X-Men Apocalypse

BLOG
770V
X-Men Apocalypse
Darek | 29.05.2016, 21:55
Bryan Singer po raz czwarty bierze się za bary z mutantami. Czy i tym razem mu się uda, czy może czeka nas filmowa "apokalipsa"? Zapraszam.

(Bryan Singer) „proszę cię, przestań!”

Bryan Singer to interesująca postać. Wyreżyserował pierwsze dwie części X-Men, Przeszłość Która Nadejdzie oraz np. Podejrzanych, wszystko znakomite filmy. Z drugiej strony jest też odpowiedzialny za marnego Jacka Pogromcę Olbrzymów oraz patetyczną Walkirię, które już znakomitymi filmami nie są. Wiadomo, każdemu może się powinąć noga, ale kiedy świat obiegła informacja, że Singer po raz czwarty stanie za kamerą produkcji o ratujących świat mutantach, wszyscy byliśmy pewni, że czeka nas kolejny hit. W końcu co jak co, ale X-meni wychodzą mu dobrze. No cóż. Zawsze musi być ten pierwszy raz.

 

Po 5583 latach snu do świata żywych powraca En Sabah Nur („Pierwszy”), potężny mutant czczony w dawnych latach niczym bóg. Nie podoba mu się, że w naszych czasach światem rządzą „słabi ludzie” więc zbiera grupę czterech mutantów którzy pomogą mu zniszczyć obecny porządek rzeczy i na jego gruzach odbudują nowy świat. W międzyczasie Cyclops, Nightcrawler i Jean Grey chodzą sobie do kina, profesor Xavier smali cholewki do Moiry MacTaggert, a Magneto pracuje w warszawskiej hucie. Jeśli jeszcze się tego nie domyśliłeś to powiem wprost – fabuła nie jest mocną stroną tej produkcji.

 

Na pierwszy rzut oka Apokalipsę ogląda się nawet przyjemnie. Jest humor, są walki, dużo efektów specjalnych i kilka ładnie skadrowanych obrazków. Niestety później następuje drugi rzut oka i robi się kiepsko. Robienie filmów o grupie superbohaterów nie jest prostym zadaniem. Nawet w tego typu filmach potrzebna jest jakaś główna postać z którą widz może się identyfikować, która poprowadzi film. Będzie to też najpewniej najciekawsza postać w całym filmie. Zacznie w jednym miejscu i na skutemutanty.jpgk wydarzeń w filmie skończy w innym. Anglojęzyczni mówią na to story arc. W nowej produkcji Singera nie znajdziecie sensownego story arca. Wszystko w tym filmie dzieje się nagle i „bo tak”. Nic nie zmierza do niczego, nic nie wynika z niczego, a bohaterowie, zarówno pozytywni jak i negatywni, są nieciekawi. Powiesz pewnie teraz „nieprawda”, albo „ale pier#oli!” bo przecież Xavier był zabawny, Nightcrawler był zabawny, a historia Magneto jest smutna. To wszystko prawda, ale nie buduje w żaden sposób historii, a jedynie ubarwia postać. Można się kłócić czy profesor X powinien być zabawny, a Angel, hmm... taki jaki jest, ale mi to osobiście nie przeszkadza. Wewnętrzną przemianę Scotta zostawiają sobie pewnie na kolejny film (tak, to już pewne). To samo można powiedzieć o Storm, czy Nightcrawlerze. Niestety, to jest największy problem wszystkich tego typu wielkich serii – tak się martwią o przyszłe produkcje, że zapominają o tym co jest tu i teraz. O większości postaci w tym filmie można powiedzieć tyle, że w nim są. A to trochę mało.

apo mis.jpg

Główny czarny charakter, Apokalips, też nie powala. Niby wygląda nieźle, niby wszyscy się go boją, ale sam w sobie nie robi zbyt wiele. Nie będę się tu rozpisywał, żeby nie psuć nikomu seansu, ale moim zdaniem zmarnowali jego potencjał. No i jaki sens miało zatrudnianie do tej roli Oscara Isaaca, skoro jego głos jest przerobiony cyfrowo, a na twarzy ma tyle makijażu i postarzającej prostetyki, że ledwo idzie go rozpoznać (po oczach może jedynie)? To nie lepiej było wziąć kogoś w odpowiednim wieku i o odpowiednim głosie? Isaac jest obecnie na topie, więc dobrze jest mieć go w swoim filmie, ale dobrze by było gdyby za castingiem szła jeszcze jakaś logika.

