Piątkowa GROmada #22

BLOG
1257V
Piątkowa GROmada #22
Musiel | 24.02.2017, 16:33
Poniżej znajduje się treść dodana przez czytelnika PPE.pl w formie bloga.

Witam cześć i czołem. Przed nami kolejny piątek, piąteczek, piątunio – zwał jak zwał. A więc pora na cotygodniową GROmadę.

Dzisiaj ja przejmuję stery nad tym cyklem, ale nie jestem sam. Ze mną są: REALista, Tomaszek88Dario123 oraz Daaku. Tak więc wspólnymi siłami będziemy opisywać o tym w co będziemy grać w ten jakże zacny dzień tygodnia. No to nie przedłużajmy i zaczynamy!

 

REALista

 

Plants vs Zombies [PS3, PopCap Games 2009]

Ostatnio Litka zapytała mnie się jak można kupić Plants vs Zombies na PS3. Ogólnie rzecz biorąc już nie można. Przez to, że nikt nie zainteresował się odnowieniem licencji rzeczona gra zwinęła się z PS Store i obecnie nie można tego kupić ani na konsole stacjonarną, ani na przenośną. Mi tę grę podarował PS Plus w czasach, w których trzeba było się domyśleć jaką grę dali w ramach abonamentu, a zakupione gry nawet jeśli same zwijają się ze cyfrowego sklepu Sony i tak zostają na liście ściągania i można je pobrać. Ostatni raz dawno temu w to grałem, ale jakoś szczególnie mnie nie zainteresowało. Mimo wszystko stwierdziłem, że spróbuje jeszcze raz i cholernie się cieszę, że podjąłem taka decyzje.

Fabuła tej gry to najgorszy koszmar osób mieszkających w kraju hamburgerami i colą płynącym. Chociaż w sumie oni tak się do tego przygotowują, że być może to nie koszmar, a ich marzenie. W każdym bądź razie jesteś obywatelem Świata, który stanął przed obliczem zombie apokalipsy i żeby ukryć się przed umarlakami, które chcą zjeść twój mózg schroniłeś się w swoim domu, który wcale nie jest zbyt bezpieczną kryjówką, na całe szczęście masz potężnych sprzymierzeńców: kwiatki, warzywa i grzyby z twojego ogródka. Tak dokładnie. One nie zgadzają się z obecnym stanem rzeczy i nie pozwolą dobrać się do twojego mózgu bez walki. I tak oto dostajemy do obrony wszelkie możliwe rośliny, które tylko czekają, aby wystawić je do walki. Aby móc sadzić kolejne rośliny potrzebujemy energii słonecznej, która spada z nieba. Aby przyspieszyć jej wzrost sadzimy… słoneczniki. Jak sama nazwa rośliny mówi wspomagają one jej przyrost, a więc dobrze jest posadzić ich kilka jak najdalej od linii frontu, bo oprócz wytwarzania słońca oraz cieszenia ryja nic innego nie potrafią. Tak w ogóle to mam wrażenie, że to jedyne rośliny, które tak naprawdę nie maja pojęcia co się dzieję. Zombie atakują chałupę jego właściciela, a ten cały czas cieszy michę, nawet w momencie, gdy jest zjadany przez zombiaka dalej jest szczęśliwy, zupełnie jakby na jakiś prochach jechał.

 

 

Słonecznik oraz jego rozwinięcie wytwarzające dwa razy więcej energii słonecznej

 

Gra dzieli się na akty (jeśli można tak to nazwać). W każdym akcie musimy obronić się dziesięć razy. Fajne jest to, że twórcy nie poszli na łatwiznę tylko po każdych pięciu misjach mamy misje bonusową w formie jakiejś mini gry typu rzucanie w zombie wybuchowymi orzechami, czy zbijanie ich młotkiem. Ostatnia misja dziesiąta też jest w formie takiej minigry. Po przejściu pierwszego aktu, który dzieje się w dzień musimy po raz kolejny obronić się dziesięć razy tym razem w nocy. Misje nocne są trudniejsze, ponieważ energia słoneczna nie spada z nieba, a słoneczniki wytwarzają jej znacznie mniej. Wtedy z pomocą przychodzą nam grzyby, które są specjalnie projektowane pod misje nocne, gdyż nawet nie da ich się używać w dzień (wytłumaczone jest to tym, że grzyby w dzień śpią). Moim zdaniem przedstawiciele plechowców są znacznie mocniejsi. Niektóre nie potrzebują w ogóle energii słonecznej, aby móc je zasadzić. Do tego mamy specjalny rodzaj, grzybów, który wytwarza energię słoneczną (na początku mniej, a później jak urośnie tyle co słonecznik w dzień).

