ATARI The 400 Mini

ATARI The 400 Mini - test konsoli. Wyjątkowo fajny powrót do lat młodości, ale okupiony wysoką ceną

Maciej Zabłocki | 29.03, 18:30

Muszę przyznać, że możliwość testowania takiego sprzętu, jak ATARI The 400 Mini sprawiła mi mnóstwo radości. Gdy konsola przyjechała do naszej redakcji, nie mogłem przestać się zachwycać jej wyglądem i wykonaniem. To kawał dobrego sprzętu, za który trzeba słono zapłacić. Koszt przekracza 500 zł, co jest dość wysoką kwotą, chociaż w zamian dostajemy pełnoprawny komputer z wieloma funkcjami. Dla miłośników retro trudno wyobrazić sobie coś lepszego. 

Rozpoczynając ten test, w zasadzie muszę najpierw określić, czym właściwie było ATARI. Robię to ze względu na młodszych odbiorców, którzy nie mogli jeszcze posmakować gamingu w latach 80. XX wieku. Wprowadzony do sprzedaży w 1979 roku komputer domowy ATARI 400 był odpowiedzią na wymagania ówczesnego konsumenta. Na rynku rządziły wtedy trzy komputery - TRS-80, Commodore PET i Apple II. Oryginalne ATARI 400 zbudowano z wykorzystaniem 4 KB pamięci RAM i procesora o taktowaniu sięgającym zawrotnych 1,79 MHz. Sprzęt w swoich czasach rzucił wyzwanie konkurencji, dostarczając szereg niespotykanych wcześniej możliwości. Z przodu ATARI 400 mogliśmy zaobserwować wbudowaną klawiaturę membranową, a cały projekt komputera robił duże wrażenie w zakresie estetyki. 

Dalsza część tekstu pod wideo

Historia tego cudeńka jest imponująca i z pewnością chętnie do niej wrócę przy innej okazji. Tutaj jednak skoncentrujemy się na teście konsoli ATARI The 400 Mini. Sprzęt potrafi emulować całą gamę 8-bitowych mikrokomputerów, zaczynając od ATARI 400 przez 800XL, aż po konsole ATARI 5200. W zestawie znajdziemy tylko dwa kable (HDMI oraz USB-C) i legendarny joystick ATARI CX40. Szczególnie urzekło mnie to, że przewody są dostarczane w tym samym kolorze, co obudowa urządzenia. Po podłączeniu bardzo dobrze to wygląda. 

ATARI The 400 Mini - wygląd i wykonanie 

ATARI The 400 Mini_pełen zestaw

Już na starcie muszę przyznać, że sprzęt zrobił na mnie ogromne wrażenie. Jest ponad dwukrotnie mniejszy od oryginału, a przy tym doprawdy uroczy. Oczywiście, membranowa klawiatura z przodu czy górny slot na kartridże to wyłącznie atrapy. Niemniej, dopracowane do perfekcji, jeśli chodzi o najdrobniejsze detale. Klawiatura jest nawet wypukła, dokładnie tak samo, jak w oryginale. Czerwona dioda od zasilania podświetla się za każdym razem, gdy włączymy sprzęt dedykowanym przyciskiem z tyłu. Oprócz tego, znajduje się tam jeszcze gniazdo HDMI, port USB-C (od zasilania) i wejście USB. Z przodu z kolei są cztery wejścia USB do których możemy wpiąć cztery kontrolery, dowolną klawiaturę lub pendrive. 

Joystick też prezentuje się bardzo elegancko. Ma wielki, czerwony przycisk akcji, a sam w sobie porusza się bardzo ciężko i ledwo wyczuwalnie w każdą stronę. Okrągła tarcza u podstawy tworzy cztery przyciski funkcyjne, a trzy kolejne ukryto na boku. Jeden z nich służy do wyjścia do menu głównego, niezależnie od tego, co akurat robimy. Sami zresztą spójrzcie, jak ten sprzęt wygląda, zaglądając do powyższej galerii. Tutaj trudno się do czegokolwiek przyczepić, toż to istne arcydzieło jak dla mnie. Przez kilkanaście minut po prostu się przyglądałem, jak Retro Games kapitalnie oddało każdy jeden element ATARI 400. Membranowa klawiatura nie jest aktywna, ale do platformy wgrano wirtualne przyciski.

ATARI The 400 Mini - jak się na tym gra i co można z tym zrobić? 

Żeby odpalić sprzęt, musimy podłączyć go kablem HDMI do telewizora oraz podpiąć zasilanie płynące z przewodu USB. Producent nie dorzuca żadnej kostki do zestawu, w zamyśle sugerując, żeby podłączyć ATARI The 400 Mini do portu USB w telewizorze. To wystarczy, by konsola zaczęła działać bez żadnych problemów. Wpiąłem joystick do jednego z przednich portów USB i rozpocząłem zabawę. Na starcie określamy, czy chcemy wyświetlić obraz w 50 lub 60 Hz, a także czy mamy mieć wszystkie piksele kwadratowe, czy może format obrazu 4:3. Dokonanie wyboru trwa dosłownie kilka chwil i już po dwóch minutach możemy rozpocząć zabawę. 

