Obowiązkowy wpis nt. Roku Pańskiego 2014

BLOG
590V
Obowiązkowy wpis nt. Roku Pańskiego 2014
Pirx | 02.01.2015, 20:28
Poniżej znajduje się treść dodana przez czytelnika PPE.pl w formie bloga.

Skoro wszyscy chwalą się swoimi podsumowaniami minionego roku, pozwolę sobie bezwstydnie się podczepić pod obecny trend. Jak wszyscy tego, to ja też tego.

Rok 2014 był niestety kolejnym rokiem, w którym kupiłem więcej gier niż przeszedłem, co zapewne wielu z was zna z autopsji. Takie uroki nadążania za branżą z opóźnieniem (najnowszy sprzęt jaki posiadam, PS3, mam od lipca 2013) czyli jechaniu na tanich używkach, do tego wszechobecne obniżki dóbr cyfrowych. Z wieloma tytułami jedynie się zapoznałem, po czym szybko przeskakiwałem na co innego - to z kolei uroki słomianego zapału i zbyt obszernej kolekcji tytułów. Coś tam się jednak u mnie w 2014 działo, o czym poniżej. Będzie trochę chaotycznie, trochę za długo, bez żadnych ocen i raczej bez omawiania wydawniczych nowości - na razie wciąż nadrabiam zaległości z ostatnich kilku lat, a i skoki w poprzednie generacje nadal się oczywiście zdarzają. 

 

Styczeń

 

Rok zacząłem od... próby opchnięcia komuś PSP, które uznałem (po roku grania), że niespecjalnie jest już mi potrzebne - czasu spędzałem z tym sprzętem coraz mniej, mimo że miałem jeszcze tytuły zupełnie nieruszone. PSP w pewnym sensie mnie zawiodło, choć to pewnie kwestia wygórowanych oczekiwań - generalnie niesmak pozostawiała toporność wizualna wielu tytułów 3D, gdzie połowa gier charakteryzowała się średnią 15 klatek na sekundę czy bijącym w oczy ditheringiem - jakby deweloperzy na siłę chcieli upchnąć na PSP coś, czemu handheld zwyczajnie nie dawał rady. Choć zdarzały się i ładne tytuły - Motorstorm czy Soul Calibur prezentowały się świetnie, zastrzeżeń nie można mieć do tytułów 2D. Także sprzętu nie mam od roku, ale przyznam, że mam ochotę do niego wrócić, ale nie wiem, czy znów postawię na oldskulowe PSP czy od razu na PSVita - choć paru gier "UMD-only" by mi brakowało (przynajmniej Gradius Collection, po latach, doczekało się wersji digital).

W styczniu kolekcję gier na PS3 powiększyłem o Just Cause 2, Burnout Paradise, pierwsze  Motorstorm i L.A. Noire. Żadnej do dziś nie ukończyłem - Motorstorm włączyłem chyba tylko raz, z Burnoutem spędziłem parę miłych godzin choć do ukończenia jednak daleko. W Just Cause 2 skupiłem się na swobodnej rozwałce niż robieniu misji, więc mimo kilkunastu godzin nadal daleko mi do napisów końcowych. Zwiedzając Panau miałem też takie nieco naciągane skojarzenie, że Just Cause wydał mi się współczesnym odpowiednikiem Contry na wielkiej, otwartej mapie. Kosmitów może nie ma, ale co rusz mamy jakąś bazę do rozwalenia, raz w dżungli, raz na śnieżnych szczytach gór, do tego wszystkie działania możemy robić w megaefektowny sposób (czy to utylizując na wszystkie sposoby linkę i spadochron, czy to wbijając się na dzień dobry pasażerskim samolotem w zbiorniki paliwa). Brakuje tylko chwytliwego soundtracku. Zarzutów o treści "nuda, cały czas robisz to samo, połowa mapy pusta" nie rozumiem - tak można podsumować prawie każdy tytuł ("biegasz i strzelasz"), a Just Cause 2 potrafi dać masę nieskrępowanej frajdy w bardzo przyjemnym środowisku. Do tego byłem świeżo po przejściu GTA V i wcale nie czułem się jakbym grał w "gorszy" tytuł. W ogóle produkcja studia Avalanche wydaje się być dość niedoceniana, szczególnie przez recenzentów (podobny los pewnie też spotka Just Cause 3). Dziwnym trafem wiele zarzutów, jakie stawia się "klonom" GTA można zaaplikować do samego GTA ale recenzje serii Rockstar przeważnie stanowią litanie pochwalnych psalmów, gdzie minusy są marginalizowane, ale to już kwestia do omówienia w jakimś osobnym wpisie.

