TOP 10 filmów, które oglądamy w każde święta

TOP 10 filmów, które oglądamy w każde święta

Bartosz Dawidowski | 20.12.2020, 08:00

Większość z nas ogląda coraz mniej telewizji. Trudno się dziwić - stacje przegrywają z platformami VOD przez puszczane w nieskończoność reklamy i wciąż odgrzewane, stare kotlety. Jest jednak taki okres w roku, kiedy mimo wszystko zasiadamy w rodzinnym gronie przed TV. To oczywiście Święta Bożego Narodzenia.

Jak Święta, to filmy w TV z całą familią. Jak filmy, to... "Kevin"? To pierwsze, co przychodzi na myśl w okresie świątecznym. Są też jednak inne telewizyjne szlagiery tych wyjątkowych dni. Najczęściej mowa tu niestety o dziełkach z kategorii: kicz-szmira. Ale pomimo tego nadal je oglądamy - z przyzwyczajenia, bo "tak wypada", a może po prostu, bo lubimy sobie przypominać dzieciństwo, kiedy na dobrą sprawę nie mieliśmy alternatywy dla takich telewizyjnych propozycji.

Dalsza część tekstu pod wideo

10. Listy do M.

Komedia z 2011 roku, inspirowana filmem "To właśnie miłość", okazała się znośna i polubili ją widzowie. Nie dziwi zatem fakt, że film w reżyserii Mitji Okornego, który stworzył później również "Planetę singli", znajduje się wciąż na "świątecznej tapecie" stacji telewizyjnych. Akcja filmu dzieje się w okolicach świąt Bożego Narodzenia, co dodatkowo zwiększa jej atrakcyjność w tym okresie.

9. Zabójcza broń

Akcja pierwszych dwóch odsłon słynnej serii "Zabójcza broń" dzieje się podczas świąt Bożego Narodzenia, więc - jak łatwo się domyślić - nasze stacje TV od lat odgrzewają tę kryminalną komedię w wiadomym okresie. Może i jednak dobrze, że tak się dzieje, bo "Zabójcza broń" z 1987 roku w reżyserii Richarda Donnera (autora kultowych "Goonies") to według wielu osób dobra odtrutka na przesłodzono-romantyczne motywy serwowane nam w tym okresie.

8. Święta Last Minute

"Christmas with the Kranks" to komedia, którą regularnie przypominają stacje telewizyjne pod koniec roku. Szalone szykowanie świąt na ostatni moment w wykonaniu Jamie Lee Curtis i Tima Allena daje radę. Chociaż do wybryków Clarka Griswolda, które utrzymane są w podobnym nastroju, filmowi Joe Rotha z 2004 roku mimo wszystko trochę brakuje, to jest się tu z czego pośmiać w familijnym gronie.

7. Kogel-mogel

Polskie komedie stały dawniej na znacznie wyższym poziomie, niż obecnie. I nie chodzi tu tylko o nieśmiertelne dzieła Stanisława Bareji, ale też Romana Załuskiego. W przypadku kultowego filmu "Kogel-mogel" Załuski zajął się nie tylko reżyserią, ale też pisaniem scenariusza, razem z Iloną Łepkowską. Wyszła z tego jedna z najlepszych polskich komedii lat 80. Film opowiada o ucieczce młodej, wiejskiej kobiety do Warszawy, której nie w smak aranżowane przez jej rodziców małżeństwo. 

Udana okazała się również kontynuacja komedii, w postaci "Galimatiasu" z 1989 roku. Za wszelką cenę radzę natomiast unikać "Miszmaszu" z 2019 roku, czyli 3 odsłony komediowej serii, która bardziej żenuje, niż bawi.

6. Świąteczna gorączka

"Jingle All the Way" ze Schwarzengerem w roli głównej od lat gości w świątecznej ramówce TV. Opowieść o zapracowanym biznesmenie, który trochę zaniedbuje rodzinę, nie jest może najwyższych lotów, ale nie brakuje w niej kilku śmiesznych scen. W filmie pojawiają się też motywy typowo świąteczne - osią fabularną jest w "Świątecznej gorączce" pogoń za niedostępną w sklepach zabawką dla syna głównego bohatera.

5. Kevin sam w Nowym Jorku

Twórcy "Kevina" już w grudniu 1990 r. wiedzieli, że stworzyli wielki hit. Publika napierała masowo w USA na kina, zachwalając komiczne motywy z tej produkcji. Powstał więc jej sequel. Może już nie tak udany i nie tak śmieszny, jak pierwszy "Home Alone" ale nadal niezły. I oczywiście z motywami świątecznymi.

