W co gracie w weekend #64

BLOG
1209V
W co gracie w weekend #64
Vulcan Raven | 19.09.2014, 08:22
Poniżej znajduje się treść dodana przez czytelnika PPE.pl w formie bloga.

...

No i w piz@u wylądował! Tym razem poproszono mnie o przygotowanie kolejnego  64-tego już odcinka cotygodniowych pogrywajek w oparach marii i fajek, który od ponad roku gości na łamach PPE. Od razu zaznaczam, że nie będzie to żadna odnoga znanego wam Sraktatu, bo jeśli Dżony swoim ostatnim wpisem obudził w niektórych  nadzieję na takie klimaty, to muszę was rozczarować-no, prawie. Jednak nie obrażę się jeśli ktoś po przeczytaniu tego tekstu ulży sobie czochrając lemura w oparach kapuścianego pierda, który w swej gęstej zawiesinie przybierze okazjonalnie kształt cycków Carmelli Bing.To tyle słowem wstępu w hołdzie legalnej prasie PPE. Czas na clue programu.

 

REMEMBER ME



No i tutaj jest problem gdyż nie jestem przekonany czy chcę zapamiętać ten tytuł. Gram w niego z przerwami od ponad miesiąca(codziennieee niskie ceny!) i odczucia są raczej mieszane. Powiem tak. Gdybym zakupił ten tytuł na premierę to prawdopodobnie przeszedłbym sam siebie w hekatombie wyzwisk oraz inwektyw pod adresem twórcy oraz tego co mi to sprzedał uprzednio zachwalając. Zacznijmy od „dizajnu”. Zupełnie nie pojmuję tych wszystkich ochów i achów nad architekturą Neo Paryża. Nie,że jest taki zły, ale mogłoby to być w zasadzie każde inne miasto i gdyby nie majaczący od czasu do czasu w oddali wizerunek Wieży Eiffla to pomyślał bym,że to Edynburg, albo i Lublin. Gdzie Pałac Inwalidów, gdzie Montmarte, gdzie Montparnasse z klimatem artystycznej bohemy, gdzie Plac Pigalle, gdzie cokolwiek poza tym kikutem wieży?! Co prawda nie zaliczyłem jeszcze całej gry, ale jestem już blisko końca i jak do tej pory nie zauważyłem nic z tego co tak polubiłem odwiedzając to miasto blisko 20 lat temu. Może chociaż rozgrywka rekompensuje niedostatki krajobrazów? No nie. System składania ciosów jaki zaserwowało nam studio Dontnod jest mało intuicyjny i choć na pierwszy rzut oka wygląda prosto to łatwo się w nim pogubić. Przyznam, że nie spotkałem jeszcze gry, która wymagała by aż tak precyzyjnego wbijania kombinacji, przez co nawet pozornie proste ciosy składające się tylko z X oraz Y są często niezwykle trudne do wyprowadzenia. Porównanie z Batmanem wypada tutaj bardzo marnie.                                                    
 

Ciekawe jest to,że nikt do tej pory nie zwrócił uwagi na podobieństwa tego tytułu do gry Capcom pt. „P.N 03”? Nilin mocno przypomina laskę z tej gry, a system walki też nosi pewne znamiona  tego tytułu. Rówież futurystyczny klimat ma w sobie wiele z przygód Vanessy Z. Schneider. Przyznam,że gra nie jest aż tak zła jak koszmarek Mikamiego (wstyd Panie, wstyd), ale jednocześnie nie jest aż tak dobra, aby ostatecznie odrzucić posądzenia o podobieństwa, czy nawet swego rodzaju plagiat. Walkom brak dynamiki i mimo iż większość przeciwników nie sprawia nam szczególnych problemów to okazjonalnie pojawiają się tacy, którzy potrafią doprowadzić nas do szału macicy, nawet jeśli jej nie posiadamy. O niedopracowaniu tego tytułu może świadczyć między innymi to,że niektóre walki z bossami są dużo prostsze niż walki z podrzędnymi menelami, a to samo w sobie stawia pod znakiem zapytania sens istnienia bossów w tej grze.Uwierzcie mi, nie mam nic przeciwko liniowości w grach, ale szyny po jakich prowadzi nas Nilin są nieludzko jednotorowe. Nie można praktycznie na moment zboczyć z trasy. Nawet TLoU, choć także wybitnie liniowe dawało nam więcej „swobody” niż ta gra. Miłośnicy wszelkich znajdziek również będą zawiedzeni, bo po za skrawkami notatek, które można potem przejrzeć nie ma tutaj w zasadzie nic szczególnego. Jestem teraz w takim miejscu gdzie na małej przestrzeni atakuje mnie armia strażników plus jakieś roboty i diabli wiedzą co jeszcze-dramat. 

