O Prey 2 usłyszymy... kiedy nadejdzie właściwy moment
to obecnie istny temat rzeka. Po tym, jak prace nad tym tytułem zostały wstrzymane, w zasadzie nie dowiedzieliśmy się o nim niczego nowego. Ekipa Human Head Studios twierdzi, że wina leży w stu procentach po stronie Bethesdy, podczas gdy wydawca... cóż, zwala całą odpowiedzialność na deweloperów i niską jakość projektu.Prey 2 to obecnie istny temat rzeka. Po tym, jak prace nad tym tytułem zostały wstrzymane, w zasadzie nie dowiedzieliśmy się o nim niczego nowego. Ekipa Human Head Studios twierdzi, że wina leży w stu procentach po stronie Bethesdy, podczas gdy wydawca... cóż, zwala całą odpowiedzialność na deweloperów i niską jakość projektu.
W wywiadzie udzielonym serwisowi IGN, Pete Hines wypowiedział się następująco:
Kiedy po raz ostatni mówiliśmy o Prey 2, produkcja nie spełniała standardów jakości. To, co nam dostarczono, nie było wystarczająco dobre. Nie mogliśmy ślepo brnąć w coś, co nie spełniało wymogów. Jeśli zatem cokolwiek się zmieni, udzielimy większej ilości informacji.
Fani mogą być zawiedzeni, ale...
Nikt nie może być zawiedzony bardziej niż my. Straciliśmy mnóstwo czasu i pieniędzy starając się, by to się udało, wspomagając tych ludzi, ale nie można było dłużej tego fundować. Musisz zachować dyscyplinę i stwierdzić - dosyć, to nie spełnia naszych wymagań.
Hines
odniósł się także do najnowszych wiadomości i stwierdził, że osobiście bardzo lubi niektórych pracowników Human Head:
W Human Head pracuje kilku ludzi, których naprawdę lubię. Chris Rhinehart jest jednym z najfajniejszych ludzi, jakich poznałem w tej branży. To osoba, którą określiłbym mianem przyjaciela. Uwielbiam jego towarzystwo. Nie jest to zatem coś osobistego. Lubię wielu pracowników studia. Wszystko rozchodzi się o to, jak wygląda dany produkt i czy jest wystarczająco dobry.
Hines
zapewnił, że kiedy Bethesda będzie miała dla nas coś nowego, z pewnością się tym podzieli. Na ten moment jednak firma nie ma w zanadrzu "niczego wspaniałego", co dotyczyłoby Prey 2.
A teraz rodzi się pytanie... i komu tu wierzyć?