Jeśli chodzi o zombiaki twórcy zadbali o dużo rodzajów. Jest taki, który idzie z tyczką i przeskakuje pierwszą napotkaną przeszkodę, mamy zombie rugbystów, którzy biegną na złamanie karku przed siebie, zombiaki z drzwiami, które służą im za tarczę, czy z wiadrem na głowie, która działa jak hełm, ale chyba najbardziej chory pomysł jaki widziałem to zombiak za sterami maszyny, która wytwarza lód. Zombie prowadzi tak zwaną rolbę i rozjeżdża rośliny do, których dojedzie. Myślałem, że to jedyna jego umiejętność, ale po rozwaleniu go niepokoił mnie pas lodu, który zostawił. Podejrzewałem, że umarlaki będą dzięki temu szybciej się poruszać, ale jednak nie. Twórcy poszli dalej: po lodowym pasie przejechał bobslej, dojechał do jego końca, a następnie wysiadła z niego czteroosobowa drużyna bobslejowa, oczywiście były to zombie. Po ujrzeniu tego byłem już pewien, że ta gra nie mogła być robiona na trzeźwo.

Pierwsze dwa akty to obrona wejścia domu od frontu w dzień i w nocy, a następne dwa bronimy wejścia od tyłu z tą różnicą, że w nocy mamy mgłę, która zakrywa połowę obszaru, z którego nadchodzą zombiaki. Z tyłu domu mamy basen, a co za tym idzie specjalne rodzaje wodnych roślin i specjalne rodzaje zgniłków. Chyba najbardziej powalony wodny zombiak to ten, który płynie na delfinie (ja naprawdę zastanawiam się co ćpali twórcy). Później przenosimy się na dach domu i tam prowadzimy dalszą obronę chałupy, a rośliny sadzimy w specjalnie przeznaczonych do tego doniczkach.

Przejdźmy do samych roślin: mamy całe multum, ich zastosowanie jest naprawdę różnorakie, mamy strzelające, mamy takie, które podpalają wystrzelone przez te poprzednie pociski, są takie, których jedynym zastosowaniem jest jak najdłużej powstrzymać zombie w jednym miejscu, czy chociażby wysadzające, miażdżące i zjadające przeciwników. Do wyboru do koloru. Każdy może wybrać sobie jakieś konkretne rośliny, z którymi będzie mu się grało najlepiej i najczęściej korzystać właśnie z nich. Wszystkie te rośliny wyprodukował koncern Bloom and Doom Seed Co.

Nie jesteśmy osamotnieni w walce z zombiakiami. Mamy pomocnika, którym jest nasz sąsiad Szalony Dave, który dla bezpieczeństwa nosi garnek na głowie(zamiast hełmu). Nasz kolega służy nam radą podczas różnych misji, ale za prawdziwą pomoc od niego trzeba zapłacić. Zombie dropią monety niestety nie za dużo, a nasz sąsiad to prawdziwy zdzierca i chcę naprawdę sporo kasy za każde ulepszenie jakie posiada, ale są one konieczne, a więc trzeba zbierać monety i płacić. Szalony Dave powiększy nam sloty na ilość rodzajów roślin jakie możemy zabrać ze sobą podczas obrony czy chociaż by sprzeda specjalną odmianę danego kwiatka (jak np. podwójny słonecznik)

W grze mamy 49 rodzajów roślin. Wymienianie każdej nie ma sensu, dlatego przedstawię tylko trzy moje ulubione z każdego rodzaju po jednym (zwykłe rośliny, grzyby i wodne rośliny).

