His House (2020) – recenzja filmu [Netflix]. Ziemia obiecana

His House (2020) – recenzja filmu [Netflix]. Ziemia obiecana

Iza Łęcka | 31.10.2020, 20:18

Przemożny strach o własne życie, osaczenie i pewność, że kraj, w którym przyszło żyć nie jest bezpiecznym miejscem, to tylko kilka z uczuć, jakich doświadczają uchodźcy. Historię dwójki Sudańczyków, którzy zostali uratowani i toczą ciężką walkę o normalność w domu owianym przerażającą tajemnicą, opowiada film „His House”. Zapraszam do recenzji najnowszej produkcji platformy Netflix.

Premiera filmu „His House” miała miejsce podczas tegorocznego Sundance Film Festival, będąc pełnometrażowym debiutem obiecującego reżysera Remiego Weekesa, który już wtedy został ciepło przyjęty przez recenzentów. Od 30 października obraz jest dostępny w ofercie Netflixa.

Dalsza część tekstu pod wideo

His House (2020) – recenzja filmu [Netflix]. Z nadzieją na lepsze jutro

His House (2020) – recenzja filmu [Netflix]. Ziemia obiecana

Bol i Rial Majur są uchodźcami, którzy postanowili uciec z targanego wojną Sudanu Południowego. Uratowani przez władze brytyjskie, po tygodniach spędzonych w państwowym ośrodku, wreszcie otrzymali szansę na rozpoczęcie nowego życia. Wielka Brytania stoi przed nimi otworem, jest to jednak życie naznaczone wieloma bezsensownymi nakazami i zakazami, które zostały wyznaczone przez nieczuły system, a ich twarzą jest gburowaty pracownik socjalny, Mark. Małżeństwo przeprowadza się do nowego domu – choć zdecydowanie lepszymi określeniami byłyby po prostu „pustego i zapuszczonego”. Segment jest brudny, obskurny i zdewastowany, wypełniony insektami, a dzielnica, w której zamieszkują, nie jest zbyt otwarcie nastawiona na obecność obcokrajowców z traumatyczną historią.

Sudańczycy są jednak pełni nadziei na lepsze jutro, wierzą, że Anglia będzie miejscem, gdzie rozpoczną nowe, szczęśliwe życie – szczególnie Bol jest zdeterminowany, by wpasować się w nową rzeczywistość. Rial targają demony przeszłości, które nie pozwalają ot tak zapomnieć o tragedii, jakiej doznała jej rodzina pragnąca za wszelką cenę uciec od piekła wojny i biedy. Kurczowo trzyma się tradycji, stojąc nieco w opozycji do realiów życia panujących w nowym miejscu. Dom, do którego trafiają z każdą kolejną godziną odsłania przed nowymi mieszkańcami sekrety, jakich nie mogli się nawet spodziewać...

His House (2020) – recenzja filmu [Netflix]. Dosadnie, mocno, nierówno

His House (2020) – recenzja filmu [Netflix]. Ziemia obiecana

Remi Weekes podejmuje ze wszech miar współczesny temat nie przedstawiając go jednak jako dramat, a w formie horroru. Śmiało mogę jednak stwierdzić, że podobnie jak „Nawiedzony dwór w Bly”, recenzowany „His House” nie jest do końca horrorem, co pragnę rozwinąć poniżej. Nowe schronienie Bol i Rial ma tajemnice, które od pierwszych chwil, gdy bohaterowie przekraczają jego próg, wychodzą na światło dzienne. Już od początku wydaje się, że będzie to kolejny klasyczny obraz, gdzie na każdym kroku czai się zło wypełniające dane miejsce, a przerażające kreatury w zdecydowany sposób dochodzą do głosu. Reżyser pokusił się jednak o surowe i dosadne przedstawienie wydarzeń, przez co nie ogarnia widza aura tajemnicy, a przemożne uczucie niepokoju i beznadziejności, które niezwykle mocno kojarzyło mi się z „Coś za mną chodzi” z 2014 roku. Co więcej, brutalność jakiej doświadczają bohaterowie połączona z zapuszczoną, zniszczoną i ponurą prezentacją codzienności, daje bardzo silne połączenie, które nie każdemu może się podobać.

