Wiedźmin 3 - odwieczny dylemat. Yennefer czy Triss?

Wiedźmin 3 - odwieczny dylemat. Yennefer czy Triss?

Krzysztof Grabarczyk | 20.02.2021, 11:00

O finale interaktywnej trylogii Wiedźmina powiedziano już chyba wszystko. Zagrał niemal każdy zainteresowany odbiorca. Polska siła eksportowa, która zapewniła CD Projekt należyte miejsce w panteonie szerzej uznanych producentów gier. 

Nawet problemy związane z past-genowym wydaniem Cyberpunk 2077 nie powstrzymują nieustannej gonitwy Dzikiego Gonu ku rekordowym bilansom sprzedaży. Ten wpis nie będzie jednak traktował o jakości Gry Roku 2015, ponieważ większość z nas spędziła wspólnie z Geraltem setki godzin, niezależnie od platformy. Historia przedstawiana we wszystkich trzech grach cyklu ma pewien wspólny mianownik - obecność płci pięknej. Trzecia część przyniosła ze sobą niekończący się dylemat w zakresie wyboru jednej z dwóch sympatii Białego Wilka - książkowo przeznaczonej mu Yennefer oraz przeciwieństwo jej zadziornego charakteru, czyli Triss Merigold. 

Dalsza część tekstu pod wideo

Uwodzenie czarodziejki

Wiedźmin 3 - odwieczny dylemat. Yennefer czy Triss?

Wiedźmin 3 oferuje rzecz jasna kilka innych wariacji romansu. W trakcie przygody możemy uwieść także Keirę Metz, lecz cały finał tej relacji okazuje się jednonocnym uniesieniem. Wątek wiedźmy można zakończyć na dwa sposoby, jeśli w ogóle zdecydujemy się wykonać dedykowane jej historii zadanie. W Novigradzie nie brak lokalów rozpusty, dostępnych dla gracza w każdej chwili. Ba, nawet dopuszczono możliwość szczątkowego rozwoju relacji z Sukkubem. Nie zdecydowałem się jednak na skorzystanie z tego wątku miłosnego, lecz nie wykluczam "przetestowania" owej igraszki podczas kolejnej rozgrywki, po aktualizacji dla nowej generacji konsol. Dlatego postanowiłem skoncentrować swoje przemyślenia na dwóch wymienionych w tytule tego wpisu, przedstawicielkach Loży Czarodziejów.

W wiedźmińskim świecie, czarodziejki należały do grona najpiękniejszych kobiet, często umieszczanych na dworach królewskich w charakterze doradców głów państw, lub nawet manipulacji przy wykorzystaniu kobiecych wdzięków. Budowanie relacji z każdą z dwojga czarodziejek na pierwszy rzut oka wydaje się kompletnie inne. W praktyce jednak, różnica sprowadza się jedynie do sytuacji, w której dochodzi do prób przekraczania kolejnej strefy komfortu ze strony Geralta. Zarówno w Wiedźminie 3 jak i nawet prawdziwym życiu, istotnym elementem osiągnięcia jakichkolwiek sukcesów z kobietami, jest odpowiednie otwarcie i prowadzenie rozmowy.

Oczywiście, nie zamierzam wymagać od gry CD Projektu bycia randkowym symulatorem, lecz kilka scen zawartych na rzecz odpowiedniego rozwoju miłosnej relacji, sprowadza się do ciekawych konkluzji. Weźmy sam początek gry na warsztat, konkretniej scenę w Kaer Morhen z udziałem Yen, która swoich zachowaniem demonstruje niejako cechy samicy alfa, a temu nierzadko ulegał Geralt, również w wiedźmińskiej sadze. Zdecydowanie jednak, to wizja warszawskiego studia okazuje słabość Białego Wilka do dominujących zachowań książkowej wybranki. Zupełnie inaczej kwestia wygląda w przypadku Triss. Po zakończeniu wspólnej relacji w Zabójcach Królów, widać znacznie bardziej pewne opory z obu stron. Jest takie powiedzenie, że nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki. Czyżby?

Zderzenie charakterów

Wiedźmin 3 - odwieczny dylemat. Yennefer czy Triss?

