Okiem dinozaura: Commodore vs Atari czyli wieczna wojna dwóch dalekich krewnych

Okiem dinozaura: Commodore vs Atari czyli wieczna wojna dwóch dalekich krewnych

redakcja | 29.09.2013, 10:00

Wojna to wymysł ludzkiej głupoty. Towarzyszy ludzkości od jej początków. Pierwszą ofiarą był pewnie jaskiniowiec, którego drugi zdzielił maczugą. O co chodziło? A o co chodzi w wojnie? O korzyści. Wtedy był to ochłap mięcha bądź przytulna jaskinia. Motywy wojen były rozmaite: surowce, kolonie, dominacja na akwenach, krzyżyk na mapie zaznaczający strategicznie strefę, religia… 

Zawsze jednak chodziło o wpływy i ugryzienie największego kawałka tortu. Konsole, jako rzecz jasna twór ludzki, to też obiekty, a raczej narzędzia w walce o wpływy na rynku. Nikt nie sięga w niej po gnaty, materiały wybuchowe. Nikt nie opasa fanatycznych samobójców granatami i nie posyła ich pod placówki konkurencji. To wojna na słowa i przede wszystkim na pieniądze. O pieniądze. Wielkie pieniądze. 

Dalsza część tekstu pod wideo
Młodszym Czytelnikom PE znane są batalie prowadzone przez Sony i Microsoft na polu konsol stacjonarnych i Sony vs Nintendo na poletku handheldów. Zanim Microsoft wszedł na rynek konsol i  - trudno temu zaprzeczyć – przebojem go zawojował, mieliśmy wojny Sony vs Sega, Sony vs Nintendo, Nintendo vs Sega. Planując popełnienie tekstu na temat wojen w branży, chciałem jednak skupić się na mocno zapomnianej rywalizacji pomiędzy dwoma branżowymi wiarusami, o których młodsi zapewne nie pamiętają. Jako, że jest w nich też wątek konsolowy, to tym bardziej dodaje smaczku w naszych rozważaniach. 
 
Nie zamierzam rozpisywać się tu na temat historii obydwu firm czy przedstawiać biografię samego Tramiela. Bo wszystko to można znaleźć w sieci – jeśli ktoś nie ma dostępu do staruteńkich czasopism. Postaram się przedstawić jedynie najważniejsze wydarzenia, jakie miały miejsce między „największymi starciami”. Przypatrzmy się więc najważniejszym „bitwom”, jakie rozegrały obydwa koncerny. Bitwom, które obydwie firmy doprowadziły do bankructwa. 
 

Runda I - C-64 vs Atari 65XE 


Choć równie dobrze mógłbym napisać C-64 vs Atari 800 XL gdyż poza obudową i nowszą wersją systemu Basic obydwa komputery Atari nie różniły się praktycznie niczym).

