Moja historia gracza - czyli coś na sen :) (a może nie?)

BLOG
646V
Moja historia gracza - czyli coś na sen :) (a może nie?)
Sickman | 23.06.2019, 15:01
Poniżej znajduje się treść dodana przez czytelnika PPE.pl w formie bloga.

Ktoś kiedyś mi powiedział, że ludzie urodzeni pomiędzy 1980 a 1990 rokiem mieli (i mają) najlepiej jeśli idzie o elektroniczną rozrywkę bo z jednej strony pamiętają stare konsole, a z drugiej czeka ich jeszcze sporo do ogrania, a i refleks nadal dopisuje. Na swoją historię z grami wideo zaprasza ten prawie "wyśrodkowany" Sickman (1987r.).

Jak to zwykle bywa na moich blogach będę pisał zwięźle i na temat i postaram się aby jakoś to wyglądało i w miarę możliwości łatwo czytało. Mam nadzieję, że nikt nie zaśnie :D

Wspomnieć też muszę o tym, że mniej więcej dopiero w czasach Playstation miałem pełny, otwarty dostęp do neta. Wcześniej nie interesowałem się za bardzo tym co dzieje się w branży i polegałem tylko na słowach znajomych.

W tekście skupiam się głównie na konsolach, z którymi miałem dłuższą styczność i pomijam te, które tylko przewinęły mi się przez ręce lub tylko widziałem u znajomych (np. N64 albo Mega Drive), z kolei Wii kupiłem tylko dla Xenoblade.

Konsole przenośne również nie są uwzględnione.

 

PEGASUS!!! 

Wszystko zaczęło się w domu pewnego mojego kumpla gdzie pierwszy raz na oczy ujrzałem konsolę do gier - Pegasusa!!! a na ekranie telewizora śmigał Marian w wersji latającej (Mario G chyba z pewnej popularnej składanki). Zaproponował mi (kolega, nie Marian) czy nie chcę spróbować zagrać na co chętnie przystałem i pierwszy raz do ręki wziąłem pada :D (szok i stres w jednym). Z tego co kojarzę to pomykanie hydraulikiem średnio mi wychodziło i czym prędzej chciałem aby włączył mi coś innego. 

Wybór padł na Tanki.

Tutaj odnalazłem się na maksa! Zaryzykuję stwierdzenie, że to właśnie dzięki czołgom na dobre związałem się z grami wideo. To właśnie popularne Tanki otworzyły mi drogę do kariery gracza :D Grałem jak opętany i nie zamierzałem odchodzić od konsoli. Ból jaki towarzyszył mi gdy w końcu opuściłem mieszkanie kolegi był nie do opisania. Od tego momentu postanowiłem, że też muszę mieć taki sprzęt. Zaczęło się męczenie rodziny o kupno konsoli, a że zbliżał się czas pierwszej komunii to okazja była wręcz wymarzona.

Udało się!

Pewnego pięknego dnia brat przywiózł mi do domu nowy zafoliowany egzemplarz wraz z pistoletem i kartridżem 9999999 in 1.

Mojej radości nie było końca, życie codzienne przestało istnieć, koledzy jakby mniej rozpoznawalni, a oceny w szkole ciut niższe. Zagrywałem się w każdej wolnej chwili i chyba tylko trzeźwość umysłu mojej mamy utrzymała mnie przy życiu (podawała mi kanapki). Każdy zarobiony pieniądz był odkładany, a każdy większy wypad na miasto równał się z zakupem przynajmniej jednego kartridża.

Niestety, Pegasusy miały to do siebie, że bardzo często potrafiły się psuć i w sumie w całej mojej karierze miałem ich trzy, a padów to chyba z dziesięć. Może nie jest to za dużo, ale jednak kupno nowego sprzętu w tamtych czasach to nie była łatwa sprawa (kasa i dostępność).

 

AMIGA??? WTF is this???

Podczas jednego z seansów na mojej wyśnionej konsolce wpadł do mnie pewien znajomy, który po kilku minutach rozmowy o niczym rzucił hasło Amiga 1200. Że "był to jakiś super fajny komputer, na którym grało się w fajne gry, które wyglądały dużo lepiej niż na pegasusie". Nie byłem skłonny uwierzyć w te słowa aż do czasu kiedy odwiedziłem jego mieszkanie i zobaczyłem na własne oczy JAK TO WYGLĄDA. Przecierałem gały ze zdumienia i nie mogłem pojąć dlaczego jego Nigel Mansell Racing-coś tam wygląda o niebo lepiej niż moje F1 Racing. Przecież mój Pegasus był taki super, jedyny i wyjątkowy, a tu jakaś Amiga ma gry, które wyglądają tak naturalnie (w Mortal Kombat to do dziś pamiętam jak mało joy sticka się nie połamało gdy próbowaliśmy wykonywać fatality).