Początkowo myślałem, że jest tutaj co robić, bo producent wgrał do konsoli 25 oryginalnych tytułów. W bibliotece znajdziemy legendarne Asteroid, ale nie brakuje też Star Raiders II, Lee, Berzerk, M.U.L.E czy nawet koszykówki (w którą wciągnąłem się na dobre dwie godziny). Wszystkie tytuły pamiętają końcówkę lat 70 i początek 80. XX wieku. Wszystkie też dostosowano do rozdzielczości 720p i współczesnych ekranów. Co więcej, każdą z gier możemy zapauzować, a następnie zapisać aktualną rozgrywkę w jednym z czterech banków pamięci, by potem do niej swobodnie wrócić. Mamy też opcje cofnięcia czasu do 40 sekund, gdyby nam coś nie wyszło i chcielibyśmy to zaraz poprawić. To akurat nowość w ATARI The 400 Mini i uważam, że całkiem fajnie działa. Grając w Battlezone parokrotnie zdarzyło mi się spudłować w kuriozalnej sytuacji i możliwość cofania czasu, niczym w jakiejś Forzy Horizon, spisała się na medal. 

W ustawieniach możemy włączyć "efekt CRT", który znacznie rozmywa ekran, dodając głębie żywcem wyjętą ze starych telewizorów. Możemy też wybrać jedną z 12 kolorowych ramek, jeśli nie chcemy czarnego obramowania naszych gier. Możemy też bez większych trudności ustawić język czy sprawdzić numer seryjny konsoli. W zestawie otrzymałem również atrakcyjny, pomarańczowy pendrive, na który mogłem potencjalnie wgrać wybrane gry pobrane z internetu (nie ma go w sklepowym pudełku niestety). Wystarczy je potem dodać do biblioteki 25 uprzednio zainstalowanych tytułów. Samo menu, jak widzicie powyżej, jest bardzo proste - przypomina nieco wybór filmów z dowolnej aplikacji VOD. Gry są wygodnie opisane w języku polskim (chociaż same w sobie są już po angielsku), a dodatkowo po wybraniu jednego z kafelków wyświetlają się zdjęcia po prawej stronie (w formie rotatora). Bardzo to ładne, wygodne i estetyczne. 

Oczywiście, muzyka w midi dodaje uroku, a samo brzmienie efektów w menu możemy wyregulować z poziomu ustawień. Słuchanie ich na pełny regulator na dłuższą metę doprowadzi do bólu głowy. Samych opcji konfiguracji nie ma zbyt wiele, ale myślę, że każdy znajdzie tu coś dla siebie. Korzystanie z joysticka trzeba najpierw opanować. Drążek nie przesuwa się prawie wcale, wobec czego korzystanie z niego wymaga kilku chwil zrozumienia, że należy włożyć sporo siły, by aktywować wybraną komendę. Większość opcji wybieramy tym wielkim, czerwonym przyciskiem, ale niektóre dostępne są też z poziomu bocznych przycisków (jak powrót do menu czy cofanie rozgrywki). Myślę, że testowane dziś ATARI The 400 Mini to takie spełnienie marzeń wszystkich fanów tej platformy. Działa świetnie, wygląda rewelacyjnie i w zasadzie trudno się tutaj do czegoś przyczepić. 

ATARI 400 Mini_2

Moje jedyne zastrzeżenia dotyczą tak naprawdę ceny (która wynosi ok. 500 zł, a to całkiem sporo), a także małej ilości gier. Tylko 25 tytułów, które możemy przejść dość szybko, to jednak za mało. Nawet do takiego grania po godzince dziennie, niestety konsola nie starczy nam na zbyt długo. Niemniej, dla fanów kombinowania i wgrywania nowych rzeczy to może być piękna zabawa. Sprzęt przyjeżdża już w zestawie z joystickiem ATARI CX40, ale zawsze można dokupić drugi, trzeci lub czwarty w kwocie ok. 130 zł. To też swoją drogą spora kwota za coś takiego. Nie mam natomiast żadnych wątpliwości, że urządzenie znajdzie bardzo wielu zwolenników i będzie prawdziwym hitem sprzedażowym w swojej klasie. 

Atuty

  • Wspaniały wygląd i jakość wykonania
  • Oryginalny joystick w zestawie
  • Łatwość obsługi
  • Możliwość zapisania postępów w uruchomionej grze oraz opcja dostosowania wyświetlanych treści (wybór ramki, włączenie efektu CRT i wiele więcej)
  • Menu jest wygodne, proste i szybkie w obsłudze
  • Możliwość przewijania rozgrywki do 40 sekund
  • Możemy wgrać swoje programy, podłączyć klawiature, a nawet nauczyć się programowania w języku BASIC

Wady

  • Wysoka cena
  • Szkoda, że na starcie jest tylko 25 wbudowanych gier

Konsola ATARI The 400 Mini to produkt skierowany do graczy, którzy chcieli wrócić do lat 80. XX wieku i ponownie zatopić się w największych hitach z tamtych czasów. Wspaniały wygląd w połączeniu z wieloma usprawnieniami w samym menu sprawia, że aż chce się z tego urządzenia korzystać. Nie powiem, miałem dużą frajdę, gdy odpaliłem ten sprzęt pierwszy raz. Działa bezgłośnie, zasilany jest złączem USB i zachwyca swoim wykonaniem. Szkoda, że na start jest tak mało gier i szkoda, że cena tego cudeńka przekracza aż 500 zł. Uważam, że zabawy jest tutaj może na dwie godziny, a potem musimy kombinować, by zgrywać kolejne produkcje. Niemniej, dla fanów ATARI będzie to wspaniały sprzęt.

9,0
Maciej Zabłocki Strona autora
Swoją przygodę z recenzowaniem gier rozpoczął w 2005 roku. Z wykształcenia dziennikarz, ale zawodowo pracujący też w marketingu. Na PPE odpowiada głównie za testy sprzętów i dział tech. Gatunkowo uwielbia RPG, strategie i wyścigi. Uzależniony od codziennego czytania newsów i oglądania konferencji.
cropper