2018 FPS CHALLENGE #10 POJEDYNEK LICENCJI

BLOG
359V
Rankin | 24.04.2018, 15:58
Poniżej znajduje się treść dodana przez czytelnika PPE.pl w formie bloga.

The Terminator Future Shock vs Alien Trilogy

(pierwszy) FPS CHALLENGE pomału zbliża się do końca, zostało jedynie parę odcinków, a że gra pierwotnie planowana na temat przewodni okazała się być straszną kaszaną, będzie musiała się podzielić miejscem z inną, niemal równie kaszaniastą, ale mimo wszystko jednak przyjemniejszą.

The Terminator (tm): Future (c) Shock (r) (tm) (c)

Ten Zakańczacz: Przyszły Wstrząs jest grą od Bethesdy. Może trochę złośliwie mógłbym powiedzieć, że nic więcej nie trzeba dodawać, ale w końcu nadal dość lubię Daggerfalla, więc uściślę i powiem, że jest fpsem od Bethesdy zrobionym na tym samym silniku co wspomniany, a wydany później Daggerfall.

To nie mogło się udać.

Więc tak, gra fabularnie jest o dziwo oderwana od filmów, zamiast tego skupia się na postapokaliptycznej przyszłości i walce z maszynami. Z pozytywnych rzeczy jakie mogę powiedzieć to ogólny klimat terminatorowych scenek z przyszłości został zachowany - mrok, ruiny, giwery żywcem wyrwane z lat 80-tych oraz lasery, autentycznie pod tym względem całkiem nieźle jest. Ponadto do większości budynków można wchodzić w poszukiwaniu amunicji czy apteczek, nawet jeśli po daggerfallowemu wnętrza są osobnymi mapami. Jest to też pierwszy albo jeden z pierwszych FPSów oferujących mouselook, osobny przycisk na granat, a także sekcje "jeżdżone" (dżip z zamontowanym działkiem).

Tyle dobrego.


18 minut, ale nie zalecam oglądać więcej niz 2-3 ze środka, szkoda czasu na ten tytuł

Złego natomiast jest tyle, że mógłbym długo wymieniać, więc może po prostu skupię się na bardziej histerycznych wpadkach tej gry. Chociażby na tym, że gra z jakiegoś magicznego powodu interpretuje strzelanie pod zbyt mocnym kątem w dół jako strzelanie w siebie. Tak, postać dosłownie strzela sobie w, nie wiem, stopy, kolana? W każdym przypadku wróg jest nietknięty, za to gracz traci HP. Fizyka ruchu jest dość nieprzyjemna, skakanie do celu dość niewygodne, a co gorsza postać ma tendencję do klinowania się na amen przy pierwszej lepszej okazji, czy to w geometrii, czy po wskoczeniu na jakiś obiekt, czy w jakichś ciasnych szczelinach gdzieś, gdziekolwiek. Swoją drogą, można kucnąć, ale nie można się czołgać, nie wiem po co w ogóle taką opcję wprowadzono. Strzelanie jest mocno takie se. Komputer strzela do gracza w miarę powolnymi pociskami laserowymi, i raczej łatwo je omijać, natomiast w drugą stronę jest gorzej - feedback jest zwyczajnie słaby ze względu na dużo zdrowia i duży rozstrzał dmg między broniami słabszymi a mocniejszymi i mimo w miarę ok udźwiękowienia strzelanie przypomina raczej pryskanie z pistoletu na wodę niż ostrzał ciężkim arsenałem. Na dobitkę wrogowie są bryłami 3D ze szczegółowymi hitboxami, ale niezbyt szczegółowym ruchem, przez co czasem niespodziewanie trudno trafić cokolwiek, szczególnie z granatów, które raz że lecą jakimś trudnym do wyczucia łukiem z boku, a dwa mają tendencję do nieszkodliwego przelatywania między nogami kroczących maszyn. Ostatnia rzecz o której wspomnę, automapa - jest, ale jest absolutnie bezużyteczna. Czemu? Ano temu, że jest przykuta do postaci gracza, ale draw distance ma taki sam, jak nie mniejszy, od tego, co widać na ekranie gry. W budynkach jeszcze rysuje wszystkie piętra naraz, przez co często nawet nie widać gdzie dokładnie, na którym piętrze, siedzi postać.

Ogólnie mówiąc pod pozornie apetycznym wierzchem kryje się twór wybitnie niesmaczny i odpychający. Jakim cudem gra ta zebrała wysokie oceny, nie mam pojęcia - chyba od ludzi którzy pierwszy raz w życiu w FPSa grali, co w 1995 roku było jeszcze wysoce prawdopodobne.

