Dogmaty świata gier vol.3

BLOG
379V
Dogmaty świata gier vol.3
noobkiller | 10.09.2017, 18:28
Poniżej znajduje się treść dodana przez czytelnika PPE.pl w formie bloga.

Pora na część trzecią, być może przedostatnią w cyklu, lecz z pewnością przedostatnią na tym portalu. Pierwszy wpis o tej tematyce wywołał trochę kontrowersji, drugi czytało się przyjemniej, ale przez mniej zaczepny charakter i brak wyraźnych sprzeciwów w feedbacku, nie wywołał już takiej dyskusji. Ten za to wydaje mi się najbardziej wyważony: trochę powagi i trochę dystansu, ale jak zawsze szczerze, celnie oraz do sedna. Zapraszam!  

Mario, Zelda, Pokemon = JAKOŚĆ!!!

Chciałbym, żeby tak było. Niestety prawda jest mniej sielankowa niż krajobrazy pierwszej z gier wymienionych w tym podtytule ;) Nintendo jakie gry robi, wie każdy. Są oryginalne, według jakiegoś niezmiennego od lat - a nawet pokoleń - konceptu (co się szanuje!) i rzadko można o nich powiedzieć, że są crapami. Ale zdarzają się, i to także pośród gier, które mają w tytule byłego już Hydraulika, Nintendowskiego Robin Hooda czy PokeStworki. Niestety, w środowisku fanbojskim, każda z tych nazw jest gwarantem jakości i niepodważalnym "faktem" (choć jeszcze niedokonanym), że produkcja jest z góry skazana na sukces i na 300% będzie hitem. A jak bywa naprawdę? Cóż... różnie. Nie każda produkcja z Marianem jest wybitna jak Mario 64 czy chociażby seria Galaxy. Breath of Wild okazało się sporym sukcesem, ale Linkowi też nie brakuje grzechów; chociażby Tri Force na 3DS, które mimo dosyć wysokich ocen na Metacritic, po prostu nie spełnia wymagań i jest znacznie poniżej swoich utartych standardów. Co do Poków, swój romans z nimi skończyłem na erze GBA. Nie wiem kto pracuje nad designem i pomysłami nowych gier spod tej marki, ale wiem jedno: wykonuje cholernie złą robotę. W moich oczach ta seria straciła swoją tożsamość. Próbowałem, starałem się i robiłem wszystko, by przełknąć kolejne odsłony, ale nie były już one tak smakowitymi kąskami jak części poprzednie. Za każdym razem czułem tą samą gorycz, a niesmak pozostaje na długo. Lekcja na dziś: kupujmy gry, a nie nazwy i logo.

 

PlayStation Vita is dead!

Przy tym małym cudeńku spędziłem trochę czasu dzięki życzliwości mojego dobrego kolegi. Muszę sie przyznać, że ukończyłem zaledwie parę gier, i skupiłem się w prawie każdym przypadku na tym, czego, przynajmniej wtedy, nie można było przejść na innych sprzętach. Jak pewnie się domyślacie, jako ultra fanboj gier spod szyldu Uncharted, na pierwszy ogień wziąłem Złotą Otchłań. Potem wiadomo: Killzone, Resistance, Gravity Rush, Asasyn Feminazi Liberation, Soul Sacrifice. Następnie zwróciłem sprzęt i nigdy od tamtej pory nie miałem z nim już do czynienia. Powiem od razu, że choć lubię czasem pograć na kieszonsolkach, nigdy nie byłem ich jakimś szczególnym fanem i zawsze wolałem grać stacjonarnie. Przez dosyć znaczący czas myślałem, że pogłoski o śmierci Vity (jak na ironię, Vita znaczy Życie) są prawdą, a że przeszedłem już co chciałem, nie interesowałem się tą platformą i żyłem w błędnym przeświadczeniu. Ze złego myślenia wyprowadził mnie inny kolega, z którym miałem okazję kiedyś o tym porozmawiać. Spojrzałem na sprawę raz jeszcze i zrozumiałem: PS Vita żyje! Z tym, że własnym życiem. Życiem o wiele innym niż zostało jej zaplanowane przez jej niebieskich stwórców i zupełnie innym niż wszyscy mogliśmy sobie wyobrażać...

PSV powstała jako mocny sprzęt; nazywana była przez niektórych "malutkim PS3" (co oczywiście było przesadą) i to nie bez powodu, bo prezentowane na nią gry pokazywały, że naprawdę ma spore możliwości. Konsolka dostawała swoje wersje gier pośród tytułów, które ukazywały się na PlayStation 3 i Xboksie 360, które wcale nie odbiegały mocno jakością pod względem mechaniki i warstwy wizualnej. To wszystko sprawiło, że oczekiwania wobec tego maleństwa wzrosły tak bardzo, że prawie wszyscy zapomnieliśmy o jednym: że PlayStation Vita to... handheld! Ten mały, ale jakże bardzo ważny szczegół sprawił, że przestaliśmy zauważać oczywistą kwestię, a są nią kieszunkowe gry.