Być może twórcy jak i wydawca tej gry zdali sobie sprawę z tego że tytuł nie przebije się zawartością i celowo nazwali go tak a nie inaczej. Jeśli taki był ich zamiar to na mnie ten tani psychologiczny trick nie zadziałał. Tym bardziej,że w kolejce czekał już…
 

…RAGE



Do tej gry podchodziłem jak pies do jeża. Przyznaję, że zasługa w tym wielu nie do końca pochlebnych komentarzy jakich naczytałem się w Internetach. Że za bardzo oldschoolowa, że otoczenie się koszmarnie wczytuje, że sterowanie pojazdem fatalne itp. Jednak pewnego dnia w trakcie zakupu telewizora natrafiłem przypadkiem na ten tytuł i to w  dobrej cenie-49zł. Postanowiłem więc zaryzykować.I jak? Było warto, bo Rage to gra dobra, a momentami nawet bardzo dobra.

Rynek FPS-ów ugina się od nadmiaru produktów bliźniaczo do siebie podobnych. Twórcy próbują jakoś urozmaicić rozgrywkę wrzucając, czasem na siłę elementy customzacji, czy nieco bardziej otwarty świat, którego eksploracja wydłuża rozgrywkę. Rage należy do tej kategorii, która już jakiś czas temu ochrzczona została mianem sandboxa. Otwarty świat, gdzie zadania wykonujemy w dowolnie wybranym momencie to rozwiązanie fajne, jednak   czasami brakuje spójności i mocno zarysowanej fabuły. Rage cierpi niestety na tę przypadłość. Nasz bohater jest w zasadzie marionetką w rękach innych bardziej zamożnych i w zamian za walutę tudzież nową broń zrobi absolutnie wszystko. Brak mu samoświadomości. Zresztą jest to choroba na którą cierpi wiele innych gier, jak choćby bardzo dobry Dishonored, choć Corvo kierował się mimo wszystko dobrem wyższym. Jest bowiem dużą sztuką stworzyć grę z otwartym światem, gdzie poczynania naszego bohatera mają jakiś głębszy sens. Czasem to zadanie jest nieco bardziej ułatwione jak na przykład w serii gier z Batmanem, gdzie gotowym pomysłem jest potężny wachlarz postaci drugoplanowych oraz ich poczynania niejednokrotnie przeniesione żywcem z kart komiksu.

Gra jest dość mocno staroświecka w kwestii strzelania. Nie ma bowiem stref postrzału. Równie szybko powalimy oponenta waląc w nogi co strzelając w głowę. Trochę to archaiczne, ale ma swój urok. Tym bardziej, że przeciwnicy potrafią być dość twardzi. Z pomocą przychodzi wybór spośród trzech rodzajów amunicji do każdej broni, którego możemy dokonać w dowolnym momencie. Można też stawiać specjalne działka, które solidnie wzmacniają naszą siłę uderzeniową.



Jednak nie samym strzelaniem Rage stoi. Ponieważ gra posiada dość spory otwarty świat ulokowany w realiach postapo to niezbędny jest pojazd, którym pokonujemy  spore dystanse. Model jazdy jest typowo zręcznościowy, ale niewiele można mu zarzucić. Ci którzy jechali po tym aspekcie gry spędzają  stanowczo zbyt dużo czasu grając w symulatory rajdów i wyścigów. Pojazd można też podrasować, dodając mu lepszy silnik, zawieszenie, ale także uzbrojenie. Podstawa to mini gun. Do tego dochodzą jeszcze rakiety i różne czasowe osłony oraz  boostery. Pojazdem możemy także zarabiać kasę biorąc udział w wyścigach. A jak to wszystko wygląda? Przeważnie epicko, ale jest jedna rzecz, która potrafi odrzucić, przynajmniej na początku. Tekstury lubią  wgrywać się na naszych oczach! Po pewnym czasie przestajemy zwracać na to uwagę, ale przyznam,że burzy to trochę odbiór gry. Co by jednak nie mówić Rage wygląda świetnie, a niektóre lokacje potrafią zachwycić. I to nic,że niebo jest bitmapą. Za to jaką! Jednak tym co mnie osobiście najbardziej urzeka w tej grze i motywuje do dalszego grania jest klimat rodem z Mada Maxa, który czuje się na każdym kroku. Szkoda tylko,że naszemu bohaterowi brak nieco charyzmy i przysłowiowego języka w gębie. Ale nie on jeden stawia na dosłownie pojmowaną lakoniczność. Niemową jest też pewna Pani z gry…

