie ma. Świat jest ogromny i jak pokazuje nam Brazylia gdzie, nie wiem jak teraz, ale jeszcze niedawno ich świat zatrzymał się na... konsolach ośmiobitowych. Są miejsca gdzie ludzie nawet nie mają prądu, bieżącej wody, a co dopiero dostępu do internetowego łącza światłowodowego. Pomijam Wi-fi bo nawet w moim mieście to realne jest maksymalnie 600 kilobajtów na sekundę przy 12,5 megabajta na kablu przy tej samej cenie. Nawet jeśli mógłbym zwiększyć transfer to jakoś mi nie marzy się płacić miesięcznie 100 zł za 37,5 Mb/s. Jeżeli kupimy konsolę to możemy sobie w grę nawet i pograć na bezludnej wyspie o ile mamy dostęp do TV i fotowoltaiki o odpowiedniej mocy, a w razie czego załadować patche u znajomego w mieście. W przypadku PC takie ciąganie się i ogrywanie nie ma sensu z DRM'ami czy innymi zabezpieczeniami online. Nie zalogujesz się na Steam i nie ściągniesz gry przez internet, to możesz sobie co najwyżej pograć w sapera albo pasjansa.

Na obecną chwilę możemy spać spokojnie. Tzn. ja mogę bo nie kupuję gier na premierę w wersji cyfrowej :) Zdarza mi się kupić jakąś mniejszą grę ale nigdy gry AAA w wersji cyfrowej na premierę. No właśnie, czemu gry w wersji cyfrowej jeśli nie są tańsze to przynajmniej nie są w tej samej cenie. I tu wydaje mi się że wydawcy poczuli interes. Skoro i tak gracze kupują gry w wersji cyfrowej, a niektórzy to i jeszcze są z tego powodu zadowoleni, to i tak kupią taką grę jeśli będzie trochę droższa. Lub jest to pro prostu dodatkowy "podatek" od utrzymania serwerów. I tym sposobem doszliśmy do momentu w którym niemal każdy jest zadowolony z tego co ma. Gracze bo mają gry w pudełkach, gracze bo nie muszą chodzić do sklepu po gry i magazynować pudełek, wydawca bo gra na dwa fronty i dystrybutor, bo gra na dwa fronty. I oby tak już zostało do końca, bo wiem jak to się skończy kiedy gracze sami wyeliminują wersje pudełkowe - "Nie mamy twojego płaszcza i co nam zrobisz?".

[img]1431888[/img]

Paradoksalnie aby kupować tańsze gry, jedyne co trzeba robić, to nie podwyższać ich cen. Inflacja zrobi swoje. Jednym z wczesnych wspomnień z mojego dzieciństwa, które jakoś mi się zachowało w pamięci, była bezwartościowość małych pieniędzy. Pamiętam jak kiedyś kupowałem gumę turbo za 1000 zł. Dziś to tyle co 10 Groszy. Z tym że wtedy były jeszcze w obiegu banknoty 100 złotowe, monety 1 złotowe i 1 groszowe :) I pamiętam jak były do kupienia w sklepie małe kartki do rozpisania planu lekcji szkolnych. Warte one były coś koło 3 ówczesnych złotych. Jako że nic za takie pieniądze się nie dało kupić sensownego, to zbierałem monety i kupowałem te plany lekcji. Miałem ich full w garści i wartość papieru wydawały mi się wtedy o wiele wyższa niż tych monet. Czułem się bogatszy mając fajny i kolorowy papier niż te monety :) Byłem mały i głupi, ale tak właśnie to pamiętam. Dziś poza monetą 10 groszową niżej jest tylko 1 groszowa. Nie ma 1/10 groszowej czy 1/100 groszowej :) W 1995r. nastąpiła denominacja i właśnie papierowe 100 zł stało się warte dzisiejszego 1 grosza. Inflacja działa również i dzisiaj. Pierwszy numer PSX Extreme kosztował 4,90 zł. Dzisiaj kosztuje 9,99. Gry wtedy i dzisiaj można kupić na premierę w okolicach 200 zł. I ja potrafię to docenić. Pamiętam to uczucie kiedy kupiłem na PSX swoją pierwszą oryginalną grę. Wtedy jeszcze nie miałem przerobionej konsoli, a koszt takiej usługi był bardzo wysoki. Trzeba było też czasu, żeby to załatwić. Więc pierwszą grę jaką kupiłem był Final Fantasy VII w wersji Platinum. Ogromne plastikowe pudełko z 3 płytami CD. Do dzisiaj pamiętam z jaką świętością traktowałem przenoszenie go i wkładanie płyty do napędu. A dzisiaj? Kawałek miękkiego plastiku odlanego z jednej formy, jedna płyta, żadnej instrukcji i brak szacunku dla takiej wersji. Ot zwykłe pudełko i płyta - co w tym fajnego? A to były czasy kiedy zwykłymi rzeczami można było oczarować każdego. Obecnie mamy ten luksus, że żyjemy w czasach dobrobytu. Pamiętajcie tylko żeby przechowywać ten dobrobyt tak żeby utrzymał on swoją wartość i żebyście nie obudzili się z 1 groszówką w kieszeni zamiast stówy ;).

Oceń bloga:
28

Komentarze (50)

SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych

cropper