Czas ucieka, pora wyjść z Harranu!

BLOG RECENZJA GRY
742V
Czas ucieka, pora wyjść z Harranu!
Sevchenko_kz3 | 20.02.2016, 10:11
Poniżej znajduje się treść dodana przez czytelnika PPE.pl w formie bloga.

Wszyscy gotowi? No to wychodzimy!

The Following to sporej wielkości rozszerzenie do Dying Light kontynuujące losy jego głównego bohatera, Kyle'a Crane'a. Fabuła skupia się w nim wokół tajemniczego kultu, którego członkowie są odporni na zarazę, czego z resztą dowiadujemy się od jednego z nich. Wiadomość ta połączona z coraz większymi brakami antyzyny w Harranie powoduję, że Krane od razu postanawia zbadać, o co w tym wszystkim chodzi i co spowodowało to ciężkie do uwierzenia zjawisko wśród ludzi spoza miasta. Wątek główny dodatku, mimo że brzmi ciekawie i tajemniczo niestety szybko się kończy, o czym sądzę warto wspomnieć już na samym początku recenzji - gdyby nie wszystkie aktywności poboczne, które w niego wpakowano mielibyśmy tutaj max 4 godziny gry. Techland jednak sprytnie ten fakt zamaskował, zmuszając nas do wykonywania zadań pobocznych, by zdobyć zaufanie wyznawców kultu co z czasem pozwoli nam porozmawiać z jego ważniejszymi członkami oraz matką. Mimo takiego nie do końca ciekawego rozwiązania pod względem opowiedzianej historii można śmiało powiedzieć, że gdyby podstawka została stworzona w takim stylu, to moglibyśmy otrzymać jedną z najlepszych gier o patroszeniu umarlaków, a tak, jak wielu już się pewnie przekonało, dostaliśmy dość udanego zombie slashera, z do bólu sztampową historyjką, ot typowym pretekstem do wybijania hord zombiaków. Poza wątkiem głównym będzie też czekać na nas wiele pobocznych aktywności, jak i napotkamy kilka miernych postaci. Jedną z nich jest dziewczyna o imieniu Ezgi, która już na pierwszy rzut oka wygląda na taką, która lubi się buntować i nie daje sobie w kaszę dmuchać, o czym też przyjdzie w sumie nam się przekonać, ale o nich już za chwilę.

The Following wprowadza do gry dość spory powiew świeżości głównie przez wprowadzenie do niej pojazdu, który możemy modyfikować zdobytymi za misję, wyzwania, tudzież kupionymi u napotykanych tu i tam handlarzy częściami o różnych poziomach. Udostępniono nam też odrębne drzewko umiejętności dedykowane naszej jeżdżącej maszynie śmierci, w którym poziomy zdobywamy poprzez rozjeżdżanie szwędających się gdzie popadnie truposzy albo ostrzejszą jazdę. Zdobywając kolejne levele, możemy m.in ulepszyć pancerz naszego pojazdu, zamontować mu z przodu zderzak zwiększający obrażenia, podłączyć oraz ulepszać nitro, zamontować lampy UV, broń, jak i np. zdobyć umiejętność, która umożliwi nam wytwarzanie własnych części na dany poziom (1-5) z naszych własnych zasobów