METROID PRIME 2: ECHOES



W tym tygodniu dotykałem i będę kontynuował  macanki z (Nie)Remember me, Rage, ale nie dalej jak dwa dni temu powróciłem też na Aether. I chyba pociągnę(last christmas I gave you my heart…) ten temat w weekend, bo po wygranej walce z Spider Guardian-em na powrót mnie wessało.

Chyba każdy gracz  ma takie gry, do których mniej lub bardziej regularnie wraca. Ja mam kilka takich tytułów, a jednym z nich jest MP2. Ten tytuł to przykład sequela idealnego. Wiele gier cierpi na syndrom kiepskich sequeli, ale nie Prime.  Zaliczyłem ją kilka razy i sam już nie pamiętam ile razy zaczynałem. Jak na FPS( o przepraszam , FPA) ta gra to kolos. Podobnie jak jej poprzedniczka. Tym razem zastosowano popularny patent światów alternatywnych. Mamy więc Aether i jego mroczną wersję Dark Aether. Ciemna wersja planety jest zabójcza i przez cały czas niszczy nasz kombinezon. W pierwszej fazie gry odbywa się w to zastraszającym tempie, przez co zbawieniem okazują się powietrzne bąble, w których można się schronić i zregenerować. W późniejszych etapach trochę się to zmienia, ale prawdziwa ulga przychodzi zasadniczo dopiero pod koniec gry. Ciekawe jest to,że sami możemy tworzyć te bąble używając Light Beam i specjalnego wbitego w ziemię kryształu. Tak stworzony bąbel zabija także wszystkie mroczne stwory, które wejdą w jego zasięg. Pomysłowe.

Fajnym patentem jest też zdobywanie amunicji do broni, co w pierwszej części nie istniało, jeśli nie liczyć rakiet. Aby zdobyć ammo do Dark Beam strzelamy z Light Beam i na odwrót. Genialność tkwi w prostocie. Mamy też nowe wizjery (Dark Visior rządzi), oraz Screw Attack, który wraca po blisko 20 latach niebytu.

Prime nie byłby tym czym jest gdyby nie rozbudowane elementy eksploracji oraz sekwencje zręcznościowe. Poruszanie się przy użyciu „kuli” wymaga niejednokrotnie dobrego refleksu oraz timingu. Przy okazji fenomenalnie uzupełnia nietuzinkową mechanikę tej gry. Natomiast skanery pomagają nam nie tylko w poznaniu okolicznej fauny i flory. Dzięki nim uruchamiamy przeróżne mechanizmy, ale także prześwietlamy przeciwników zanim dobierzemy im się do tyłków.

A tyłki mają twarde. W tym aspekcie MP2 nie zawodzi. Szczególnie na poziomie hard nasza sprawność manualna oraz refleks wystawione są na prawdziwą próbę. Obecnie po skopaniu tyłka Spiderowi (przykład precyzji i geniuszu na poziomie ZEN) przymierzam się do kolejnego spotkania z samym sobą oraz do eksploracji Aether w poszukiwaniu artefaktów(kolejny przykład geniuszu twórców). Niesamowite, że grałem w to tyle razy, a ciągle czuję emocje…
 

POSŁOWIE

W ten weekend bardzo chciałbym też ukończyć Dishonored i zabrać się za dodatki. Tym bardziej, że moja Ukochana już je ograła, co w sumie było mi na rękę, bo kiedy Ona rzucała mięchem zabijając wiedźmy ja miałem pretekst, aby wyjść z domu i solidnie się skuć. W myśl zasady. Spoiler, albo beton wybieram beton.


 

Tymcza.
 

Oceń bloga:
38

Komentarze (92)

SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych

cropper