 

Chomper

 

 

Roślina, której możemy używać zarówno w dzień jak i w nocy. W teorii ma przypominać muchołówkę. Szczęka na łodydze. Tylko najpotężniejsze rodzaje zombie są w stanie przeżyć spotkanie z nim. Gdy przeciwnik do niego podchodzi szczęka atakuje i jest po wszystkim. Jedyny minus jest taki, że po zjedzeniu zombiak musi być przez pewien czas przeżuwany przez Chompera. Dopiero, gdy go połknie może zaatakować ponownie. Roślina ta może atakować z drugiej linii czyli może stać przed nią inny kwiatek, ale jak zombie podejdzie za blisko to i tak zostanie zjedzony.

 

Doom–shroom

Ten grzyb robi dokładnie to co ma w nazwie: zagładę. Stawiasz go gdziekolwiek i około 2 sekundy po postawieniu wszyscy zombie będący na ekranie giną od eksplozji bliźniaczo przypominającą wybuch atomowy, a w miejscu, w którym był zasadzony zostaje krater na, którym przez pewien czas nie da się nic posadzić.

 

Tangle–Kelp

 

Tak szczerze mówiąc to nie mam pojęcia czy to na pewno jest roślina. Cholera wie co to w ogóle jest. Wygląda groźnie i jest jednorazowego użytku. Zgniłek, który podpłynie do tego ”czegoś” zostaje opleciony mackami i wciągnięty pod wodę, a co się z nim dzieję to zapewne wiedzą miłośnicy hentajów, w których główną role grają dziewczynki i ośmiornice. W każdym bądź razie jedno jest pewne: zombie ma przesrane (ej, nie we wszystkich hentajach są ośmiornice :P - dop. Musiel)

Ten screen przedstawia wszystkie rośliny dostępne w grze (widzicie tam koci łeb?)

Tyle ode mnie na dzisiaj. Muszę spieszyć się z ukończeniem Plants vs Zombies, bo już od środy będę grał w Horizon: Zero Dawn na, który mam pre-order na PS Store i to o nim planuje napisać w następnej GROmadzie.

 

 

Tomaszek88

 

Witam was wszystkich bardzo serdecznie. Kilka dni temu dostałem zaproszenie od Mussiela aby napisać do GROmady kilka słów, oczywiście skleroza starcza dała o sobie znać i tak na sam deadline piszę o to ten tekst. Piwko u boku mam więc zaczynamy!

Jak dobrze wiecie, ja jestem Tomaszek88 i od 6 tygodni, pytam was o to, co robiliście w weekend. Jako że dzięki temu wpisowi i jeszcze innemu wpisowi (nie wiem czy nazwę drugiego bloga mogę podać ale się chyba domyślacie :) ) będę miał okazje sprawdzić czy moje plany się ziszczą.

Patrząc jeden dzień wstecz, nie przypuszczałem że tak mocno mogą zmienić się moje plany na weekend. Oczywiście nie zapominam o Spec Ops The Line, Saint Row 4 Re-elected czy też Drivieclubie, o nie. Będę w to grał jak najbardziej ale doszły 2 tytuły które zapewne ogram sam bądź z kilkoma userami ppe. Nie będę więc pisał o grach o których już napisałem ale skupię się na tych dwóch dodatkowych tytułach.

Pierwszym wielkim zapomnianym tego weekendu jest Ghost Recon Wildlands. Kompletnie zapomniałem o tym tytule. Generalnie zapomniałem o becie. Winą z zaistniałej sytuacji obarczam sony które nie wsadziło gry ani do dem, ani do gier F2P. Tak więc wczorajszego wieczora wrzuciłem tytuł do pobierania i dzisiaj mogłem już zasmakować kawałka kodu tej nowej i jak na chwilę obecną, ciekawej gry od ubi. Fabuła wydaje się prosta jak budowa cepa. Nasz oddział zostaje wysłany do Boliwii w celu zniszczenia kartelu narkotykowego. Rozgrywka bardzo przypomina mi serię Far Cry. Przemierzamy otwarty świat za pomocą aut, motorów, łódek, samolotów, helikopterów lub po prostu na pieszo. Osoby grające w serię Far Cry od razu zauważą tutaj mocne podobieństwo w stylu rozgrywania misji. Na pewni na uwagę zasługuje tryb co-operacji. Samotny gracz szybko się znudzi ale mając ogarniętą ekipę można zdziałać po prostu cuda. Z racji tego że jest to tylko beta więc do niedzieli na 100% uda mi się ograć tytuł aby zdecydować czy gra jest warta zakupu. Liczę że opinie ludzi z zamkniętej bety będą jednak błędne.