 
Trochę historii
Jeszcze zanim na rynku pojawiły się te cudowne maszynki, kupione przez Time Warner Atari wypuściło model komputera 800, który pojawił się rok wcześniej niż oficjalna „odpowiedź” C=. Komputerem tym było Commodore VIC-20. Choć nie był tak zaawansowany technicznie jak Atari 800, to jego głównymi walorami VIC-20 była niższa cena i możliwości programowania podczas gdy maszynka Atari służyła tylko i wyłącznie do grania. Następcą VIC-20 był wypuszczony w 1982 roku właśnie Commodore 64. Za 135 dolarów użytkownicy mogli cieszyć się niespotykanymi do tej pory doznaniami, jakie oferował jeden z flagowych produktów Commodore. Produkowany od 1982 do 1993 roku 8 – bitowiec sprzedał się wg danych w liczbie 17 – 25 milionów egzemplarzy, czym zdobył też trwałe miejsce w historii, zapisując się w księdze rekordów Guinessa jako najlepiej sprzedający się komputer w historii. Mimo że  według specyfikacji, którą podaję poniżej, Atari 800XL/65XE był nieco bardziej zaawansowany technicznie to często jednak bywa, że silniejszy nie oznacza lepszy – C-64 zdobył zdecydowanie większą popularność nie tylko wśród zwykłych konsumentów, ale także pośród scenowców, którzy niejednokrotnie pokazali, że niemożliwe nie istnieje. Młodsi stażem gracze nie będą wiedzieli, o co chodzi toteż spieszę z wyjaśnieniem: dema z serii Light, X-28. Inne perełki to fps’y (!) Dark Side i Castle Master. To tylko niektóre z gier/dem, które wyciskają z C-64 więcej niż ta maszynka de facto potrafiła. Poza tym, komputery Atari cechowała awaryjność oraz pewien dotkliwy minus: chodzi o brak  slotu na cartridge, które błyskawicznie ładowały program Turbo do pamięci komputera, przez co przyśpieszało ładowanie gier i programów. Te dostępne były na taśmach magnetofonowych i dyskietkach 5.25’’. Oczywiście, z czasem pojawiło się Atari 130 XE z wbudowanym slotem na carty. To rozwiązanie wprowadzono także w późniejszych modelach 65XE.

 
Komentarz ode mnie
Cóż to były za czasy! Mam w kolekcji obydwie maszynki i obydwie skradły długie miesiące mojego życia. Ktoś by rzekł – lepiej,  byś ten czas przeznaczył na naukę, aniżeli na „plimkanie”. Pewnie, że tak. Ale nie żałuję tych wielogodzinnych sesji przy Spy vs Spy, Chase HQ, Test Drive, Arktycznym Polowaniu, Misji czy rozmaitych wariacjach Tetrisa, Arkanoida. O Gunship, Side Soccer czy pamiętnym Fredzie nie wspominając. Przyznam się, że obydwie maszynki posiedliśmy w czasach, gdy wszyscy jarali się Amigą 500, a za rogiem czaił się blaszak. Nie mieliśmy wtedy szczęścia (czytaj: kabzy), by zaopatrzyć się w stację dysków, toteż przyjemność była okupiona półgodzinnym oczekiwaniem na wczytanie się gry. Tylko uwaga! Jeden nieprzemyślany ruch, nawet tupnięcie nogą niweczył wysiłki tych, którzy jak na szpilkach czekali na wczytanie się gry. Takie były nasze perypetie z Atari. Z C-64 było o tyle lepiej, że mieliśmy na wyposażeniu pamiętne moduły – Black Box II i Final. Toteż na wczytanie gry czekało się góra trzy minuty. O ile, przed naciśnięciem F5 (Press Play on the Tape!) pokręciło się śrubokrętem i „na żywo” regulowało głowicę w magnetofonie. Jestem pewien, że wielu starszych użytkowników portalu miało podobne przeżycia. Wspomnienia, które do dzisiaj wywołują uśmiech na twarzy, ale i ronią łezki z oczu. Chlip, chlip… 

