Metal Gear Solid: Peace Walker - recenzja (PS3)

BLOG RECENZJA GRY
1611V
Metal Gear Solid: Peace Walker - recenzja (PS3)
hrabia | 23.03.2022, 14:00
Poniżej znajduje się treść dodana przez czytelnika PPE.pl w formie bloga.

Jedna z najlepszych gier kieszonkowej platformy PSP zawitała w 2012 roku na stacjonarnej konsoli PlayStation 3 w wersji HD. Hideo Kojima tym razem zaprasza nas na Kostarykę, gdzie przyjdzie nam zbudować potęgę Militaires Sans Frontières (Żołnierze bez granic).

W latach 2006 i 2010 seria Metal Gear Solid doczekała się dwóch gier dedykowanych jedynie na przenośną konsolkę Sony - PlayStation Portable. Portable Ops i Peace Walker stały się absolutnym topem wśród gier na tamtą platformę, co niestety dla wielu fanów niegustujących w małych ekranach i kieszonkowym trybie zabawy, było sporym rozczarowaniem. W tym i mnie. Na szczęście jeden z tych tytułów - omawiany tu MGS: Peace Walker doczekał się w roku 2012 odświeżenia na konsole stacjonarne - PlayStation 3 i Xboxa 360, a także dołączył do zestawu Metal Gear Solid HD Collection.

Peace Walker jest bezpośrednią kontynuacją Metal Gear Solid 3: Snake Eater i bardzo mocno nawiązuje do historii tam opowiedzianej. Z całego serca polecam ogranie najpierw części trzeciej, jako że już na początku recenzowanego tutaj MGS'a, zostaniecie zbombardowani spoilerami z zakończenia tamtej gry, a i motywacja głównego bohatera nabiera wówczas zupełnie innego znaczenia. Akcja przenosi się do roku 1974, czyli 10 lat po wydarzeniach z trójki i 4 lata po Portable Ops. Zimna wojna trwa w najlepsze. Snake, znany teraz również pod pseudonimem Big Boss, nie jest już tajnym agentem CIA, FOX, ani żadnej innej organizacji rządowej czy militarnej. Jest wolnym strzelcem, najemnikiem. Wraz ze swoim przyjacielem - Kazuhirą Millerem, dostają szansę na budowę własnego miejsca na ziemi, własnej bazy wojskowej będącej schronieniem dla każdego żołdaka niepotrafiącego odnaleźć swojego miejsca na ziemi. Wymarzonego Outer Heaven. By to zrealizować, Snake przyjmuje zlecenie od Ramóna Gálveza Meny, polegające na zidentyfikowaniu obcych wojsk stacjonujących na terenie Kostaryki, o co podejrzane jest amerykańskie CIA. Do tego dochodzi motyw tajemniczych nagrań na których usłyszeć można głos starej znajomej, co dla Snake'a jest wystarczającą zachętą do infiltracji wrogich terenów i poszukiwania odpowiedzi na nurtujące pytania.

Fabuła została delikatnie okrojona z epickości i wydumanego moralizatorstwa i minimalnie ustępuje poziomem wcześniejszym odsłonom serii. Ciągle jest to jednak poziom, o którym niejeden twórca mógłby pomarzyć. Przerywników filmowych uświadczymy jedynie na starcie i na końcu każdej misji i przyjmują one formę świetnie zrealizowanego, dynamicznego komiksu (podobnie było to rozwiązane w Portable Ops), czym przenośne odsłony znacznie wyróżniają się na tle reszty serii. Przyda się przy tym spora czujność i skupienie w trakcie oglądania, gdyż Kojima nie stronił w tym elemencie od Quick-Time Eventów.

Niestety Peace Walker jest ostatnim, pożegnalnym występem Davida Haytera w serii Metal Gear Solid. Charakterystyczny głos aktora, który przez lata wykreował znakomite wole Solid/Naked Snake'a wybrzmiał po raz ostatni właśnie tutaj. I jak w każdej poprzedniej części, Hayter spisał się na medal. Podobnie zresztą jak pozostała część obsady. Oprawa audio od zamierzchłych czasów była bardzo mocną stroną gier Hideo Kojimy i nie inaczej jest tym razem. Klimatyczny soundtrack sprawnie dopełnia fantastycznie wykreowane środowisko środkowoamerykańskich baz wojskowych, których przeszukiwania przyjdzie nam realizować w pięciu, podzielonych na szereg misji rozdziałach. Każdą misję rozpoczynamy z bazy (Mother Base), gdzie możemy doradzić się członków ekipy odnośnie danej misji, a także dobrać uzbrojenie i ekwipunek według własnego uznania. To spora nowość w serii, która do tej pory stała maksymalnie korytarzowymi mapami i przeciąganymi w nieskończoność cutscenkami.

