Piątkowa GROmada #4

BLOG O GRZE
1545V
Piątkowa GROmada #4
Daaku | 21.10.2016, 19:21
Poniżej znajduje się treść dodana przez czytelnika PPE.pl w formie bloga.

Bo piątkowy wieczór to Nasz czas!

Witam wszystkim w ten długo oczekiwany początek weekendu! Tym razem przydługich wstępów nie będzie, bo mało kto to czyta... nie, wróć, to następne musicie przeczytać! Prowadzący GraczOSTację @Tom19, który swego czasu chwalił się na łamach blogosfery swoimi zdolnościami plastycznymi, wziął i mergnął dla naszego cyklu wypaśne logo! Teraz co tydzień widok czterech zakazanych mord będzie przypominał Wam, kto za nimi stoi oraz - niczym piracka flaga - zwiastował nadejście Piątkowej GROmady!

Po ogłoszeniach duszpasterskich zapraszam do lektury tekstów moich dzisiejszych gości, bo postarali się jak nigdy. Leciwy, ale miodny tytuł od @Reinvented (tak, tego od Heheszków), trochę autorefleksji portalowego gbura, @Zduna, oraz retro w najczystszym wydaniu od @Musiela, repip bierzemy go do RNG!

 

Soldier of Fortune (PC, 2000 Raven Software)

Na samym początku chciałbym serdecznie podziękować Daaku za zaproszenie i możliwość bycia częścią nowej Piątkowej GROmady, jest to dla mnie jako początkującego pisarza niesamowicie duże wyróżnienie. Ale aby nie przedłużać przejdę do sedna. Długo zastanawiałem się nad grą którą wybiorę do GROmady, nie chciałem wybierać tytułu nowego i próbować go w jakiś sposób opisywać, na to zawsze znajdą się inni chętni a i wałkować kilka razy tą samą grę nie sprawia takiej frajdy jak odkopanie jakiegoś starocia. Dziś natomiast odświeżymy sobie Soldier of Fortune studia Raven Software, dla mnie będzie to powrót do czasów dzieciństwa gdzie zagrywając się w ten tytuł miałem 12 lat, na potrzeby napisania materiału do GROmady po raz kolejny sięgnąłem po ten tytuł, i wiecie co? Bawiłem się świetnie! Czy są na sali fani FPS'ów? Są? To dobrze! Zróbcie sobie małą kawę, rozsiądźcie się wygodnie w fotelach i ruszamy! 


Z grą Soldier of Fortune miałem styczność w 2002 roku za sprawą "kolegi" sąsiada który ten tytuł posiadał i tak okrężna drogą dotarła do mnie ta gra. Wiecie w czasach gdzie internet był jeszcze dla niejednego dzieciaka marzeniem ciężko było wyszukać coś na temat gry która teoretycznie może nas zainteresować, może to i lepiej? Bo wtedy własnie podchodziło się do tytułów na całkowitego ślepaka. Na potrzeby materiału który wy właśnie czytacie, ja odświeżałem sobie pamieć zagrywając się ponownie w Soldier of Fortune i przywoływałem sobie miłych wspomnień które spędziłem z tym tytułem i szczerze przyznam że nawet w 2016 roku gra robi niemałe wrażenie systemem nazwijmy to "deformacji ciała" ale o tym za małą chwilkę. Mimo wszystko widać jednak że grę dopadła starość, jest dość kanciasta, archaiczna, a rozgrywka nieco mniej dynamiczna niż w tytułach które aktualnie są nam prezentowane, wiadomo czasy się zmieniają.

