10 najgorszych gier bazujących na anime

10 najgorszych gier bazujących na anime

Bartosz Dawidowski | 21.07.2018, 21:35

W czerwcu wybieraliśmy najwspanialsze gry bazujące na anime/mandze. Teraz pora na śmierdzące zbuki. A tych niestety nie brakowało w dziejach naszej branży.

Cyfrowe produkcje bazujące na znanych markach anime najczęściej okazywały się cynicznymi skokami na kasę. Historia usłana jest licencjonowanymi wtopami tego typu. Pewni wydawcy (Bandai Namco) potrafią nawet dzisiaj podeptać obiecującą licencję i zmienić doskonały serial animowany w śmierdzącą papkę. Poniżej przykłady takich growych pomyłek.

Dalsza część tekstu pod wideo

10 najwspanialszych gier bazujących na anime

Jak zwykle zachęcam do umieszczania w komentarzach swoich kandydatów do miana największej growej anime-wtopy wszech czasów. Lecimy!

 

10. Attack on Titan: Humanity In Chains (3DS)

O ile Attack on Titan z konsol stacjonarnych udało się bardzo przyzwoicie, to kieszonkowa adaptacja tego świetnego anime wyszła tragicznie. Gra z 2015 roku oferuje tak płytki gameplay i tak paskudną grafikę, że lepiej spuścić na cały ten projekt zasłonę milczenia.


 

 

9. One Piece: Pirates’ Carnival (PS2, GC)

Marka One Piece pomimo swojej niewątpliwej jakości (i przede wszystkim długości) nie doczekała się tak dobrych adaptacji jak chociażby Dragon Ball czy Naruto. Pirate's Carnival to jedna z największych wtop w niekończącym się paśmie porażek w tym temacie. Gra próbowała czerpać z pomysłów gameplayowych z Mario Party, ale robiła to w tak nieumiejętny i sztampowy sposób, że wywoływała tylko ziewanie. Wstyd dla Bandai Namco, że taki crap w ogóle trafił na rynek.

 


8. Mobile Suit Gundam: Crossfire (PS3)

Gundam to seria, która nie przestaje wywoływać pozytywnych emocji o setek tysięcy fanów anime. Marka miała wzloty i upadki w przestrzeni gamingowych adaptacji. Nie wiem jak w tej sytuacji nazywać Mobile Suit Gundam: Crossfire? Upadkiem ze złamaniem wieloodłamowy kości biodrowej? Ten tytuł z PS3 miał tak kiepską warstwę techniczną (fatalny framerate/kamera) i w dodatku prostacki, nudny hack and slashowy styl zabawy, że lepiej się dłużej już nad tym "czymś" nie pastwić.

 


7. Fist of the North Star (NES)

Oto tytuł, który miałby duże szanse na "wygraną" nie tylko w rankingu na najgorszą grę bazującą na anime, ale również w kategorii totalnych wtop spośród gier ze wszystkich gatunków. Oczywiście w czasach NES-a jakość produkcji gier stała na zupełnie innym poziomie niż obecnie, ale nawet w tamtej epoce ta adaptacja Fist of the North Star uważana była za pozycję wyjątkowo nieudaną. Zresztą, popatrzcie sami na ten gameplay...


 

 

6. Dragon Ball Z: The Legacy of Goku (GBA)

"Smocze Kulki" zwykle nie miały większych problemów z przekładaniem swojej mangowo-animowanej formuły na gry. Zdarzyły się jednak również wypadki przy pracy. Takim wyjątkowym bublem było The Legacy of Goku z GBA. To tytuł, o którym chciałem zapomnieć po zaledwie 3 godzinach zabawy. Nie polecam tego szpila nawet najbardziej zagorzałym fanom Goku i ferajny (choć o dziwo tytuł dorobił się też swoich fanów).


 

 

5. Digimon World (PSOne)

Puryści mogą się przyczepić, że Digimon World nie bazuje na anime. I mają rację. Ale ta marka jest tak silnie związana z kreskówkami, że nie mogłem odpuścić sobie umieszczenia w tym miejscu właśnie Digimon World. To to wyjątkowo nieudana produkcja, z licznymi błędami designerskimi. Gameplay Digimon World to taka podróbka Tamagatochi. Wyjątkowo nudna i bezjajeczna. No, chyba, że ktoś lubi bawić się w nianię.


 


4 Yu Yu Hakusho: Dark Tournament (PS2)

Yu Yu Hakusho miało wyjątkowego pecha to tragicznych interaktywnych adaptacji. Ta znakomita animowana marka została zmasakrowana nie tylko na GBA, ale również na PS2 w Dark Tournament. Bardzo mało zawodników, okropne combosy i ciosy, obleśna grafika - czy mam wymieniać dalej? Tak kiepskiej bijatyki nie widzieliśmy od wielu, wielu lat.

 

 

3. Vampire Hunter D (PSOne)

Vampire Hunter D to jeden z najwspanialszych animowanych filmów w historii. Ten obraz jest cudownie narysowany, mroczny i przeznaczony dla dorosłych odbiorców. To jeśli chodzi o animację. Gra bazująca na tej marce okazała się okropna. Trudno opisać w słowach, jak kiepski był gameplay w tym projekcie (sterowanie, kamera, ciosy). Zobaczcie to sami w akcji...

 

 

2. Yu Yu Hakusho: Spirit Detective (GBA)

Nie znasz anime Yu Yu Hakusho? Nie wstyd Ci? Marsz do nadrabiania zaległości! Ale nie rób tego przy pomocy gry Yu Yu Hakusho: Spirit Detective. To crap jakich mało i zdecydowanie jedna z najgorszych adaptacji anime w branży gier. Tytuł zebrał tragiczne oceny (na poziomie 2.5/10), ale podobno ta wtopa i tak sprzedała się nieźle (tak twierdzi przynajmniej amerykański oddział Atari). Cóż, być może zadziałała tu magia znanej licencji.

 

 

1. Dragon Ball GT: Final Bout (PSOne)

Tragicznie słaba bijatyka. Aż dziw bierze, że Bandai miało odwagę wychodzić z tym szpilem poza granice Japonii w 1997 roku. Z drugiej strony można w pewnym sensie zrozumieć tego wydawcę. W końcu Dragon Ball GT był wykonany w technice 3D, a wtedy łykano praktycznie każdy tytuł, który nie był "rysowany", jak większość bijatyk w tamtych czasach. Niestety całość wyszła tragicznie. Gdybym mógł wystawiłbym tej pozycji 2/10 w latach 90., bo na nic więcej nie zasługiwała.


Bartosz Dawidowski Strona autora
Dla PPE pisze nieprzerwanie od momentu założenia portalu w 2010 roku. Przygodę z interaktywną rozrywką zaczynał od gier na kasetach magnetofonowych, by później zapałać miłością do Amigi i PlayStation. Wciąż tęskni za złotą erą najlepszych japońskich RPG-ów z lat 90. Fan strategii, gier oferujących symulacyjne elementy i bogatą immersję. Miłośnik lotnictwa w każdej postaci.
cropper