Tomassowa Kronika Biegowa #28

BLOG
346V
Tomassowa Kronika Biegowa #28
Tomasso_34 | 27.12.2018, 00:01
Poniżej znajduje się treść dodana przez czytelnika PPE.pl w formie bloga.

Pierwotnie chciałem w Zalasewie w biegu o nazwie "Zalasewska Piątka", który kończył serię biegów z cyklu Agrobex, walczyć o nowy rekord na dystansie 5 km. Uznałem jednak, że próba ustanowienia nowej życiówki na koniec ciężkiego sezonu może spalić na panewce. Broń Boże nie chciałem zrezygnować ze startu. Za bardzo lubię pamiątkowe medale, aby to postąpić. Postanowiłem jednak pobiec sobie na luzie. Tylko i wyłącznie dla zabawy. Pobiec w stroju...Pikachu.

Spytacie pewnie czemu Pikachu? A bo, dlatego że lubię pokemony. A tak w ogóle to Pikachu jest podobny do mnie. Jest słodki tak jak ja. No prawie tak słodki, jak ja. Podobnie jak ja nie ma idealnej sylwetki. Mamy ten sam problem - delikatnie okrągły brzuszek. Tak jak Pikachu mam fajny ogonek, który potrafi nieźle wystrzelić. 

Świat zna już od wielu lat "Tercet Egzotyczny" oraz "Royal String Quartet", ale dopiero od niedawna poznaje biegowy kwintet Polonii Środa w składzie Asia, Joasia, Aneta, Sylwek i Tomasz, czyli Wasz uroczy, mądry i skromny kronikarz. W tak doborowym składzie udaliśmy się do Zalasewa, które mieści się pod Swarzędzem. Dla niezorientowanych w topografii województwa wielkopolskiego dodam, że Swarzędz mieści się blisko Poznania. Nie mieliśmy zatem daleko na zawody. Podróż zajęła nam raptem 30 minut i minęła w miłej atmosferze. Rozmowy toczyły się wokół ogonków, ale jakże mogło być inaczej, gdy w samochodzie wręcz kipiało od testosteronu, który ulatniał się z ciał dwóch przystojnych biegaczy. Który jest piękniejszy nie muszę dodawać, bo jak mawiali Rzymianie - "clara non sunt interpretanda", czyli to co jasne nie wymaga tłumaczenia. Nie wdawałem się zbytnio w dyskusję z dziewczynami o ogonkach, ale kątem ucha udało mi się podsłuchać, że naturalne ogonki są lepsze od sztucznych i że rozmiar faktycznie ma znaczenie.  

Biuro zawodów mieściło się budynku szkoły, którą budował organizator biegu, a więc Agrobex. Zawody były kameralne. Na liście startowej było 200 biegaczy i zawodników nordic walking. Stąd też proces odbioru pakietów startowych przebiegał bardzo sprawnie. Sam pakiet startowy był bardzo zadowalający. Kosztował zaledwie 20 zł, a w skład jego wchodził, oczywiście oprócz niezbędnego numeru startowego oraz zwrotnego chipu do pomiaru czasu,  również elegancki kubek termiczny z logo sponsora. O materiałach promocyjnych dewelopera Agrobex nie wspominam, bo nie interesowały mnie one w najmniejszym stopniu. 

Po obowiązkowej toalecie postanowiłem skorzystać z darmowej analizy składu ciała. Takie pomiary mnie zawsze trochę stresują, ale skoro wszyscy z kwintetu biegowego postanowili się zanalizować, to ja nie mogłem być gorszy. Z analizy wyszło mi, że nie jestem wzorcowym okazem zdrowia, ale nie jest ze mną generalnie najgorzej. Ogólnie jestem zdrowy i to się liczy. Kilka kilo mogłoby być mniej, ale wierzę, że kiedyś uporam się definitywnie i ostatecznie z tym zbędnym balastem. Martwi mnie jedynie wiek biologiczny mojego ciała. Urządzenie do pomiaru pokazało mi, że mam 46 lat. To sporo jak na 32 - latka, ale pocieszam się tym, że kryzys wieku średniego przynajmniej już za mam za sobą. I minął w dodatku dość delikatnie. Nie miałem żadnych głupich pomysłów, oprócz tych które mam na co dzień. Nie zrobiłem też nic głupiego, bo przecież bieganie w zawodach prawie co weekend się do takich nie zalicza.

