2077: Wojny konsolowe! A co to takiego?

BLOG
858V
2077: Wojny konsolowe! A co to takiego?
Octavio | 13.03.2020, 10:50
Poniżej znajduje się treść dodana przez czytelnika PPE.pl w formie bloga.

Wojna, wojna nigdy się nie zmienia. Zwykle kończy się albo całkowitym zniszczeniem przeciwnika, albo traktatem pokojowym. W tym przypadku mamy jednak do czynienia z nadużyciem definicji tego słowa. Ludność cywilna nie ginie, miasta nie są obracane w perzynę, gospodarka światowa funkcjonuje normalnie... wszyscy są zwycięzcami.

Zapowiedź wydania Horizon Zero Dawn na PC wywołała burzę, w której najwięcej do powiedzenia mieli fanboje i różnej maści fanatycy. Jedni wmawiają sobie, że wydanie jednego exa first party jest jednoznaczne z wydaniem wszystkich. Drudzy wmawiają sobie, że to tylko jeden ex i na tym koniec, a jeszcze inni mają radochę, bo mimo że tyle lat pluli na konsolowe exy, to teraz ich modlitwy zostały wysłuchane :). Jakaś głębsza analiza tego wydarzenia? Dlaczego Horizon? Dlaczego teraz? "Komu to potrzebne? A dla czego?". Zapomnij, nie ten adres. Oszukali mnie, miało być Only on PlayStation, bo tak jest napisane na pudełku. I jak żyć?... Musiałem zakleić :).

Sam jestem zwolennikiem utrzymania obecnego statusu quo z prostej przyczyny. Pozbycie się exów żadnej platformie nie wyszło na dobre. Nie było w historii żadnej konsoli, która swój sukces zawdzięczałaby tylko i wyłącznie grom multiplatformowym. Nintendo wyrosło na Mario, Sega na Sonicu, Xbox na Halo, a PSX na Tekkenie, Crashu, Wipeout, Gran Turismo... Tu to właściwie był nokaut, który wyprowadził Sony na lidera branży. Nie było w historii konsoli, która była by w stanie przetrwać bez exów, bez swojej własnej tożsamości, którą wokół jej gier budują gracze, fani czy media.

Właściwie w tej kwestii nic się nie zmieniło. Status quo naruszył jedynie Microsoft, zezwalając na wydanie kilku swoich gier na Nintendo Switch. Ale i to uważam za ruch wykalkulowany, a nie zaplanowany na stały trend. Żaden z głównych aktorów sceny konsolowej nie wydaje swoich gier na konsole głównego przeciwnika. A w tej potyczce przeciwników jest dwóch: Xbox i PlayStation. Po prostu Nintendo ma zupełnie inny target. Dobrze to było widać w jego konfrontacji z Segą i na początku z Playstation. Polecam książkę "Wojny Konsolowe", gdzie Nintendo na początku ignorowało Segę, a kiedy ta stała się realnym zagrożeniem, ci po prostu... robili to co zawsze. Paradoksalnie, to ta wojna polegała głównie na siedzeniu Nintendo w okopach i przyglądaniu się, jak Sega bombarduje ich swoją kampanią reklamową. Wojną to chyba określono to starcie tylko dlatego, że w wyniku działań marketingowych i wydawniczych jedna firma straciła część rynku na rzecz drugiej, bynajmniej nie dobrowolnie ;). Po upadku Segi konkurencją stało się PlayStation i co sobie z tego robiło Nintendo? A no nic, dalej robili swoje dziwaczne konsole, oryginalne gry i trzymali swoje małpy we własnym cyrku. Sony stało się jednak na tyle dużym graczem, że swoimi działaniami zagroził innej platformie... PC-tom. Interwencja Microsoftu i powstanie Xboksa było odpowiedzią na dominacje PlayStation 2. I tu nie było zmiłuj, mimo że konsola przyniosła Microsoftowi duże straty, walka toczyła się o przyszłość platformy, na której działał Windows. Ostatecznie Xboksowi 360 udało się dzięki potknięciom Sony wyjść na prowadzenie. Jednak na końcu to właśnie Microsoft musiał po raz kolejny przełknąć gorycz porażki, po tym jak jego rywal nie dość że odrobił stratę, to w ostatnich latach regularnie sprzedawało więcej konsol niż Microsoft. W obecnej generacji Xbox słabiej sprzedaje się nawet w USA, który był jedynym rynkiem, na którym udało mu się pokonać PlayStation 3. Komuś może się wydawać, że Microsoft to studnia bez dna, ale akcjonariusze mają na ten temat inne zdanie :). Sony zakończyło 7. generację z przytupem, wydając jeden z najlepszych, o ile nie najlepsze, NOWE IP w historii - The Last of Us z nadzieją, że w kolejnej generacji będą potrafili wrócić na szczyt. Tak samo myśleli włodarze w Microsoft, chcąc sprzedać kilkaset milionów Xbox One. Jak się okazało, gracze nie byli zainteresowani przystawką do telewizora tak samo mocno jak konsolą do gier. Myślę, że już po prezentacji na E3 w 2013 r. Microsoft zdał sobie sprawę, jak fatalne poczynił kroki, a jego starcie z PlayStation 4 będzie bolesne. 

