Outward: Definitive Edition

Outward Definitive Edition – recenzja i opinia o grze [Switch]. Brzydki survival

Michał Porębski | 04.04, 22:30

Outward dla części graczy jest jedną z mocno niedocenionych produkcji poprzedniej generacji i po latach tytuł trafił na Switcha. Czy warto zainteresować się grą? Przeczytajcie recenzję.

Już w 2019 roku pierwsi gracze zapoznali się z tytułem Nine Dots Studio, a w 2022 roku gra trafiła na konsole aktualnej generacji. Posiadacze Nintendo Switchów musieli czekać naprawdę długo, by sprawdzić tę przygodę, ale ostatecznie pozycja wylądowała na małym ekranie hybrydowej platformy. Twórcy zmierzyli się z naprawdę sporym wyzwaniem, ponieważ już wcześniej propozycja nie grzeszyła piękną grafiką, a najnowsze wydanie, ze względu na ograniczenia urządzenia, jest jeszcze brzydsze.

Dalsza część tekstu pod wideo

Outward to zdecydowanie jedna z tych gier, w którą grasz z wielką przyjemnością lub po prostu powinieneś pominąć i nigdy nie włączyć. Deweloperzy postawili na męczący, niewybaczający błędów survival, który jest zmieszany z elementami RPG, jednak po spędzeniu w tytule kilkudziesięciu godzin uważam, że znacznie więcej tutaj „przetrwania” niż klasycznej „gry fabularnej”.

Cała zawartość w jednym plecaku

undefined

Pod względem opowieści, recenzowany Outward Definitive Edition nie wyznacza nowych standardów i nie oferuje graczom wielu niespodzianek. Główny bohater w dość nieprzyjemnych okolicznościach wraca do rodzinnego miasta, gdzie spoczywa na nim dług – musi zwrócić 150 srebrnych monet, ponieważ w innej sytuacji straci swoją posiadłość. Na całą sztukę mamy zaledwie 5 dni i jeśli faktycznie tego nie zrobimy, to nie będziemy korzystać z wszystkich udogodnień tej miejscówki – szczególnie kłopotliwa jest utrata wygodnego łóżka, w którym bez większych przeszkód możemy się wyspać i zregenerować siły przed kolejną podróżą.

Twórcy stawiają na swobodne odkrywanie świata, więc rozmawiając z napotkanymi mieszkańcami otrzymamy kolejne zadania oraz biegamy po wielkim i pustym świecie, by walczyć z kolejnymi bandytami oraz stworami. Autorzy najnowszego wydania nie zmienili podstaw, których mogli doświadczyć gracze już w 2022 roku (premiera Definitive Edition), ale identycznie jak na pozostałych urządzeniach postanowili upchać całą zawartość do jednego wora.

Outward Definitive Edition jak sama nazwa wskazuje, to pełen pakiet atrakcji przygotowany przez Nine Dots Studio – deweloperzy zapewnili dużą podstawkę, której ukończenie zajmuje dobre 35 godzin, a chcąc poznać wszystkie sekrety gry, będziecie musieli spędzić w tytule nawet 90-100 godzin. Zawartość rozbudowują dwa dodatki (Soroborczyca i Trzej Bracia), a ponadto warto pamiętać o takich elementach jak nowe bronie, lochy czy też system budowania osady – twórcy na przestrzeni lat znacząco rozszerzyli zawartość i teraz wszystko jest już dostępne na platformie Nintendo.

Przetrwanie w Outward to sztuka

undefined

W recenzowanym Outward Definitive Edition każde wyjście z miasta należy odpowiednio zaplanować, ponieważ gra nie wybacza głupich decyzji i błędów. Główny bohater może zgłodnieć, więc dobrze jest przygotować odpowiedni prowiant, a nie możemy także zapomnieć o pragnieniu czy też mrozie, więc chcąc wyruszyć na niektóre tereny niezbędne jest zabranie odpowiedniego stroju. Jeśli protagonista zachoruje, co jest możliwe przez przykładowo bieganie po deszczu w zimie, to po kilku minutach może po prostu umrzeć. Podobnie zresztą wygląda sytuacja z różnymi truciznami, które musimy leczyć przez specjalne napary – jeśli ich nie posiadamy lub nie zgromadziliśmy odpowiednich surowców, to mamy spory problem.

I właśnie ta sztuka przetrwania z ograniczonym miejscem w ekwipunku oraz w plecaku to zdecydowanie najlepszy element Outward Definitive Edition. Gracz przez cały czas musi bawić się w zarządzanie, przerzucać surowce, a podczas walki najlepiej odpiąć torbę z pleców, która spowalnia protagonistę i przez obciążenie może mu nie pozwolić wykonywać niektórych ruchów – tylko należy pamiętać, by podnieść swoje kosztowności.

undefined

Nine Dots Studio realizując Outward wpadło na dość nietypowy pomysł w przypadku śmierci, bo choć bohater bardzo szybko pada na ziemię, a powalić go może nawet grypa, to jednak postać tak naprawdę nie umiera. Twórcy zdecydowali się na typowego „losowiaka”, więc po tym, jak zostaniemy zaatakowani przez bandę zbirów, to możemy się obudzić w niewoli (zdecydowanie za łatwo z niej „uciec”), na plaży lub we własnym łóżku – czasami zostajemy uratowani przez innego podróżnika, który nas przyprowadzi do domu. Śmierć tylko opóźnia wykonanie zadania, ponieważ czasami trzeba wrócić do odpowiedniego miejsca, zebrać surowce, podleczyć rany i ponownie możemy biegać po świecie.