Niezależnie od wybranej przez gracza opcji romansu, ciekawostką jest kilkuletnia znajomość obu pań w wykonaniu Geralta. Z miejsca eliminuje to jakiekolwiek bariery związane z otwarciem znajomości od zera. Wprawdzie mówimy tylko w kontekście gry, lecz od samego początku, widać dzięki temu zażyłość relacji w zależności od tego, z którą pięknością zdecydujemy się związać. W tej kwestii twórcy nie dają możliwości spędzenia tylko pojedynczego romansu z Triss lub Yennefer. Istnieją jednak opcje dialogowe, które wpływają na dalszy rozwój emocjonalnej więzi. CD Projekt stosują w tej kwestii pewnego rodzaju iluzję podrywu, sprowadzając wszystko do rozmowy. W przypadku konwersacji z Yen, bardzo dobrze uwydatnia się taka wyreżyserowana niezdarność komplementów ze strony białowłosego zabójcy potworów.

Co ciekawe, sama zainteresowana w wyrafinowanym stylu zwraca na to uwagę podczas rozmowy. Niby szczegół, jednak przez pryzmat dalszej relacji, demonstruje bardzo pewny charakter czarodziejki z Vengerbergu. Tutaj zadbano o zadziorność i stanowczość czarnowłosej piękności, która niejednokrotnie w bezpośredni sposób stymuluje działania Geralta w kwestii budowania skutecznej więzi. Zdecydowanie przedstawiono ją jako kobietę, która wie czego chce. Bez huśtawki nastrojów. O wiele bardziej rozemocjonowana wydaje się rudowłosa Triss. Po części wynika to z faktu, iż romans w drugiej części cyklu stanowił jeden z istotniejszych motywów fabularnych. Dialogi odbywają się tutaj na zasadzie stopniowego łamania dawnych barier wynikających z przeszłości.

I choć sami twórcy od początku gry sugerują większe zaangażowanie w relacji z Yennefer, Triss stanowi całkowite przeciwieństwo "twardej ręki" Yen. Co w praktyce oznacza mniej pretensjonalnych konwersacji, czego nie można powiedzieć o tej pierwszej. Triss w pewnym sensie, wykazuje nieco bardziej nastoletnie cechy, ciesząc się po prostu chwilą. Najlepszym przykładem jest opcjonalny, maskowy bal i możliwe opcje związane z rozwinięciem jej miłosnej fuzji z Geraltem. Balansując podrywem, odniosłem jednak wrażenie, że CD Projek więcej uwagi poświęcił Yennefer. Być może dlatego, że Triss otrzymała już długi wątek przy okazji poprzedniej części. A może to przez chęć trzymania się książki, w której to Yennefer odgrywa o wiele ważniejszą rolę dla Geralta. 

Werdykt? 

Moim osobistym wyborem w trakcie rozgrywki z reguły okazywała się Yennefer. Jej elokwencja, momentami droczenie się oraz aparycja zdecydowania bardziej do mnie przemawiała. Sama  w sobie wydawała się większym wyzwaniem, patrząc z perspektywy głównego bohatera. Z kolei Triss, początkowo nieśmiała, okazuje się ciekawym powrotem do dawnego uczucia. Czy którakolwiek z cech obecnych w omawianych bohaterkach znajduje odzwierciedlenie w rzeczywistości?

Kobiety lubią być zdobywane, mają swoje nastrojowe huśtawki, często reagują o wiele bardziej emocjonalnie niż faceci. W tym kontekście, poprzednie zdanie bardziej pasuje do panny Merigold. Yennefer kojarzy mi się raczej z preferująca samcze zachowania, lekko dominującą i nieugiętą osobowością. Rzadziej ulega emocjom, rozpatruje wszystko w bardzo logiczny sposób. Różnica charakterów obu czarodziejek jest tak duża, że wybór do dziś jest przedmiotem dyskusji. A Wy? Team Yennefer czy Team Triss?

Interesuje Cię ten tytuł? Sprawdź nasz poradnik do Wiedźmin 3: Dziki Gon.

Krzysztof Grabarczyk Strona autora
cropper