 
 
 
Drugim tytułem o którym również zapomniałem, a po prostu wpadłem na niego przeglądając gry które mam na dysku to Warframe. Tytuł który nie przekonał mnie w dniu premiery. Grałem zarówno na PC jak i PS4. Teraz odpalając go po tak długim czasie, widzę że Digital Extremes nie próżnowało i serwuje nam kawałek niezłego kodu. Początki są ciężkie. Nie znam jeszcze do końca mechaniki gry więc pewnie jeszcze wiele elementów mnie ominęło ale to co aktualnie zobaczyłem napawa mnie optymizmem. Reinvented grę pobiera więc pewnie w piątek lub sobotę ogramy tytuł w co opie, a Rein objaśni mi tajniki tej produkcji.
 
 

Oczywiście gdzieś w tym czasie muszę wcisnąć serial Orange is the new black. Leci już 3 sezon więc nie jest źle.

To by było na tyle z mojej strony. Jeszcze raz dziękuję za zaproszenie do tego cyklu i życzę wszystkim udanego weekendu!

 
 
Dario123
 
 
Witam wszystkich dobrych ludzi, a źli niech idą lizać diabła po dupie. Poprzednio napisałem, że po ukończeniu Gniewu Kane’a wezmę się za Tyberyjski Zmierzch, co uczyniłem, kto mi zabroni? Nie będę owijał w bawełnę ta gra jest zjebana. Always online nawet w kampanii mógłbym nawet zrozumieć, bo można ją przechodzić w co-opie. Szkoda tylko, że gra może mnie wyjebać nawet w trybie solo, jeśli stracę połączenie.
 
W teorii ma nawet jakiś pomysł na siebie, ale w praktyce jest on tak badziewnie zrobiony, że aż szkoda pisać. W sumie to mógłbym wrzucić dwa obrazki i byłoby wiadomo co jest z tym tytułem nie tak. Część z was pewnie nie wie jak to wygląda w strategiach z jednostkami w kampanii. Otóż im dalej, tym więcej mamy, co pozwala zapoznać się z tym co potrafi nasz nowy nabytek i kiedy posłać go do boju. Tutaj z grubsza też tak jest, ale z nieznanych mi przyczyn twórcy postanowili zaimplementować do gry rozwój, który przypomina mi ten ze współczesnych fpsów. Wiecie levelowanie, perki i takie tam bzdury. W JEBANEJ STRATEGII!!! Mało tego, żeby odblokować wszystko trzeba ukończyć kampanię co najmniej dwa razy (albo wbić na multi bez dostępu do całego arsenału). Lepiej wbić sobie zardzewiały cyrkiel w penisa. Bo kampania jest miałka i z dupy. Otóż skażenie tyberium osiągnęło poziom krytyczny, Kane realizujący swój tajemniczy plan postanowił pomóc GDI. W ciągu 10 misji (z czego 3 to samouczek) autorzy serwują nam „epicki” koniec tyberyjskiej sagi. Nie wiem kto to pisał, ale w poprzednie gry z podserii o Tyberium nie grał i ich nie zna, bo cały urok gdzieś uleciał, najwidoczniej słowo „zmierzch” nie może zwiastować niczego dobrego. W Wojnach o Tyberium najbardziej podobał mi się podział na strefy, każda z nich miała swój urok. Tutaj nawet nie zbieramy zielonego kryształu. Możemy sobie podnieść czerwony, który da nam punkty ulepszeń albo niebieski, który można detonować. Tak moi mili nie ma ekonomii. Na początku każdej misji możemy wybrać sobie pełzacza. Są trzy rodzaje ofensywny (czołgi), defensywny (piechota) i wsparcia (lotnictwo). To będzie nasza baza. Nie ma budowania! Chyba, że idziemy w defensywny, wtedy możemy sobie postawić wieżyczki… Jako, że nie musimy przejmować się zbieraniem surowców możemy budować sobie to co odblokowaliśmy. W praktyce cała gra sprowadza się do ciągłego spamowania jednostkami. Plus należy się za to, że każdą jednostkę można skontrować, więc wjazd 20 mamutami, nie przejdzie. Dlaczego? Między innymi dlatego, że nie postawimy 20 mamutów. Limit na jednostki wynosi 50/60, a najsłabsze jednostki kosztują 3 punkty. Nie ma co liczyć na wielkie starcia. Wspomniałem o kontrowaniu. W teorii powinno to wymóc na nas ogarnięcie co dana jednostka potrafi. NOPE! Wystarczy kliknąć na wroga jednostką i od razu będziemy mieć pokazane co nasz pełzacz musi z siebie wypluć, żeby ją skontrować. W danej chwili nie odblokowałeś tego co trzeba? Zmień pełzacza. Taka rada nie budujcie jednostek do niszczenia budynków aby zajmą wam limit, który można przeznaczyć na coś przydatnego, raz posłałem 3 bombowce Vertigo do zniszczenia wieżyczki, powiedzieć, że gówno zrobiły to wielkie nadużycie. To ja już wolę tank rush, niż ciągłe posyłanie jednostek, za które nie trzeba płacić, wystarczy klikać odpowiednie ikonki.