Alien: Trilogy

Alien Trilogy jest drugą w zestawieniu grą, która pierwotnie wyszła na konsolę (PS1), ale tym razem port PC (+Sega Saturn) wyszedł oficjalnie i oficjalnie był lepszej jakości niż oryginał. Problemów z odpaleniem gra sprawiła mi jednak niemało, gdyż jest to tytuł 3D z ery wczesnego Windowsa 95 i zarówno instalacja, jak i odpalenie wymagały ogromnej gimnastyki (np. instalacja nie powiedzie się jeśli system ma więcej niż bodajże 64 megabajty pamięci ram bo dosowy instalator nie radzi sobie z wykrywaniem większej ilości). Koniec końców wykorzystałem znaleziony przez znajomego pakunek stylizowany na ten z GOG (na samym GOG gry nie ma jeszcze), który wrzucił i skonfigurował wszystko co trzeba tak, aby dało się grać.

Aaa więc tak. Alien: Trilogy jest grą, którą zdecydowanie najtrudniej jest mi jakoś ocenić i zcharakteryzować. Ta gra ma warstwy. Jak cebula. A:T próbuje ze wszystkich trzech podwówczas wydanych Alienów sklecić jedną kampanię, ale robi to nieumiejętnie i niezbyt przekonująco. Najpierw jest część z Aliens, gdzie w intrze jest wspominany Burke, a Ripley niby jest  Ripley, ale też ostatnią ocalałą z oddziału marines. Tyle że w kolejnych briefingach wciąż wspominane są inne oddziały, jakieś dowodzenie itp. Potem jest sekcja Alien 3, niby dziejąca się w kolonii karnej według gry zlokalizowanej "tuż obok" kolonii normalnej z Aliens. Potem wreszcie włazi się na pokład statku obcego z pierwszego Aliena. Generalnie radzę raczej mózg wyłączyć i kompletnie nie zwracać uwagi na fabułę, bo jest ona tak durnie poprowadzona, że bardziej nie można, tym bardziej że w ogóle jest ona do niczego niepotrzebna.

Jak to - niepotrzebna? Ano tak, że jedynym celem w każdym poziomie jest dotarcie do wyjścia (ew. ubicie lokalnej Królowej, które to ubicie otworzy wyjście). Gra owszem, daje jakieś tam cele, które jakoś tam śledzi, typu otworzenie włazów czy zebranie nieśmiertelników, ale procent wykonania tych celów nie ma absolutnie żadnego wpływu na grę - w jednym przypadku "zdołałem" zaliczyć 14% obcych, 0% sekretów i 0% misji, a i tak bez problemu przeszedłem dalej i żadnych wyrzutów mi nie czyniono. Śmieszne? Jeszcze śmieszniej jest w misjach "bonusowych" pojawiających się co jakiś czas. Polegają one na tym, że "baza za 60 sekund ulegnie autodestrukcji" i Ripley musi dobiec do wyjścia przez prosty labirynt. W labiryncie tym jest porozrzucane mnóstwo hp, amunicji, nawet broni, ale nie ma dość czasu żeby wyzbierać wszystko. Co się dzieje jak czas dobiegnie końca? Otóż zupełnie... nic. Owszem, misja zostaje natychmiast przerwana, ale Ripley po prostu przechodzi do następnego poziomu, zabierając ze sobą wszystko co zdołała uzbierać przez te 60 sekund.


Alien Trilogy (1996) (colorized)

Bardzo trudno mi jest ocenić też główną część A:T, tj. strzelanie, jest ono z jednej strony niezaprzeczalnie przyjemne, z drugiej obelżywie proste, z trzeciej jeszcze debilnie zaprogramowane. Broni jest szereg, wziętych prosto z filmów, czyli jest pistolet, strzelba (którą macha Hicks w Aliens), pulse rifle, smartgun, jak również miotacz ognia. Ogólny feel broni jest całkiem OK, z siłą rażenia jest trochę gorzej, przede wszystkim pistolet nadaje się wyłącznie do koszenia facehuggerów i jajek (z magicznego powodu skrzynki i beczki są niewrażliwe na ostrzał z pistoletu), a miotacz ognia jest niemal bezużyteczny z powodu o którym wspomnę później. Obcych jest parę rodzajów, do tego parę typów ludzi (gra uzasadnia strzelanie do ludzi albo tym, że mają w brzuchu niespodziankę, albo tym, że trudnią się nielegalnym - uwaga - handlem obcymi). Jak jednak przyjrzeć się bliżej - zaczynają się zgrzyty.

