Retrogranie: Killzone

Retrogranie: Killzone

kalwa | 22.09.2013, 12:00

Bywa czasem, że gra, która nie wydaje się niczym nadzwyczajnym, określana przez większość krytyków jako średniak, okazuje się początkiem bardzo popularnej i świetnie sprzedającej się serii. Tytuł, który mam na myśli do dnia dzisiejszego ma już trzy główne odsłony, czwartą w przygotowaniu i dwie części opowiadające o wydarzeniach osadzonych pomiędzy pierwszą a drugą częścią. Ciekawe jakby dzisiaj wyglądały niektóre gry, gdyby i one dostały szansę na sequel. Zapraszam więc do przypomnienia sobie pierwszego Killzone'a by sprawdzić, co właściwie zadecydowało o jego sukcesie.

kz cover

Dalsza część tekstu pod wideo

Killzone w założeniu miał być jak najbardziej realistyczną grą spod znaku FPS, pod względem przebiegu starć zbrojeniowych. Aby go takim uczynić twórcy musieli posunąć się dalej niż do samych obserwacji. Rzucili się więc w wir walki, by na własnej skórze poczuć, co to znaczy być żołnierzem na polu bitwy. Postanowili przenieść swoje doświadczenia do futurystycznej gry. Eksperci w symulacji starć zbrojeniowych pomogli deweloperskiemu zespołowi Guerrilla osiągnąć ten cel. Ich zadaniem było stworzenie pola bitwy, po którym poruszałyby się jednostki ucharakteryzowane na wzór przeciwników z gry, gdzie deweloperzy w wojskowych ubrankach mogliby za ich sprawą przekonać się jak funkcjonuje starcie w takim miejscu. Wszystko zaczęło się jako zwykłe doświadczenie, ale szybko przerodziło się w walkę o przetrwanie. Roy Postma opowiadał, że podczas tworzenia uzbrojenia oraz lokacji zespół czerpał z drugowojennych czy współczesnych konfliktów zbrojeniowych takich jak wojna w Wietnamie, czy bitwa o Stalingrad. Połączenie ich charakterystycznych cech dało to co ostatecznie widzimy na ekranie. Joris De Man, człowiek odpowiedzialny za udźwiękowienie zadbał o to, by każdy oddany strzał brzmiał jak najbardziej realnie. To samo tyczy się sposobu poruszania się postaci. Ważne było aby ich ruchy, to jak zachowują się podczas wymiany ognia czy przeładowywania broni wyglądało, tak jakbyśmy faktycznie patrzyli oczyma bohatera i mieli do czynienia z najprawdziwszą bronią mimo futurystycznego charakteru gry. Oprócz tego Killzone jest bardzo filmowy. Aby poprzeć to stwierdzenie, Jan Bart Van Beek – główny artysta wspomniał, że miały na to ogromny wpływ takie filmy wojenne jak „Szeregowiec Ryan” z 1998 roku, „Helikopter w Ogniu” z 2001 roku czy serial „Kompania braci” z tego samego roku. Jak wyjaśnia, chcieli by było to coś więcej niż doświadczenie jakie mamy przy okazji grania w jakiegokolwiek FPSa. Liczyło się aby było to przeżycie również filmowe.

kz1

Historia osadzona jest w przyszłości w czasie kolonizacji kosmicznej. Ludzie zamieszkują planetę Vekta, na której funkcjonuje normalne życie. Natomiast Helgaści to potomkowie rasy ludzkiej zmuszeni do zamieszkiwania planety Helghan. Trudne warunki panujące na tej planecie doprowadziły jej mieszkańców do pewnych mutacji, w wyniku których przestali być ludźmi. Nasza przygoda zaczyna się kiedy armia Helgastów podnosi się po klęsce w pierwszej wojnie Helghańskiej i pod wodzą cesarza Scolara Visari pragnie doprowadzić ludzi do upadku. Visari swoimi faszystowskimi ideami chce uświadomić ich o wyższości nad słabymi ludźmi, mówiąc o tym że noszenie maski tlenowej to jedynie powód do dumy. Opowieść tą poznajemy z perspektywy pierwszego bohatera. Zaczynamy jako Jan Templar – dowódca elitarnej jednostki ISA próbującej powstrzymać inwazję super ludzi. Znajdujemy się w bazie wojskowej, by potem przejść do zrujnowanego przez atak miasta. Później odwiedzamy także lokacje zimowe, a nawet kosmos. Im więcej fabuły odkrywamy tym większą ilość bohaterów mamy do dyspozycji. Każda z postaci charakteryzuje się innym uzbrojeniem oraz odmiennym typem działania – chociażby agentka Luger odpowiedzialna za eliminowanie wroga po cichu, czy Rico z ogromną bronią, któremu nie straszny jest nawet czołg. Rozgrywka nie wyróżnia się jakoś szczególnie spośród gier tego typu. Każdy z bohaterów w nowo rozpoczętej misji ma swoją domyślną broń, ale gdy już wyczerpiemy do niej amunicję bez żadnego problemu możemy ją zabrać komuś poległemu – towarzyszowi czy przeciwnikowi – warto jednak dodać, że pozostała trójka bohaterów, którymi aktualnie nie sterujemy jest nieśmiertelna, dlatego też nie musimy się nimi zbytnio przejmować. No może jedynie wtedy kiedy krytykują naszą marną celność odzywkami typu: „potrzebujesz okularów?” lub „jesteś gorszy od mojej babci!”. Nie brakuje pochwał kiedy zabijemy kogoś jednym celnym strzałem. Większość broni posiada coś w rodzaju ognia alternatywnego i możliwość przybliżania, które nie następuje za pośrednictwem celownika, a jest zwykłym spojrzeniem w dal.