Nie zabrakło filmików z udziałem żywych aktorów. Niestety brakuję jakiś znanych nazwisk, oprócz odtwórcy roli Kane’a nie znam nikogo innego z obsady. Owszem w poprzednich też nie grał Rober De Niro, ale James Earl Jones czy J.K. Simmons się pojawiali. Owszem nie trzeba być znanym, aby być dobrym, ale nie ma na co liczyć. Ot wyrobnicy z kina klasy Z, nic więcej.

Szkoda, że jedna z moich ulubionych serii tak skończyła. Tyle dziś ode mnie, napisałbym więcej, ale jestem zbyt zirytowany. (nie dziwie się, po tym co czytam to aż sam walę facepalmy widząc co się stało z tą serią :( - dop. Musiel)

 

 

Daaku

 
Tom Clancy's Ghost Recon Wildlands - otwarta beta [PS4, Ubisoft 2017]
 
 

Kolejna gra Ubisoftu, kolejna otwarta beta. Już przy okazji For Honor http://www.ppe.pl/blog/29987/7833/piatkowa-gromada-18.html wspominałem, że przejście na konsolę ósmej generacji pozwoliło mi cieszyć się z takich inicjatyw, a niecały miesiąc później po raz kolejny mogę załapać trochę darmowej rozgrywki i wyrobić sobie zdanie o nadchodzącej produkcji. O ile jednak do For Honor, nowego IP w portfolio firmy, przyciągnął mnie średniowieczny setting i kustomizacja własnej zbroi, tak z nazwiskiem Toma Clancy'ego i kolejnymi oddziałami Duchów związany byłem od dawna. Prywatnie wyżyny systemowe seria osiągnęła przy okazji Advanced Warfighter 2, gdzie dowodzenie oddziałem oraz użytkowanie robotów pomocniczych odgrywało równie ważne role, co ruszanie własnego tyłka między osłonami i strzelanie. Przy okazji odsłony Future Soldier ciężar rozgrywki poszedł bardziej w stronę sieciowego co-pa oraz rzeczywistości rozszerzonej i choć ubolewałem nad jako takim spłyceniem mechaniki, to premiujący współpracę tryb multiplayer oraz pozwalający składać swoje pukawki od podstaw system Gunsmith uznałem za uczciwe zadośćuczynienie. Po latach nieobecności, Duchy ponownie uderzają na nasze sprzęty w ramach walki ze światowym terroryzmem. Tym razem jednak robią to w zupełnie nowy dla serii sposób - jaki? O tym poniżej.