W tym tytule panuje głównie mrok, czy to na zewnątrz czy w zamkniętym pomieszczeniu dzięki temu otrzymujemy niepowtarzalny klimat

 

Fabuła w grze również nie należy do wyszukanych ale powiedzmy sobie szczerze czy w dzisiejszych FPS'ach ktoś szuka fabuły? Nie. I tutaj jest podobnie, ale skoro już przy fabule jesteśmy postaram się nieco bardziej rozwinąć temat ale od razu uprzedzam nie spodziewajcie się fajerwerków. Akcja gry koncentruje się na odzyskaniu głowic nuklearnych skradzionych przez groźnych terrorystów, którzy chcą je sprzedać. Tak, to już wszystko, teraz czas na 10 misji w trybie kampanii, w których to będziemy się przebijać przez kolejne zastępy wrogo nastawionych terrorystów. W grze wcielamy się w członka oddziału najemników którzy pracują dla USA niejakiego Johna, nam natomiast gra cały czas dość dosadnie przekazuje że Stany Zjednoczone z misją którą wykonujemy nie chcą mieć nic wspólnego, a wszystko co robimy mamy traktować jako coś co nigdy się nie wydarzyło w grze jest to przekazane w dość interesujący sposób, warto czasami też wsłuchać się w dialogi, kilka lat temu nie miało to dla mnie większego znaczenia, bo z językiem angielskim nie byłem jakoś specjalnie obgarnięty a i liczyła się tylko mordownia, ponownie zagrywając się w ten tytuł dopiero teraz mogę go w pełni docenić i zasmakować. 

Widok kałuży krwi to w Soldier of Fortune, częsty widok mimo iż czasami dość przesadzony

 

Warto wspomnieć że Soldier of Fortune, działa na usprawnionym i dobrze znanym w tamtych czasach silniku Quake Engine II, mimo wszystko Raven Software pokusiło się o wykonanie autorskiego systemu zwanego "Gholem" jest to nic innego jak system uszkodzeń ciała, odpalając SoF'a nawet w 2016 roku do dziś robi to nie małe wrażenie, przez co walka z przeciwnikami nie staje się nudna i nie polega tylko na zabijaniu ich kolejnych zastępów, tutaj każda broń i każdy strzał oddany z danej broni całkowicie inaczej zachowuje się na przeciwniku, dobrym przykładem jest to że nie odstrzelimy przeciwnikowi głowy czy też nogi, zwykłym pistoletem 9mm, tym co najwyżej możemy zranić przeciwnika powodując u niego krwawienie i całkowitą bezbronność, lub oczywiście wpakować w niego cały magazynek aby wreszcie skonał, od zadawania obrażeń śmiertelnych czyli tak zwanych szybkich zgonów istnieje przykładowo strzelba która idealnie nadaje się do czyszczenia pomieszczeń w których aż gęsto od przeciwników a potrzebujemy szybko się przedostać do kolejnego etapu. Niestety gra nie ustrzegła się też małych błędów, jednym z poważniejszych jest zbyt szybki respawn naszych wrogów, przez co na wyższym poziomie trudności gra robi się piekielnie frustrująca. W jednej z misji wybiłem wszystkich w jednym pomieszczeniu, idąc dalej korytarzem znów natrafiłem na przeciwników wiedząc że na tyłach jest już spokojnie zabierałem się za eksterminację niestety przeciwnicy za moimi plecami w tajemniczy sposób zostali wskrzeszeni i tak nie miałem żadnych szans gdy byłem ostrzeliwany z każdej ze stron. 

Człowiek wywinięty na lewą stronę to był rzadki widok w 2000 roku, teraz w dobie God of War czy Gears of War nie robi to na nas już takiego wrażenia


Kontrowersje, kontrowersje .. A i o tym warto wspomnieć. Jak nie trudno się domyśleć z powyższego opisu w grze napotykamy całą masę przeciwników, co za tym idzie leją się także hektolitry krwi co też jest oczywiście sprawką sytemu "Ghol" gra w niektórych krajach została zbanowana i dodana na czarną listę przez co nie mogła zostać wydana, mimo wszystko Raven Studios chyba przewidziało że tak może się stać i grę możemy ukończyć w dość prześmiewczy sposób nieco bardziej wymagający oczywiście polegający na rozbrajaniu przeciwników i zmuszania ich do poddania się, jest to oczywiście trudne i dość nudne, no bo o co innego może chodzić w strzelance jak nie o strzelanie i mordowanie? Mimo wszystko opcja jest jak najbardziej wykonywalna. 