Buggy, choć jest tutaj ciekawym urozmaiceniem, niestety według mnie nie sprawia frajdy przez zbyt długo. Fakt. Mamy udostępnione dla niego wiele pobocznych eventów m.in wyścig z czasem, dojeżdżanie do checkpointów bez określonej drogi, eksterminacja na czas wyznaczonych przeciwników, jednak w moim przypadku dało mi to wszystko frajdę może na jakąś godzinę, bo po zdobyciu prawie każdej części na maksymalnym poziomie nie czułem potrzeby ich wykonywania. Jazda na dłuższą metę w sama w sobie też potrafi znużyć, bo jak w to w wielu grach sanboksowych pojawia się wiele momentów, w których musimy pędzić z jednego końca mapy na drugi, by wykonać jakieś popierdółkowate zadanie. Wiele razy zaczynałem wątpić w ten dodatek, gdy po wzięciu kolejnego questa widziałem, że znajduje się on spory kawał ode mnie, a i wiedziałem też, że w trakcie podróży na nic ciekawego nie natrafię. No może jedynie na tarana, który z impetem może we mnie walnąć i poniszczyć części. Na szczęście model jazdy trzyma odpowiedni poziom, nie jest on ani pływający, ani zbyt toporny, został świetnie dopasowany do pojazdu, który prowadzimy, więc trochę łagodzi to nasze podenerwowanie takim stanem rzeczy. Ani razu nie zdarzyło mi się, bym coś złego na jego temat powiedział albo nie wiem, poczuł się dziwnie kierując Buggy'ego więc jest nieźle, często w sandboksach już po minucie można wyczuć, że coś w tym aspekcie jest nie tak, gracz zaprawiony w boju szybko wyczuwa takie rzeczy ;D Największa nowość została więc naprawdę odpowiednio dopracowana.

Jakość questów pobocznych niestety nie uległa poprawie, co dla niektórych może z automatu skreślić to rozszerzenie z listy zakupowej. Nadal bawimy się tutaj w kuriera albo (uwaga nowość!) w poszukiwanie zaginionych osób, a wiadomo, że jak mamy kogoś znaleźć w czasie zombie apokalipsy to najprawdopodobniej jest martwy, więc po prostu by się nam zbytnio nie nudziło, twórcy pozwolili nam pobawić się trochę w poszukiwacza zwłok. Lepsze to niż nic, w końcu chcemy wdać się w łaski kultu i jak najszybciej dowiedzieć się o magicznym lekarstwie! Dodano również nowe miejscówki, gniazda Volatil'ów, nowej cholernie groźnej odmiany zombie, która bardzo szybko może nas załatwić, jeśli nie wiemy, w jaki sposób do niej podejść i co na nią działa. Gniazda te najlepiej napadać w nocy, gdy liczba przeciwników w nich obecnych drastycznie spada, co pozwala nam na w miarę spokojne ich wyczyszczenie.

Jak już przy nocy jesteśmy, to nadal jest to jeden z najlepszych aspektów Dying Light. Noc jest tutaj po prostu klimatyczną bombą i przyznam się szczerze, że często zwiewałem jak głupi do safe house'a jak tylko zapadała ciemność. Jeśli dodamy do niej burzę, to już jest totalna miazga, do tego prześwietnie wyglądająca. Czuć tutaj, że łażąc po nocy narażamy się na szybką śmierć znikąd, czyli jest tak, jak być powinno! Nocna wyprawa do dowolnego z gniazd jest naprawdę emocjonująca i właśnie to poza fabułą najbardziej mi się w tym dodatku podobało. Warto jeszcze w tym momencie napomknąć o dość ograniczonej względem Harran'u liczbie bezpiecznych stref. Nie dość, że jest ich mniej, to na dodatek znajdują się spory kawał drogi od siebie więc bardzo szybkie ukrycie się przed łowcami nie jest już takie proste jak wcześniej. Dodano jednak do gry wieże strażnicze, które robią za checkpointy oraz właśnie takie mini bezpieczne miejscówki więc gdy nie powiedzie nam się dotarcie do jakiegoś miejsca, lub zostaniemy przez coś zaskoczeni albo całkiem przypadkowo dorwani przez hunterów, wieża zaoferuje nam respawn bądź schronienie.

Do gry dodano również nowe można by rzec elitarne odmiany zombie, których zabicie bez pomocy innego gracza albo nawet i graczy jest właściwie nie możliwe, a jak już ktoś chce się porwać z motyką na słońce to potrzebna mu będzie naprawdę spora dawka samozaparcia i skupienia w stylu tego, które wymaga od nas dark souls, bo walki z nimi 
zabiorą nam trochę czasu. Obrażenia zadają wysokie, a po chwili na dodatek zaczynają pojawiać się biegacze, które są przeupierdliwe i szybko wybijają nas z rytmu. The Following rozbudowano również o nowe bronie, ale tą najważniejszą według mnie jest kusza z czterema różnymi rodzajami bełtów. Masakrowanie nią jest nadzwyczaj przyjemne i satysfakcjonujące, w końcu kto by nie chciał sobie poprzebijać bełtami kilku łbów umarlaków albo rozsadzić kilka gromadek mózgożerców wybuchowymi bełtami - czysta frajda, mówię serio, a zdrowy na umyśle jestem! Chyba.