Wspomniałem już wcześniej o tym, że jestem graczem stacjonarnym. Zwróćcie uwagę na listę tytułów, które wymieniłem, że przeszedłem na tym sprzęcie. Widać coś wyraźnie? Tak. Większość tych tytułów to gry typowe (lub przeniesione z) dla dużych konsol. I choć samo Sony wycofało się ze wsparcia dla Vity, nie wiem czy z braku pomysłu na nią, czy z chęci skupienia się wyłącznie na PS4, to wystarczy sobie sprawdzić ile gier ma premiery na ten sprzęt, choćby w tym roku. Vita więc stała się miejscem, które jest omijane przez wielkie blockbustery i produkcje AAA. Nie świadczy to jednak o jej śmierci, a o diametralnej zmianie kierunku. Kieszonsolka Soniaczy stała się miejscem, gdzie mniejsi developerzy i wydawcy oraz ich mniejsze produkcje (ale także więksi wydawcy i ich niszowe produkcje - głównie japońskie) mają szansę, aby zabłysnąć.

Czy z tego powodu mamy prawo być zawiedzeni i rozczarowani? Owszem, mamy, bo zapowiadało się na co innego i to zawiodło oczekiwania wielu. Ale wcale nie musimy, jeśli nie potrzebujemy wielu ogromnych produkcji, a wymagamy tylko dobrej zabawy, choćby w mniejszej, typowo handheldowej skali.

Dla wielu graczy, jeśli chodzi o granie niestacjonarne, lepszym wyjściem jest 3DS. To logiczne, ponieważ nie zmaga się on z problemem tożsamości, a do tego ma większą bibliotekę gier. Nintendo doskonale wie, do czego stworzyło swój sprzęt i wspiera go przez długie lata. Użytkownicy Vity są w innej gorszej sytuacji, ale mimo to uważam, że warto. Bo konkurencja zawsze jest dobra, bo mając PSV wcale nie jesteś w czarnej d*pie. Sprzęt umożliwia granie w klasyki z PS1 (czego nie ma PS4 - wstyd, Sony!), a do tego pozwala na granie zdalne w gry z peesczwórki. Pomimo wszystkich niedogodności i zostawienia użytkowników na lodzie, uważam, że sytuacja jest całkiem w porządku i może kiedyś, w jakimś odległym czasie, jak będzie więcej czasu i pieniędzy, to... kto wie?

 

Wii U przegrało przez brak multiplatform!

Wchodząc w liczne dyskusje z różnymi "znawcami" na temat tej konsoli, najczęściej słyszę/czytam, że powodem jej chu*jowego umiarkowanego sukcesu jest brak gier multiplatformowych. I nagle wszyscy zapomnieli, że Wii także prawie ich nie miało, a poradziło sobie świetnie, lepiej od PS3 i Xboksa 360. A też było zacofane technologicznie (co jest tradycją Nintendo odkąd pamiętam) i też bazowało na innym pomyśle i innych rozwiązaniach niż to, co mogliśmy dostać u konkurencji. Faktem jest to, że brak zewnątrznego wsparcia przyczynił się do upadku systemu, ale nie było to głównym powodem tragedii sprzętu wielkiego N. I mówiąc o zewnętrznym wsparciu nie chodzi mi o multiplatformy, bo przez jakiś czas Wii U dostawało ekskluzywne gry od zewnętrznych developerów. Myślę, że najbardziej zawiódł... pomysł. A właściwie czas, w którym został on wprowadzony, jeśli chodzi o technologię. I oczywiście marka samej konsoli; nazwa była niejasna, ktoś nieobeznany nie był w stanie stwierdzić, czy to następca Wii, czy jakaś przystawka, czy w końcu to samo co Wii (tylko w ulepszonej wersji?). Forma padletu i dotykowy ekran nie robiły już na nikim wrażenia, a słaba promocja i niejasność co do tego, czym sprzęt jest, zrobiły swoje. A szkoda, bo posiada znaczną część gier

[spoiler]Fatal Frame, Bayo 2, Mario Kart 8, Super Smash Bros., Splatoon, Yoshi, Mario 3D World (jedyne dobre Mario na Wii U) + parę innych, które na szczęście wyjdą na Switch[/spoiler] 

, które naprawdę są warte grzechu.


Miałem zakończyć na tej części, ale uzbierało się ciut więcej, więc będzie jeszcze jedna.

Napiszę ją ze szczególną dedykacją dla użytkownika Xmachine, ponieważ cierpliwie czeka na pewne treści, które - jak się okazuje - znajdą się w części numer 4.

Pozdrawiam,

noobkiller.


ETENSZYN PLIS!

Do końca (następnego) tygodnia zamierzam umieścić jeszcze 5 wpisów. Po nich prawdopodobnie będe musiał udać się na banicję od tego portalu. Jeśli podobają Ci się wpisy na moim blogu, odnajdziesz mnie za jakiś czas na internecie pod tym samym nickiem ;)

To jeszcze nie pożegnanie, a tymczasem:

Dogmaty świata gier vol.4ThePlayers,

Parę miesięcy z Amazon Kindle 8 - na co to komu?,

Miesiąc z iPhone SE - cała prawda z perspektywy doychczasowego użytkownika Androida,

Hipokryzja i ułomność moderacji na PPE - o wybiórczej tolerancji i kolesiostwie słów kilka,

Jak przechytrzyłem PPE, czyli wpis po którym dostanę bana ;)

CUMMING SOON!

Oceń bloga:
7

Komentarze (21)

SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych

cropper