Graliśmy w Valkyria Chronicles 4 - po staremu, ale z wyczuciem

Graliśmy w Valkyria Chronicles 4 - po staremu, ale z wyczuciem

Rozbo | 01.09.2018, 15:31

Jakiś czas temu dzięki uprzejmości firmy Cenega, mogliśmy spędzić trochę czasu z najnowszą częścią Valkyria Chronicles. Czy warto szykować się na niedaleką premierę strategii Segi?

Valkyria Chronicles 4 zabiera nas do samego początku konfliktu między Atlantic Federation a Eastern Imperial Alliance. Czas akcji jest równoległy z wydarzeniami ukazanymi w pierwszej części serii, ale dotyczy ona zupełnie nowych bohaterów i rozgrywaja się na większą, międzynarodową skalę w uniwersum gry. To o tyle dobre posunięcie, że do VC4 bez problemu można wskoczyć bez większej znajomości poprzedników.

Dalsza część tekstu pod wideo

Głównym bohaterem jest tym razem Claude Wallace oraz jego zróżnicowana ekipa z kompanii E. Jeśli choć przez chwilę mieliście styczność z którąkolwiek częścią Valkyria Chronicles, niemal od pierwszych minut poczujecie się tu jak w domu. U swoich korzeni seria nie zmieniła się ani odrobinę. Mamy tu więc do czynienia ze strategią turową w pełnym 3D. W każdej rundzie wcielamy się w poszczególnych członków zespołu i możemy swobodnie nimi się poruszać w ramach dostępnych punktów akcji. Możemy też wykonać szereg czynności łącznie z najważniejszym - atakiem. To tzw. system BLiTZ (Battle od Live Tactical Zones), który służy serii już od części pierwszej. Widok zza pleców danej postaci może być mylący, ale w wymiarze makro wiele tu podobieństw do klasyków pokroju X-Com.

Choć w trakcie hands-on udało mi się rozegrać zaledwie kilka misji i to jedynie jednostkami piechoty, to jednak dosyć dobrze wkręciłem się w klimat VC4. Duża w tym zasługa świetnej oprawy - charakterystyczny dla serii cel-shading stylizowany na akwarelowe obrazy i podciągnięty nieco wyblakłym filtrem na konsolach bieżącej generacji sprawia świetne wrażenie (grałem na PS4). To żaden techniczny majstersztyk, a silnik graficzny CANVAS to żaden mocarz, ale wspomniana stylistyka robi bardzo dużo, by wyróżnić Valkyria Chronicles 4 na tle innych gier. W porównaniu do poprzednich Walkirii, w "czwórce" skala potyczek jest większa dzięki większym i bardziej zróżnicowanym mapom. Istotny w rozgrywce jest odpowiedni dobór jednostek przed misją. Poszczególne klasy mają różne zdolności, uzbrojenie i zastosowania. Np. Scout ma największą mobilność spośród wszystkich jednostek (najwięcej punktów akcji), dlatego w ciągu jednej tury dotrze najdalej, ale jest lekko opancerzony, zaś ich broń nie zadaje dużych obrażeń. Z kolei taki Lancer to jednostka idealna do niszczenia czołgów. Wykazują się dużą odpornością na eksplozje, a dzięki swoim potężnym lancom są w stanie przebijać pancerze. Nową klasą w "czwórce" jest Grenadier, który porusza się ze swoim ciężkim sprzętem bardzo powoli, ale pełni funkcję moździerza zapewniającego ostrzał sporego obszaru w znacznej odległości. Idealnie sprawdza się w połączeniu ze Scoutem lub Sniperem, którzy wskazują mu cele. Zabawa poszczególnymi klasami oraz odpowiednie przemieszczanie i dysponowanie punktami akcji jednostek są kluczowe. Misje zdają się być na tyle zróżnicowane, byśmy zawsze zmuszani byli do korzystania z każdej możliwej klasy i każdej opcji.

Pomiędzy starciami nawigujemy po menu stylizowanym na album ze zdjęciami, gdzie możemy wybierać kolejne zadania, wczytywać się we wspomnienia z pola bitwy, bądź przejść do ekranu Koszar, w którym to zarządzamy zespołem, rozwijamy i modyfikujemy sprzęt oraz możemy sprawdzić nasze odznaczenia bojowe.

Przyznam, że po zakończeniu hands-on miałem spory niedosyt Valkyrie Profile 4. Gra nie rewolucjonizuje serii, ale to dobrze, bo posiada najlepsze jej cechy. Sprawia, że z misji na misję przywiązujemy się do naszych żołnierzy i ulepszamy ich potencjał bojowy. Nie zdążyłem w trakcie testów bliżej zapoznać się z fabułą, jednak mam co do niej pewne spostrzeżenia. O ile w wymiarze ogólnym zdaje się to być sztampowa wojenna historyjka ("wzbogacona" do tego tradycyjnymi, deklamacyjnymi dialogami w stylu czysto japońskim), to dość ciekawie zarysowała się dynamika relacji między zrównoważonym i cichym Claudem, a jego wybuchowym i egocentrycznym przyjacielem Razem. Nie wiem, jak mocno Sega pociągnie ten wątek i czy znajdzie się w pewnym momencie w centrum uwagi, ale wydał mi się na tyle interesujący, bym chciał poznać, jak dalej potoczą się losy obu tych postaci.

Zresztą i ja i Wy już niedługo będziemy mieli ku temu okazję, bowiem Valkyria Chronicles ląduje na półkach sklepowych już 25 września.

 

cropper