Zawiodłem się za to na L.A. Noire. Początkowo gra zachwyciła mnie klimatem, przesłuchania wydały się ciekawe, mimika twarzy postaci - zupełnie jakbym oglądał film. I taki mały zachwyt trwał parę godzin dopóki nie zdałem sobie sprawy, że Team Bondi zaserwowało mi prawdziwego samograja. Misji nie da się popsuć - nieważne jak poprowadzisz przesłuchania i tak sprawa zostanie doprowadzona do końca. Można jedynie dać się zastrzelić jeśli taka okazja się trafi. Strzelaniny i pościgi (mało porywające) stanowią tu w zasadzie jedyny w miarę interaktywny segment gry. Przepytując świadków możemy losowo wybierać między trzema możliwymi reakcjami a i tak jedyną karą będzie niska ocena za misje, plus jakieś niejasności fabularne dotyczące samej sprawy. I nawet tego bym się tak bardzo nie czepiał, gdyby nie to, że cały suspens pada za każdym razem jak tylko zadecydujemy komuś uwierzyć lub zwątpić w jego zeznania - od razu dowiadujemy się, czy nasz "trop" jest prawidłowy, czy popełniliśmy błąd czy nie. Nie byłoby ciekawiej, gdybyśmy do samego końca nie wiedzieli, czy zeznania jakie otrzymaliśmy są prawdziwe, a nieco wyjaśnień dostarczała statystyka po ukończeniu misji? Co ciekawe, podpowiedzi przy szukaniu dowodów można wyłączyć, jednak tych podczas przesłuchań już nie. Do tego samo miasto Los Angeles, choć odwzorowane pieczołowicie i za to należy się szacun, okazało się taką sztuką dla sztuki - te parę misji pobocznych rozsianych po ulicach LA to trochę za mało, nawet przebycie trasy z punktu A do punktu B w czasie misji można pominąć, więc ciśnie się na usta pytanie - po co włożono tyle pracy w stworzenie tak dużej, ale pustej mapy? Koniec końców tytuł porzuciłem gdzieś w 1/4, może 1/3 długości gry, ale może kiedyś do niego wrócę - tym razem traktując go jedynie jako bardzo ładny interaktywny film. Na koniec dodam, że początkowo wahałem się pomiędzy L.A. Noire a The Last of Us, ostatecznie uznając, że ten pierwszy tytuł wydaje się ciekawszy... Gra Naughty Dog miejsce na mojej półce otrzymała dopiero w grudniu.

W międzyczasie zagrywałem się w pecetową wersję PES 2014 (ta odsłona serii potrafiła dać dużo frajdy, pod warunkiem że wiele rzeczy się zignorowało) i próbowałem podejść do części Online w GTA V, ale skończyło się na paru godzinach w prywatnej sesji żeby uniknąć 12-letnich grieferów w czołgach polujących na ludzi. Nadal czekam na DLC do trybu Single Player. Pod koniec miesiąca "przypadkiem" ukończyłem po raz drugi Mega Mana 2. Przypadkiem, bo miałem w zasadzie na chwilę odpalić emulator i przetestować ustawienia, a skończyło się na kilku nieprzerwanych godzinach gry aż do jej ukończenia - Mega Man 2 spontanicznie mnie wciągnął tak jak potrafią już chyba tylko oldskulowe klasyki. 