 

Podstawowy karabin automatyczny Helgastów – StA-52 Assault Rifle oprócz strzelania standardowymi pociskami może też wystrzeliwać kilka pocisków naraz niczym Shotgun. Sam bardzo często z tej broni korzystałem z uwagi na jej wysoką celność podczas starć pozycyjnych czy walki w budynkach kiedy nagle zza rogu wyskakiwał przeciwnik i wbiegał prosto pod lufę – warto było wtedy wypalić mu kilka pocisków prosto w twarz. Helgaści są szybsi i bardziej wytrzymali od ludzi, dlatego starcia z nimi trwają dość długo tym bardziej jeśli gramy na poziomie trudności Hard. Podstawowy karabin automatyczny kapitana Templara to M82 Assault Rifle z dołączonym granatnikiem. Oprócz posługiwania się bronią ręczną możemy korzystać z gniazd z ciężkimi karabinami maszynowymi czy sprzętu pojazdów opancerzonych, którymi nie można jeździć. Podczas walki oprócz samego strzelania z broni, możemy użyć jej do zabicia przeciwnika w bezpośrednim starciu. Kiedy zbliżymy się do niego, u dołu ekranu pokazuje się ikonka z zaciśniętą pięścią, po naciśnięciu której następuje walka. Poza zwykłym poruszaniem się mamy do dyspozycji bieg sprintem, kucanie i przeskakiwanie przeszkód również za pośrednictwem ikonki. Energia życiowa przywracana jest po chwilowym odczekaniu za osłoną, ale tylko do pewnego momentu lub po zebraniu apteczki.

kz2

Wspomniałem wcześniej o pojazdach pancernych. Nieraz przeciwnicy używają czołgów oraz innego rodzaju pojazdów i często naszym zadaniem jest zniszczenie ich za pośrednictwem jednego z granatników czy wyrzutni rakiet, albo nawet ładunków wybuchowych. Na szczęście broń ciężka często znajduje się w miejscu, w którym podobna sytuacja może nastąpić – wtedy możemy chwilowo zamienić swoją broń na inną i ruszyć do ataku. Nosimy przy sobie maksymalnie dwie sztuki niezależnie od tego czy jest to broń krótka czy długa, plus granaty, których używa się za użyciem jednego przycisku, którego długość naciśnięcia decyduje o momencie eksplozji. Wszystko to bardzo dobrze znamy z innych FPSów. Oprócz trybu dla jednego gracza, mamy do wyboru zabawę z drugim graczem na podzielonym ekranie w trybach panujących w rozgrywkach sieciowych – Deathmatch, Team Deathmatch i tym podobne. Możemy stanąć po stronie Helgast lub ISA. Do tego dochodzi jeszcze opcja potyczki sieciowej z najwyższą liczbą graczy sięgającą szesnastu. Rozgrywka sieciowa i ta o charakterze offline przebiegają na tych samych zasadach. Starcia odbywają się w znanych z fabuły miejscówkach, gdzie są rozmieszczone punkty odrodzeń, bazy drużyn i wszelakie uzbrojenie, które po zabraniu przez jakiegoś gracza pojawia się ponownie za jakiś czas.

kz3

Killzone otrzymał w większości średnie oceny, ale zdarzały się również pozytywne opinie. Recenzent Oficjalnego Magazynu PlayStation docenił grafikę, którą określił mianem niesamowitej. Inni krytycy mówili o technicznych problemach takich jak źle funkcjonujące AI, niski framerate czy okazjonalne bugi. Przeszkadzała im też powtarzalność kwestii wypowiadanych przez postacie i wrogów podczas walki czy bliska odległość rysowania. Narzekano na niewygodne sterowanie i jakość rozgrywki, którą IGN określił jako mierną. Na YouTube można posłuchać piosenki „How to Kill Your Brand” w której padają słowa mówiące o tym, że Killzone nie powinien mieć sequela. Doceniono za to udźwiękowienie, to jak wyglądają tereny wojenne i unikalny artystyczny design w klimatach hard sci-fi. Niektórzy twierdzą iż Killzone ucierpiał na skutek kampanii reklamowej, która postawiła poprzeczkę zbyt wysoko. Nie podołał postawionym wymaganiom i skończył jako średniak, który jednak dostał sequel. Od drugiej połowy 2012 roku gra dostępna jest jako część trylogii w kolekcji HD. Także jeśli jeszcze nie mieliście okazji posłuchać wrzasków wrogich żołnierzy armii Helgastu – możecie to bezproblemowo nadrobić.

cropper