Wykupienie Minecrafta za 2,5 mld. wydawało się dziwną decyzją, ale widać jednak ktoś miał w głowie poukładane i wpadł na pomysł jak utrzymać ten biznes przy życiu. I tym sposobem na starcie generacji Microsoft zapewnił sobie zyski na wszystkich platformach. Taki Dammage Control to jednak jeszcze było za mało aby utrzymać się na powierzchni. Czym więc można by zastąpić miliony utraconych klientów? Milionami klientów na platformie która nie jest ich bezpośrednią konkurencją... PC. Ba! można nawet wcisnąć kit, że PC to właściwie platforma Microsoftu, a Xbox to właściwie nie konsola a platforma która łączy graczy na różnych urządzeniach :) Plan po części wypalił. Co prawda sprzedaż konsoli już klapnęła kompletnie, ale udało się zatrzymać najzagorzalszych fanów. Czy to mogło wystarczyć? No nie bardzo, bo sprzedaż siadła, ale głupio by było, żeby siadła całkowicie. No i tak powstał Game Pass i "kompatybilność wsteczna". Świetne usługi, które może i na siebie nie/zarabiają (możesz wybrać opcję, zależnie w którą wierzysz), ale są jak najbardziej łakomym kąskiem zachęcającym do inwestycji w tę konsolę.

Teraz pomyślcie, co myśleli sobie ludzie na szczeblach władzy w Sony, widząc takie cuda i co sami byście zrobili w takiej sytuacji. Wasza konsola rozchodzi się lepiej niż PS2 w analogicznym okresie, macie exy, które zdobywają GOTY, i zadowolonych fanów, którzy jedyne na co mogą narzekać to głośność konsoli. Tak, kto się nie rozwija, ten się cofa. A każdy kapitalista wie, że nic nie trwa wiecznie i trzeba korzystać z tego, co się ma, bo karta w każdej chwili może się odwrócić. No i Sony podjęło grę tylko że w przeciwieństwie do Microsoftu ta gra nie polega na wciskaniu kitu, że sprzedaż konsol się nie liczy. Jest to gra w ciuciubabkę ze swoimi fanami. Polega ona na podejmowaniu różnych działań bez jasnych deklaracji i komentowania swoich poczynań. Na pierwszy ogień poszedł Playstation Now. Jakiś streaming większości gier Sony na PC? A kogo to? Niech sobie PC-towcy grają w 720p i udają że to ich karta i procesor ciągną taki ficzer :). Praktycznie nie spotkałem się aby kogoś taka funkcja na PC ruszyła. Zauważcie że Sony myślało o wprowadzeniu tej usługi znacznie wcześniej niż Microsoft wymyślił swoje plany ratunkowe. Firmę Gaikai za 380 mln. dolarów kupili w 2012 r. W założeniu nie miała to być usługa dla PC ale działania konkurencji i jej słabość pozwoliły na uruchomienie jej na tej platformie. I dziwi mnie płacz niektórych, bo jak ktoś się uparł to faktycznie mógł mieć namiastkę tej konsolowej ekskluzywności na monitorze, nie czekając aż Sony ogłosi wydanie swojego tytułu first party w jedynej słusznej postaci. Choć nie wiem dlaczego ktoś nie wolałby sobie kupić konsoli i grać w te gry tak jak robi to każdy normalny gracz :).

Pierwsze koty za płoty. Kolejnymi małymi kroczkami były zabawy w Only on Playstation i innymi czasowymi exami. Na jednych pudełkach napis był, a na innych nie. Nie było jasnych deklaracji, a na pytania fanów Sony milczało jak zaklęte lub serwowało jakieś lakonicznie i niczego nie wyjaśniające teksty. Tym sposobem wiadomo było, że nic nie wiadomo :) Gracze jednak tym zbytnio się nie przejmowali bo czasowy szum wokół gry na premierę był i swoją robotę zrobił. W czasie kiedy już okazywało się, że jednak dana gra zagości na PC albo Xboksie o grze mało już kto pamiętał, a Sony fundowało nam kolejne exy o których można było dyskutować. Najważniejsze było to, że nie został naruszony rdzeń - gry first party. Tym sposobem wilk był syty i owca cała. Dla przypomnienia takie cyrki mieliśmy z Crash Bandicoot N' Sane Trilogy, Detroit Become Human czy Nioh. Z Death Stranding to była jeszcze wyższa szkoła jazdy bo mimo tego, że w umowie zawarto klauzulę o czasowej wyłączności grę do pewnego momentu reklamowano jako Only on Playstation. Ostatecznie taka polityka dezinformacyjna doprowadziła do dewaluacji tego określenia jeśli nie jego całkowitej marginalizacji.

