Switch prawie miesiąc po premierze

BLOG
423V
Switch prawie miesiąc po premierze
Yangus19 | 27.03.2017, 16:35
Poniżej znajduje się treść dodana przez czytelnika PPE.pl w formie bloga.

Moje przemyślenia po kilku tygodniowej przygodzie z nową konsolą Nintendo.

Za tydzień mija miesiąc żywotności nowej konsoli od Nintendo, miesiąc w którym internet podzielił się na dwa obozy. Tych, którzy w komentarzach gotowi są oddać życie za hybrydowy twór Japończyków oraz tych, którzy skrupulatnie punktują kolejne usterki i wyliczają teraflopy…albo ich brak.

Sam jestem posiadaczem dokładnie od premiery. Niby jestem fanem Nintendo, niby jestem fanem Zeldy….ale ostatnia stacjonarna konsola od tej firmy jaką posiadam to Super Nintendo, a najnowsza konsola przenośna jaką miałem przed Switchem to czarno biały GameBoy. Czas mijał, a ja powoli odczuwałem duży brak Nintendo w moim życiu i trochę przesyt „poważnym” graniem na konkurencji.

Dzień po dniu coraz bardziej czekałem na nową konsolę, im więcej ujawniali tym bardziej trafiali w moje potrzeby. Oczekiwania miałem duże, nadzieje ogromne, a biorąc pod uwagę moje częste wyjazdy służbowe konsolę, dokładnie taką jak ta, potrzebowałem jak kania dżdżu (doszło do takich absurdów, że z mojej PS4 częściej korzystała dziewczyna niż ja… 0_o).

Nie będę pisał na czym polega hybrydowość Switcha, bo to chyba wie już każdy. Zacznę więc może od błędów i usterek które tak chętnie były wszędzie wytykane.

Ekran. Ekran wygląda naprawdę nieźle, wykonany jest solidnie i jak pierwszy raz włączyłem Zeldę w trybie przenośnym to trochę mnie zatkało (przypominam – czarno biały GameBoy). Ale ekran to też nieszczęsna historia z rysowaniem się na wskutek wkładania do już mniej solidnie wykonanej stacji dokującej. Jak to z tym bywa u mnie? Przyznam, że o rysującym ekranie czytałem już przed położeniem moich brudnych łapsk na nowym tworze Ninny, tak więc za każdym razem jak wkładam konsole do stacji to robię to z precyzją chirurga - przyciskając delikatnie tył konsoli do stacji dokującej. Jak można się domyśleć ryski nie mam. Oczywiście tydzień po premierze kupiłem również folie na ekran ale rzecz jasna nakleiłem ją tak źle, że Link biega z bąblem na potylicy. Skończy się kupnem kolejnej folii którą naklei mi osoba bardziej kompetentna w tym zakresie.  Swoją drogą to pokrowiec do konsoli wygląda tak jakbym w środku nie trzymał najnowszej konsoli za nie małe pieniążki, a zestaw długopisów, ołówków i jakąś gumkę temperówkę. Tak, trzymam Switcha w piórniku od Nintendo…

 

Oprócz rysującego się ekranu częstym problem konsoli jest ten nieszczęsny lewy joy-con gubiący połączenie z konsolą. Wiemy już, że Nintendo wreszcie wzięło się do roboty i naprawiają tę, co by nie było, dość częstą usterkę. Szczerze powiedziawszy  ja mam w miarę blisko do TV, a powietrzna przestrzeń między lewym kontrolerem, a konsolą to sygnałowa autostrada bez ruchu i bez przeszkód tak więc ten problem u mnie nie występuje w trakcie normalnego grania. Co nie zmienia faktu, że jeśli kontrolery wywalę z pieska, chwycę każdy oddzielnie i zacznę grać w przedziwnych pozycjach (co swoją drogą jest genialnym rozwiązaniem i chyba najbardziej fenomenalnym zastosowaniem joy-conów) to wtedy jestem w stanie pogubić sygnał - wystarczy położyć lewą rękę za nogą.

