FIFA 17 - recenzja gry

FIFA 17 - recenzja gry

Wojciech Gruszczyk | 22.09.2016, 06:01

Przez wiele lat byliśmy karmieni obietnicami wielkich zmian. EA Sports starało się zrewolucjonizować swoją największą serię, ale dopiero po zmianie silnika, wysłuchaniu graczy i podpatrzeniu konkurencji, otrzymaliśmy coś więcej niż tylko kolejną piłkę od Elektroników. FIFA 17 zawiesza poprzeczkę bardzo wysoko i gwarantuje wiele nieprzespanych nocy.  

Od kilku lat każde moje spotkanie z kolejną Fifą wyglądało identycznie: szybkie odpakowanie pudełka, wrzucenie płytki do konsoli, „Sezony Online” i jedziemy! Po kilku godzinach ekscytacji wpadałem sprawdzić zmiany w innych trybach, a później powracałem do walki o cenne punkty w sieciowych ligach. Kilkukrotnie zapomniałem się jeszcze podczas zmagań w FIFA Ultimate Team, miałem małą zajawkę na karierę, ale w głównej mierze zawsze zaczynałem i kończyłem w jednym miejscu. Tym razem było zdecydowanie inaczej… Mając małe doświadczenie z trybem Droga do sławy na dobry początek wcieliłem się w Alexa Huntera i… Wsiąknąłem.

Dalsza część tekstu pod wideo

Marzenia się spełniają

Już kilkanaście długich wiosen minęło od moich starań o pierwszy skład w osiedlowym klubie. Zabrakło mi trochę wytrwałości, pewnie sporo umiejętności i chęci, więc wielka kariera w Bayernie Monachium pozostała w sferze marzeń. Jednak niemal w tym miejscu, właśnie w tej mitycznej wielkiej piłce znalazłem się za sprawą niejakiego Alexa Huntera. Ten jegomość został głównym bohaterem nowego trybu z FIFA 17 nazwanego Droga do sławy, który jest tak naprawdę fabularną opowieścią o młodym piłkarzu. Nic nie oddaje tych emocji, gdy na początku miałem okazję wziąć udział w ostatecznych testach – wiecie „teraz albo nigdy”, bo na trybunach zasiadają wysłannicy największych klubów z Premier League. W prawdziwym życiu nigdy nie zaszedłem tak daleko, ale miałem okazję zagrać w takiej pokazówce i choć wtedy zawiodłem na całego, to jako Alex się zrewanżowałem i… Przez dobrych kilkanaście minut z moich ust nie schodził szeroki uśmiech, gdy dowiedziałem się, że tak naprawdę mogę przebierać w ofertach i spróbować swoich sił w każdym zespole z angielskiej czołówki. Wybór nie był prosty, bo każdy klub ma swoje wymagania, inne cele, ale ja jak zawsze idę trochę pod prąd, więc wybrałem Manchester United.

Nie zamierzam Wam psuć zabawy i mówić za wiele o samej fabule. Lepiej przeżyć to z kontrolerem w dłoniach, bo choć scenariusz jest w pewnym momencie zbyt przewidywalny, to jednak dla graczy-marzycieli-niedoszłych-kopaczy taka droga do sławy jest czymś naprawdę mocnym. Rozgrywkę możemy w tym wariancie zabawy podzielić na trzy części: walkę na boisku, otoczkę przedmeczową i treningi. Mecz na początku wygląda dla nas dość okrutnie, bo możemy wpaść na te kilka minut przed końcowym gwizdkiem, jednocześnie mając za zadanie wypełnienie trenerskich celów. Nie jest łatwo, ale właśnie tak to ma wyglądać. Małymi krokami w trakcie kariery budujemy zaufanie na linii zawodnik-menadżer i mamy dzięki temu okazję zaprezentować swoje umiejętności. Ważnym czynnikiem podczas rozgrywki są specjalnie wyreżyserowane wstawki filmowe, w których główny bohater rozmawia z rodziną, udziela wywiadów, dyskutuje z trenerem czy z kumplami z drużyny – to właśnie w tym miejscu decydujemy o osobowości Alexa, bo zawsze mamy trzy opcje na udzielenie odpowiedzi: porywczą, wyważoną i spokojną. Nie można tutaj oczywiście porównać konsekwencji decyzji do tych z Mass Effecta, ale sprawdzając opowieść młodego Anglika drugi raz, zauważyłem małe zmiany we wstawkach i nastawieniu trenera czy też kibiców do zawodnika. To takie ciekawe urozmaicenie wydarzeń.