W Soldier of Fortune znalazł się również tryb Multiplayer dla sieci LAN i Internetu, grać możemy w trybie Deathmatch i Capture the Flag niestety lata robią swoje i nie dane było mi doświadczyć trybu multi, z jednego prostego powodu serwery są wymarłe i nikt już chyba poza mną nie gra w ten zapomniany tytuł. 

Krótko podsumowując, Soldier of Fortune to w dalszym ciągu bardzo dobra gra i dość wymagająca na wyższym poziomie trudności biorąc pod uwagę wcześniej wspomniane zbyt szybkie respawny przeciwników, mimo wszystko nie jest to tytuł który warto sobie odświeżać jeśli już kiedyś się w niego grało, najlepiej zapamiętać grę taką w jaką się grało kilka lat temu. Polecam raczej osobom które wcześniej z Soldier of Fortune nie miały żadnej styczności i z chęcią by go spróbowały, aktualnie nie wiem jak jest z dostępnością tytułu, czy można go gdzieś jeszcze dostać? Ja miałem swój krążek jeszcze z jakiegoś starego numeru CDA który wygrzebałem z szafy. A jakie są wasze wspomnienia z Soldier of Fortune, graliście, zagracie? Czekam na wasze komentarze. Udanego weekendu życzę wam wszystkim!

 

Siema *huje, mokre szpaki i *huje udajace w internetach mokre szparki (tych ostatnich jest pewnie więcej niz drugich na tym portalu ;) ). Dziś odpoczynek od wina i 8pack guinessów zapowiada udany wieczór aby napisać jakieś gówno.

 

 

Miałem pisać drugą część bloga o moich ulubionych exach ale obiecałem mojemu ulubionemu nerdowi z anusa szatana czyli dackiemu że coś skrobnę więc to ku*wa robię i skrobię. Pozatym że będę naqurwiał z ekipą w weekend w tym pewnie z daackim w giereczki i alkohol na PGA, mam zamiar zwieźć VR abyśmy się zrzygali grupowo i je przetestowali. Na pierwszy plan pójdą until dawn, batman, driveclub... Ale yebać to co będzie bo tylko dziwki są w poznaniu pewne ;)

 

Tu będzie grecznie o tym o czym tera w domu naqurwiam a mianowicie: w prawie ku*wa nic... Poszedłem se do sklepu z grami i zauważyłem że wszystko co mnie interesowało ograłem :(, ziewnąłem, nie mam na nic ochoty... Ku8wa mać znów się wypaliłem, pragnę czegoś innego... Ps3 nie bawi, ps4 meh, wiiu yebac a xone ehhhh nie chcę, vita pozyczona kumplowi, 3ds dupie... Mam 33 lata, rozwód na łbie, nowe dupy i dzieci w huj (ilość prawie 3 przytłacza mnie ;)) .... Czy jest dla mnie jakaś szansa? Myślę sobie, to mój koniec grania, yebac psx extreme które chyba jako jedyny na portalu zbieram od 2 części czasopisma (kiedyś pisałem że pierwsza w 1997 roku nie banglała i mnie ominęła). Grałem na wzystkim co miało dżoja, pada, przyciki do grania od 1988 roku... Kuwa Zdun... Kochasz gry, kochasz napyerdalać w wirtualne przygody! Nienawidzisz animki, mangi i inne kitajskie gówna ale kochasz jrpg, gardzisz mimo swojego wieku w brutalny gameingowy meinstream zachwycajac się nad bijatykami, platformerami, grami logicznymi i rpgami... I co ? Wszytko zabiera ci praca? Nowa dupa? Problemy w życiu? Kur*wa tak nisko upadłeś że kupujesz playstation VR aby je tylko mieć?? Sam nie wiem... Jestem yebanym korposzczurem z workiem z $ któremu nudzą się gierki...KUPIŁEM ostanio forze i gearsy nowe... Nie mam ochoty ani strzelać do mięsa, ani tym bardziej jeździć po Australii ... Odpalając na wiiu strafoxa kupionego na premierę i nie ruszonego, wzięła mnie ciota że za *huja nie mam na to ochoty.... Odpalając handheldy mam ochotę wyyebać je przez okno...