Twórcy przygotowali masę aktywności, które znacząco wydłużają zabawę. Z poziomu bazy możemy rekrutować nowych członków naszej prywatnej armii oraz przydzielać ich do różnych oddziałów; wysyłać utworzone wcześniej oddziały na dodatkowe misje w ramach tzw. Outer Ops; rozwijać uzbrojenie i ekwipunek, wykorzystując zarobione punkty GMP czy np. dobierać uzbrojenie do własnoręcznie zbudowanego, prototypowego modelu Metal Geara. Poza głównymi misjami, mamy do wykonania kilkadziesiąt misji pobocznych, tutaj nazwanych Extra Ops. Początkowo są to jedynie treningi na strzelnicy i zapoznawanie się z mechanikami gry, jednak później przeradzają się w pełnoprawne misje, które pomimo okrutnej wręcz powtarzalności (pokonanie każdego bossa po kilka razy) są świetnym wypełnieniem dla szukających wyzwań.

Na koniec dostajemy jeszcze tryb Versus Ops, który jest typowym multiplayerem w którym w czterech modelach zabawy rywalizujemy z innymi graczami. Tryb ten obecnie jest już dosyć martwy i nieraz trzeba zostawić odpaloną grę na pół dnia, nim ktokolwiek się dołączy. W zasadzie jeśli nie interesuje Was platyna, czy zdobycie wszystkich insygniów, to możecie tryb Versus Ops całkowicie sobie darować.

Do ogrania mamy 33 misje główne i 128 dodatkowych w ramach Extra Ops. Niech jednak nie zwiedzie Was ta imponująca liczba. Wśród nich znajduje się kilkanaście absurdalnie krótkich (trwających 1-2 min), powtarzających się (jak już wspomniałem wcześniej - te same potyczki po kilka razy) lub delikatnie irytujących, których ukończenie z rangą S wymaga najmocniejszego sprzętu dostępnego w grze. Coś na kształt VR Missions z MGS'a 1 i 2. O ile misje poboczne są tylko dodatkiem i w większości można je pominąć (choć polecam przynajmniej część ukończyć), o tyle misje główne trwające 2 min. są wg mnie niepotrzebnie wyodrębnione od reszty. Celowy zabieg wydłużający grę? Być może. Dodatkowo model zabawy wymaga pewnego przyzwyczajenia. Gdy natomiast się już oswoimy z konstrukcją gry, potrafi ona zaabsorbować w niesamowitym zakresie i nawet nie wiem kiedy minęło te 70 godzin, po których poczułem pełne nasycenie tym tytułem. Jeśli celujecie w platynę, to lojalnie uprzedzam - uzbrójcie się w tonę cierpliwości. Dobicie do tego trofeum wymaga nie lada grindu, co w moim przypadku przełożyło się na całkowity czas około 120h spędzonych z Peace Walkerem.

Przyzwyczajonych do narracji i patetyczności poprzednich odsłon (a zwłaszcza czwórki) przestrzegam. Nie uświadczycie tutaj półgodzinnych rozważań nad sensem istnienia, czy bezsensowności wojen. No może trochę, ale na pewno nie w takim stopniu, do jakiego przyzwyczaił nas magik Hideo. Pod tym względem Peace Walker był w 2010 roku "najbardziej zjadliwą" (o ile można to tak określić) odsłoną serii, w której proporcje pomiędzy graniem a oglądaniem, nieszablonowo kursują bardziej ku temu pierwszemu. Tak naprawdę model zabawy to prototyp tego, co otrzymaliśmy w 2015 roku i sporo tutejszych nowości znajdziemy również w The Phantom Pain. Rozbudowa bazy, ulepszanie wyposażenia, zgarnianie żołnierzy balonikami, podział na misje itd. Brakuje jedynie (zapewne z powodu ograniczeń sprzętowych) otwartego świata. Ciekawostką jest fakt, że Hideo Kojima planował wydać właśnie Peace Walkera jako piątą część serii. Na szczęście włodarze Konami skutecznie wybili mu to z głowy, a następnie zachęcili do stworzenia kolejnego arcydzieła, wieńczącego przygody Big Bossa.

Peace Walker jest obowiązkowym tytułem dla fanów serii MGS i fantastycznym uzupełnieniem fabularnej luki między częściami 3 i 5. Nie dorównuje swoim poprzednikom pod względem zawiłości fabularnych czy ilością charakterystycznych bossów, ale nadrabia świeżym gameplayem i wspaniałym wpasowaniem się z wszystkimi nowościami w sprawdzone ramy. Oby więcej serii miało swoje najgorsze odsłony na takim poziomie!

Oceń bloga:
25

Ocena - recenzja gry Metal Gear Solid: Peace Walker

Atuty

  • Dynamiczny komiks formą opowiadania historii
  • Nowi bohaterowie i ich relacje
  • Udźwiękowienie
  • David Hayter!
  • Nawiązania do innych gier Konami

Wady

  • Powtarzalne misje poboczne
  • Bardzo słaby ostatni akt
  • Gorszy fabularnie od poprzednich części
Avatar hrabia

hrabia

Must-play dla fanów Metal Gear Solid. Jeśli nadrabiacie serię, to nim sięgnięcie po MGS V: Ground Zeroes ukończcie najpierw Peace Walker'a, który fabularnie jest niezwykle mocno związany z piątką. Później mi podziękujecie.

Komentarze (36)

SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych

cropper