 
Wkrótce po sukcesie C-64 Tramiel odszedł z Commodore. Najprawdopodobniej nigdy nie dowiemy się, jakie były przyczyny takiej decyzji. Różne wersje mówią m.in o trudnym charakterze Tramiela, który uchodził za bezkompromisowego typa. Gościa, który skarżył się na niekompetencję pracowników. Coś na rzeczy musi być, bo pomimo faktu, że C-64 okazało się żyłą złota, która samemu Tramielowi przyniosła miliard dolarów, czystego zysku, to w samym C= mówiąc dosadnie, woda sodowa uderzyła kierownictwu do głowy, co przełożyło się na zupełnie chybione projekty przynoszące straty, które nota bene, sięgały 237 milionów dolarów, m.in. modele C-16, C-116, C +4 czy pseudolaptop SX-64. Także w samym Atari dobrze się nie działo: kryzys branży, jaki miał miejsce w 1983 roku spowodował   że w samej firmie podejmowano wiele błędnych decyzji, nie inwestowano w innowacyjność, stawiano raczej na ilość niż na jakość. Z Atari odchodzili stopniowo ważniejsi dla korporacji ludzie z Nolanem Bushnellem na czele. I w tym miejscu ponownie pojawia się Jack Tramiel kierujący Tramiel Technologies Incorporated, który za równowartość 234 milionów dolarów przejmuje markę Atari i staje się de facto absolutnym władcą firmy. Dla Commodore była to bardzo zła informacja – oto były pracownik wysokiego szczebla, bogaty w wiedzę o rozwiązania, jakie wprowadzał jeszcze nie tak całkiem dawno w komputerach C=, staje za sterami największego konkurenta. Kilka przemyślanych decyzji Tramiela sprawiło, że firma zaczęła generować zyski: obniżył cenę 800XL, wprowadził nowy model 130 XE, będący odpowiedzią na udany, acz nie tak popularny, jak C-64, model C-128. W połowie lat 80. technika wyraźnie poszła naprzód, czego wyrazem był świt ery 16 – bitowych komputerów.
 
Runda II - Amiga 500 vs Atari 520ST
 
Historii ciąg dalszy
Mamy rok 1984, targi CES i historyczna prezentacja komputera o nazwie Lorraine wyprodukowanego przez Amiga Incorporated. Był to jeden z tych przełomowych dla całej branży elektronicznej momentów i wielki krok milowy – zachwytów nad biało – czerwoną kulką pomalowaną w kratkę nie było końca. Komputer także zachwycał możliwościami dźwiękowymi. Niestety, był pewien problem: firma Amiga nie miała pieniędzy na dokończenie prac nad swoim projektem. Toteż między Atari, a Commodore rozpoczął się ostry wyścig o „względy” u producentów Amigi. Tak naprawdę obydwa koncerny licytowały się, który wyłoży większą kasę za akcje Amigi Incorporated. Ostatecznie Commodore zaproponowało 4,25 dolarów za pojedynczą akcję i ostatecznie pozyskało większość udziałów oraz nabyło prawa do Lorraine, która jako Amiga 1000 weszła na rynek w 1985 roku. Z miejsca stała się hitem pomimo bardzo wysokiej ceny – 1500 dolarów. Oprócz niespotykanych wcześniej możliwości graficznych i dźwiękowych komputer miał wbudowany system operacyjny.  Jednakże dla wielu spragnionych nowych doznań elektronicznych cena 1500 zielonych była barierą niemożliwą do sforsowania, toteż w Commodore rozpoczęły się prace nad uboższą wersją komputera, przeznaczonego dla szerszych mas.



Był to komputer ze zintegrowaną stacją dysków 3,5’’ i klawiaturą. Był to popularny model Amigi 500. Tymczasem w obozie Atari jeszcze przed premierą Amigi 1000 prowadzono prace nad 16 bitowym komputerem, którego architektura mocno przypominała tą z „Przyjaciółki” choć Atari 520 ST, bo o nim mowa, używał oddzielnych układów graficznych i dźwiękowych. Miał taką samą ilość pamięci, co Amiga 500  - 512 KB. Po nim Atari wprowadziło model 260 ST, który miał o połowę mniej pamięci od 520 ST ale z racji tego, że ceny pamięci zaczęły spadać, wycofano ten model i wprowadzono 1040ST z pamięcią 1 MB.  Ciekawostka  branżowa dotyczy systemu operacyjnego. Wiecie, że zanim Tramiel zdecydował o stworzeniu własnego systemu dla komputerów Atari, czyli TOS (Tramiel Operating System), do Atari zgłosił się nie kto inny, jak… Microsoft z własną ofertą „nie do odrzucenia”? Wracając do naszych dywagacji, Commodore zareagowało na  ten ruch już na początku lat 90. wypuszczając model „deluxe”, czyli Amigę 500+, wzbogaconą o dodatkowe 512 KB Ram, co dawało w sumie 1 MB, nowszy system operacyjny i nowsze kości graficzne ECS, zastępujące oryginalne OCS. Inną ciekawostką była Amiga 2000 czyli komputer przeznaczony do profesjonalnych zastosowań (czołówki w TVP, efekty specjalne w Robocop, Terminator II, Star Trek i Babylon 5 generowane zostały na tym modelu Amigi). Jeszcze ciekawszym modelem była Amiga CDTV z czarną obudową, myszą, klawiaturą i napędem CD.