 

Kiedyś myślałem o grach, Niańcząc noworodka czyli córke ( dziś niemal 4 latka) 3 lata temu myslałem aby zasiąść do bordelnads 2 aby zanurzyć się w pandorze. Kiedy moja była stara poszła spać z dzieckiem marzyłem aby zasiaść na skype i zatopic się w multi mario karta 8. Wracałem z pracy aby z moimi przyjaciółmi (alf, korwin, dżony dark itp) naquriwać kolejne lochy w dragonś crown... szczerze? To były najlpesze czasy mojego growego życia! Wcale nie dzieciństwo i naquriwanie na jakis amigach czy innych komodorach. Własnie jezcze rok temu jako gracz byłem szczęsliwym człowiekiem... Ciekway jestem sam co sie stało w moim zyciu że tak sie pozmieniało...

 

 

Jest małe światełko nadzieji ... Nadchodzi nowe... Lepsze? Gorsze? Niczym w życiu.. Niewiadomo...ma być czymś innym aniżeli stale mnie zniechęcająca do siebie konkurencja.... przenosniak i stacjonarka w jendym? Wstepnie, tak kurwa! Magia niny plus twórcy zewnetrzni? TAK KURWA! Zdun wracajacy w chwale do gier? Mam nadzieje kurwa! Dziwne czasy nastały u mnie jako gracza.. Mam nadzieję że przejdzie samo i znów będę szczęśliwy naqurwiając w gierki!

 

Daaku ajlowju!!!!!

 

Moja ekipo: Dżony, dark, Alf, Korwin, Adaś – kocham was :*

 

To nie pozegnanie, to nadzieja na lepsze jutro :)mam nadzieję że znów pokocham granie.

 

Nara szpara, wasz portalowy gbur Zdun!

 

 

 

ps. naqurwiając tego teksta poza milionem hektolitrów i bazylionem alkoholu *huj wie jakiego popchodzenia słuchałem takiej muzy !!!!!

 

 

Streets of Rage 2 (SMD, Ancient 1993)

Moja faza na slashery lub wszelkiego rodzaju beat'em upy nadal trwa. Postanowiłem przeszukać swoją bibliotekę gier i na półce znalazłem tytuły, które są z tego gatunku, ale pomyślałem, że większość już przecież ogrywałem do blogów, a inne czekają na swoją kolej. Jednakże zerknąłem do biblioteki Steam i znalazłem tam Sega Mega Drive & Genesis Classics, a w nim Streets of Rage 2. Pomyślałem sobie „Hell no, czemuż by nie spróbować?” 

Streets of Rage 2 to klasyczny przedstawiciel automatowego beat'em upa czyli idziesz do przodu i nawalasz każdego, który Ci podskoczy. Owszem tytuł ten ma fabułę, ale kto by się tam tym interesował. No dobra zdradzę Wam.

Po oklepaniu facjaty niejakiego Mr. X nasza ekipa w składzie Adam Hunter (prawie jak Alex Hunter z Fify 17, przypadek? ;P), Axel Stone oraz Blaze Fielding poszła świętować zwycięstwo do ich ulubionego nocnego klubu. Zamiast pić i się bawić spędzali czas na wspominaniu o tym czego dokonali. Po tym ekipa roztaje się. Axel pracuje jako ochroniarz na pół etatu, Blaze uczy w szkole tańca, a Adam wraca do pracy w policji i zamieszkuje ze swoim młodszym bratem Eddiem. Zabawa i sielanka nie trwała długo, bowiem jak to w sequelach bywa antagonista powraca i chce się zemścić na oprawcach. Mr. X wpada do chaty braci i robi z Adama kwaśne jabłko przy okazji demolując dom. Eddie po powrocie ze szkoły do domu jest w szoku. Postanawia razem z Axelem i Blaze znaleźć Mr. X-a, ponownie pokazać mu gdzie raki zimują i odbić swojego brata. Na dodatek Axel skrzykuje swojego kumpla Maxa Thundera i we czworo wyruszają w podróż. 