 

Nie byłbym prawdziwym Polakiem gdybym nie wspomniał o najzabawniejszych scenach. Nie jest to jakiś specjalny spoiler, bo w internecie znajdziecie oficjalnie udostępniony klip pokazujący o czym mówię, ale jeśli unikasz wszelkich informacji na temat filmu to, możesz spokojnie przeskoczyć do następnego akapitu. Już? Ok. Otóż po wydarzeniach z Przeszłości Która Nadejdzie, Magneto ułożył sobie spokojne, sielankowe życie w podwarszawskim Prószkowie. Założył rodzinę, ma normalną pracę, zapomniał o swoim dawnym życiu. Sceny w Polsce mają być poważne i emocjonalne i pewnie takie właśnie są, lecz nie dla polskiego widza. Polska język - trudna język, o czym przekonała się obsada filmu. Kiedy „Henryk” rozmawia z milicjantami w prószkowskim (ta, jasne) lesie, sposób w jaki aktorzy kaleczą nasz język transformuje poważną, pełną napięcia scenę w komedię. Nie wychodzi im to może jakoś strasznie źle, ale efekt jest na tyle komiczny, że nie sposób się w trakcie nie zaśmiać.

"Henryk, proszę cię!"

 

Efekty specjalne też wypadają dziwnie. Moce poszczególnych mutantów wyglądają naprawdę dobrze. Apokalips zamienia wszystko w pył, Magneto tworzy metalowe „fontanny”, Cyclops, jak zawsze, wali swoim czerwonym laserem, Nightcrawler znika w oparach dymu, a Psylocke ma fajny miecz świetlny, ale i tak po raz kolejny to Quicksilver robi największe wrażenie. Jego scena jest efekciarska, zabawna i, przede wszystkim, dobrze zrealizowana. Niestety, odnoszę wrażenie, że specjaliści od efektów całą swoją energię włożyli w moce, a nie wystarczyło im już pieniędzy/czasu na odpowiednie dopieszczenie teł. Helikoptery, budynki, mniejsze, czy większe obiekty potrafią wyglądać tak okrutnie sztucznie, że aż kują w oczy.

Nie wiem kto był odpowiedzialny za choreografię walk, ale też się specjalnie nie popisał. Kolejne postacie skaczą i odlatują na sznurkach, co bardzo szybko zaczyna rzucać się w oczy. Na plus należy zaliczyć fakt, że kamera potrafi utrzymać się na postaci przez więcej niż dwie sekundy, więc całość jest bardzo czytelna. Szkoda tylko, że sama akcja nie jest zbyt ciekawa. Nakręcony za znacznie mniejsze pieniądze Deadpool może pochwalić się nieporównywalnie lepszą reżyserią scen akcji. Wstydź się Bryan. Jak na ironię, najlepiej w tym departamencie wypada scena, którą z filmu spokojnie można by wyciąć i nic nie stracić. Mówię tu oczywiście o Wolverine'ie i w sumie całej sekwencji w bazie. To prawie tak jakby ktoś po zmontowaniu 120 minutowego filmu stwierdził nagle, że sceny akcji to dno, więc zlecił dokręcenie sekwencji z Loganem. Tłumaczyłoby to przydługawy czas projekcji. Albo Hugh Jackman chciał sobie kupić nową chałupę więc go na szybko dopisali. 

Minusów można wytknąć jeszcze wiele. Co w filmie robi Moira? Nic. Jennifer Lawrence jako Katniss, tfu, chciałem powiedzieć Mistique zupełnie nie pasuje mi na bohatera/lidera, a zrobili z niej wiodącą postać tylko dlatego, że od czasów First Class stała się kolosalnie popularna. Umiejętność teleportacji Apokalipsa sprawia, że film robi się nieskładny i ciężko jest się zorientować gdzie w danej chwili jesteśmy. Jest tego trochę, ale mimo wszystko całość ogląda się dosyć przyjemnie. Duża w tym zasługa powracających jak i kilku nowych postaci. To już trzeci film z udziałem McAvoya i Fassbendera, więc czujemy się zainwestowani i łatwiej nam przełknąć fabularne niedostatki. Nawet Sansa nie irytowała mnie tak bardzo jak się spodziewałem! 

Czy mogę z ręką na sercu polecić komuś najnowsze dzieło Bryana Singera? Nie. Szczerze mówiąc nie. Apokalipsa nie jest dobrym kinem, a same efekty nie są na tyle widowiskowe, żeby warto było dla nich wydawać pieniądze na bilet do kina. Jeśli jesteś fanem Charlesa Xaviera i jego uczniów to i tak mnie pewnie nie posłuchasz, ale reszta świata może sobie spokojnie odpuścić tę, o ironio, apokalipsę.

Oceń bloga:
7

Która część sagi o mutantach jest Twoim zdaniem najsłabsza?

X-Men
33%
X-2
33%
X-Men 3 Last Stand
33%
X-Men Origins - Wolverine
33%
X-Men First Class
33%
Wolverine
33%
X-Men Days of Future Past
33%
X-Men Apocalypse
33%
Pokaż wyniki Głosów: 33

Komentarze (21)

SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych

cropper