  
Komentarz ode mnie
Bitwę tą wygrało oczywiście Commodore. A to z tego względu, że A500/+ były przeznaczone dla szerokich mas, podczas gdy maszyny Atari dla wąskiego grona profesjonalistów, specjalizujących się w tworzeniu muzyki, do czego produkty firmy Tramiela nadawały się idealnie. Mimo tego, że konkurencyjne maszynki z obozu Atari także cieszyły się popularnością, to właśnie Amiga 500 i 500+ zawojowały rynkiem i do dziś przez wielu określane są jako konsole w obudowie komputera. Dostarczały niezapomnianych wrażeń z rozrywki. Dziś wielu z rozrzewnieniem wspomina żonglowanie dyskietkami przed odpaleniem „większej” gry. Łatwość w programowaniu oraz duża ilość programów muzycznych (np. Pro tracker) czy graficznych (Deluxe Paint do grafiki 2D i Imagine do 3D) sprawiły, że komputer ten wciąż funkcjonuje w głębokim podziemiu scenowym. Dema pokazujące możliwości tego komputerka nie sposób zliczyć, podobnie jak i aplikacji, w których programiści uzyskiwali programowo sztuczki technicznie nieosiągalne, jak np. cieniowanie Gourauda czy light sourcing. Idę o zakład, że niejeden ze scenowców czy artystów podsyłających swoje grafiki do Commodore & Amiga czy Magazynu Amiga obecną pracę w którymś ze studiów developerskich zawdzięcza właśnie „Przyjaciółce”.
 
 
Runda III - Amiga 1200 vs Atari Falcon
 
Fakty
Nastały lata 90 – te. Era 16 bitowców powoli dobiegała końca. Commodore, zanim „wszedł” na poletko 32 bitowych systemów, wypuścił w międzyczasie Amigę 600, która wg wielu opinii nie była udaną konstrukcją, toteż rok po premierze, Commodore zakończyło produkcję tego modelu. W 1992 roku Commodore wyprodukowało  32 bitowy model komputer dla mas, Amigę 1200. W opinii fanów – sprzęt kultowy. Zdaniem specjalistów – nieudana konstrukcja. Dlaczego? Głównie dlatego, że w chwili wejścia na rynek miała mocno przestarzałą architekturę. Przypomnijmy, jest rok 1992, a w środku procesor z zaledwie 14 megahercami, 2 MB Ram, nowszymi układami graficznymi AGA, ale w przypadku układu dźwiękowego można odnieść wrażenie, że Commodore zatrzymało się na poziomie Amigi 500.