Produkcja składa się z 8 etapów rozmieszczonych w różnych sceneriach. Na końcu każdego czeka na nas do ubicia boss. Dzięki trybowi co-op możemy grać na jednej kanapie i rypać w to z drugim graczem. Postacie prócz używania swoich piąch i kopniaków mogą także korzystać ze znajdowanych przedmiotów typu nóż, rura czy też pałka ;P Poza biciem wrogów warto też demolować wszystko wokół, ponieważ można znaleźć dodatki, które odbudują choć trochę nasz pasek życia. Soundtrack to oczywiście elektroniczne utwory z elementami techno czy też ówczesnego house'u. Nie są jakieś mega super, ale fajnie dopełniają akcję dziejącą się na ekranie. 

Streets of Rage 2 wyszło na praktycznie wszystko. No prócz sprzętów domowych AGD. Tak więc jeśli chcielibyście pograć w to na lodówce lub mikrofali, to niestety nie zrobicie tego. Ale jeśli chcecie tego dokonać na sprzęcie do grania, to z pewnością nie będzie z tym problemów :D

 

Prócz tego muszę w God of War II znaleźć tego skurokowańca Ikara i zaje.... znaczy się ukraść mu skrzydła, które mi bardziej się przydadzą niż jemu. W Personie 3 dalej expienie. W sieciowym GitS dalej się świetnie bawię. To samo w Dirty Bomb. Do Paladins doszła nowa postać, więc z chęcią rzucę na nią okiem. Skoro mam fazę na beat'em upy, to pewnie zanurkuje w czeluści swojego pokoju i poszukam starego wysłużonego Tekkena 5, a jeśli nie znajdę to zostanę przy Dead or Alive 5 Last Round.  A i oczywiście nie mogę zapomnieć o grze przy której spędzam każdy dzień czyli o Final Fantasy Record Keeper. Aktualnie jestem w realmie z Final Fantasy IX i rozchwytuje się świetną muzyką oraz walczę by zdobyć kolejne kamienie i kryształy staminy. Potrzebuje ich do Relic Draw. Kto wie może mi się poszczęści i trafię coś dobrego :)

Z rzeczy nie growych pewnie wezmę się za dalsze czytanie One Piece, które z każdym kolejnym rozdziałem jest coraz lepsze. Oczywiście liczę też na kolejne rozdziały Nanatsu no Taizai oraz Fairy Tail. Obie mangi stały się jeszcze bardziej ekscytujące niż do tej pory. Jeśli chodzi o anime, to kontynuuję oglądanie Choujigen Game Neptune: The Animation czyli anime na podstawie gier z serii Hyperdimension Neptunia. Po 5 odcinkach jestem pozytywnie zaskoczony tym jak lekkie i przyjemne jest to anime :)

Na zakończenie zostawiam wam tę oto wspaniałą nutę, która wkręciła mi się mocno. Sądziłem, że Heavenly/Fallen Garden czyli motyw Jun/Unknown z Tekken Tag Tournament 2 będzie długo nie pokonany, ale poniższy motyw czyli Devil's Kazumi z nadciągającego Tekkena 7 po prostu mnie zmiótł. Pierwsze 15 sekund jest spokojne, ale potem zaczyna się ostra rzeź dla uszu :D

To ode mnie tyle. Wszystkim życzę growego i nie tylko weekendu. Do następnego ;)


 

I na tym kończymy czwarte wydanie GROmady. Wy łapcie za piwo i pada, a Daak pakuje manatki i jedzie do Poznania. Ktoś w końcu musi połazić po halach wystawowych Poznań Game Areny, ograć jeszcze raz Ge4rsy i Dead Rising 4 i napisać, jakie one są powtarzalne, prawda? ;) 

Trzymajcie się ciepło!

Oceń bloga:
30

Komentarze (44)

SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych

cropper