Jarosław Boberek - wywiad.

BLOG
1147V
Jarosław Boberek - wywiad.
Ojciec-Gracz | 17.03.2019, 01:33
Poniżej znajduje się treść dodana przez czytelnika PPE.pl w formie bloga.

Mimo lekkiej obsuwy udało się doprowadzić pozytywnie do końca wyzwanie jakim był rzeczony wywiad. Z różnych względów ukazuje się dopiero teraz.

Bez zbędnych wstępniaków zapraszam wszystkich do przeczytania wywiadu z p. Jarosławem Boberkiem. Chciałbym zapoczątkować serię ciekawych wywiadów z gwiazdami growego dubbingu. Jeśli nie bardzo pamiętacie temat to zapraszam do zapoznania się z tym blogiem i tym blogiem.

 

 

  1. Co pchnęło Pana w aktorstwo?

    Jarosław Boberek: Różne rzeczy o tym zadecydowały. Przypadków nie ma, wszystko jest po coś. Natomiast, ja zawsze byłem blisko teatru. W związku z tym, że za pierwszym razem zdając na studia nie udało mi się zostać architektem, żeby nie tracić czasu zdałem do policealnego studium budowlanego gdzie był teatrzyk amatorski, nazywał się „Stajnia Pegaza”. W tym teatrze stawiałem pierwsze kroki. Po jednym ze spektakli zostałem namówiony na zdawanie do szkoły teatralnej. Tydzień później byłem już na egzaminach.

 

  1. Czy w Pańskiej karierze zdarzyła się rola szczególnie uciążliwa, w sensie trudna do zrealizowania?

    J.B.: Jak w każdym zawodzie bywają łatwiejsze i trudniejsze wyzwania. Są role błahe jak również i te bardziej karkołomne. Kiedyś zagrałem postać potwora, który miał kilka głów bodaj 7 albo 9. Mieliśmy ambicję realizując nagrania aby każda głowa mówiła innym głosem. Trudność polegała na tym, że w ramach jednej wypowiedzi, jednego zdania postać używała wszystkich głów. Każda głowa mówiła inne słowo w zdaniu. Trzeba było zmieniać głos na bieżąco. Technicznie było to dość karkołomne wyzwanie. „Czerwony” z „Krowy i kurczaka” był dość trudną postacią ze względu na szeroki diapazon zachowań. Charakterologicznie „Czerwony” to był wariat. Przechodził płynnie od anielskiego spokoju do "diabelskiego wścieku". Poza tym każda nowa rola to rozpoznanie przeciwnika walką.

 

  1. Co sprawia więcej frajdy teatr czy dubbing?

    J.B.: Zarówno teatr jak i dubbing stawiam na równi. Nie chciałbym pozbawić się możliwości grania zarówno w teatrze jak i bycia aktorem dubbingowym. Każda z dziedzin jest inna i dostarcza innych wrażeń i uczy innych rzeczy. Obie rozbudowują warsztat aktorski.

 

  1. Jak ocenia Pan dubbing w polskich filmach. Większość uważa, że stoi na dość niskim poziomie w przeciwieństwie do bajek. Czy woli Pan oglądać filmy z napisami czy dubbingiem?

    J.B.: Zdania są oczywiście podzielone. W Polsce jest tradycja filmów z lektorem oraz od niedawna filmów z napisami. Są kraje gdzie nikt nie jest w stanie sobie wyobrazić aby pod oryginalną ścieżkę dźwiękową głos podkładał jakiś aktor. Wszystko zależy od tego kto na jakim podwórku się wychowywał. Dla Włochów, Węgrów, Francuzów czy Niemców jest oczywiste, że Robert de Niro mówi w ich ojczystym języku. Mimo wszystko ten dubbing nie stoi na bardzo wysokim poziomie. U nas jest o tyle dobrze, że jeśli ktoś ma potrzebę może pójść na film z oryginalną ścieżką dźwiękową. Jednak ma to i swój minus, ponieważ skupiamy się wtedy na liście dialogowej nie śledząc tego co dzieje się na ekranie, no chyba, że znamy język w jakim film jest wyświetlany. Co do zarzutów pod względem jakości polskiego dubbingu to oczywiście są one często uzasadnione. Są również bardzo dobrze zrobione dubbingi. Najlepszym tego przykładem jest taki moment kiedy przestajemy myśleć o tym, że postaci deklamują w naszym języku. Oczywiście łatwiej ten dubbing przyswoić w bajkach ale i tutaj bywają i lepsze i gorsze dzieła.