Szkoda tylko, że ciekawych miejscówek trzeba w nim niestety ze świecą szukać. Z tych, które jakoś mi zapadły w pamięć mogę wymienić jedynie nadmorskie małe miasteczko (które mocno mi przypominało slumsy), latarnię morską (w której zresztą kurcze nic ciekawego nie ma), cmentarz, tor wyścigowy i piękną świątynię na szycie góry. Reszta to pola wypchane zombiakami, jedna zygzakowata droga oraz kilka zwykłych wokół których nie ma nic ciekawego. No ale w końcu to wiejski teren poza Harranem więc można powiedzieć, że czepiam się na siłę. Niestety postacie poboczne tak jak i questy również kuleją. Poza Ezgi (mini spojler), której będziemy pomagać w przedostaniu się do miasta (koniec mini spojlera) ciężko mi w ogóle kogoś bardziej rozgarniętego tutaj jeszcze wymienić. Pojawia się jeszcze np. dwójka braci, którzy uznają Kyle'a za bezmózgowca niepotrafiącego nawet do 4 policzyć i uważających, że jedyne co potrafi to wykonać za kogoś brudną robotę, nie zadając zbędnych pytań, ale to nie są właśnie rozgarnięte postaci.

Nie wiem, po co wepchano ich do tego dodatku, zamiast ratować sytuację, to jedynie dobijają gracza, a i Kyle, jeśli dobrze pamiętam, w trakcie rozmowy właśnie z nimi doprowadził mnie do mocnej załamki swoim idiotyzmem co nie zdarzyło mi się w trakcie gry już chyba od kilku lat. Questy, jakie nam dają, również wołają o pomstę do nieba. (UWAGA SPOJLER) Najpierw będziemy poszukiwać milionera, dla którego pracowali (odnajdując najpierw jego plecak z nadajnikiem, potem buty, a następnie zwłoki), a jeszcze później będziemy dostarczać im części do stworzenia pociągo-rakiety, którą zresztą rozpieprzą się tuż po dostarczeniu odpowiedniej ich ilości.) No super beka, normalnie ha ha ha, nie wiem, jak ktoś z czytających by się poczuł przy takim czymś, ale dla mnie było to biedne i dawno nie byłem tak zażenowany tym, co właśnie zobaczyłem, takiego marnowania czasu gracza dawno w żadnej grze nie spotkałem i nie pozostaje mi nic innego jak tępienie takich pseudo śmieszków, no ale może komuś się to spodoba. (KONIEC SPOJLERA) 

Czego bym jednak nie zarzucił temu dodatkowi to warto zaznaczyć, że jako rozszerzenie podstawki wypada ono świetnie. Fani Dying Light'a otrzymują tutaj wiele nowych atrakcji oraz nową, ogromną mapę. Ogromną, bo o wielkości dwóch połączonych ze sobą miast z DL'a co jest naprawdę godne podziwu. Z dodatku na pewno będą zadowoleni Ci, którzy mocno wciągnęli się w bieganie po Harranie i nie będzie im przeszkadzało to, o czym wspominałem, albo spłaszczone otoczenie, w którym główną rolę odgrywa Buggy, a parkour właściwie zanika. Dla tych osób jest to must have, a dla pozostałych, cóż, jeśli ktoś nie miał jeszcze okazji hasać Kyle'em to niech lepiej sprawdzi demo przed sięgnięciem po Enchanted Edition, bo The Following zbyt wiele na lepsze nie zmienia, rozbudowuje jedynie pod kilkoma względami to, z czym mieliśmy już do czynienia. To czy ten dodatek warto brać tu i teraz zostawiam bez komentarza. Mnie grało się przyjemnie, jednak przy każdej sesji dość szybko pojawiało się znużenie i granie bardziej na siłę 'aby skończyć' niż dla czystej frajdy. Doceniam jednak wielkość tego rozszerzenia, tego co w sobie zawiera i nie mogę wystawić oceny niższej od uniwersalnej 7-emki, bo po prostu na to nie zasługuje, nie jest ono aż tak złe, po prostu nie do końca dla mnie. Otrzymujemy tutaj właściwie kontynuację Dying Light'a w cenie np. takiego Unravel więc warto to docenić, a i ilość nowości obecnych, jak i przyszłych fanów na pewno nie zawiedzie.

