Hyde Park. Najbardziej przereklamowana gra w jaką grałeś

Hyde Park. Najbardziej przereklamowana gra w jaką grałeś

Paweł Musiolik | 22.12.2018, 09:00

No i mamy praktycznie Święta. Większość goni za porządkami domowymi, inni za zakupami. A my? Pracujemy na podwyższonych obrotach. Na początek - Hyde Park z wyjątkowo interesującym pytaniem.

Musiol: W momencie wklejania odpowiedzi innych i pisania tego Hyde Parku jest 2:45. Większość ludzi o tej porze dawno śpi, zwłaszcza osoby, które rano wstają (poza Rogerem, ten to mi non stop pisze wiadomości między 2 a 3 rano). No ale, kiedyś grać trzeba, a ostatnie kilka(naście) dni zlatują na pisaniu od rana do wieczora, z krótkimi przerwami na wyjście z psem. Mam więc cichą nadzieję, że świąteczne dwa dni wolne uda mi się poświęcić choć trochę na gry wideo. O.

Dalsza część tekstu pod wideo

Przy okazji - chyba czas za jakiś czas odświeżyć obrazek z Hyde Parku... Rooooomek... jest sprawa.

Pytanie tygodnia: Red Dead Redemption. Po zawodzie jakim było GTA IV, do tytułów Rockstar podchodziłem ze znacznie mniejszym entuzjazmem niż kiedyś (uciekało się ze szkoły by grać u kumpla w GTA San Andreas). Przy RDR zewsząd leciały dyszki i zachwyty, więc za czasów mojego życia w Holandii, kupiłem sobie tam grę i próbowałem w nią zagrać. Odpadłem po paru godzinach. Ze dwa lata później, pewnego grudniowego wieczora spiąłem się i zacząłem od nowa. Tym razem wymęczyłem tytuł do końca, kwitując go "no dałbym te 7/10, głównie za wjazd do Meksyku".


Perez:

Uff, po prostu uff. Zwariowany tydzień, ale szczęśliwie wszystko ogarnięte. Numer domknięty, już pewnie wydrukowany i przed świętami zostanie dostarczony do kolporterów, aby w czwartek tuż po świętach trafić do sprzedaży. Słowa uznania dla Rozba, który po zmianie pracy nie miał już powodu, aby z nami koczować, ale wpadł jeszcze wspomóc nas przy zamknięciu. Inna rzecz, że gdy był pełnoprawnym pracownikiem wydawnictwem to pisanie większych materiałów zajmowało mu czasem tydzień, a tu proszę – tekst o cyberpunku wysmażył w dwa popołudnia :P.

Z jego tekstu utkwił mi w pamięci jeden cytat o tym, jak dzisiaj wielką wagę przywiązujemy do... smartfona. Kurczę, coś w tym jest. Ogólnie sporo w mijającym tygodniu jeździłem i trudno mi sobie wyobrazić, jakbym wiele spraw miał ogarnąć bez telefonu (a dokładniej – internetu w nim) – ot, bieżący dostęp do skrzynki mailowej pozwalał odpowiadać na różne zapytania. Pewnie, czasami sobie myślę, że gdybym odpisał 3-4h później, to świat by się nie zawalił, ale z drugiej strony pewnie by mi to nawarstwiło spraw na kolejne dni, a jedno do czego coraz bardziej się przekonuję, to ogarnianie zaplanowanych tematów możliwie sprawnie, bo inaczej kumulacja gwarantowana :). Czasami pierdoły – możesz zatankować rano, ale odpuszczasz, no to po południu oczywiście kolejka. Teraz miałem małą awarię w aucie żony (pękła szyba) i od tygodnia wybierałem się do speca, a kiedy wreszcie się zmobilizowałem, to... młodsza córka się rozchorowała i trzeba było pogodzić opiekę nad nią i odstawienie samochodu. Na szczęście coraz rzadziej zostawiam cokolwiek na później – co trzeba zrobić, to robię, dzięki czemu unikam nerwówy „bo 20 spraw do załatwienia na wczoraj”.

