Playtest: SMITE: Battleground of the Gods (PS4) - beta

Playtest: SMITE: Battleground of the Gods (PS4) - beta

Paweł Musiolik | 12.03.2016, 14:37

Konsole do tej pory szczęścia do gier MOBA nie miały. okazało się klapą, którą po cichu zamknięto. Później mieliśmy eksperyment w postaci , które sobie gdzieś tam żyje. Ale dopiero na PS4 deweloperzy odważniej podeszli do ekspansji na konsole. Hi-Rez postanowiło na konsolę Sony przenieść , które na PC-cie i Xboksie One radzi sobie wyjątkowo dobrze. Jak wygląda na ten moment wczesna wersja gry?

W co prawda grałem już podczas rozpoczęcia testów w wersji alpha, ale z racji tego, że tamta wersja gry była dosyć nieoszlifowana, postanowiłem poczekać do pierwszej aktualizacji klienta, by omówić coś, co nie straszy mnie zza każdego rogu potencjalnym błędem lub niedopasowanym do naszego języka interfejsem. W becie jest już trochę lepiej, choć i tak w niektórych miejscach polskie napisy za nic mają ramki i wesoło za nie wyjeżdżają, wchodząc na inne elementy interfejsu. No ale nie ściągałem tego przecież po to, by oglądać napisy w menu.

Dalsza część tekstu pod wideo

Moje doświadczenie z grami MOBA tak naprawdę zaczęło się i skończyło na wspomnianym wcześniej , więc do podchodziłem ze sporą dozą ciekawości. Oczywiście wiedziałem wcześniej na czym, przynajmniej w teorii, polega rozgrywka w tym gatunku, ale typowo konsolowej Moby z widokiem zza pleców naszej postaci jeszcze nie próbowałem. Po spędzeniu kilku godzin z grą Hi-Rez, ku mojemu zaskoczeniu, to działa. I jest zaskakująco wygodne, bo całość sterowania została sensownie obłożona na DualShocku 4. Podstawowy atak wrzucono nam pod R2, specjalne – na przyciski z prawej strony pada. Ruszamy się i rozglądamy za pomocą analogów, także de facto mamy tutaj sterowanie jak w typowym RPG-u akcji. Więc pierwsza bariera przeniesienia gry MOBA z PC na konsole znika.

W becie udostępniono tryb Areny i klasyczny dla tego gatunku, w którym naprzeciw siebie stają dwie drużyny i celem jest zniszczenie punktu w bazie rywala. Jeśli ktoś kompletnie nie ma pojęcia, jak funkcjonują gry MOBA, to już tłumaczę. W lokacji znajdują się jedna, dwie lub trzy ścieżki do bazy wroga. W strategicznych punktach mamy wieżyczki, które atakują każdego, kto się zbliży, zadając bohaterom spore obrażenia. Od przyjmowania ich na siebie są zwykłe jednostki, absorbujące uwagę wieżyczek i pozwalające nam na ich zniszczenie. W przypadku , kolejnym punktem jest Feniks, którego ataki są znacznie mocniejsze. Jest też bliżej bazy, więc trudniej o jego rozwalenie, a dodatkowo – nawet gdy go rozwalimy i nie uda nam się pchnąć ofensywy na bazę wroga, ten odrodzi się po jakimś czasie. No i nie można oczywiście zapominać o przeciwnikach. Tu już zależy, czy gramy z kimś, kto pojmuje zasady, zna klasę postaci i stara się współpracować z resztą. W becie spotykałem raczej ludzi, którzy mniej więcej ogarniali temat, więc pojedynki były dosyć zaciekłe i trwały po kilkadziesiąt minut. Niby można się poddać, ale wewnętrzny duch rywalizacji na to nie pozwala. W normalnym trybie gramy 5 na 5, a na mapach z jednym rzędem – 3 na 3.

Drugi tryb – Arena – przypadł mi dużo bardziej do gustu. Ponownie ścieramy się 5 na 5 z jednoczesną obecnością zwykłych jednostek, ale tutaj mają one ważniejsze zadanie. Musimy dopilnować, by dotarły do portalu na drugiej stronie areny. Gdy do niego wskoczą, przeciwnikowi ubywa jeden punkt z puli początkowej. Naszą rolą jest po prostu eliminowanie wrogów i ochrona naszej ekipy. Prosto brzmi, ale mi przynosiło to dużo więcej frajdy niż normalne tryby. Arena stawia na ciągłą akcję – nawet jeśli zginiemy i będziemy musieli odczekać na ponowny respawn, błyskawicznie wskoczymy z powrotem do akcji.

To, co spodobało mi się w Smite, to dobór jednostek. Nie ukrywam, gier MOBA jest tyle, że muszą się czymś wyróżniać. Blizzard ma tego plusa, że marki Diablo, Starcraft czy Warcraft są znane większości. A co z innymi? Smite postawiło na bogów z wielu mitologii. I to się sprawdza. Znacznie lepiej gra mi się Thorem, Posejdonem, Herkulesem czy Ra, bo po prostu ich kojarzę. Wiem, kim byli w wierzeniach, i czuję się jak w domu. Oczywiście zdaje sobie sprawę, że niektórym jest kompletnie obojętne kim lub czym biegają, ale taki już jestem – lubię to, co znam.

Czy czekam na ? Jakoś wyjątkowo – nie. Nie znaczy to jednak, że gra nie jest warta uwagi. Fani gatunku powinni dostać produkcję, która im przypadnie do gustu i jest przyjemna na konsoli. Tylko na litość boską - nie marnujcie kasy na jakieś skórki czy inne emblematy. Kupcie sobie lepiej za to jakąś normalną grę.

Paweł Musiolik Strona autora
cropper