Była pracowniczka Valve opisuje sytuację panującą w firmie
Jak zapewne wiecie, Valve nie ma ściśle określonego dyrektora, panującego silną ręką i biorącego odpowiedzialność za działanie spółki. Jak więc wygląda codzienność dla ludzi pracujących tam i kto rządzi amerykańską firmą?
Znane najbardziej dzięki usłudze Steam i i przygodach Gordona Freemana studio Valve, jest dość skrytą firmą. Nie wiemy za wiele o warunkach jakie panują wewnątrz zespołu, warto więc przeczytać co na ten temat ma do powiedzenia była pracowniczka amerykańskiego dewelopera.
Jeri Ellsworth piastowała w Valve funkcję szefowej ds. sprzętu. Los jednak chciał, że wraz z ponad 20 innymi pracownikami, została zwolniona, co skłoniło ją do skrytykowania firmy podczas nagrań podcastu Gray Area.
"Wszyscy dobrze wiemy jak Valve przedstawiało pracę w swojej ekipie. Owszem, to prawda, panuje tu koleżeńska i przyjazna atmosfera, a decyzje podejmują małe grupki, gdzie każdy jest równy. Niestety, podobnie jak w liceum, możesz narazić się tu ukrytej bandzie, która po cichu rządzi Valve.
Są dzieciaki z bogatych domów, to ci co mają moc i nie ukrywają tego. Jest także drugi obóz, który stara się coś zmienić i potem kończy tak jak ja. Pomiędzy nimi przewijają się ludzie nie mieszający się do intryg i zagrywek, a jedynie wykonujący powierzone im zadania. Próbowałam zbudować świetny zespół ds. sprzętu, ale nie wyszło. Podczas rekrutacji odwiedziło nas wiele młodych i zdolnych ludzi. Niestety, nie miałam okazji ich zatrudnić, ponieważ stare wygi odrzuciły ich aplikacje."
Według Ellsworth, masowe zwolnienie w lutym, było elementem sprytnie uknutej intrygi, za sprawą której z firmy mieli zostać wyrzuceni ludzie, którzy zagrażali obecnej formie Valve. Była pracowniczka podsumowuje całą sprawą, nazywając tę sytuację dziwną paranoją. Sądzicie, że to wyznanie prawdy i ostrzeżenie innych, czy też osobista zemsta za pozostawienie na zasiłku?