Ciężko mi napisać coś więcej o tym dodatku, ponieważ The Following oferuję po prostu więcej tego samego, tyle że na płaskim terenie dodając pojazd oraz kilka nowych aktywności. Według mnie dodatek pod względem fun'u z gry wypada tak samo, jak Dying Light, czyli fajnie się biega/jeździ,  przyjemnie się sieka, jednak cały czas czuć, że czegoś tu brakuję, nawet mimo tego, że jest to najlepszy 'slasherowy' sandboks z zombiakami. Po prostu gra się dobrze i nic więcej, nie uświadczymy tutaj żadnych ochów i achów, jest poprawnie i nie wiem, czy jest coś, co mogło by to całkowicie odmienić. Gdyby Techland popracował nad misjami pobocznymi, to może wtedy można by było się trochę nad tym dodatkiem, jak i podstawką pozachwycać, ale według mnie na chwilę obecną najzwyklej w świecie nie ma nad czym się tutaj rozpłynąć. W końcu jak można się na maksa wkręcić w grę skoro większość misji jest w najgorszym możliwym stylu  'przynieś, podaj, pozamiataj', a postacie, które zlecają nam te zadania, są tak samo nijakie. 

Dying Light: The Following jest więc idealne dla fanów podstawowego Dying Light, którym nie przeszkadzają nudnawe misję, śmiganie w tą i z powrotem dla jakichś pierdół i chcą przy okazji tego poznać dalsze wyjątkowo ciekawe tym razem losy Kyle'a Crane'a. Mam nadzieję, że przy Dying Light 2, które na pewno powstanie, Techland przyłoży się bardziej do postaci pobocznych oraz questów od nich. Jeśli to zrobi, możliwe, że otrzymamy zombie apokalipsową perełkę, czego sobie i Wam życzę. Na koniec słów kilka o płynności. Pokaz slajdów uświadczyłem tylko i wyłącznie raz po zeskoczeniu na skalną półkę w celu dostania się do gniazda volatil'ów. Spadków płynności, o których było dość głośno pierwszego dnia po premierze szczerze mówiąc nie odczuwałem więc ciężko mi się na ten temat wypowiedzieć, jestem chyba zbyt przyzwyczajony do klatkujących gier by się tym przejmować, nigdy nie odpuściłem przez takie problemy jakiegokolwiek tytułu, nawet jakichś slasherów, jeśli rozgrywka wszystko zaćmiewała. Problem zgłasza jednak sporo graczy więc warto mieć to na uwadze. To, że ja nie mam bzika na tym punkcie nie oznacza, że ktoś przez to nie odłoży dodatku do czasu spatchowania!

To tyle ode mnie! 

Dzięki za przeczytanie!

Oceń bloga:
0

Atuty

  • - Ciekawa fabuła
  • - Model jazdy pojazdu oraz dedykowane mu drzewko umiejętności
  • - Wielka mapa
  • - Nowe misje poboczne, kusza, zombie
  • - Zabijająca klimatem noc

Wady

  • - Krótki wątek główny
  • - Potrafi szybko zmęczyć
  • - Nie za wiele ciekawych miejscówek
  • - Zbyt łatwe zdobywanie części o najwyższym poziomie
  • - Nijakie postacie poboczne i sub-questy
  • - Spadki płynności
Sevchenko_kz3

Bartek Zając

The Following jest obowiązkowym zakupem dla fanów Dying Light'a. Pozostałym osobom sugeruję dłuższe zastanowienie się nad zakupem samego rozszerzenia bądź Enchanted Edition, by nie wyrzucić pieniędzy w błoto.

7,0

Komentarze (1)

SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych

cropper