Wtedy miał też miejsce okres "emulatorowej gorączki" jaka zwykle dopada mnie co roku i zawsze kończy się tak samo - skasowaniem wszystkich romów z konstatacją "to nie to samo co na prawdziwym sprzęcie", a za rok znów to samo... czasami jednak udaje mi się coś ukończyć w tym czasie - 2 lata temu pierwszy raz przeszedłem m.in. dwa pierwsze Metroidy i oryginalne The Legend of Zelda. Tym razem tak owocnie nie było...

 

Luty - Marzec

 

Kierując się chęcią popisania tekstów na temat gier i wystawienia ich na widok publiczny założyłem wreszcie konto na PPE, choć inspiracji starczyło mi tylko do marca, po czym przestałem się udzielać ale to już zasługa pracy magisterskiej (na temat... gier komputerowych) jaką w końcu musiałem urodzić - zabrakło sił do pisania na dwa fronty. Z założenia miałem też powrócić do kupowania PE, czego nie robiłem od kilku lat, ale skończyło się na dwóch numerach. W lutym najważniejszym growym wydarzeniem z mojego punktu widzenia była premiera słynnego shoot'em-upa Ikaruga na Steam (jak nie kupuję cyfrowych gier za pełną cenę, tak Ikarugę nabyłem w minutę po premierze). Chwilę czasu spędziłem z Wario Ware D.I.Y. i wstępnym zapoznaniu się z protoplastą serii Mass Effect czyli Star Control II, zakupiłem też większy dysk twardy do PS3, co by wreszcie skorzystać z tych wszystkich promocji na PSN (pierwsza z jakiej skorzystałem to Tokyo Jungle). W marcu z kolei wpadłem w sidła największego pecetowego jumacza czasu - czyli Civilization V, do którego dokupiłem ostatni dodatek Brave New World. Zdecydowanie mój ulubiony tytuł na PC.

 

Kwiecień

 

O tej porze roku naszło mnie sprawdzenie piłkarskich gier na PS3 co by wyłowić ten najlepszy - wszak w ostatnich latach ta najnowsza część FIFY czy PESa nie zawsze uchodziła za tą najlepszą (przynajmniej sugerując się wszystkimi opiniami z jakimi się zapoznałem). FIFA 11 odpadła ze względu na zagłębie bugów jakim okazał się być tryb kariery, których ostatecznie nie naprawiono pozostawiając ten tryb niegrywalnym (skąd więc brały się te pozytywne oceny w recenzjach?), FIFA 12 i 13 nie przekonały mnie gameplay'em. Z kolei wszystkie poprzednie PESy gasły w tle PES 2013, które początkowo mi nie podeszło, a ostatecznie przypadło do gustu bardziej niż 2014, które z czasem pokazało wiele wad. Tak więc za definitywne symulatory piłki kopanej poprzedniej generacji uznałem PES 2013 oraz... FIFA 2010 World Cup - jedyne "dzieło" EA Sports jakie przypadło mi do gustu, ze względu na moje zamiłowanie do tematyki mundialu jak i porządnie wyważoną rozgrywkę - coś co moim zdaniem uległo zanikowi w kolejnych częściach serii.

Zakupiłem też szeroko chwalone Need for Speed: Hot Pursuit, i choć początkowo też miałem wiele dobrego do powiedzenia o tej części, tak z czasem trochę się zawiodłem, a to ze względu na niedopatrzenia w trybie Single Player. Co z tego, że po każdym (dosłownie każdym) wyścigu odblokowywałem nowe, lśniące auto, skoro przed każdym pojedynkiem na drogach hrabstwa Seacrest gra wymuszała na mnie wybór pomiędzy jednym z dwóch aut (o ile w ogóle był taki wybór). Auta mogłem swobodnie dobrać co najwyżej gdy chciałem skorzystać z (w zasadzie bezcelowego) trybu Free Roam, albo grając Online. Ale na online zwykle nie mam ochoty... Do tego niesmaczne wydało mi się robienie z gry witryny sklepowej dla DLC, choć to niestety już dość powszechny trend. W każdym razie przez te dziwne ograniczenia w trybie SP tytuł, z pewnym żalem, sprzedałem po jakimś miesiącu. Nie wiem, może coś przeoczyłem...