Tak naprawdę w moim przypadku wystarczy, że uważam gdzie trzymam lewą połowę kontrolera i wszystko jest spoko. Uciążliwe to na pewno nie jest, nawet w trakcie grania 1 na 1 w Fast RMX problem nigdy nie wystąpił, a uwierzcie mi, że w trakcie zaciętych wyścigów w futurystycznym świecie nikt nie skupiał się na tym jak trzymać lewego joy’a. Nawet jeśli problem zacznie być uciążliwy to wystarczy wymienić go u dystrybutora który ma obowiązek taką wymianę dokonać. Nowe konsole zapewne zostaną pozbawione tej wady.

Zostając w temacie kontrolerów, moją największą obawą była ich ergonomia w przeróżnych konfiguracjach. Rzecz jasna najbardziej bałem się o grippera, ale używanie pojedynczego con’a jako samodzielnego pada też wzbudzało u mnie przedpremierowy niepokój. Na szczęście bałem się niepotrzebnie, to oczywiście mocno subiektywna opinia bo ktoś inny napisze coś zupełnie odwrotnego, ale u mnie w każdej konfiguracji pasują idealnie do mych łapsk. W wersji przenośnej też gra mi się naprawdę wygodnie, pomimo tego, że za pierwszym razem konsola wydawała się cholernie duża mając wpięte joy-cony po obydwóch stronach.  Najśmieszniejsze jest to, że grając w Fast RMX w wersji przenośnej z joyami wpiętymi w ekran, w wersji stacjonarnej na gripperze oraz trzymając każdy oddzielnie boli mnie kciuk trzymany na przycisku A odpowiedzialnym za gaz…ale w momencie jak gram na tylko jednym kontrolerze, trzymanym jako oddzielny pad, to wszystko jest spoko i chyba paradoksalnie tak się najlepiej gra w tę grę. Domyślam się, że najwygodniej byłoby na pro controlerze ale tego niestety nie mam, może kiedyś…

Źle wpasowany dock i problematyczny lewy joy-con można jakoś tam wytłumaczyć chorobami wieku dziecięcego, które nie powinny się zdarzyć oczywiście, ale jest szansa, że w kolejnych partiach nie wystąpią. Niestety nie one są najpoważniejszym zarzutem w kierunku tej konsoli. To jej nieszczęsna moc i teraflopy odmieniane w każdym przypadku, których znaczenia nikt tak naprawdę nie potrafi wytłumaczyć, są jej najpoważniejszym problemem.

Prawdziwy problem jest jednak taki, że poza specyfikacjami sprzętu nikt z nas nie jest w stanie powiedzieć na co stać tę konsolę. Zelda to gra tworzona pod WiiU, to primo, secundo to fakt, że mi i tak się podoba. Nigdy nie byłem graficznym purystą, a w Zeldzie jara mnie każde drzewo i każdy krzak. Ale to pewnie tylko ja. Idąc dalej, takie Fast RMX wygląda naprawdę nieźle, jest 60 fps i jest 1080p. Tak naprawdę nie wiadomo, jak dalsze gry będą wyglądały. Jasne, będą brzydsze i wolniejsze niż te na PS4 i XOne, nie będą miały 1080p za każdym razem, a stałe 30fps to może być max w niektórych grach. Zwróćcie jednak uwagę na jedną rzecz – wszystkie opisane wyżej problemy dotyczą konsoli stacjonarnej. W wersji przenośnej każda gra będzie wyglądała świetnie… przynajmniej na moje oko. Nie sądzę, żeby Switch potrzebował tej mocy tak jak potrzebuje jej PS4 i XOne. Nie zmienia to oczywiście faktu, że przyjemnie by było gdyby trochę mocniejsza jednak była….