 

Przede wszystkim zrezygnowano ze znanego z Future Soldier geograficznego rollercoastera, zamiast więc epizodycznie stawiać nogi w biednym meksykańskim miasteczku, pustynnym piasku, arktycznym lodzie, zalanym deszczem lotnisku i równie zalanym, tyle że wodą morską, lotniskowcu, cała akcja skupia się tym razem w jednym miejscu - mianowicie w położonej w centrum Ameryki Południowej Boliwii. To z tego państwa poczynający sobie coraz śmielej kartel narkotykowy Santa Blanca uczynił prawdziwą potęgę przemysłu narkotykowego, nic nie robiąc sobie z interwencji rządu i brutalnie gasząc wszelkie przejawy oporu. Ponieważ jednak produkowana przez nich kokaina wędruje przez Meksyk do Ameryki Północnej, rząd Stanów Zjednoczonych wysyła na miejsce oddział Ghost Recon, aby już na miejscu podciął organizacji skrzydła i dorwał samego jefe de jefes, szefa wszystkich szefów, brutalnego El Sueno. Ale że Duchy oficjalnie nie istnieją i oficjalnie nigdy nie pojawili się nawet na miejscu, to mogą liczyć tylko na wsparcie lokalnych bojówek ruchu oporu, ale lepiej jednak będzie liczyć wyłącznie na siebie.

 
 
Tyle odnośnie wprowadzenia fabularnego, a jak to wszystko prezentuje się systemowo? Po spędzeniu dłuższej chwili w kreatorze postaci (novum w serii), gdzie mniej wagi przykłada się do rysów twarzy, a więcej do umundurowania i sprzętu, w jakim paradować będzie nasz wojak, na czas bety otrzymujemy dostęp do dwóch z ponad dwudziestu prowincji Boliwii - Itacua oraz Montuyoc. Od tej pory to, gdzie pójdziemy i czym będziemy się zajmować, zależy już wyłącznie od nas - możemy zgodnie z fabułą rozpocząć polowanie na coraz wyżej postawionych hersztów Santa Blanca, wspomagać w walce ruch oporu Kataris 26, zmniejszać znaczenie będących na garnuszku kartelu sił UNIDAD... albo po prostu jeździć sobie po mapie, podziwiać ukształtowanie terenu i podejmować się pomniejszych zadań lub zbierania nowych broni i modyfikacji. Hulaj dusza.
 
Ale że do czynienia mamy tutaj z sandboxem z elementami sieciowymi, to zwiedzanie Boliwii solo nieco mija się z celem. W końcu co cztery wycelowane w jeden punkt lufy to nie jedna, prawda? Po krótkiej przebieżce po najbliższym terenie oraz przyswojeniu sobie sterowania wbiłem więc do matchmakingu, żeby poszukać kogoś do wspólnej gry i... niespodziewanie natrafiłem na znajomych. Okazało się, że Alfik http://www.ppe.pl/spolecznosc/28496/alf.html oraz Darkest http://www.ppe.pl/spolecznosc/18050/darkest.html także postanowili porozbijać się po Itacua, poznawanie meandrów fabuły z miejsca zeszło więc na dalszy plan, ustępując miejsca jolly cooperation! To znaczy, na pewno w którymś momencie planowaliśmy sumiennie podążać za znacznikiem najbliższej misji fabularnej, ale co chwila coś nam stawało na drodze - a to ostrzelaliśmy podczas jazdy wrogi posterunek i wywiązała się dłuższa wymiana ognia, a to gdzieś w pobliżu stał helikopter, którym Alfik koniecznie chciał się przelecieć, a to ja ten helikopter wysadziłem granatem, bo chciał odlecieć bez nas, a to na mapie pokazała się skrzynka z nową bronią... Ja i Darkest wyrwaliśmy w ten sposób karabin snajperski z tłumikiem, który wydatnie pomagał w usuwaniu zagrożenia na dalekich dystansach i z którego, nawiasem mówiąc, bardzo przyjemnie się strzelało (wyraźnie zaakcentowana kompensacja wysokości). Nieco mniej przyjemnie prowadziło się różnorakie pojazdy, bo we znaki dawał się niewielki promień skrętu - tyle dobrze, że dawało się go równoważyć, wchodząc w zakręty na ręcznym bez puszczania gazu. O pilotażu helikopterów nie będę się wypowiadał, bo tym razem była to ekskluzywna działka Alfika, może on powie Wam na ten temat więcej. W każdym razie zabawa była na tyle udana, że również i dzisiaj jesteśmy umówieni na dalsze eskapady, a do ekipy obiecał dołączyć znany z "Co robiliście w ten weekend?" Tomaszek88 http://www.ppe.pl/spolecznosc/14396/tomaszek88.html. Ciekawi mnie, co tym razem pójdzie nie tak ;)
 
