Najtrudniejsze gry wszechczasów

BLOG
757V
Ural | 22.09.2010, 17:40
Poniżej znajduje się treść dodana przez czytelnika PPE.pl w formie bloga.

Na początek chciałem zarzucić jakimś światłym powiedzeniem, ale je zapomniałem, więc musicie się obejść smakiem, tylko mieć świadomość, że chciałem napisać coś inteligentnego i elokwentnego. Wprowadzę Was zatem w temat standardowo i napiszę tylko, że sam Władysław Łokietek nie miał okazji grać w gry, które wymienię, bo żył w XIII wieku, kiedy to nie było konsol i komputerów. Dlaczego akurat Łokietek, spytacie? A dlaczego nie?

Na początek chciałem zarzucić jakimś światłym powiedzeniem, ale je zapomniałem, więc musicie się obejść smakiem, tylko mieć świadomość, że chciałem napisać coś inteligentnego i elokwentnego. Wprowadzę Was zatem w temat standardowo i napiszę tylko, że sam Władysław Łokietek nie miał okazji grać w gry, które wymienię, bo żył w XIII wieku, kiedy to nie było konsol i komputerów. Dlaczego akurat Łokietek, spytacie? A dlaczego nie?xxxxx

 

Wracając natomiast do tematu. Są takie gry, które zapamiętamy na zawsze. Do których często wracamy myślami. I gdy o nich myślimy, to mamy ochotę zapalić światło, bo kładą cień na nasze dokonania, jako Graczy. Ba, są to gry, które pamięta zwykle reszta domowników, bo nie umknęło ich uwadze, że wraz z naszą kolejną śmiercią wyleciał pad przez okno, albo telewizor poszybował w dół rzucony za balkon. Niektórzy z kolei pamiętają podbite oczy, inni zaś wciąż nie doprowadzili swoich twarzy do porządku po tym, jak z całej siły walili nimi w ścianę, aby zminimalizować ból psychiczny spowodowany kolejną porażką w grze, licząc, że w zastąpieniu bólu psychicznego fizycznym droga (takie ładne zdanko mi wyszło, pani z polskiego byłaby dumna). Jednym słowem, a raczej czterema słowami pozwolę sobie scharakteryzować owe gry, ehm, ehm... przed Wami Najbardziej Hardcorowe Gry Wszechczasów. Prawie. Ciut. No dobra, wcale.

 

A poważnie, to pozwoliłem sobie wrzucić tu 3 filmiki z tytułów, które bez wątpienia mogą doprowadzić człowieka do szewskiej pasji i sprawiają, że agresja u młodych pokoleń potrafi być wydobyta i uaktywniona, niczym w łóżku młoda żona (chciałem coś do rymu). Na koniec natomiast mój własny krzyż, który nosiłem za lat młodych, kiedy byłem małym szczerbatym sukinsynem, co wesoło szczerzył mleczniaki do jarzącego się ekranu Rubina. I to, że w wieku 8 lat nie miałem już mleczniaków, ani Rubina, nie ma tu większego znaczenia.

 

Zatem pora na hardcora, złapcie się więc za lewego... szczypiora (kto pomyślał wora?). 

 

 

 

 

 

 

 

 

Sami przyznacie, że całkiem zabawne pozycje (przynajmniej ta pierwsza), choć oczywiście jest znacznie więcej tytułów, przy których na głos zakląłby nawet niemowa. Tym samym w komentach czekam na Wasze propozycje właśnie takich gier, tj. trudnych jak cholera, ale wcale nie znaczy, że złych. I ja rozpocznę tę wyliczankę właśnie od mojego krzyża, który wcale krzyżem do końca nie był, bo obcowanie z tym tytułem było nie tylko dla mnie przyjemnością, ale wręcz zaszczytem. Gdy byłem gdzieś tak 8-letnim bajtlem, czyli działo się to ok. 1988 roku, moi rodzice popełnili największy błąd w swoim życiu, tj. kupili mi 8-bitową konsolę Sega Master System. Bodaj w 1990 roku, czyli kiedy części z Was jeszcze nie było nawet w zygocie, czy tam innym plemniku jako kod genetyczny, ukazał się sequel jednej z moich ukochanych gier - Ghosts N' Goblins. Sequel zwał się Ghouls N' Ghosts i był takim sequelem połowicznym, ale że naszemu bohaterowi doszły nowe funkcje i że wersja na SMS była najlepsza, to po prostu zakochałem się w tym tytule na tyle, że przeszedłem go kilka razy (jak nie 20), co było potem o tyle proste, że była to gra, której się trzeba było uczyć na pamięć. I wcale nie żartuję, takie to były fajne czasy, a nie jak teraz, że gra się nam sama przechodzi ;). Seria Ghosts N' Goblins po dziś dzień uchodzi za jedną z najbardziej hardcorowych (i zarazem trudnych) w dziejach gier i... nie będę z tym polemizował, choć tak między nami, to większe kłopoty miałem z "Shadow of the Beast III" w wersji też na SMS, która była... ostra ;).  Tak czy siak polecam remake Ghosts N' Goblins (Ultimate Ghosts N' Goblins), który ukazał się na konsolkę PSP - szkoda tylko, że w nowej inkarnacji giera jest przeraźliwie łatwa, ale i tak wciąga jak małe bagienko i miażdży graficznie!

 

 

 

 

A poniżej wspomniane Ultimate Ghosts N' Goblins na PSP:

 

 

Oceń bloga:
1

Komentarze (21)

SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych

cropper