Jak już powiedziałem, nawet na normalu gra jest obelżywie prosta - to nie przerażające xenomorfy i facehuggery z filmów, tutejsi obcy głównie latają zygzakiem po pomieszczeniu niczym kurczak z uciętą głową, jak są w pobliżu to może zaatakują - może. Facehuggery już lepiej radzą sobie z namierzaniem gracza i zdarza się nawet mały pościg urządzić, ale co z tego skoro atak facehuggera oznacza zasłonięcie ekranu na parę chwil, zabranie paru punktów HP i zgon facehuggera. Żadnych innych konsekwencji, żadnych instakillów, nic. Żywi wrogowie strzelają z karabinów, albo rzucają granatami, ale z skutkiem marnym, nawet nie wiem ile HP zabiera taki granat, tak samo karabin trafiał mnie sporadycznie, głównie ze względu na prędkość pocisków. Do tego stopnia wszystko jest trywialne, że po paru planszach przestałem kompletnie zwracać uwagę na wskaźnik zdrowia, dopiero pod koniec gry spostrzegłem że z bonusów +1 porozrzucanych po mapach uzbierałem prawie 300 HP (na 100 maksimum). Cóż, OK, no dobra, mamy więc taki tam alien shooter, ale FPP... ale nie - nie mogło być tak pięknie, bo twórcy podjęli parę wybitnie głupich decyzji programistycznych. Pierwsze co zauważyłem to to, że auto aim / aim assist raczej nie działa, niż działa: jeśli wróg nie stoi na tym samym poziomie co gracz to zaczynają się poważne problemy. Niby można wymusić wycelowanie w górę/dół, ale działa to tak, że po puszczeniu przycisku celownik wraca do pozycji wyjściowej (nota bene pozycja wyjściowa jest lekko w dół, przez co pociski trochę szybko uderzają o ziemię), więc lekko bez sensu. Smartgun niby automatycznie namierza cele i faktycznie kule lecą już pod właściwym kątem, ale ze względu na powolne pociski namierzanie to jest nawet gorsze od strzelania ręcznego.

Właśnie - sposób w jaki zaprogramowano pociski jest największym idiotyzmem jaki widziałem w FPSach. Raz, że są one  widocznymi, powolnymi obiektami lecącymi powoli naprzód aż w coś trafią, dwa że większość z nich przelatuje na wylot przez wrogabez zadania obrażeń. Czemu? Ano temu, że każdy pocisk jaki trafi przeciwnika sprawia, że ten robi animację "bólu" - wymach w tył itp. Podczas tej animacji jednak jest kompletnie nietykalny. Kompletnie psuje to dynamikę walki - jeśli nie chce się marnować amunicji trzeba co chwilę przerywać ostrzał, aż ta parosekundowa animacja dobiegnie końca, a i tak pulse gun, smartgun i szczególnie miotacz ognia będą większość amunicji zwyczajnie marnowały.

Oprawa jest bodaj najmocniejszą stroną gry. Owszem, jest to ultra prymitywne 3D Playstation 1, przeniesione tak wiernie, że tekstury falują i niemal wyskakują ze ścian, zupełnie jak na konsoli, draw distance bardzo krótki, ale i tak udaje się zbudować bardzo mocny "filmowy" klimat Obcego. Udźwiękowienie jest natomiast wzięte chyba z lepszej wersji Sega Saturn i działa bardzo dobrze, szczególnie muzyka przygrywająca w tle jest chyba największą zaletą gry.

Opisawszy to wszystko wracam do dylematu - jak ocenić Alien: Trilogy? Tyle debilizmów od strony projektowej, nieistniejący poziom trudności, a jednak, jak zresztą widać po tym jak szybko wpis wyszedł, grę z własnej woli nieomal maratonowałem. Może tak - jest to najlepsza kiepska gra w jaką dotąd grałem. Na bezmyślne strzelanie - jak znalazł.

~~RANKING~~

1. Marathon 2: Durandal
2. Strife: Quest for the Sigil
3. Doom 64
4. Chasm: The Rift
5. Duke Nukem 3D
6. Alien: Trilogy
7. Hexen II
8. Marathon Infinity
9. Dark Forces

DNQ. Breed
DNQ. Hexen: Beyond Heretic
DNQ. ReVOLUTION
DNQ. The Terminator: Future Shock

Oceń bloga:
9

Komentarze (7)

SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych

cropper