Od tej pory pod byle pretekstem wyskakiwałem do niego aby tylko zbliżyć się do Amigi i móc pograć w dużą ilość gier jakie wówczas posiadał (praktycznie same hiciory). Mój Pegasus jakby zaczął maleć w oczach, a uruchamiane kolejne gierki (dzięki, panowie z rynku za tak okazały wybór :D) przestały już cieszyć oko. Oczywiście nigdy nie dałem po sobie poznać, że jestem cholernie zauroczony Amigą i trzymałem stanowisko, że to Pegasus jest jedyny i wyjątkowy. Co ciekawe nie miałem ciśnienia na tę Amigę (a raczej nie wierzyłem w jej kupno) bo fundusze jakie były wtedy potrzebne znacząco wyjeżdżały poza domowy budżet.

 

Commodore C-64 - JA TO CHCĘ!!! (tylko po co?)

Ten sam znajomy i kolejny napisany rozdział w moim życiu (choć krótki). 

"Ja też mam taki inny fajny komputer" -  te słowa usłyszałem od kolegi (ten od Pegasusa), który pożyczył Commodore od swojego funfla. Niesiony tymi słowami postanowiłem czym prędzej obadać co też takiego ciekawego dostał koleżka. Z nieskrywanym zdziwieniem i taką lekką pogardą spojrzałem na Commodore i ten jego magnetofon, na którym odpalało się gry. Wkradło się we mnie spore zwątpienie czy aby ta Commodore to jest ten sam poziom co Amiga. Optymizmem nie napawały mnie gry, które wyglądały znacznie gorzej od tych amigowych, a czas potrzebny na uruchomienie jednej wahał się pomiędzy dziesięcioma a dwudziestoma minutami. Na szczęście kilka dni później udało się załatwić stację dyskietek (na te wielkie czarne dyskietki - mam nadzieję, że czegoś nie pomyliłem?).

Jednym z głównych powodów, dla których chciałem nabyć Commodore była gra Koło fortuny (on to chyba miał w PL, ale już nie pamiętam). Z racji, że byłem wielkim fanem tego teleturnieju nie mogłem się oprzeć tej gierce. W końcu udało mi się namówić typka aby pożyczył mi cały sprzęt i Pegasus poszedł w odstawkę.

Tak jak można przypuszczać bardzo szybko znudziło mi się pykanie w jedną grę, a uruchamianie pozostałych, bądź próba ich uruchomienia (kasety) nie dawały takiej frajdy jak oczekiwałem. Wszystko to bledło gdy tylko pomyślałem o jakości gier z Amigi.

 

PlayStation - konsola z przypadku, ale nawet fajna

Przy którejś wizycie u kumpla od Amigi padł bardzo ważny tekst z jego ust - "a ten obok (jego sąsiad) to ma w ogóle coś lepszego". Nawet nie mogłem przypuszczać, że rozmawiamy wtedy o jednej z najlepszych konsol w historii gier. Nawijał mi coś o tym, że mecze mają komentarz na żywo, że piłkarze wyglądają jak prawdziwi itp.

Mniej więcej w tym czasie kupiłem swoje pierwsze pismo o grach - niejakie PSX Extreme. W tym miejscu muszę to szczerze powiedzieć: Ta gazeta dała mi tak naprawdę obraz na to co dzieje się na rynku gier. Z wielkim zaciekawieniem śledziłem kolejne newsy i zapowiedzi, a także czytałem recenzje gier o jakich tylko mogłem pomarzyć (nadal katowałem Pegasusa, tak, w czasach PSX).