W każdym razie tydzień ogarnięty i gdy czytacie te słowa (zawsze się zastanawiam, czy HP ktoś czyta, czy tylko odpowiada na pytanie tygodnia :)), to ja jestem w trasie na wschód w rodzinne strony – przede mną kilka dni w miarę wolnego... W miarę, no bo, ekhm, smartfon jednak pod ręką jest, a jeszcze nie opanowałem sztuki wyłączania go. Pozostaje jedynie jeden dylemat do rozwiązania – na ile sobie pofolgować w kwestii... jedzenia :). Bo od września udało się zrzucić 20 kg, więc jest „pole do popisu”. Wszystkiego najlepszego z okazji świąt!

Pytanie tygodnia: Red Dead Redemption. Podejście do „jedynki” skończyło się kilkunastoma godzinami gry i rozkminą „nad czym te zachwyty”. Może za krótko grałem, może klimat nie do końca ten, no ale nijak nie potrafiłem się wkręcić. Na szczęście sam nie jestem, bo kilka podobnych opinii słyszałem.


Person: Ostatni dorwałem się do bardzo ciekawego tytułu jakim jest Subnautica i muszę przyznać, mimo sceptycznego podejścia, podoba mi się coraz bardziej.  Historia bohatera jest prosta: jesteśmy rozbitkiem na planecie oceanicznej i musimy przeżyć używając materiałów jakie możemy odnaleźć na dnie czy też w podwodnych jaskiniach. Budujemy narzędzia oraz wyposażenie, dzięki któremu możemy zejść niżej czy też na dłuży okres czasu. Również można postawić bazę za pomocą poręcznego konstruktora baz, a w późniejszym czasie możliwa będzie również złożenie łodzi podwodnej. Jak na ten moment mam na liczniku 2 godziny więc niewiele mogę stworzyć, powstały pierwsze elementy bazy, ale bez wyposażenie wewnętrznego, z czasem ją wyposażę. Coś czuje, że spędzę nieco czasu nad ta produkcja i jak mi nie skasuje zapisu to na pewno nie będę narzekał. 

Pytanie tygodnia: Powiedziawszy szczerze z tytułów w którą grałem bądź gram jak na ten moment chyba nie ma specjalnie gry, która jakoś bardzo się zawiodłem więc nie wypowiem się na ten temat.


Alexy78: 

Zwariowany okres w toku. Dużo pracy, zamykanie spraw służbowych, zamykanie roku, domykanie umów i innych - a wszystko to w pośpiechu. W domu? Nie lepiej - choinka, prezenty, sprzątanie, a i pakowanie, gdy się gdzieś na ten wyjątkowy okres wyjeżdża. Nigdzie nie ma spokoju, nigdzie nie da się uciec, by odpocząć. W tym roku, jak co roku, jadę z rodziną w góry. Sajgon mam mniej więcej od 3 dni, po mojej stronie względnie mało do zrobienia - przygotować samochód do trasy (nie mogę zapomnieć dobić odpowiednio ciśnienia w oponach), zapakować i zawieźć ekipę w białe rejony. Byłoby jednak zbyt łatwo. A to nawaliła zmywarka, a to ekspres do kawy, nawet na choince jeden rząd światełek nie chce świecić, a przecież wszystkie żarówki są sprawne…

Nie narzekam, ale kiedy już święta następują, to człowiek zwyczajnie ma problem skąd wziąć energię, by czerpać z nich radość - u mnie bardzo szybko po wigilijnej wieczerzy chce się zwyczajnie spać i żadna mocna kawa nie pomaga specjalnie. No cóż - dla wierzących ważnym jest jednak to, skąd się Święta biorą, jaki mają cel i jakie niosą ze sobą przesłanie i tego będę starał się trzymać podczas tej całej karuzeli wydarzeń. Nie dajmy się ogłupić marketingiem i świecidełkami - pamiętajmy o tym co ważne. Pozdrawiam serdecznie i życzę możliwie spokojnych Świąt Bożego Narodzenia, dobrego towarzystwa, uśmiechów na twarzy, optymizmu i czasu dla siebie także, zwyczajnie zasłużonego relaksu. Jakiejś upragnionej gry pod choinką, jeśli ktoś tak by sobie życzył - oczywiście także ;)

