Tego nie ściągnąłbyś z półki. Najgorsze okładki gier wideo w historii

Tego nie ściągnąłbyś z półki. Najgorsze okładki gier wideo w historii

Mateusz Gołąb | 19.01.2016, 17:00

Dobra okładka odwala sporo roboty w kwestii sprzedażowej danego produktu. Historia pokazuje jednak wielokrotnie, że ludzie odpowiedzialni za projekt pudełka dla gry nie zawsze wiedzą co robią.

W historii gier wideo mieliśmy wiele okładkowych katastrof. Zebraliśmy dla was 10 naszym zdaniem najciekawszych pudełek, których za nic w świecie nie zdjęlibyśmy z półki sklepowej bez wcześniejszego zapoznania się z tytułem. Dla wielu z tych gier oznaczało to swoistą tragedią, bo miały swoją premierę jeszcze w czasach braku powszechnego dostępu do internetu. Marna okładka jednoznacznie przekładała się zatem na gorsze wyniki sprzedażowe. Zwłaszcza, że często o tych grach nikt jeszcze nie słyszał. Inna sprawa, że wielokrotnie produkcje te same w sobie odstawały jakością.

Dalsza część tekstu pod wideo

Jeżeli macie jakieś swoje propozycje fatalnych okładek, podrzućcie nam je w komentarzach.


Batman: Arkham City

Druga część serii o Człowieku Nietoperzu autorstwa studia Rocksteady to fenomenalna gra. Podobnie z artem wykorzystanym to okładce. Jest on ascetycznym dziełem sztuki, jak większość materiałów promocyjnych przygotowanych z myślą o tej produkcji. 

Jak zatem upiększyć obrazek na specjalną edycję GOTY? Zapchać każde puste miejsce dającymi po oczach napisami w kolorze czerwonym. Chrzanić subtelność! Niech wiedzą, że nasza gra jest najlepsza, dostała kilka najwyższych not i wypiszmy całą zawartość pudełka na froncie. Perełka okładkowej sztuki współczesnej.

Bust-A-Move 2: Arcade Edition

Gdy druga odsłona jednej z klasycznych automatowych gier o strzelaniu kolorowymi kulkami do innych kolorowych kulek miała zagościć na konsolach, postawiono na Zachodzie dosyć specyficzną kampanię marketingową. Po naszej stronie globu wszystko musi być mroczne, ciemne, intrygujące albo poważne, gdy Japonia tradycyjnie idzie w rzeczy słodkie i przyjemne.

W myśl tego gra z dinozaurami i kolorowymi postaciami w rolach głównych otrzymała dosyć przerażającą okładkę. Dopiero, gdy przyjrzymy się jej z bliska, dociera do nas sens całego obrazu. Osoba, której oblicze odbija się w kuli ma zapałki w oczach, ze względu na uzależnienie od Bust-A-Move, a nie dlatego, że jest kolejną ofiarę jakiegoś potwora ze slasherów.

Wszystkie okładki z Sega Master System

Produkcja zatytułowana Black Belt jest tu jedynie przykładem. Zawsze mieliśmy do czynienia z kratką niczym ze szkolnego zeszytu do matematyki, dużym brzydkim napisem i jakimś małym rysuneczkiem, zwykle tylko pozornie związanym z daną grą. Dokładnie jak na obrazku widocznym po lewej. 

Mega Man - cała seria zachodnich pudełek

Okładki japońskiej wersji tej serii były naprawdę ładne i fajnie prezentowały się na półce. Tymczasem zachodnie wyglądają, jakby szefowie Capcomu zlecili ich przygotowanie zafascynowanej amerykańskim kinem akcji córce jednej z devów, która aspirowała do miana artystki. Zabrakło jedynie umiejętności. Obrazki z opakowań Mega Mana są na tyle legendarne, że sami twórcy, po latach, się z nich podśmiewają. Chociażby umieszczając w grze Street Fighter X Tekken grywalną postać "Bad Boxart Mega Man".