Los tak chciał, że w momencie mojej wielkiej fascynacji PSX'em brat akurat zaczął zarabiać kasę :D i pewnego wieczoru rzuciłem bzdurne hasło "a może by tak kupić tego pleja"? Na początku odstraszały go ceny sprzętu, a także fakt, że gry na PSX'a są strasznie drogie i nie ma sensu kupować tylko konsoli. Dopytałem się więc jak radzi sobie z grami ten sąsiad mojego kolegi i ten w mocnym skrócie wytłumaczył mi, że jest taki fajny chip, że się go wkłada do konsoli i już nie trzeba kupować tak drogich gier :D Pełnią szczęścia był fakt, że te "tańsze" gry mogę kupić u starych znajomych z rynku (o dziwo u tych co sprzedawali kartridże na Pegasusa). Po kilku tygodniach planowania i podliczeniu funduszy doszliśmy do wniosku, że jednak nas stać i padło hasło: "Kupujemy PlayStation"!

Był zwykły dzień. Wróciłem po szkole i odpaliłem Pegasusa kiedy w pewnym momencie do domu wszedł brat z konsolą. Od razu wyskoczyłem z pytaniami czy aby na pewno konsola jest "przerobiona" i czy wszystko działa jak powinno. Burknął, że tak. Razem z całym sprzętem miał jeszcze kupione gry - 007 Tomorrow Never Dies i Mortal Kombat 4. Grane było co nie miara, oceny po raz kolejny poszybowały w dół za to odnotowałem znaczący wzrost nowych kolegów w moim domu.

  

Biblioteka gier nie powiększała się zbyt szybko bo w tempie około jednej lub dwóch gier na miesiąc, ale spokojnie mogłem nadrobić i kupić większe hity z tej konsoli, ale dla mnie najważniejsze było, że w końcu miałem topowy sprzęt.

 

PlayStation 2 - kwintesencja grania

Pojawienie się drugiej konsoli z logiem Sony na początku nie wzbudziło we mnie większych emocji. Owszem, liczne zapowiedzi czy prezentacje gier potrafiły spowodować szczękopad, ale w zupełności starczał mi mój "Szarak". Kolejne miesiące pokazały jednak, że supportowanie mojej konsoli dobiega pomału końca i trzeba zacząć myśleć o zmianie. Początkowe ceny sprzętu skutecznie odstraszały mnie od zakupu, ale po osiągnieciu odpowiedniego pułapu (poniżej tysiaka) zdecydowałem się na zakup (mama z bratem się zrzucili bo to wciąż były lata mojej szkoły :D).

Tym razem po konsolkę pojechałem razem z bratem i po wcześniejszych telefonicznych ustaleniach dopięliśmy transakcji na miejscu w sklepie. Powrót do domu, 15 minut odczekania (grudzień był) i pierwsze odpalenie. 

Tak się złożyło, że nie było pieniędzy na gry (oryginały tylko) i razem z PS2 miałem wyłącznie demówki. Pierwszą którą odpaliłem było F1 2002 i dosłownie wbiło mnie w fotel (ta grafika!!!). Na płytce znajdowały się jeszcze wersje demo Stuntman'a, This Is Football i chyba Ratchet&Clank i każde z nich było należycie ograne po kilka razy.

 

Dopiero kilka dni później kupiłem swoją pierwszą pełnoprawną grę na PS2 - Pro Evolution Soccer (nie pamiętam którą). O zachwytach jakie wówczas przeżywałem nawet nie ma sensu pisać bo każdy wie o co chodzi.

Kolejne tygodnie zaowocowały tym, że przyszła pora na małą przeróbkę mojej konsolki i od tego czasu biblioteka gier znacząco wzrosła. To właśnie od tego momentu zaczął się najlepszy okres mojego gamingowego życia :D Rozpoczęły się nocne maratony, rekordy w grach, szkoła to już w zasadzie nie istniała, a liczył się tylko czysty fun z gier.

 

Dreamcast - małe nieporozumienie, ale kilka fajnych chwil

Konsola Segi od początku mnie interesowała i nigdy tego nie ukrywałem. Decyzja o zakupie została podjęta nieco na hurra i była totalnie nieprzemyślana (wybór padł na używany egzemplarz tańszy o 100 zł od nówki). Już na starcie miałem problemy z kolorami na ekranie telewizora bo potrzebowałem odpowiedniego kabla do podłączenia, ale kiedy już uporałem się z tym problemem to muszę przyznać, że wpadłem w mały zachwyt. Co jak co, ale grafika w NBA 2K czy Dead Or Alive potrafiła zauroczyć.

To czego nie mogę odżałować po dziś dzień to fakt, że NIGDY nie udało mi się zagrać w Shenmue (to oryginalne na DC), a między innymi dla tej gry kupiłem Dreamcasta. Również Metropolis Street Racer nigdy nie zawitał w napędzie mojego "makarona".