 

Maj

 

To był kolejny miesiąc zakupów, z którymi ledwo się zapoznałem. Far Cry Blood Dragon i Mass Effect zagościły na dysku konsoli, kolekcję na Steam powiększyłem o Rogue Legacy. Za Mass Effect nawet się zabrałem (pierwszą godzinę spędziłem na nieudolnym tworzeniu własnej wersji panny Shepardówny, na końcu decydując się na domyślny wygląd), ale po jakichś 5 godzinach sobie odpuściłem. Kolejna niepopularna opinia - Mass Effect przy wszystkich swoich zaletach znów wydał mi się tytułem dość topornym (to było chyba moje trzecie podejście), do tego wersja na PS3 nie cechuje się najlepszym wykonaniem. Gry nie skreślam, 5 godzin to za mało, ale przejście pierwszej części tej kosmicznej mydlanej opery musiałem znowu odłożyć na jakąś lepszą okazję. Nadal jednak miałem ochotę na kosmiczne wojaże, i wtedy przypomniałem sobie o Rogue Galaxy na PS2 - tytuł, który już raz zaliczyłem kilka lat wcześniej. Wprawdzie przygody Jastera też w końcu zarzuciłem, ale te 20 godzin minęło dość szybko i przyjemnie. Rogue Galaxy to naprawdę warty polecenia jRPG pod warunkiem, że zarzucicie wszystkie oczekiwania w stosunku do fabuły i dialogów i nastawicie się na poboczne questy i mini-gierki - taki Insectron, czyli swoiste połączenie szachów z pokemonami potrafi wciągnąć bardziej niż właściwa rozgrywka. I jest to jeden z najlepiej prezentujących się tytułów na PS2 (design, grafika cel-shading, interfejs), do tego ten brak loadingów... Rogue Galaxy prezentował się lepiej niż niejeden next-genowy tytuł. Szkoda, że Level-5 nie pomyślało o jakimś remasterze HD.

 

Czerwiec

 

W czerwcu liczyły się tylko Mistrzostwa Świata w Brazylii i ukończenie studiów (mniej więcej w tej kolejności), więc czasu na granie było mało, a kiedy się znalazł wykorzystałem go rzecz jasna na wirtualny mundial w FIFA 2010 World Cup. Wtedy to pierwszy raz (po upływie... roku, a próbowałem wiele razy) udało mi się wygrać Mundial - moja Holandia pokonała wtedy Niemców 4-0, wbijając cztery bramki w czasie dogrywki. Z edycją 2014 zapoznałem się w grudniu i niestety nie okazała się lepsza. Tym samym "Łord Kap 2010" to moim zdaniem nadal najlepsza FIFA w historii serii.

W czerwcu ujrzało nareszcie światło dzienne fanowskie tłumaczenie do Game Center CX 2 - sequela Retro Game Challenge, o którym pisałem na blogu. Oba tytuły to obowiązkowe pozycje dla posiadaczy DSa.

 

Lipiec - Wrzesień

 