Dudes with Attitude

Po prostu NIE. 

Gra Dudes with Attitude należy do, niemałej zresztą, puli nielicencjonowanych gier wypuszczanych na boku machiny dbającej o jakość gier na NESa. Autorzy, czyli American Video Entertainment wypuściło na rynek łącznie 19 produkcji, z czego omawiany tytuł jest chyba jednym z najdziwniejszych pod względem oprawy wizualnej. W kwestii mechaniki jest to dosyć prosta i mało oryginalna produkcja zręcznościowo-logiczna, w której musieliśmy czyścić ekran ze skarbów, zmieniając jednocześnie kolory naszego tytułowego "ziomeczka", by dopasować go do barwy znajdźki.

Irritating Stick

Gorszym pomysłem od przygotowania wirtualnej wersji karnawałowej gry polegającej na manewrowaniu kijem pomiędzy metalowymi prętami, jest chyba tylko niezwykle dosłowne podejście do tematu okładki i tytułu. Trzeba jednak docenić szczerość wydawcy. W grze jest kijek i jest on irytujący, a do tego został bardzo dobrze zwizualizowany przy pomocy obrazka umieszczonego na pudełku z grą.

Freestyle MetalX

Na początku nowego milenium był taki moment, kiedy praktycznie każdy deweloper chciał mieć swojego własnego Tony Hawka. W dobie kwitnącej popularności na gry, których motywem przewodnim były sporty ekstremalne, swój kawałek tortu chciało również wyrwać studio Midway. Deskorolki były już wyeksploatowane, a rowery nie sprzedawały się aż tak dobrze. Postanowiono zatem spróbować upchnąć w tę formułę motocykle.

To, że się nie udało, to jedna sprawa. Druga natomiast, że okładka do gry Freestyle MetalX jest po prostu fatalna i kompletnie niezachęcająca do jej zakupu. Choć sądząc po logu z pewnością mogliby się nią zainteresować prawnicy zespołu Metallica. Tym bardziej, że na soundtracku na próżno było szukać ich utworów.

Phalanx

Był również taki czas, kiedy gracze zafascynowani byli gatunkiem shoot'em up, który zwany był także skrótowo smup'em. Polegał on na tym, że zasiadaliśmy za sterami jakiegoś samolotu, helikoptera, statku kosmicznego i przemierzaliśmy ekran w pionie lub poziomie zbierając power upy i pokonując kolejne zastępy wrogów.

Dlaczego o tym piszę? Bo Phalanx jest właśnie przedstawicielem tego gatunku. Może nie jest to na pierwszy rzut oka oczywiste, bo na okładce znajduje się starszy pan z brodą ubrany w ogrodniczki i grający na banjo.

Tongue of the Fatman

Tongue of the Fatman to dosyć marna bijatyka, która, zależnie od platformy, znana była także pod takimi tytułami jak Mondu's Fight Palace i Slaughter Sport. Jednak okładka wersji pecetowej była zdecydowanie najdziwniejsza. Komuś przyszło do głowy, aby zobrazować tytułowego "grubasa", który organizuje turniej sztuk walki przy pomocy dolnej części twarzy. Oczywiście, że za oczy robią wetknięte modelowi do nosa kuleczki, bo jak inaczej?

Karnaaj Rally

No, dobrze. Budżet mamy na minusie. Wszystko władowaliśmy w grę. Ja wiem, że okładka jest bardzo ważna marketingowo, ale głową muru nie przebijemy. Przemku - zajmij się tym, ogarniasz Painta.

Tak przynajmniej wyobrażam sobie etap projektowania pudełka dla tej gry. Nasuwa się jeszcze pytanie - czym w ogóle jest Karnaaj? Nic mi nie przychodzi do głowy. Najgorsze jednak jest to, że poza dosyć powoli poruszającymi się pojazdami, trudno samej grze coś zarzucić. Gdzieś, coś solidnie zgrzytnęło na etapie projektowym.

 

Źródło: własne
Mateusz Gołąb Strona autora
cropper