Marketing - stan umysłu

BLOG
774V
Marketing - stan umysłu
akolita | 15.02.2015, 00:53
Poniżej znajduje się treść dodana przez czytelnika PPE.pl w formie bloga.

Dajemy Ci narzędzia - a teraz sprzedaj naszą grę za nas.

Reklama jest dźwignią handlu i branża gier nie jest tutaj żadnym wyjątkiem. Wraz ze wzrostem kosztów produkcji nowych tytułów rosną również budżety przeznaczone na promocję. Dzięki temu przed premierą najbardziej oczekiwanych tytułów zdążymy zostać uraczeni kilkoma trailerami, dziennikami developerskimi, terabajtem screenów i masą informacji o grze, nasilającymi się wraz ze zbliżającą się datą premiery. A w odwodzie jest jeszcze pokazanie pierwszej godziny gry, rozpakowanie edycji kolekcjonerskiej i kizi-mizi z let's playerami. Jednak standardowe metody są nudne, a większość odbiorców już się na nie w jakimś stopniu uodporniła. Co wtedy? Zawsze można sięgnąć po mniej konwencjonalne metody, tym łatwiejsze do przedsięwzięcia, im bardziej oderwany od działu produkcji jest dział marketingu. Najlepiej zacząć obiecywać, ile wlezie i patrzeć, jak z każdym ogłoszeniem prasowym ludzie którzy *pracują* przy grze bledną z przerażenia. W momencie, gdy gracze zaczną w to wierzyć, nie będą mieli przecież odwrotu. Zresztą jak coś nie wyjdzie i pojawią się głosy o przehype'owaniu, to pieniądze już dawno będą na koncie. Widać to studio nie potrafiło zrobić gry, bo wydawca na reklamie znał się na pewno.

Curé Syndrome - choroba psychiczna, będąca skrajną odmianą mitomanii. Objawia się skłonnością do kłamania, zatajania prawdy i opowiadania zmyślonych historii. I choć nadal przedstawia chorego w korzystnym świetle, w przeciwieństwie do mitomanii nie jest początkowo inicjowana przez chorego, a przez jego otoczenie. Zarówno chory, jak i pierwsza osoba/ludzie, którzy skłamali, są święcie przekonani, że mówią prawdę. Stan ten nazywany jest "rozprzestrzenianiem się złudzenia" (ang. spreading of the delusion).

 

By uwiarygodnić takie obietnice, przydadzą się wspomniane na początku materiały, w końcu hype train nie jeździ na piękne oczy i okrągłe zdania. Najprostszym i jakże dobrze znanym jest przedstawienie screenów/trailerów pochodzących z maszyn praktycznie nieosiągalnych dla większości odbiorców. Zresztą czy stanie się jakaś wielka krzywda, gdy konsolowcy popatrzą sobie na grę z PeCeta? Raczej nie, a że nie zostanie to podkreślone - cóż, bywa. W przypadku pojawienia się wątpliwości nigdy nie można się otwarcie przyznawać. Jeśli okazało się, że stanowiska konsolowe składały się z ukrytego PieCa z padem - "chcieliśmy dać naszym fanom możliwość jak najszybszego zapoznania się z grą, a build konsolowy jeszcze nie spełniał w 100% naszych oczekiwań. Zapewniamy, że do premiery wszystko będzie gotowe". Bezpieczniej jest unikać dawania naszego mesjasza branży w ręce plebsu, niech się cieszy trailerami. Coś znowu wychwycili? "To wina kompresji z Jutuba. Nie, nieważne, że zwiastun który pokazujemy jeszcze się tam nie znalazł". Do momentu premiery należy zacząć stopniowo wypuszczać kolejne nagrania, pogarszając grafikę o ~5%. Zadowoleni ludzie nadal będą myśleli, że idą do sklepu po ten sam tytuł, który został pokazany po raz pierwszy 2 lata temu.

Przykładem są ludzie uważający, że mają do czynienia ze zjawiskiem, którego nie da się wytłumaczyć inaczej niż jako cud, lub ci, którzy bezpośrednio go doświadczyli. W takim wypadku oczywistym jest, że również osoby trzecie, którym opowiada się o tym zdarzeniu, wierzą w nie. Złuda staje się prawdą, a niemożliwy cud staje się rzeczywistością.

 

 

Co, jeśli problem nie leży w grafice i przeholowaliśmy z obietnicami na innym polu? Lub może często w kontekście naszego produktu przewijają się jakieś logiczne pytania? Tu już jest gorzej, ale zawsze można próbować wytłumaczyć, że np. nasza gra jest tak ze trzy razy dłuższa niż się zapowiada. Lub nasz sandboks wcale nie będzie wypełniony masą bezsensownych, nic nie dających znajdziek. Albo że z tą częścią w znanej serii naprawdę zajdą zmiany. A coroczny cykl wydawniczy jest wprowadzany z chęci jak najczęstszego dostarczania graczom przeżyć na najwyższym poziomie. Oczywiście nie wpłynie to absolutnie na jakość produktu końcowego. Mniejsza liczba klatek pozwoli na zapewnienie filmowych doznań, a niższa rozdzielczość jest, bo tak. Niestety, wraz z upowszechnieniem się internetu większość ludzi odnalazła w sobie ukryte podkłady sarkazmu, także nasze ogłoszenia będą się spotykać z krytyką - nieuzasadnioną, oczywiście. W takim wypadku potrzeba kogoś, kto gotów będzie zasłonić nasz produkt choćby i własnym ciałem - fana, gotowego się dla nas poświęcić. Jak go stworzyć?