 
 
 
 
Musiel
 
 
Beyond Good & Evil (PC, Ubisoft, 2003)
 
 

Pierwszy raz ten tytuł ujrzałem................na odwrocie książeczki od Prince of Persia: Sands of Time na PS2. Byłem zaciekawiony co to jest za gra. Traf chciał, że kilka miesięcy później udało mi się dorwać od kumpla egzemplarz Beyond Good & Evil na „czarnulkę”. Niestety płyta nie była w najlepszym stanie, więc trzymałem kciuki by tylko udało mi się ukończyć przygody Jade. Pech chciał, że udało mi się zagrać tylko nieduży fragment gry, bo z czasem płyta już całkowicie przestała być odczytywana, a ja potem zupełnie zapomniałem o tej produkcji :(

Spytacie pewnie „Hej, czemu w tytule widnieje, że grałem na PC, a nie na PS2?” Cóż, ponieważ niedawno Ubisoft pomógł mi odświeżyć ten tytuł za pomocą Uplay. Tak wiem, to nie jest najlepsza platforma na „blaszakach”, ale pomyślałem, że skoro dają za free, to czemu by nie skorzystać? Zakasałem rękawy zainstalowałem i pierwsze zdziwko, że to nie jest wersja HD, która jakiś czas temu pojawiła się na konsolach, a pierwotna wersja z 2003 roku. Szczerze, nie przeszkadzało mi to. Nie jestem jakimś purystą graficznym by narzekać, że w 2017 roku ogrywam stare gry w których postacie wyglądają kanciato zamiast w nowości w których grafika powoduje orgazm ucz :P

Dobra, przejdę w końcu do mięsa właściwego czyli gry. Beyond Good & Evil to istny miks wielu gatunków! Mamy tutaj mini sandboxa gdyż po całym Hillys (mała planeta, która w większości jest zalana wodą) poruszamy się przy pomocny poduszkowca Wujaszka Peyja. Są też elementy przygodówek gdyż naszą protagonistkę – Jade obserwujemy z widoku TPP. Znajdziemy tu też wszelkiego rodzaju wajchy, przełączniki czy też ciekawie pomyślane zagadki. Normalnie wypisz wymaluj Tomb Raider! No nie do końca, bo Jade nie strzela z pistoletów jak pani archeolog, a woli używać do tego kija – dai-jo, którym wywija z gracją, co wygląda bardzo atrakcyjnie :) Ale to nie koniec, w grze są także elementy skradankowe gdzie niczym Snake z MGS trzeba się przemykać po cichu między wrogami lub też eliminować ich niczym ninja – oczywiście chodzi mi o ciche eliminacje, a nie takie jak choćby w Ninja Gaiden ;) Co jeszcze tu mamy? O, zapomniałbym o jednej z najlepszych rzeczy w tej grze – cykaniu fotek aparatem fotograficznym! Zdjęcie można zrobić praktycznie każdemu ciekawemu zwierzęciu. Walczysz z jakimś? Nie zapomnij najpierw pstryknąć mu fotki :) Kto wie, może to jest rzadki okaz i dostaniesz za niego sporo kasy! O właśnie apropo tego, już na początku gry Jade dostaje pracę jako dziennikarz i jej zadaniem jest zrobienie zdjęć wszystkim możliwym stworzeniom zamieszkującym Hillys. Oczywiście jest to tak naprawdę zadanie zupełnie opcjonalne, ale bardzo satysfakcjonujące! Nie myślcie sobie, że wystarczy namierzyć stworzenie i od razu cyknąć fotkę. O nie, do niektórych trzeba zajść po cichu czy też wypłoszyć je z kryjówki, a nawet poczekać aż się wynurzą z wody (jak choćby wielki wieloryb, któremu zrobić fotkę jest naprawdę ciężko).