Jedną z ciekawostek filmu jest pojawienie się w nim Donalda Trumpa, którego Kevin pyta o drogę w luksusowym Hotelu Plaza. Trump był właścicielem tego przybytku w okolicach 1990 roku, którego finalnie pozbył się, kiedy okazało się, że inwestycja jest nierentowna i generuje tylko długi.

4. Jak rozpętałem drugą wojnę światową

Tej komedii nie może nigdy zabraknąć w okresie świątecznym, pomimo tego, że sam film w zasadzie nie ma nic wspólnego z tematem Bożego Narodzenia. W tej wojennej opowieści z 1969 roku śledzimy przygody żołnierza Franciszka Dolasa, któremu wydaje się, że przez jego działania wybuchła II W.Ś. Trwające aż 236 minut dzieło Tadeusza Chmielewskiego powstało na podstawie powieści Sławińskiego "Przygody kanoniera Dolasa". Przez lata oglądaliśmy film w czerni i bieli. W 2001 roku na zlecenie Polsatu i Studia Filmowego Oko powstała jednak wersja kolorowa obrazu, po cyfrowej obróbce.

3. Szklana pułapka

Prucie ołowiem z karabinów, wybuchy, gęsto ścielący się trup - na pierwszy rzut oka trudno o bardziej "antyfamilijne" kino, niż "Die Hard". A jednak, wbrew pozorom "Szklana pułapka" ma trochę wspólnego ze świętami. Akcja dzieje się tutaj w Wigilię, kiedy to John McClane (w tej roli świetny Bruce Willis) ratuje Los Angeles od śmiertelnego zagrożenia. Wyszło z tego zaskakująco mocne kino akcji - ze sporą dawką humoru.

Warto w tym miejscu przypomnieć o jednej z lepszych gier z pierwszego PlayStation, czyli o Die Hard Trilogy. Zagrywaliście się w latach 90. w ten tytuł, stanowiący połączenie 3 różnych gatunków?

2. Kevin sam w domu

Oto prawdziwa ikona "telewizyjnych świąt" w Polsce. Na tyle potężna, że gdy Polsat próbował jej nie emitować jednego roku, rozpętała się niemała burza, z petycjami, by przywrócić "Kevina". Rola tytułowego bohatera ustawiła Macaulayowi Culkinowi karierę na całe życie. Z jednej strony aktor cieszy się do dzisiaj sławą, ale z drugiej - to swego rodzaju przekleństwo, bo do końca życia ludzie będą go łączyć z występem w filmie z 1990 roku, stworzonym przez Chrisa Columbusa. Dodajmy, że całkiem udanym, z paroma śmiesznymi motywami.

1. W krzywym zwierciadle: Witaj, Święty Mikołaju

Polscy tłumacze tradycyjnie popisali się kreatywnością godną romantycznych poetów, przekładając oryginalny tytuł "National Lampoon's Christmas Vacation" na "W krzywym zwieriadle: Witaj, Święty Mikołaju". Brzmi to dosyć karkołomnie. Większość osób zna ikoniczne dzieło z 1989 roku po prostu jako "Święta Griswoldów". I niech tak zostanie.

Do tego, że to naprawdę mocna komedia, chyba nie muszę nikogo specjalnie przekonywać. Jest tu suspens (w oczekiwaniu na obiecaną premię od szefa), jest dramatyzm (destrukcja choinki) i są nawet bardzo niewygodni krewni (pamiętna scena opróżniania szamba). Chevy Chase okazuje się genialny w roli głównego bohatera - Clarka Griswolda, ojca rodziny, który nie do końca panuje nad sytuacją domową, ale chce zorganizować najlepsze święta na świecie.

Źródło: własne
Bartosz Dawidowski Strona autora
Dla PPE pisze nieprzerwanie od momentu założenia portalu w 2010 roku. Przygodę z interaktywną rozrywką zaczynał od gier na kasetach magnetofonowych, by później zapałać miłością do Amigi i PlayStation. Wciąż tęskni za złotą erą najlepszych japońskich RPG-ów z lat 90. Fan strategii, gier oferujących symulacyjne elementy i bogatą immersję. Miłośnik lotnictwa w każdej postaci.
cropper