Należałoby jednak zauważyć, że mimo takiej polityki do dzisiaj wiele tytułów opracowanych przez developerów zewnętrznych dla Sony nie doczekało się przeniesienia na inne platformy. Pamiętam, że jako usprawiedliwienie dla wydania tytułów Only on Playstation na PC, używano argumentu - bo to deweloper nienależący do Sony. Tak, grami zrobionymi przez takich developerów są też Bloodborne, Order 1886, Alienation, Resogun, Until Dawn, Ratchet & Clank (Insomniac był wtedy niezależny).  Czemu więc te gry nie doczekały się przeniesienia na PC? Czemu po zapowiedzi jednej gry first party na PC od razu wielu rzuciło hasło - to teraz wszystkie exy wyjdą na PC? Już to widzę :). Sony nadal będzie robić to co robi, dostosowując swoje posunięcia do ruchów przeciwnika. I po deklaracji Microsoftu możemy spodziewać się dalszych kroków w tym kierunku. Wydanie Horizon jest właśnie takim badaniem gruntu, który nie oznacza stałego trendu. Jest to taktyka małych kroczków w tył i posunięć które mogą je rekompensować. Damy na PC Horizon ale takiego zobaczą oni Horizon 2, Ghost of Tsushima i The Last of Us 2. Wynika to z tego, że Sony nie może sobie pozwolić na bycie tym drugim i powiedzieć - "OK, fajnie, ale Playstation to teraz nie konsola, ale też platforma do dystrybucji na PC. Od jutra wydajemy wszystkie gry startowe tak na PC jak i na Playstation". Takie oświadczenie świadczyło by tylko o jednym... całkowitej kapitulacji Microsoftu, zaprzestania produkcji Xboksa i proces przenoszenia swoich gier na PlayStation. A jakoś w najbliższym czasie takich procesów się nie spodziewam :). Dodatkową blokadą jest to, że Sony najpierw musiałoby wypromować własną platformę do dystrybucji, bo nie wierzę w to, że będą chcieli płacić haracz za wydawanie własnych gier. Jak pokazał Epic nie jest to problemem. Jest to o tyle realne, że nawet sam Microsoft mógłby na to przystać ze względu na opłacalność takiej inwestycji dla systemu Windows. Sony w czasach PS2 nie mogło sobie na coś takiego pozwolić ze względu na panujące wtedy na PC piractwo. Ba!, dla Sony było by to bardziej opłacalne niż promowanie własnej konsoli. Tak jak dla Valve bez sensu stało się wydawanie gier na rzecz ich dystrybucji na własnej platformie, tak dla Sony w to mi graj byłoby wydawanie gier na PC bez konieczności inwestowania w promocję i produkcję konsol nowej generacji. Oczywiście gdyby wszyscy chcieli korzystać z PC zamiast konsoli. Jest to według mnie jednak przedsięwzięcie nie do realizacji w pełni z tego względu, że gdyby było to możliwe, to ludzie przestali by grać na konsolach wtedy, kiedy PC był zarówno najbardziej zaawansowany technicznie, jak i wychodziły na nim najlepsze gry ekskluzywne. Fakt, u nas na wschodzie to była norma... ale w tym czasie PS2 sprzedało 120 mln konsol, mimo że mi nawet przez myśl nie przeszło, aby pójść do kiosku, kupić PSX Extreme i zobaczyć w co tam się gra na konsolach. W ogóle wykluczam taką możliwość w Japonii.

Konkludując, należy się spodziewać tego, co widzieliśmy do tej pory, np. tak jak ze specyfikacją PS5 - wiemy, że nic nie wiemy. Podchodów z fanami, niejasności i okazjonalnych zapowiedzi wydania wybranych tytułów ekskluzywnych, których częstotliwość wychodzenia zależeć będzie od słabości konkurencji i potencjalnych z tego korzyści finansowych bądź marketingowych. Jak to powiedział Hermen Hulst - "Chcemy pokazać graczom na PC co tracą", a nie czego mogą się spodziewać na początku. Nic się też nie zmieni na PPE. Po prostu, co jakiś czas szambo znowu wybije w komentarzach i poza kilkoma desperatami, każdy będzie grał tam gdzie lubi i do czego jest przywiązany, niezależnie od tego jakie gry będą wychodziły na jakiej platformie. Dlatego na początku znalazła się wzmianka, że w tej "wojnie" wszyscy są zwycięzcami. 

END

Oceń bloga:
17

Komentarze (52)

SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych

cropper