Bardzo szybko po zakupie konsoli zaczęły się problemy z jej przegrzewaniem. Zaczęła się resetować i nie chciała czytać gier. Potraktowałem ją nawet sposobem z czyszczeniem tych pięciu (sześciu?) metalowych pręcików (czy jak to się tam nazywało) po rozebraniu konsoli, ale niestety sposób ten reanimował DeCeka tylko na kilka dni. Prawdopodobnie sprzęt był uszkodzony.

Kilka tygodni później Dreamcast wysiadł na dobre, a ja już nigdy więcej nie kupiłem innego egzemplarza.

 

PlayStation 3 - komu potrzebny ten chlebak???

Pierwsza konsola w życiu kupiona na allegro.

Zachęcony dobrymi opiniami i oczarowany trailerami nadchodzących gier na PS3 postanowiłem kupić tę konsolę (w końcu za swoje :D). Przekopałem allegro i znalazłem interesującą mnie ofertę i po złożeniu zamówienia zastanawiałem się co zrobiłem (przecież można było kupić w sklepie na miejscu jak poprzednie sprzęty). Po odebraniu paczki od kuriera trzęsącymi łapami otworzyłem pudło i pełen niepewności (w końcu to z allegro) podłączyłem sprzęt do TV. Nie pamiętam nawet w jakie gry przyszło mi zagrać na początku przygody z tą konsolą, ale pewny jestem, że obadałem wszystkie największe hity na nią dostępne.

Swoją przygodę z PS3 wspominam różnie bo niby gry zachwycały grafiką, dobrych tytułów również było sporo, ale brakowało mi tego czegoś. Do tej pory mam wrażenie, że potencjał sprzętu nie został należycie wykorzystany, a kolejna generacja weszła trochę za szybko.

Będąc nie do końca szczęśliwym posiadaczem konsoli Sony zdecydowałem się na drastyczny ruch. Dokupiłem drugą konsolę. I to z wrogiego obozu - Microsoftu.

 

Xbox 360 - niespodziewany strzał w dziesiątkę

Zafascynowany pojawiającymi się co rusz informacjami o ekskluzywnych grach na Xboxa 360 musiałem zdecydować się na jej kupno. Zamówienie na Gears Of War złożyłem jeszcze przed zakupem X360 i tak sobie gra przeleżała w domu jakieś dwa miesiące, dopóki nie uzbierałem odpowiedniej gotówki na konsolę. Gdy już przyszedł czas na zakup to znowu miałem dylemat czy wybrać portal aukcyjny czy może poszukać gdzieś w okolicy lepszej oferty. Padło na to drugie.

Pierwsze uruchomienie Gears Of War to był kolejny opad szczęki. Dynamika akcji na ekranie to było coś czego nie uświadczyłem w growym życiu i na dłuższy czas zapomniałem co to PS3. Potem przyjechała Forza i stało się coś czego nie mogłem się spodziewać - odstawiłem Gran Turismo.

 

Pojawiające się jednocześnie gry na konsole Sony i Microsoftu dawały mi wybór, na którym sprzęcie chcę zagrać (fakt posiadania dwóch konsol), ale wybierałem wersje na X360 z jednego prostego powodu - banalny flash napędu konsoli Billa. Biblioteka gier oczywiście bardzo szybko wzrosła do pokaźnych rozmiarów, a intensywne granie prawdopodobnie przyczyniło się do padnięcia napędu konsoli (przestał czytać cokolwiek), a że konsola była po wcześniejszej wymianie płyty głównej (RROD) to postanowiłem kupić nową X360 (tym razem w wersji Arcade). Nie chciałem się bawić już w żadne naprawy.

W ten oto sposób dotarłem do momentu, w którym zacząłem myśleć nad zakupem PlayStation 4, ale myślę też, że to dobra chwila aby zakończyć tego bloga ponieważ opis jej nabycia wraz z otwarciem itp. opisałem na innym blogu (podobnie jak późniejszego Xboxa).

Oceń bloga:
15

Która konsola odegrała największą rolę w Twoim życiu?

Pegasus/NES
72%
Amiga
72%
Commodore
72%
Playstation
72%
Playstation 2
72%
Inna
72%
PlayStation 3
72%
Xbox 360
72%
Pokaż wyniki Głosów: 72

Komentarze (19)

SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych

cropper