Komputer doczekał się wielu rozszerzeń, tzw. dopalaczy. Głównie produkcji firmy Blizzard. Karty te wyposażone w procesory od Motoroli 68030 do nawet Power PC ze staruszki o mocno niedzisiejszej (tamtejszej) konstrukcji potwora. Cóż jednak z tego, skoro programów i gier wykorzystujących ów potencjał było jak na lekarstwo? Jako ciekawostki wymienię kilka tytułów wykorzystujących zarówno „zamknięty w obudowie” potencjał, jak i dobrodziejstwa rozszerzeń: Alien Breed 3D, Killing Grounds, Gloom Deluxe, Breathless, Fighting Spirit, Xtreme Racing, Capital Punishment…  Po drugiej stronie barykady też nie działo się dobrze. Wyprodukowany w 1990 roku model TT jako następca linii ST, mimo niezłych parametrów nie sprzedał się w zadowalających ilościach głównie dlatego, że był to komputer do profesjonalnych zastosowań, głównie do tworzenia muzyki. Toteż, Atari wypuściło „uboższą” wersję TT o kryptonimie Falcon. Była to konstrukcja z zamkniętą architekturą, technicznie przewyższała Amigę 1200. Niestety, obydwie maszynki nie zdobyły takiej popularności jak komputery z obozu C=. Jak już wspomniano, silniejszy wcale nie musi okazać się zwycięzcą pojedynku. 

 
Komentarz ode mnie
Trudno tu w ogóle mówić o czyimkolwiek zwycięstwie zważywszy, że rosnąca konkurencja ze strony popularnych pecetów umniejszyła znaczenie obydwu firm. Popularnie zwane komputerami osobistymi popularne blaszaki miały szerokie zastosowanie zarówno dla przeciętnego zjadacza chleba, jak i  dla profesjonalistów. Otwarta architektura i możliwości rozbudowy zdławiły zarówno produkty Atari jak i Commodore, które – pomimo możliwości montowania rozszerzeń pamięci czy innych „dopalaczy” de facto pozostawały zamkniętymi systemami. Systemami, które w dobie coraz szybszego postępu, równie szybko stawały się przestarzałymi konstrukcjami. 
 
Równie przestarzałymi, jak konsole, które obydwie firmy wprowadziły. Dla Commodore był to nieudany debiut na poletku zdominowanym przez Segę i Nintendo, pierwsza i ostatnia  zarazem konsola w dorobku upadającego koncernu. Dla Atari ostatnia szansa na wybicie się po klęskach komputerów Falcon i TT, które służyły za narzędzia developerskie dla Jaguara. Dość powiedzieć, że na polecenie samego Tramiela wszystkie siły w Atari zostały skierowane na realizację projektu Jaguar. Co to dało?
 
Runda IV - Amiga CD 32 vs Atari Jaguar 
 
Fakty
Jak już wspomniano, ta część jest najbardziej interesująca dla konsolowców, bowiem mamy to pierwszy i jedyny pojedynek konsol obydwu producentów. Jeśli chodzi o rynek konsolowy, większe doświadczenie bez wątpienia posiadało Atari: np. modele 2600, 5200m 7800, przenośny Lynx przemawiały na korzyść firmy, która zdecydowała się wypuścić w 1993 roku „64 – bitową” konsolę o nazwie Jaguar. „64 – bitowa” celowo została uchwycona w cudzysłów, bowiem wbrew przechwałkom twórców, ostatnia konsola Atari w gruncie rzeczy miała 32 – bitową architekturę. Mimo to technicznie biła na głowę główną rywalkę, Amigę CD – 32. Powód jest prosty. Jedyna konsola Commodore to po prostu Amiga 1200 zamknięta w obudowie konsoli. To wciąż komputer z przestarzałą architekturą z jednej strony, ale i z dużymi możliwościami rozbudowy, żeby wspomnieć słynną przystawkę SX1 czy możliwość podpięcia dysku twardego. Były to jednak rozwiązania służące do zastosowań czysto multimedialnych, bowiem gry, które się pokazywały, wypuszczane na płytach CD.