Zrobić dobre zdjęcie temu olbrzymowi to nie lada sztuka :P

Ok, piszę tak o tej grze, ale nic nie wspomniałem o fabule. Jade wraz z Wujkiem Pey'jem – człowiekiem-świnią, który jest istną Złotą Rączką zamieszkują przyjazną planetę Hillys, która zostaje zaatakowana przez straszne pasożyty nazywające się DomZ. Mieszkańców przed inwazją chronią elitarne służby zwane Alpha Section. Z czasem Jade dołącza do tajnej grupy zwanej IRIS, która podejrzewa, że Alpha Section jak i DomZ ze sobą współpracują. Niezła akcja co nie? :P

Postacie również są bardzo interesujące. Jade, Wujek Peyj czy też Agent Double H, którego poznajemy w dalszym etapie gry, to niezła ekipa z którą idzie się zaprzyjaźnić. Czuć, że każdy jest inny. Posiada własną osobowość, emocje i nie jest tylko na doczepkę, a potrafi nie raz pomóc czy to w walce czy też podczas rozwiązywania jakiś zagadek (np. kompan pomoże nam przesunąć jakiś ciężki obiekt czy też pomoże przy dźwigniach). Ba, nawet możemy naszemu kompanowi dać coś do zjedzenia by ten odzyskał zdrowie. Jak dla mnie jest to świetne i pozwala odczuć, że stanowicie drużynę! Nawet można z nimi stworzyć więź i nie traktować ich jako postacie z gry, a bardziej jako naszych przyjaciół o których losy będziemy się troszczyć. Rzadko która produkcja potrafi coś takiego zrobić. Szapo ba! Nawet poboczne postacie potrafią być interesujące jak choćby członkowie Mamago Garage, którzy są nosorożco-ludźmi, ale przy każdej wizycie witają nas świetnym tekstem no i muzyczką w klimatach reggae co pozwala choć na chwilę się zrelaksować. Sterowanie również nie jest jakieś trudne, ale widać, że to gra tworzona z myślą o konsolach. Nie mniej na klawiaturze i myszce również da się grać i czerpać z tego przyjemność.

Ludzie strajkują. Czy czegoś wam to nie przypomina? ;D

Częstuję was tak samymi pysznościami, ale to koniec, bo teraz pora na kilka mniej przyjemnych łyżek. Zacznę od kamery, która w ciasnych pomieszczeniach po prostu potrafi zwariować (welcome in the year 2003). Potyczki również nie są jakieś wymagające i cały czas wyglądają tak samo. Wyjątkiem mogą być walki z bossami, w których trzeba trochę pomyśleć, bo zwykłe mobki nie stanowią jakiegoś dużego wyzwania. Ale przymykając oko na to, dostajemy świetną grę z mocną fabułą, pięknym światem i bardzo ciekawymi postaciami.

Jeśli chodzi o moje postępy, to jestem bardzo blisko końca gry. Aktualnie zbieram perły (waluta, którą płaci się za rzeczy w Mamago Garage), które łatwo namierzyć jeśli się ma specjalne urządzenie. Bez tego szukanie pereł może zająć sporo czasu. A co potem? Naprawa pojazdu i wyprawa na Księżyc! Już się nie mogę jej doczekać. Zapowiada się epicka podróż :)

Jeszcze trochę i polecimy tym cacuszkiem :D

To ode mnie tyle. Może w weekend znajdę czas by zagrać w coś jeszcze. Choćby w Gwinta, Paladnis czy też Neverwinter Online, ale to się okaże w praniu :) Z tegoż miejsca chciałbym podziękować Daakowi za umożliwienie mi poprowadzenia GROmady, a także moim gościom, którzy napisali wspaniałe teksty.


Przeczuwasz, że w piątek będzie grubo? Chcesz napisać coś do następnej GROmady albo nawet ją poprowadzić?
Pisz, pisz, pisz! Tu chodzi przede wszystkim o dobrą zabawę!

Oceń bloga:
28

Komentarze (68)

SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych

cropper