Zanim wystartowaliśmy, tak jak zaplanował organizator, czyli o godzinie 10.00 to musiałem najpierw przywdziać na siebie żółty strój słodkiego Pikachu. Lubię w nim biegać, bo widok dorosłego faceta przebranego za małego stworka z japońskiej bajki powoduje na twarzach ludzkich uśmiech. A ja lubię, jak ludzie się cieszą. Wszystkim nam brakuje uśmiechu i radości. Cieszę się, że mogę dać innym ludziom trochę radości. Bieganie w takim przebraniu ma jednak sporą wadę...podczas biegu jest strasznie gorąco. Czuję się jak na saunie. Pod strojem cały paruję. Następnym razem może nie założę nic pod ten strój, to może nie będzie mi tak gorąco. Boję się jednak, że ogonek może mi wyskoczyć spod zapiętych guziczków, więc raczej tego nie zrobię, ale nie mówię nie, bo otwarty jestem na nowe doświadczenia. Żarcik. Bieg nudystów to nie zawody dla mnie.  

Ustawiłem się na końcu stawki, aby nie blokować trasy szybszym biegaczom, gdyż zdawałem sobie sprawę, że w stroju Pikachu nie pobiegnę tak szybko, jak potrafię. Zastanawiam się tylko, co miała w głowie pewna para nordic walking, która ustawiła się na starcie w środku stawki, blokując możliwość biegu innym zawodnikom. Wiadomo, że osoba poruszająca się o kijkach będzie zawsze wolniejsza od biegacza, dlatego takie osoby powinny startować z ostatniej linii. I tak zrobili wszyscy zawodnicy, oprócz tej jednej pary. Oby Wam się kijki połamały skubańce, za to blokowanie trasy.

Sama trasa była bardzo malownicza. W większości biegła wąskimi leśnymi ścieżkami. Oczy cieszyły śliczne drzewa pokryte liśćmi w cudownie żywych barwach jesieni. Pod stopami było sporo korzeni więc, zamiast gapić się ciągle na piękne drzewa, musiałem częściej spoglądać pod nogi, aby się nie wypieprzyć jak długi i nie pożegnać się ze swoimi ząbkami. Podczas biegu mijałem polanę z wyciętymi drzewami, która nie widzieć czemu zapadła mi w pamięć. Musiałem, aby dotrzeć do mety, przebiec dwukrotnie mały mostek nad lichym strumykiem. Przypomniał mi on scenę z filmu "Robin Hood i faceci w rajtuzach", w której tytułowy bohater pojedynkował się z Małym Johnem o możliwość przejścia na drugi koniec mostu. Sytuacja wyglądał bardzo komicznie, bo most przebiegał nad tak małym strumykiem, że można go było z łatwością przekroczyć suchą stopą bez konieczności korzystania z owego mostu. Mostek i strumyk w Zalasewie wyglądały jak żywcem wyjęte z tego filmu. Kto nie widział tej świetnej komedii Mela Brooksa, to szczerze polecam. Jest to stary film, ale ciągle jest, śmieszy. Nie zestarzał się w najmniejszym stopniu.

Nie były to długie zawody. Wszystkie biegu z tego cyklu rozgrywane są na dystansie 5 km. Bieg w stroju Pikachu, który nie przepuszcza powietrza, nie należy do najłatwiejszych. Czułem się jak w saunie. Z każdą minutą było mi coraz goręcej. Odliczałem niecierpliwie kilometry pozostałe do mety. Bieganie w stroju ma wiele plusów, ale też kilka minusów. Plusy jednak przewyższają zdecydowanie minusy. Lubię widzieć radość w oczach dzieci, które cieszą się, że Pikachu przybija im piątkę. Lubię też oglądać zdenerwowane spojrzenia biegaczy płci męskiej, którzy są zażenowani, a niektórzy nawet wściekli, że dali się wyprzedzić facetowi przebranemu za postać z japońskiej kreskówki. Kobiety zazwyczaj żartują, gdy wyprzedza je Pikachu. U facetów widać na ich twarzach, że mocno ucierpiała ich duma. Głównym minusem biegania we włochatej piżamie jest ryzyko przegrzania organizmu, ale jestem je w stanie ponieść.

Na metę dotarłem z czasem 29 m 42 s na 145 pozycji. Pomimo słabego czasu udało mi się wyprzedzić kilkanaście osób. Świadczy to, że w Pikachu drzemie olbrzymia noc, i to nie tylko w ogonku, ale i w nogach.

Byłbym totalną świnią, gdybym na koniec nie wspomniał o sukcesach moich koleżanek klubowych. Asia zdobyła drugie miejsce w klasyfikacji generalnej całego cyklu w swojej kategorii wiekowej. Aneta była trzecią kobietą w kategorii open w "Zalasewskiej piątce", a w klasyfikacji generalnej zajęła drugie miejsce w swojej kategorii wiekowej. Jak widać dziewczyny z Polonii, mają moc. Też by się chciało odnosić takie sukcesy, ale wszystkiego od życia nie można mieć. Mam fajny ogonek i on musi mi wystarczyć. Nie wolno być zachłannym.  

Oceń bloga:
13

Komentarze (12)

SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych

cropper