Kolejny nabytek "na zaś" - trylogia Ratchet & Clank (wreszcie na promocji), plus nostalgiczne Virtua Fighter 2. Znów sięgnąłem też po Saints Row 2 - kolejny tytuł do którego podchodziłem drugi czy trzeci raz. Odrzucało mnie podprzeciętne wykonanie - gra słabo chodzi i średnio wygląda, do tego mimo, że lubie wszelkie "klony GTA" tak Saints Row 2 jakby nie pasował mi klimatem, albo tak mi się przynajmniej wydawało. Tym razem byłem bardziej wytrwały i opłaciło się - Saints Row 2 zaskoczył mnie grywalnością, bogactwem opcji, rzeczy do zrobienia, różnych pomniejszych szczegółów, sekretów, a nawet fabułą. Fakt, trzeba przełknąć średnią oprawę, model jazdy był dość nijaki i wymagał przyzwyczajenia, do tego tu i tam zdarzały się pewne widoczne bugi ale cała reszta wypada świetnie. I znów porównując to wszystko z niedawno przerabianym GTA V myślałem o tym jak wiele rozwiązań podoba mi się dużo bardziej niż to co zaserwowało nam Rockstar. Nie ma znikających aut w garażu - mogę w nim schować kilkanaście pojazdów i mieć do nich dostęp z każdego garażu w mieście jaki posiadam. Nie muszę się obawiać, że nie mam co zrobić z kasą lub że jedyny sposób aby ją zdobyć to kilka wybranych misji i nadużywanie konkretnej mechaniki (motyw giełdy w GTA V) - pełno tu okazji zarówno do wydania jak i zarobienia kasy (a nie drobnych) na różne sposoby. Generalnie cały czas miałem poczucie, że grałem w tytuł skrojony pod gracza, aby ten jak najlepiej się bawił - grając w GTA V i zapoznając się z wieloma nie do końca zrozumiałymi rozwiązaniami i decyzjami Rockstar miałem co do tego pewne wątpliwości. W SR2 grałem w zasadzie bez przerwy od początku do końca i żałowałem, że nie jest mi dane zapoznać się z jedynką (exclusive na X360; co ciekawe wersja na PS3 była planowana) - pozostało mi zapoznać się z fabułą prequela na YouTube. 

Po Saints Row 2 wziąłem się ostatecznie za dodatki do GTA IV - ukończyłem więc The Lost and the Damned, choć przyznam że po SR2 czułem pewne znużenie grając w GTA. W sierpniu na dobre skupiłem się na PES 2013 odczuwając pewną ulgę - oto po latach mogę powiedzieć, że znalazł się godny następca... PES 6, które to katowałem przez ostatnie lata na PS2. Tylko ten motyw z kontuzjami mnie drażni - ani razu nie widziałem, aby zawodnik w czasie meczu jakiejś doznał, czasem tylko znoszą kogoś za boisko ale po chwili piłkarz wraca w pełni sił. Cała reszta praktycznie bez zarzutu. We wrześniu zakupiłem też Sega Rally na PS3 - kolejny pozytywny zaskok. Otóż nadal twierdzę, że wśród automatowych i arcade'owych ścigałek pierwsza Sega Rally Championship nie ma sobie równych i przyznam, spodziewałem się pewnego zawodu po next-genowej odsłonie, że nie będzie mieć takiego kopa jak edycja sprzed lat. A tu proszę, niespodzianka - gra się oczywiście inaczej, ale model jazdy z nowej edycji wydał się niemal równie rajcowny, do tego ten motyw z "kształtowaniem" terenu przez koła pojazdów, świetne wykonanie - jeśli ktokolwiek ominął ten tytuł powinien dać mu szansę, choć teraz, po latach przychodzi smutna myśl - całkiem prawdopodobne, że to ostatnia Sega Rally w historii. W swojej klasie to tytuł bez zarzutu, ale sprzedaż podobno nie była zbyt wysoka, i jak na razie nic nie świadczy o tym, żeby seria kiedykolwiek powróciła. Do tego Sega nie popisała się w kwestii umów licencyjnych, przez co zarówno Sega Rally Online, jaki i Outrun Online Arcade i Afterburner Climax zostały zdjęte z dystrybucji cyfrowej, czyli innymi słowy przepadły na zawsze... Można się spodziewać, że remasterowana Daytona USA prędzej czy później podzieli ten sam los.