Nie zgodzę się również z zarzutem, że gorsze możliwości techniczne negatywnie wpłyną na ilość gier third party. Nie wpłyną. Nie wpłyną bo to co naprawdę wpływa na decyzje wydawców to oczywiście sprzedaż. Jest potencjalnie duża ilość odbiorców? Jest bo wiemy, że Switch schodzi jak świeże bułki na dwóch największych rynkach, Amerykańskim i Japońskim. Jest mała konkurencja? Jest, bo poza Zeldą którą i tak zaraz każdy skończy i kilkoma zapowiedzianymi już grami to konkurencja jest niewielka. Oczywiście, że przed premierą żaden twórca nie obiecywał gier na Switcha, w końcu oni tak samo nie wiedzieli co z tego wyjdzie jak i my nie wiedzieliśmy. Nintendo jest nieprzewidywalne co tajemnicą oczywiście nie jest, jednakże teraz każdy twórca widzi potencjalny zysk i dam sobie rękę uciąć, że na E3 usłyszymy o zapowiedziach nowych gier. Wiele fajnych gier, które teraz giną w marcowym szale, na Switchu schodziłyby w oka mgnieniu i mam wrażenie, że twórcy też dojdą do takiego wniosku.

Poruszyłem trochę temat gier, ale nie będę się specjalnie rozwodził na ich temat. O Zeldzie napisane jest już chyba wszystko, bzdury i nie bzdury ale wystarczy przeczytać bardzo fajną relację MSainta na jej temat. Póki co oprócz tego mamy kilka bardzo fajnych indyków, jest FastRMX, jest Shovel Knight, Isaac i kilka innych. Niedługo będzie MK8 Deluxe które dla mnie jest nową grą więc czekam, będzie Splatoon 2 na którego też czekam po fajnych beta testach, tym bardziej, że w jedynkę nie grałem i dla mnie to też jest nowa gra pomimo jej odtwórstwa względem jedynki. Zobaczymy co będzie dalej, ale z reguły jestem dobrej myśli, więc teraz też będę.

Switch ma swoje problemy ale co jest jego największym atutem? To, że z jakiegoś powodu czuje, że to jest konsola do grania. Jasne, PS4 też jest ale tam jednak muszę robić tę instalację, day one patche ważą niekiedy po 15GB, chwilę czekam aż się włączy… Nie zrozumcie mnie źle, uwielbiam też PS4 ale tutaj? Klik i gram, dosłownie, nawet telewizor odpala się szybciej niż bym go o to podejrzewał (a telewizor Sony podejrzewałbym o sabotowanie współpracy ze Switchem hehe). Dziewczyna po raz kolejny odsyła mnie do sypialni bo potrzebuje przestrzeń do nauki? Już nie problem, dwa kliki i gram dalej w łóżku. Mała rzecz a cieszy. Jedyne do czego w tej kwestii mogę się przyczepić to fakt, że muszę ruszyć tyłek z kanapy żeby odpalić konsolę. Nie wiem jak to zrobić bez wciskania przycisku na konsoli. Pewnie się nie da.

Chyba dużo tekstu więc czas na podsumowanie.

Nintendo to Nintendo ale w kwestii bebechów pośpiech wyszedł im trochę na minus, moc mogłaby być większa. Bateria? 3 godziny to mało ale na razie testowałem konsolę w przeróżnych warunkach i sytuacjach i jeszcze ani razu jej nie wyładowałem. Jasne, mam świadomość, że wytrzyma ile wytrzyma więc pilnuje jej ładowania ale biorąc pod uwagę, że najwięcej będę jej potrzebował w hotelach i innych warunkach z dostępem do prądu to w moim przypadku bateria da radę być może nawet bez power banku. O plusach pisałem wyżej, każdy kto czytał tekst ten wie. Nie ma co się rozwodzić, negatywnych opinii jest dużo, mankamenty mniejsze i większe są, ale po prawie miesiącu, moim zdaniem, ta konsola naprawdę robi robotę, czuje że to jest to czego potrzebowałem. Jeśli gry będą, a wierzę że będą to o jej żywot jestem spokojny.

Oceń bloga:
12

Komentarze (18)

SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych

cropper