Oprócz mocno przestarzałej architektury, największą bolączką była mała ilość gier, wykorzystująca niespotykane dotąd dobrodziejstwo, jakim był właśnie wbudowany napęd CD. Oto niektóre z nich: Novastorm, Microcosm, Alien Breed Tower Assault, Prey the Alien Encounter. Rewolucyjne podejście, trzeba podejść, zważywszy na fakt, że w czasie premiery najważniejsi gracze na rynku konsol – Sega i Nintendo – wciąż uparcie trzymały się drogich i ograniczających możliwości działania cart’ów. To samo czyniło SNK, tą samą drogą poszło Atari, pozbawiając Jaguara napędu CD i zmuszając jego posiadaczy do kolejnego kosztownego zakupu. Napęd CD do konsoli Atari nie był wcale tani, choć przyznać trzeba, fajnie wyglądał. A i znalazło się kilka gier wykorzystujących nowy nośnik, np. Atari Karts czy Mortal Kombat 3. Co do Jaguara, choć kilka gier pokazało, że konsola ma – nomen omen – pazur, to w opozycji do nadchodzącej „wielkiej trójki" piątej generacji, nie miał po prostu szans. Kiepski marketing oraz liczne błędy konstrukcyjne zniechęciły developerów do tworzenia gier, tym samym: CD-32 o mocno przestarzałej architekturze i Jaguar, w przypadku którego zawiedli sami twórcy, znikły szybko z rynku. Podobnie, jak i koncerny, które je stworzyły.

 
Komentarz ode mnie
Wiecie, że zarówno Commodore jak i Atari pracowało nad następcami odpowiednio CD-32 i Jaguara? Następczynią „tysiąc dwusetki w obudowie konsoli” miał być projekt o kryptonimie CDC. Niewiele wiadomo o specyfikacji technicznej, podobnie jak niewiele wiadomo o technikaliach Jaguara II. Z tego, co znalazłem na Wikipedii wywnioskować można, że miał być niewiele lepszą konstrukcją o Jaguara I. A wiecie jeszcze, że podobnie jak w Sedze w przypadku Dreamcasta, również i w Atari równolegle pracowano nad dwoma prototypami Jaguara? Odrzucony koncept nosił kryptonim Panther i był technicznie słabszą konstrukcją, toteż projekt Panther został zarzucony.
 
Commodore upadło w 1994 roku, jego sukcesorzy, czyli Commodore UK i Escom również długo nie utrzymały się na rynku. Może to niektórych zdziwić, ale Amiga wciąż żyje, choć to może zbyt entuzjastyczna opinia. Żyje, ale prawa do marki to obiekt walk pomiędzy różnymi firmami, m.in. Gateway czy Meternet. Faktem jest, że zarówno C= jak i Amiga mają wciąż wielu fanów, głównie na „scenie” i w podziemiu, wydają periodyki, tworzą dema, gry, programy, konwersje, głównie z peceta. Atari zaś dwa lata po upadku Commodore połączyło się z JTS produkującym dyski twarde, w 1999 roku zostało wykupione przez Hasbro, dwa lata później od Hasbro markę wykupuje Inforgrames, który w 2009 roku zmienia nazwę na… Atari. Podobnie, jak w przypadku Commodore, jest wciąż wielu fanów Atari. Mi produkty obydwu firm były zawsze bliskie. Starałem się zawsze po równo dzielić swoją sympatię między obydwoma firmami. Firmami, które łączył wspólny mianownik: Jack Tramiel, a właściwie Jacek Trzmiel, urodzony w Łodzi. 

 
* ciekawostka. Polska była trzecim krajem, w którym została zaprezentowana Amiga CD-32. To był rok 1993. 
 
Autor: @veteranus
 
Korzystałem m.in. z: Commodore & Amiga, Amigowiec, Magazyn Amiga, Polski Portal Amigowy, Wikipedia, hard-n-soft.pl.
P.S. Dane techniczne można znaleźć na Wikipedii czy różnych „retro portalach” dlatego nie zamieszczałem tu dokładnych danych technicznych.
redakcja Strona autora
Wszechstronny autor – a to przygotuje materiał sponsorowany, a to komunikat redakcyjny. Znajdziecie go w każdym zakątku portalu jak to na szefa wszystkich szefów przystało. Nie tylko pisze, ale coś naprawi i wysłucha - piszcie na [email protected].
cropper