W sierpniu zakupiłem (nieco z musu) nowy smarfton, decydując się na Galaxy S3, i oczywiście chciałem zapoznać się z jakimiś tytułami na Androida, licząc, że znajdzie się cokolwiek ciekawego. W zasadzie jedyny tytuł (nie będący też portem), jaki mogę polecić to Out There - kosmiczna przygodówka/rogue, gdzie przemierzamy kolejne układy słoneczne próbując wrócić na Ziemię. Nie walczymy z przeciwnikami, lecz z ciągle ubywającymi zapasami tlenu, paliwa i różnych materiałów - pierwiastków, które służą nam do naprawy statku i dokonywania ulepszeń. Skanowanie planet w poszukiwaniu pożądanych materiałów, wysyłanie sond, kontakty z obcymi rasami i próby porozumienia się (początkowo nie rozumiemy ani słowa) - pełno tu ciekawych (choć uproszczonych) patentów, jakich od dawna szukam w "większych" grach - tytuł skupiający się na podobnej w założeniach eksploracji kosmosu to jedna z moich wymarzonych koncepcji. Tytułów takich kiedyś trochę było - chociażby wspomniany Star Control II. Mass Effect pierwotnie też miał w dużym stopniu na to stawiać (i jedynka nawet to czyniła, niestety graczom średnio to przypadło do gustu). Zbliża się premiera No Man's Sky, i choć pokładam w tej grze duże nadzieję, to staram się być ostrożnym w w swoich oczekiwaniach.

 

Październik

 

W październiku złapałem kolejnego bakcyla, tym razem w kwestii bijatyk - zorientowałem się, że na PS3 nie mam jeszcze żadnej. Gatunek darzę sympatią, choć raczej umiejętnościami nie grzeszę. Akurat tak się złożyło, że w promocji na PSN pojawiły się Soul Calibur II, Soul Calibur V i Tekken Tag Tournament 2. Najwięcej czasu poświęciłem TTT2 (a wcześniej wersji free2play czyli Tekken Revolution), i chyba pierwszy raz tak wkręciłem się w Tekkena - w czasach PS2 seria średnio do mnie przemawiała, gdyż zawsze preferowałem serię Virtua Fighter, z którą miałem do czynienia od czasów Saturna. 

No właśnie, sięgnąłem też po Virtua Fighter 5 (wersję pudełkową, nie Final Showdown) i tu się... zawiodłem. Spędziłem z VF5 kilka dni próbując się do tej części przekonać ale skończyło się na tym, że znów sprawiłem sobie kopię Virtua Fighter 4 (do tego trafiłem na nówkę w oryginalnej folii) i od razu poczułem się jak w domu. Problem z VF5 polegał w moim przypadku na tym, że pewnych rzeczy w tej części brakowało, do tego nie wydawała się tak dopracowana jak na swoje czasy VF4. Mam taką wadę, że pewne, nawet małe i nieważne szczegóły zawsze wpadają mi w oko i nie potrafię ich zignorować. Kiedy więc widzę, że między jedną pętlą animacji danej postaci a drugą jest wyraźna przerwa i całość wypada wtedy strasznie sztucznie, gdy tryb treningu jest znacznie wybrakowany w porównaniu z poprzednimi częściami, tryb Kumite/Quest nie ma w sobie praktycznie nic nowego, nie mogę zapisywać replayów, a całości brakuje ikry - darowałem sobie i wróciłem do ulubionej części, w której z kolei zagrało wszystko (ale o tym w recenzji, którą mam zamiar przygotować). Z tego co widzę, Final Showdown wygląda na nieco bardziej dopracowane, jak będzie okazja (czyt. promocja) na pewno się zapoznam. No i czekam na Virtua Fighter 6.

W październiku trafił się nawet kolejny ukończony tytuł - The Ballad of Gay Tony. Grając w DLC do GTA IV zdałem sobie między innymi sprawę, jak bardzo brakuje mi tego "bujającego" modelu jazdy w GTA V, gdzie sprawdziłby się jeszcze lepiej na terenach wiejskich (off-road i te sprawy). Nadal uważam, że Rockstar mogło nam dać wybór, niczym w Mafii 2, między dwoma modelami jazdy.

