Dlaczego nie ukończyłem The Last Guardian

BLOG
728V
Dlaczego nie ukończyłem The Last Guardian
CharyChelak | 21.02.2018, 22:01
Poniżej znajduje się treść dodana przez czytelnika PPE.pl w formie bloga.

Czytając ostatni wpis użytkownika Bieluk, który odważnie i słusznie wypunktował techniczne bolączki Shadow of the Colossus przypomniało mi się, że jakieś pół roku temu w ten sam sposób podszedłem do The Last Guardian. Ostatnie dziecko Fumito Uedy podpadło mi także pod innymi względami.

Nie miałem do czynienia z Kolosami, aczkolwiek czytając opisywane przez Bieluka ułomności trawiące ten tytuł, czułem że tekst przemawia przeze mnie od samego początku. Przypomnijmy, że za obydwie gry odpowiedzialny jest legendarny oddział Team Ico mający na koncie jeszcze Ico z 2001 roku, figurujące w branży razem z obiema powyższymi jako wirtualne dzieła sztuki. Czy będzie dla Was zaskoczeniem jeżeli przygody chłopca i Trico oberwą za te same aspekty, co Shadow of the Colossus? Fakt, że pozycje stworzył ten sam developer skłania równocześnie do idącej głęboko refleksji o genezie The Last Guardian, bowiem tytuł miał pierwotnie ukazać się na PS3, sam kod gry był zapewne wtedy jeszcze w powijakach, gdyż pierwsze zapowiedzi (2007) praktycznie zbiegły się w czasie z ówczesnym debiutem następcy PS2, konkluzja jest więc prosta - w początkowej fazie produkcji fundamenty nowej gry opierano na mechanice z oryginalnych Kolosów debiutujących na czarnuli zaledwie dwa lata wcześniej i niestety wszystkie te irytujące wady "umiejętnie" przemycono w rozciągniętym na prawie dekadę procesie developingu i nawet zmiana platformy docelowej na PS4 nie pomogło w pozbyciu się archaicznych naleciałości z poprzednich generacji - tak, liczba mnoga jest tutaj jak najbardziej prawidłowa.

Generalnie nie mam zamiaru zmieszać The Last Guardian z błotem, ale pewne elementy nie pozwalają zostawić na grze suchej nitki. Są to nic innego, jak sterowanie oraz praca kamery, lecz nie tylko. Wystarczy, że skupimy się na naszym protagoniście oraz jego włochatym towarzyszu - widać wyraźnie iż twórcy włożyli bardzo dużo pracy w wykreowanie Trico jako iście nowatorskiego mechanizmu, będącego głównym filarem całej opowieści. Stwór jest narzędziem interakcji i pozwala dostawać się do miejsc, które w każdej innej grze byłyby prawdopodobnie niedostępne - przywołując go praktycznie na każdym kroku  mały chłopiec pokonuje przesmyki, skalne ściany, czy ogromne wysokości, co pozornie sprawia wrażenie przestrzeni i wolnej ręki w eksploracji otoczenia, a z drugiej strony kompletnie zniwelowało to miejsce na inne elementy gameplayu, które mogłyby urozmaicić przygodę. Nie dotrwałem do końca, zatrzymując się gdzieś za połową i jedyne co pamiętam to rzucanie beczek w kierunku Trico i przesuwanie dźwigni - panuje tu pewna dysproporcja, ponieważ na tle skaczącego olbrzyma nasz mały bohater nie posiada żadnego ekwipunku, symbolicznego łuku, czy miecza, którym mógłby bronić się przed oponentami, małego drzewka rozwoju, bądź specjalnej umiejętności. Kojarzy mi się jedynie pewien artefakt, z którego korzystaliśmy na samym początku mogąc wskazywać naszemu kompanowi cele, by użył swojej piorunującej mocy. I w tym momencie zataczamy koło, ponieważ znów powraca Trico i jest uosobieniem naszego oręża w takim samym stopniu, jak przewodnikiem i przysłowiową prawą ręka na każdym kroku, przez co mały chłopiec wydaje się postacią bezpłciową.

Dotarliśmy w końcu do meritum no i gdy chcemy skorzystać z pomocy naszego towarzysza, by dostać się na drugi fragment mapy, przemierzamy istną drogę krzyżową. Wiele lokacji jest tak skonstruowanych, że nie sposób przemieścić się tam bez Trico, często więc musimy wołać go w odpowiednie miejsce by wspiąć się na jego grzbiet i skrócić dystans do docelowej skały. Wspinaczka jest strasznie irytująca, toporne sterowanie nie pozwala w pełni kontrolować bohatera, wciskane odpowiednio przyciski podczas poruszania się w górę/dół sprawiają wrażenie skoków opóźnionych w czasie, niejednokrotnie będąc blisko upragnionej krawędzi stwór obróci się lekko w złą stronę, następuje rotacja kamery o 180 stopni i zmierzamy w całkiem przeciwnym kierunku, z resztą samo przywołanie go w zamierzone miejsce jest już wystarczająco karkołomne i szukanie usprawiedliwienia w wątku fabularnym jakoby nasz pióropusz miał z czasem nawiązywać więź z chłopcem żeby stać się  bardziej posłuszny mija się z celem, bo samo w sobie jest to najzwyczajniej w świecie wystarczająco irytujące i psuje zabawę. Poruszanie się również jest trudne, detekcja kolizji doprowadza nieraz do szewskiej pasji, bo jak wspomniałem gra ma ambitne założenie poruszania się w miejscach, gdzie pozornie moglibyśmy się nie dostać. Ponadto stwór będąc kluczem do nieustannego przemieszczania się po świecie sprawia, że gra jest mało intuicyjna i poza kilkoma logicznymi zagadkami całość sprowadza się do wspólnego mianownika, czyli Trico oczywiście i jest z kolei dość liniowa. A szkoda, bo nie sposób odmówić jej rozmachu - skala przemierzanych terenów wydaje się miejscami ogromna, a oprawa graficzna mimo chrupiącej animacji robi piorunujące wrażenie  czyniąc The Last Guardian zdecydowanie jedną z najładniejszych gier obecnej generacji i jako posiadacz telewizora LG z gamy Oled wraz z PS4 Pro podpisuję się pod tym stwierdzeniem obiema rękami. Immersja z przygodą i fabuła to raczej kwestia personalna, ja jak wspomniałem zaliczyłem więcej niż połowę i nie dowiedziałem się o małym chłopcu praktycznie niczego - narracja sprowadza się do podmiotu opisującego Trico i relacje zachodzące między tą całkiem sympatyczną dwójką, rozbijałem barwne lustra, których olbrzym bał się jak ognia i to chyba tyle. Tytuł jak najbardziej ma prawo uchodzić w oczach graczy  jako honorowy płód sztuki w świecie elektronicznej rozrywki, jednakże jeśli lubujecie się w innych gatunkach gier takich jak chociażby strzelaniny, wyścigi, czy gry RPG to pod niektórymi względami strzeżcie się nowego tworu pana Uedy, bo nie lada wyczynem jest skopać tak bardzo istotne aspekty gameplayu, jak sterowanie lub praca kamery i chyba wynika to po części z lenistwa developerów, bowiem remaster z 2011 roku był w recenzjach punktowany za podobne dolegliwości - wady, które były nie do przełknięcia już 13 lat temu.

Oceń bloga:
12

Komentarze (26)

SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych

cropper