Jeśli przyjąć rozprzestrzenianie się głoszonych kłamstw z osoby na osobę jako swego rodzaju zbiorową paranoję, to same kłamstwo przyrównać można do żywej istoty. Istota ta, stworzona w umyśle pojedynczej osoby w wyniku mutacji (nieoczekiwanego czynnika), może rozmnażać się i rozprzestrzeniać do umysłów innych ludzi "żywiąc" się dowodami potwierdzającymi jej istnienie - zarażony będzie interpretował otaczającą go rzeczywistość tak, by potwierdzić to kłamstwo. Drugim równie ważnym "pokarmem" takiej istoty, jest chęć ludzi do wiary w jej istnienie.

 

Dzięki portalom internetowym czas potrzebny na dotarcie materiału promocyjnego do końcowego odbiorcy skrócił się praktycznie do zera. Znikła więc potrzeba ograniczania się jedynie do większych ogłoszeń. Trzy nowe screeny? Bam. Pokazanie plakatu promocyjnego? Bam. Twórca jest zdania, że stworzył dobrą grę? Bam. Rozdzielczość? Bam. Klatki? Bam. Patch day-one? Bam. Bam, bam, bam. Oczywiście na coś takiego mogą sobie pozwolić tylko duże gry, bo indyki zmierzające na konsole nowej generacji powodują jedynie gwizdy i buczenie. Jeśli nasza gra należy do serii, która zdobyła już sobie jakiś rozgłos, sprawa jest łatwa. W końcu który szanujący się serwis pominie fakt animacji włosów na klacie?! Do tego można już liczyć na grupę ludzi, którzy obronę tej serii postawili sobie za punkt honoru. Co jednak, gdy na taki bonus początkowy nie ma co liczyć? Oczywiście można mieć nadzieję, że gra zyska rozgłos po premierze, ale lepiej się ubezpieczyć i spróbować przejąć którąś z już istniejących grup. Nasz tytuł jest ekskluzywny? Bam, ludzie preferujący pada w *tym* kształcie zginą dla Ciebie. Kiedyś wypuściliśmy jakieś gry, które nie były totalnymi padakami? Bam, tytuł twórców "tamtego tytułu". Czasami można nawet liczyć na osobę wydawcy i próbować nakręcić ludzi na kolejną grę, w której będziemy zdobywać wieże, by móc korzystać z mapy.

Największym zagrożeniem dla zdolności rozwoju takiej istoty jest zdrowy rozsądek. Jednak gdy nauczy się ona, jak go wyeliminować, po raz pierwszy objawia się choremu jako zupełnie nowa rzeczywistość. Ludzkie umysły z silną wiarą we wspomniane kłamstwo i pragnieniem, by było ono prawdą, mogą sprawić, że tak się stanie. Jest możliwym, by patologiczne urojenie stworzyło nową rzeczywistość.

 

Im bliżej premiery, tym intensywniejsze będzie nasze pranie mózgu. Trzeba tylko uważać, by nie osiągnąć punktu krytycznego, gdy nasze ofiary fani poczują się, jakby już przeszli grę. O wiele poważniejszym i co gorsza pewnym zagrożeniem są jednak wyznawcy produktu, który został postawiony w opozycji do naszego. W końcu każda akcja wywołuje reakcję, a jeden żartobliwy tweet z obrazkiem może zepsuć humor całkiem dużej liczbie osób, które najchętniej widziałyby naszą grę i jej twórców na stosie. Najgorzej, gdy problem pojawia się w momencie przerwy pomiędzy kolejnymi akcjami promocyjnymi lub już po jej zakończeniu. Ogłoszenia, prośby i apele płynące od twórców zwykle pozbawione są takiego efektu "łał" i służą jedynie zogniskowaniu krytyki. Cokolwiek zabawnie wyglądają prośby o niepublikowanie materiałów przed premierą - czyżby miało to związek z embargiem na recenzje? Przy niesprzyjających okolicznościach nawet nasi najaktywniejsi internetowi paladyni mogą zostać zakrzyczani. A gdy przełamanie nastąpi jednocześnie na wielu frontach... uch. Na szczęście poza tymi, którzy nie grali, a wiedzą, że jest do dupy, są jeszcze ci, którzy nie grali, ale wiedzą, że nasza gra jest najlepszą grą.

Trzecia Cecha - definiujący czynnik odróżniający Curé Syndrome od paranoi indukowanej. To właśnie zdolność do stworzenia nowej rzeczywistości, gdy niewzruszona wiara i szczere przekonaniu zmienia otoczenie w taki sposób, by kłamstwo przestało nim być. Powstaje wtedy świat w którym kłamstwo *jest* prawdą. Współczesnej psychiatrii znanych jest kilka potwierdzonych przypadków tego fenomenu.

Po premierze może się okazać, że niższa rozdzielczość wygląda wyraźniej od wyższej, gra się wydłuża, pusty świat wypełnia się zawartością, a woda zamienia się w wino. To wszystko jest kwestią wiary. Chcecie uwierzyć?

 

Posłowie

Jakiekolwiek podobieństwo do prawdziwych sytuacji i gier jest przypadkowe i służy wyłącznie jako przykład. A wszelkie "nie podobają ci się takie newsy, to w nie nie wchodź" - nie wchodzę. Od święta tylko zajrzę, by się upewnić, że nadal nie rozumiem komentujących. I tyle.

Całe mambo-dżambo napisane kursywą zostało przeze mnie jedynie przetłumaczone. I tylko udaję, że je rozumiem.

Oceń bloga:
37

Komentarze (17)

SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych

cropper