Pytanie tygodnia: Najbardziej przereklamowaną grą w jaką grałem był… no właśnie - „NMS” (którego na szczęście w dniu jego premiery nie kupiłem), a może „Saint Row 4” (gdzie trójka bardzo mi się spodobała, do tej pory nie wiem dlaczego), „Kane&Lynch 2” (znów - jedynka była dla mnie super). Może „Prototype 2”. Hmm. Taki Watch Dogs bardzo mi się spodobał, gdyby ktoś chciał wymienić, Andromeda także mi „siadła”, o - wprawdzie ukończyłem (wymęczyłem) najnowszego Dragon Age’a, ale jednak podsumowując uważam, że gra była przereklamowana pod wieloma względami. Podparłem się niniejszym nieco na „ency” PPE, a to z tego powodu, że tak naprawdę nie kojarzę, kiedy ostatni raz się naciąłem na jakiś tytuł. Podejrzewam, że podobnie większość osób, która na PPE zagląda - sprawa może być traktowana indywidualnie, bądź z generalnej perspektywy - indywidualnie przedstawiłem, a tak ogólnie - to mamy ostatnio na pewno przereklamowanego „Fallout 76” - ale na szczęście mogłem ten tytuł ominąć szerokim łukiem. Na koniec przypomniał mi się jeszcze bardzo mocno reklamowany i chwalony „AC Black Flag” - trudno coś konkretnego grze zarzucić, ale mnie po prostu w ogóle nie porwała - podejrzewam, że taki „Unity” wraz z bugami miał ten sam problem u wielu innych osób, albo te osoby z grą :) Prawda jest taka, że rezygnując z pre-orderów już w dniu premiery można na sieci wiele materiałów znaleźć, które mogą nas przed ew. nieudanym zakupem uratować - polecam i życzę każdemu, by korzystając z możliwości obecnych czasów nigdy się nie nacięli na nieudany zakup.


Daaku:

Dzień dobry całej grupie, nazywam się Daaku i jestem uzależniony od Pokemon Go [słabe oklaski ludzi wkoło]. Tak, wiem, bardzo późno wskoczyłem do tego pociągu i nie macie nawet pojęcia, jak tego żałuję. O skali tego fenomenu i jego zaletach wspomnę tylko pokrótce (ludzie ruszający tyłki z domu) wspomnę pokrótce, bo nie o to mi chodzi. Sam regularnie wychodzę na miasto - czy to pozałatwiać swoje biznesy, czy po prostu przejść się po okolicy - więc ta apka nie ma żadnego nad wyraz dobroczynnego wpływu na moją kondycję, wzbogaca ona natomiast moją wiedzę geograficzną. Dzięki stawianym przez użytkowników PokeStopom dowiaduję się o miejscach o budynkach, o których wcześniej nie miałem nawet pojęcia. A są to nierzadko instytucje wtulone parę metrów wgłąb ulicy, co widocznie wystarcza, aby kompletnie zakamuflować się przed oczami przechodzących niedaleko ludzi. I choć jeszcze daleko mi do zapuszczania się wgłąb osiedli w poszukiwaniu rzadkich stworków czy darmowych pokeballi, to gdy czeka mnie dłuższa przebieżka z miejsca na miejsce, odpalam GPS-a w telefonie i wyglądam na mapie jakichś wyróżniających się punktów. Bo to mimo wszystko ciekawa, a niespecjalnie absorbująca rozrywka. A po świętach kupi się Pokeballa Plus czy inną GO-tchę i cały proces zostawania Mistrzem Pokemon mocno się zautomatyzuje ;)

Korzystając z okazji, bo w przyszłym tygodniu będzie już na to za późno, chciałbym życzyć Wam wszystkim - zarówno redaktorom, jak i użytkownikom - wesołych świąt Bożego Narodzenia. Wypasionych gier, może nowej konsoli pod choinką albo masy wolnego czasu przeznaczonego na granie, ale przede wszystkim - powodzenia w życiu codziennym oraz samych dobrych ludzi spotkanych na Waszej drodze. Bo będąc otoczonym wspierającymi Cię w trudnych chwilach przyjaciółmi, wszystkie inne problemy i niedostatki staną się do obejścia.

