Tekken 7 - już graliśmy. Czy król powróci w chwale?

Tekken 7 - już graliśmy. Czy król powróci w chwale?

Laughter | 11.05.2017, 14:19

Tekken 7 po kilkunastu miesiącach trzymania nas w wyczekiwaniu, wreszcie pojawi się na konsolach. Dzięki zaproszeniu polskiego wydawcy gry – Cenegi – miałem okazję zagrać w skończoną już wersję gry. Dzięki temu, zapoznałem się z wycinkiem trybu fabularnego, próbując przy okazji sił w turnieju by po wszystkim spędzić z grą wystarczająco dużo czasu, aby poznać ją lepiej. Po pierwszych godzinach stało się jasne - król jest tylko jeden i wraca na tron.

Pokaz Tekken 7 rozpoczął się od przetestowania trybu fabularnego. Twórcy w tym aspekcie szykują nie lada rewolucję, także pożegnajcie się z irytującymi eksperymentami pokroju Scenario Campaign z Tekken 6 czy nieudanymi wariacjami na temat Tekken Force. Twórcy zdali sobie sprawę, że nie mają pomysłu na zrobienie z Tekkena sensownego beat'em upa i odeszli od tego pomysłu. Tryb fabularny tym razem przypomina coś, co stworzyło Netherrealm Studios w ostatnich odsłonach Mortal Kombat. Jeśli byliście fanami renderowanych filmików z poprzednich części, to będziecie wniebowzięci. Fabuła Tekken 7 to długi, niezwykle widowiskowy i przerysowany w japoński sposób film pełnometrażowy. Dynamiki nadaje fakt, że scenki przerywnikowe przeplatają się z walkami i płynnie do nich przechodzą, co wygląda naprawdę świetnie. Obecne są także unikalne pojedynki oraz momenty QTE, gdzie twórcy sprawdzają nasz refleks. Narracja podzielona została na kilka osób i skupia w głównej mierze na konflikcie rodziny Mishima.

Dalsza część tekstu pod wideo

Dane mi było poznać osiem pierwszych rozdziałów historii, którą zaczynamy z punktu widzenia dziennikarza cierpiącego z powodu straty rodziny, za czym stoi militarna organizacja Mishima Zaibatsu. Reporter zaczyna prowadzić własne śledztwo i to za jego sprawą dane nam będzie poznać przeszłość oraz istotę całego syndykatu Mishima. Tryb fabularny daje radę i sprawił bardzo dobre pierwsze wrażenie. Może i sama treść historii nie będzie należeć do wybitnie skomplikowanych, ale jej prezentacja to cudo oraz ogromny krok naprzód dla serii. Fani mogą też liczyć na istny nostalgiczny sierpowy, który sprawił, że opadła mi szczęka - nie będę jednak zdradzał szczegółów, bo najlepiej doświadczyć tego na własnej skórze.

Po zabawie z trybem fabularnym przyszła pora na turniej, w którym udział wzięło piętnastu dziennikarzy. Przedstawiciele Cenegi zorganizowali nam drabinki, gdzie eliminacje do półfinału rozgrywaliśmy na prywatnych stanowiskach, aby pod koniec przeskoczyć do konsol podłączonych do ekranu zajmującego prawie całą ścianę. Pochwalę się, że udało mi się wygrać i zająć pierwsze miejsce, za co dostałem stosowny puchar. Walczyłem swoim ulubionym Yoshimitsu, który dostał kilka nowych, ciekawych zagrań, choć niektóre ruchy mu niestety zabrano. Nie było jednak łatwo, bo w półfinale zmierzyłem się z redaktorem naczelnym serwisu Polygamia, który grał Kingiem i stosował śmiercionośnie rzuty łączone, a ucieczka z nich zawsze sprawiała mi problemy. W kulminacyjnym momencie moje serce zatrzymało się na kilka sekund (no, prawie...). Emocjonujący pojedynek do trzech wygranych zakończył się dopiero w piątym pojedynku piątej rundy, gdzie pasek życia mojego zawodnika był bliski zera i świecił wściekłą czerwienią. Właśnie w takich chwilach Tekken 7 udowadnia, że nie ma sobie równych, jeśli chodzi o zaciekłą rywalizację i towarzyszące jej emocje.

Bawiłem się jeszcze w trybie treningowym, sprawdzając nowe postacie. Zakochałem się w Kazumi, której styl walki jest po prostu boski i na pewno będę ćwiczył go godzinami w pełnej wersji gry. Nowe postacie jak Josie i Katarina to również świetni zawodnicy. Wojowniczki są niezwykle szybkie i silne, a jednocześnie bardzo intuicyjne w graniu, gdzie wyprowadzanie combosów wychodzi naturalnie. W kwestii debiutantów jestem jak najbardziej usatysfakcjonowany, chociaż testy Lucky Chloe utwierdziły mnie, że będzie to irytująca postać w pojedynkach online. Tekken 7 posiada znacznie niższy próg wejścia niż Tekken Tag Tournament 2 i Tekken 6, co jest jak najbardziej zaletą. Gra posiada wiele elementów ułatwiających grę laikom. Samo wstawanie postaciami i walka są również łatwiejsze w opanowaniu. Przemodelowany system Rage kompletnie odmienia starcia i nie psuje balansu, tak jak miało to miejsce w dwóch poprzednich odsłonach. Jest więc prościej i przejrzyściej, a jednocześnie bardziej taktycznie.

Wspomnieć muszę też o grafice, bo wiem, że wiele osób ten aspekt często krytykuje. Ogrywana przeze mnie wersja jest już tą ostateczną, która doczeka się jedynie łatki premierowej poprawiającej balans postaci. Tekken 7 jest bardzo ładną grą, zdecydowanie najładniejszą bijatyką na rynku. Nie możemy liczyć na spektakularną oprawę wizualną wytaczającą nowe standardy, ale w swoim gatunku nie ma po prostu ładniejszej gry. Dynamiczne oświetlenie, areny pełne detali i ładnie wymodelowane postacie, które dostały solidny przyrost liczby wielokątów względem odsłon z PS3, wyglądają niezwykle schludnie. Niestety, w oczy rzuca się rozdzielczość. Tekken 7 działa jedynie w 900p na bazowej wersji PS4 (PS4 Pro ma zapewnić znaczący skok graficzny), co sprawia, że obraz nie jest aż tak ostry, a w oczy potrafią się rzucić słabsze tekstury. O ile fizyka ubrań wygląda ładnie, tak elementy strojów przenikające przez tekstury potrafią irytować. Nie jest to gra wytaczające nowe granice, ale nie ma się też czego wstydzić. Szczególnie, że tytuł od kilku lat jest dostępny na automatach.

To tyle. Wydarzenie było super, a sama gra potwornie mi się spodobała. Tekken 7 zapowiada się na jedną z najlepszych odsłon serii i powrót po latach w wielkim stylu. Gra nie jest pozbawiona wad, a niektórzy będą narzekać na brak pewnych zawodników, lecz nie zmienia to faktu, że twórcy przygotowali niezwykle złożoną, angażującą i przemyślaną bijatykę, która prawdopodobnie starczy na całe lata grania. Ważne kwestie balansu wyjdą dopiero po kilkudziesięciu godzinach grania, ale już teraz wiem, że fani serii i gatunku będą usatysfakcjonowani - cała reszta może nadal powtarzać, że Tekken skończył się na "trójce".

Interesuje Cię ten tytuł? Sprawdź nasz poradnik do Tekken 7.

Laughter Strona autora
cropper