W trakcie rozgrywki w recenzowany Outward Definitive Edition miałem wrażenie, że Nine Dots Studio nie skupiło się na historii i dopiero przed wydaniem przygody na rynek ktoś w zespole zapytał „a co z opowieścią?”. Gra oferuje trzy frakcje, do których możemy dołączyć, by następnie wykonywać dla niej zadania, ale fabuła jest nijaka, nudna i w zasadzie biegamy pomiędzy punktami, staramy się nie umrzeć, a ostatecznie zapominamy, co tak naprawdę musieliśmy zrobić i po co rozmawiamy z napotkanym NPC. Pewnym problemem dla niektórych graczy może być fakt, że do fabularnych questów musimy tak naprawdę dotrzeć, co również nie jest łatwym zadaniem – podczas gry miałem wrażenie, że deweloperzy skupili się na survivalu, walce czy też samym świecie, a zapomnieli o przygodzie.

Ograniczenia platformy vs. Outward

undefined

Outward już w wersji na konsole poprzedniej generacji nie grzeszył pięknymi widokami i choć deweloperzy przypudrowali okolice i dodali trochę szczegółów w rozbudowanym wydaniu, to jednak ostatecznie Nine Dots Studio nie może powiedzieć, że stworzyło piękny świat, w którym gracze mogą rozkoszować się kolejnymi okolicami.

Twórcy portu na Nintendo Switcha stanęli w tej sytuacji przed naprawdę trudnym wyzwaniem, ponieważ Outward Definitive Edition wygląda jeszcze gorzej względem urządzeń Sony, Microsoftu oraz PC, a dodatkowo autorzy zmierzyli się z zapewnieniem płynnej rozgrywki.

W grze biegamy po pustym i nudnym świecie, a pojedynki odbywają się z maksymalnie 4-5 przeciwnikami, więc recenzowany Outward Definitive Edition oferuje niemal stałe 30 klatek. Spadki nie są wyraźne i męczące jak w ostatnim porcie Kingdom Come: Deliverance i bez wątpienia w przypadku pozycji Nine Dots Studio możemy liczyć na bardziej spójne doświadczenie. Twórcy nie zawiedli, choć trzeba mieć świadomość, że gra wygląda jeszcze gorzej.

undefined

Okolice w Outward Definitive Edition są zazwyczaj puste, a w najnowszym wydaniu deweloperzy niemal doszczętnie przycięli trawę, zmniejszyli szczegółowość liści na drzewach, a czasami nawet można odnieść wrażenie, że flora została pogorszona, by zapewnić grze oczekiwaną płynność. Twórcy wyeliminowali wiele szczegółów z niemal wszystkich elementów otoczenia, a znaczące ograniczenie odległości rysowania obiektów sprawia, że czasami trochę za późno możemy zorientować się, że w naszym kierunku nadciągają wrogowie.

Outward Definitive Edition zapewnia pełny cykl dnia i nocy oraz efektów pogodowych, co jednak na małym ekranie Nintendo Switcha zapewnia fatalne widoki – deszcz znacząco pogarsza grafikę, same krople nie prezentują się pięknie, a po zmroku trudno cokolwiek dostrzec... i sytuacji nie poprawia chwycenie w rękę latarni lub pochodni.

Istotnym tematem są jeszcze ekrany wczytywania, ponieważ włączenie Outward Definitive Edition na Nintendo Switchu trwa nawet 40-50 sekund i dość niespodziewanie deweloperzy chcą, by gracz potwierdził chęć rozgrywki. Jeśli w tej sytuacji nie zauważycie, że macie kliknąć przycisk, by wrócić do gry, to możecie czekać znacznie dłużej.

Czy warto się tak męczyć?

Nine Dots Studio rozwijając Outward wygrzebało z kilku znanych tytułów pojedyncze elementy lub mechaniki, by na wielkiej mapie zaoferować graczom walki przypominające starcia z Dark Souls, dorzucić do tego drętwotę znaną z serii Gothic, a swobodę rozgrywki z ostatnich odsłon The Legend of Zelda. Gra jest jednak idealnym przykładem na to, że nie wystarczy wziąć udane elementy z docenionych produkcji, a niezbędne jest odpowiednie ułożenie całości i niestety w tym miejscu deweloperzy recenzowanej pozycji zawiedli.

Outward Definitive Edition na swój sposób jest dla mnie pozytywnym zaskoczeniem, ponieważ zaczynając grać w produkcję na małym ekranie Nintendo, nie miałem wielu informacji na temat produkcji. Tytuł potrafi wymęczyć, co jest dla mnie dobrą wiadomością, bo lubię wysoki poziom trudności w grach, ale pusty świat, miałki wątek główny, sztywny bohater czy też duże ograniczenia platformy sprawiają, że gra zapewni dobre wrażenia tylko nielicznym graczom.

Ocena - recenzja gry Outward: Definitive Edition

Atuty

  • Walka o przetrwanie zapewnia świetne atrakcje,
  • Starcia potrafią wymęczyć,
  • Cała zawartość w jednym miejscu.

Wady

  • Gra jest znacznie brzydsza względem poprzednich wersji,
  • 30 klatek na sekundę ze spadkami,
  • Pusty świat nie zachęca do biegania.

Znacznie brzydsza wersja gry, która zadowoli fanów survivalu. Nie oczekujcie wybitnej historii, przygotujcie się na wymagające starcia i walkę o przetrwanie. Outward Definitive Edition to dość szorstkie doświadczenie dla nielicznych.
Graliśmy na: NS

Michał Porębski Strona autora
Pasjonat technologii, telekomunikacji, smartfonów i filmów science-fiction. Odbył staż w domach mediowych i portalach informacyjnych, a hobbystycznie zajmuje się zgłębianiem wiedzy o grach planszowych. 
cropper