Pytanie tygodnia: Trudno mi jednoznacznie wskazać taki "przehajpowany" tytuł, bo dość rzadko kupuję gry na premierę, unikając blockbusterów, więc przeważnie jestem zadowolony z każdego zakupu. Choć po dłuższym przemyśleniu wskazałbym jednak na New Gundam Breaker od Namco-Bandai, ale tutaj brak reklam uzupełniłem sobie własnymi, wygórowanymi oczekiwaniami - spodziewałem się długich godzin zabawy z setkami customowych części, a dostałem dziwaczny, na wpół niedokończony eksperyment, który sprzedałem tydzień później po wymęczeniu platyny.


mashi: Zawsze brakuje mi tygodnia. Tak mi się przynajmniej wydaje, bo z zasady jestem kimś, kto raczej wszystko ma poukładane jak należy i kiedy sobie coś założę - przypuśćmy jakiś termin - to staram się w niego celować (co w większości przypadków się udaje). Od jakiegoś czasu, jest jednak inaczej. Z kilkoma sprawami przed świętami niestety nie wyrobiłem i w okresie między Bożym Narodzeniem, a Nowym Rokiem trzeba będzie iść do pracy i dokończyć to, co się zaczęło. Noszzzz cholera - ten jeden tydzień...

Robotę jednak odkładam dziś na bok - mamy Hyde Park i pewnie każdy z Was sączy właśnie ciepłą kawę i zajada się rogalikiem - przynajmniej ja bym tak robił hłe hłe. Udało mi się wczoraj ubrać dom, zawiesić lampki, przytargać wieeeeellllkkkkąąąą choinkę (3,5m) i przygotować z żoną listę brakujących prezentów. Tak - dziś jeszcze czeka mnie maraton po galeriach handlowych w poszukiwaniu ostatnich podarunków i choć wszyscy wiemy, że te nie są w tym wszystkim najważniejsze, to jednak miło jest otrzymać od kogoś świąteczny upominek, choćby najdrobniejszy. Pomijając tłok i zgiełk, jaki panuje na zewnątrz - wszyscy się spieszą, coś robią, nikt nie stoi - to uwielbiam ten okres w roku. Aura co prawda nie dopisuje (kolejny raz z deszczem), ale atmosfera w domu, rodzina w komplecie przy jednym stole, czy tych kilka tradycyjnych - świątecznych - potraw, które pojawiają się tylko przy tej okazji sprawia, że człowiek naprawdę się "wyłącza" i cieszy tym, o czym na co dzień zapomina. Bliskimi ludźmi. Tej radości właśnie Wam życzę - reszta przyjdzie sama. Wesołych Świąt!

Pytanie tygodnia: Pod pytanie mógłbym podciągnąć moją odpowiedź z niedawna, odnośnie największego "growego" zawodu, aczkolwiek byłoby to zbyt proste. Pomyślmy zatem...Wiem! Usłyszałem kiedyś od tak zwanych "polskich Japończyków" o fenomenalnym sztosie - Monster Hunter World. Oceny wysokie, ludzie sobie chwalą, napisy PL (pozdrawiam kumatych) i wizja wielkiej przygody. Co mogło się nie udać? W zasadzie to nie wiem - gra mi kompletnie nie podeszła (jak cała dzisiejsza japońszczyzna). Niby wszystko było okey, ale zwyczajnie brakło "tej chemii" i finalnie mocno się zawiodłem, a osoby które grę mi poleciły musiały zostać ukarane :D Oczywiście żartuje - nic im nie jest...chyba. 

Trzymajcie się!

Źródło: własne
Paweł Musiolik Strona autora
cropper