 

  1. Zagrał Pan już w czterech częściach „Uncharted”. Ile postaci Natkana Drake’a jest w Panu?

    J.B.: To jestem cały ja, twórcy opierali się na moim życiorysie (śmiech). Oczywiście lubię jak się coś dzieje. Lubię spotkania, podróże. Nathan Drake podobnie jak ja, kiedy dochodziło do jakichś spięć, nie dawał sobie w kaszę dmuchać. Na tym polega czar tego zawodu, że możemy wcielić się w kogoś kim nigdy byśmy nie byli. Ile jest mnie w Nathanie Drake’u ? Charakterologicznie na pewno sporo ale przede wszystkim głos (śmiech).

 

  1. Jako monopolista kaczora Donalda odczuwa pan satysfakcję, presję, dumę z odgrywania tej postaci?

    J.B.: Jestem monopolistą Kaczora Donalda jak i wielu innych postaci. Aktualnie nawet dubbinguję Jackiego Chana jeśli do jakiegoś filmu z nim powstaje polska wersja językowa. Tych postaci z wyłącznością jest bardzo dużo. Jeśli na przykład w przyszłości zostanie nakręcona kolejna część „Madagaskaru” to z pewnością użyczę w nim swojego głosu. Jeśli chodzi o kaczora Donalda to żyjemy ze sobą już od wielu, wielu lat. Spotkanie z nim było wyjątkowe i dzięki niemu mogłem szlifować swój warsztat aktorski, podobnie jak to ma miejsce z innymi postaciami, każda postać czegoś uczy.

 

  1. Wspomina Pan o castingach. Czy jest tak, że wydzwaniają do Pana firmy czy jednak casting jest nieodłącznym elementem tego zawodu nawet dla tak znanego aktora dubbingowego?

    J.B.: Nie mam ról od ręki. Owszem zdarza się tak, że ktoś ma potrzebę obsadzenia mnie w danej roli czy to przed kamerą czy w teatrze. Ale jak jest casting to się idzie. Dla mnie to normalna zdrowa rywalizacja i chleb powszedni naszej aktorskiej działalności.

 

  1. Mam wrażenie, że jest Pan częściej obsadzany w rolach komediowych. Czy jest to świadomy wybór? Co Pana bardziej pociąga – role komediowe czy dramatyczne?

    J.B.: Oczywiście to, że częściej wybieram komediowe role to świadomy wybór. Kiedyś Krystyna Janda została zapytana jaka jest różnica w graniu postaci z farsy i dramatu. Odpowiedziała, że nie ma żadnej różnicy, po prostu jedno i drugie trzeba zrobić jak najlepiej.

 

  1. Nad czym Pan aktualnie pracuje?

    J.B.: Aktualnie jestem bardzo zapracowanym człowiekiem. Podkładam głos pod reklamy, robię dubbing do bajek, jestem po dwóch premierach w teatrze, na horyzoncie kolejna.  Aktualnie użyczam swojego głosu w nowo powstającej grze w uniwersum Wiedźmina „Gwint” ale przede wszystkim jestem reżyserem dubbingu w tej grze.  

 

  1. Co Pana bardziej tutaj pociąga - reżyseria czy może dubbing?

    J.B.: Nadal jestem aktorem i bardziej pociąga mnie dubbing ale jeśli już podejmuję się reżyserii to robię to z przyjemnością. Jeśli nie jestem przekonany do jakiegoś projektu to po prostu nie podejmuję się jego reżyserowania.

 

  1. Czy żałuje Pan roli w „Madagaskarze”?

    J.B.: Absolutnie nie, wiele zawdzięczam roli Króla Juliana. Wspominałem tylko nie jeden raz, że współczuję ludziom, którzy musieli przeżyć nalot piosenki „Wyginam śmiało ciało”. Piosenka chwyciła, stała się hitem i jak to z hitami bywa była puszczana na okrągło.

 

  1. Jeśli miałby Pan być pączkiem to z jakim nadzieniem by się Pan widział?

    J.B.: Uwielbiam róże toteż widziałbym się jako pączek z nadzieniem różanym. Ostatecznie widziałbym się jako pączek z wybuchowym nadzieniem, które wywoływałoby swoim wybuchem uśmiech.

     

    13. Dziękuję za rozmowę i życzę dalszych sukcesów i ciekawych ról stanowiących wyzwanie.



    J.B.: Również dziękuję i pozdrawiam wszystkich czytelników PPE.pl

Oceń bloga:
37

Komentarze (22)

SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych

cropper