Napięcie budowane jest już od pierwszych chwil, widzom więc serwowane są nie tylko typowe dla gatunku ujęcia, gdzie na drugim planie zawsze coś się czai. Kamera nie odwraca się w najbardziej kluczowych momentach, nie zostawia przestrzeni na domysły, a brutalnie pokazuje, z czym Bol i Rial mają do czynienia. Nie będzie to jednak widok, który szczególnie Was zafascynuje – „His House” nie bawi się w niedomówienia, ale charakteryzacja i kreacja nie są najmocniejszym punktem tego obrazu. Tutaj dobitnie uświadamiamy sobie, że to produkcja raczej niszowa, oszczędna w środkach, która jest bardzo dobrą reprezentantką kina niezależnego, a przy tym nierówna pod względem budowanego napięcia. 

W recenzowanym „His House” największym koszmarem nie wydają się jednak istoty paranormalne, a tragedia ludzka. Równolegle z wydarzeniami mającymi miejsce w nocy, które do szaleństwa doprowadzają Bola, rozgrywa się codzienny dramat Rial. Wyszarpana z własnej codzienności, pamięta dokładnie, czego dokonała i co przeżyła, próbując dostać się do nowego, lepszego świata. Kobieta nie rozumie męża, czuje, że zapomniał on o ich osobistej stracie, z którą osobiście sama nie potrafi się pogodzić – dopisuje więc rozgrywającym się wydarzeniom nowego znaczenia, czerpiąc z tradycji afrykańskiej i rodzinnych opowieści. Stwierdzić mogę jednak, że doświadczenia Bola są metaforą wspomnień i tragedii, jakich rodzina doświadczyła. Do tego dochodzą również potyczki z angielską biurokracją, której przedstawiciele nie odznaczają się zbytnią empatią i zrozumieniem, a na każdym kroku podejrzliwym okiem spozierają na obcych.

His House (2020) – recenzja filmu [Netflix]. Kim jest ten obcy?

His House (2020) – recenzja filmu [Netflix]. Ziemia obiecana

Rozpoczynając seans z „His House” spodziewałam się zdecydowanie innego doświadczenia. Film nie przestraszył mnie, wywołał jednak przemożne uczucie smutku i nostalgii. Oczywiście, w opowiadanej historii są momenty, które sprawią, że włos Wam zjeży się na głowie – polecam oglądać obraz w słuchawkach, bo szepty, czy dźwięki zasłyszane zza ścian, naprawdę potrafią zaskoczyć i zbudować napięcie. Czuję jednak, że Weekes położył ciężar na osobistą historię bohaterów, a odtwórcy głównych ról – Sope Dirisu („Łowca i królowa lodu”, „Black Mirror”) oraz Wunmi Mosaku („Kraina Lovecrafta”, „Luther”) – całkiem przyzwoicie poradzili sobie z zadaniem. Z jednej strony między ich postaciami czuje się chemię i miłość, jednocześnie jednak dostrzegamy jak ogromny mur ich dzieli.

Jeżeli dzisiaj planujecie halloweenowy wieczór z Netflixem, gdzie na tapecie będą klasyczne horrory, „His House” może nie być odpowiednią produkcją. Najnowszy film dostępny na platformie streamingowej jest jednak na tyle dobry i mocny w przekazie, że warto go zobaczyć, traktując go jako rozwinięcie aktualnego, niezwykle ważnego tematu.

Atuty

  • Atmosfera filmu
  • Przedstawienie kontrastu dnia i nocy
  • Ukazanie trudnej sytuacji uchodźców
  • Przyzwoita kreacja bohaterów
  • Efekty dźwiękowe są mocnym elementem produkcji

Wady

  • Narracja ma nierówne tempo
  • Przedstawienie istot powinno stać na wyższym poziomie
  • Nierówno zbudowane napięcie
  • Poruszana tematyka nie będzie wartościowa dla każdego widza (choć to istotny problem)

„His House” to współczesna wersja horroru, która dotyka niezwykle aktualnego problemu. Napięcie, wszechogarniająca niepewność i tragedia z jaką stykają się bohaterowie sprawia, że seans będzie wartościowym doświadczeniem.

7,5
Iza Łęcka Strona autora
Od 2019 roku działa w redakcji, wspomagając dział newsów oraz sekcję recenzji filmowych. Za dnia fanka klimatycznych thrillerów i planszówek zabierających wiele godzin, w nocy zaś entuzjastka gier z mocną, wciągającą fabułą i japońskich horrorów.
cropper