 

Listopad - Grudzień

 

W listopadzie znów sporo godzin zabrało mi Civilization V. Potem zakupiłem, nieco impulsywnie, Endless Space na Steam (czyli Civ w kosmosie, ale nie miałem czasu się bliżej zapoznać), po czym wziąłem się za Saints Row: The Third. Na pierwszy rzut oka "trójeczka" wydawała się być lepsza od SR2 pod prawie każdym względem, ale zaznajomiłem się też z wieloma opiniami fanów dwójki, którzy SR:TT wręcz gardzili, głównie z powodu kompletnej zmiany klimatu, przegięciami w temacie DLC (sam kupiłem wersję "full wypas" więc to mnie nie raziło) i zubożeniem pewnych elementów gry. Po ukończeniu gry muszę przyznać, że SR2 było pod wieloma względami faktycznie lepsze (soundtrack, design mapy, misje poboczne) ale odsądzanie trójki od czci i wiary to przegięcie - to nadal bardzo dobry sandbox, który stara się nie ograniczać gracza, a wręcz rozpieszcza go w temacie możliwości spędzania wolnego czasu, i co najważniejsze, nie bierze siebie zbyt poważnie - widać, że Volition bawiło się przy tworzeniu gry równie dobrze, co jej odbiorcy podczas robienia kolejnych misji tudzież urządzania trzody. Mam tylko nadzieję, że konwencja SR IV (i nadchodzącego Gat out of Hell) to jedynie chwilowy skok w bok, i następna odsłona Saints Row będzie tym, czym dla GTA było San Andreas - może czas na jakąś mapę z kilkoma miastami i terenami wiejskimi pomiędzy?

Reszta roku minęła bardziej na zakupach, do tego było ich chyba za dużo - Killzone HD, Assasin's Creed, Need for Speed Most Wanted, Sleeping Dogs, MGS HD Collection - wszystko czeka na lepsze czasy. A czas obecnie znalazłem na The Last of Us (mam za sobą jakieś 25%) i pierwszą odsłonę Yakuzy - uznałem, że najwyższy czas zapoznać się z tą serią. I choć miejscami jedynka sprawia wrażenie gry ambitnej ale robionej na nieco zbyt skromnym budżecie, to przyznam że ma w sobie pewną magię, która przyciąga i nie pozwala jej odłożyć na półkę. Na początku zwraca uwagę świetna reżyseria scen przerywnikowych (które psuje nieco średniawy angielski dubbing wsadzony na siłę), potem dość miodny, mimo że prosty, system walki, aż w końcu te wszystkie ciekawe miejsca, postacie i wydarzenia jakie natrafiamy na terenie Kamurocho. Aż szkoda, że wersje HD peesdwójkowych odsłon nie ukazały się poza Japonią.

W grudniu znów poczułem, że brakuje mi trochę lektury pism branżowych, więc znowu wróciłem do PE (a także CDA), tym razem na stałe, do tego mam zamiar uzupełnić braki o numery archiwalne Extrima. No i wracam na PPE - pomysłów na wpisy dużo, liczę na siebie, że na chęciach się nie skończy.

I tak mniej więcej minął ten rok pod względem gier. Wśród noworocznych postanowień (tak, porwałem się na to), padło też jedno gamingowe - absolutnie żadnych nowych zakupów, dopóki nie przejdę wszystkiego, co żem nakupił a w co zagrać nie zdążyłem. I jeśli faktycznie w tym postanowieniu wytrwam, to żadne nowe zakupy w tym roku się nie szykują, chyba że te 40 pozycji rozklepię w rekordowym tempie.

Tyle ode mnie, i dziękuję za lekturę wszystkim tym, którzy tu dotarli jak i tym, którzy polegli po drodze. Wszystkiego najlepszego w roku 2015!

Oceń bloga:
23

Komentarze (11)

SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych

cropper