Pomiędzy kolejnymi spotkaniami udajemy się na treningi, które są pewnie największym sukcesem Elektroników. Twórcy w końcu mogą wykorzystać wszystkie stworzone mini-gierki i po tylu latach jest sens brać w nich udział. Ćwiczeń jest naprawdę sporo, bo można je podzielić na drybling, obronę, podania, strzelanie oraz stałe fragmenty gry, a w każdej kategorii znalazły się cztery wyzwania. Ważnym czynnikiem zabawy jest oczywiście sam rozwój Huntera, który faktycznie z treningu na trening zyskuje polepszając swoje statystyki, a nawet zyskując umiejętności. Za zdobyte punkty możemy rozwinąć niektóre talenty piłkarza i jest to ciekawy system pozwalający graczom na jego budowanie. Mimo wszystko po kilku godzinach rozgrywki miałem już odrobinę dość tych przygotowanych wyzwań i mierzyłem się wtedy z pewnym problemem –  męczyć się i brać udział w treningach zapewniając Alexowi maksymalną liczbę punktów, czy też włączyć symulację i odrobinę zaniedbać jego zdolności. A warto bez wątpienia zacisnąć zęby i gryźć murawę, bo rozgrywka jest szczególnie wymagająca – a to dlatego, że nasz piłkarz na początku faktycznie odstaje umiejętnościami i statystykami od swoich starszych kolegów. Niezależnie od wybranego systemu – możemy kontrolować cały zespół lub tylko Huntera – trzeba się naprawę natrudzić, by zaimponować José Mourinho.

Droga do sławy to jedna z największych innowacji, które zastałem w tym uniwersum od wielu długich lat, ale jednocześnie jestem pewien, że to dopiero początek. Aktualnie nie możemy wpłynąć na wygląd, czy też pochodzenie chłopaka, historia jest prowadzona jednym, z góry wyznaczonym torem, w tłumaczeniu pojawiają się błędy (rozmowy bohaterów nie są dubbingowane - są tylko napisy), całą zabawa skupia się niemal wyłącznie na Premier League, a wstawkom przerywnikowym brakuje charakteru i dopracowania (szczególnie cierpi drugie tło), ale wiecie, co? To i tak wyśmienita przyjemność, z której trudno zrezygnować. Oczami wyobraźni widzę ogromny potencjał tej zabawy.

Powrót do szkoły jest bardzo bolesny

Jeśli narzekaliście na zbyt dynamiczną i zręcznościową rozgrywkę w FIFA 16, to siedemnastka została stworzona właśnie dla Was. EA Sports postanowiło diametralnie odmienić ciężar spotkań zwalniając bieg boiskowych wydarzeń. Tutaj trzeba mozolnie budować akcje pozycyjne, szukać luk w obronie przeciwników i dobrze planować każdą akcję. Mam wrażenie, że ta seria od dawna nie była tak blisko do japońskiej konkurencji, ale zmiana faktycznie może się podobać. Deweloperzy wrzucają każdego zawodnika ponownie do szkolnej ławki, bo najnowszej Fify trzeba się ponownie nauczyć.

Już na pierwszej lekcji dostrzeżecie sporo kolejnych innowacji. Studio ponownie zajęło się fizyką piłkarzy i dopracowano ich wagę, a co za tym idzie zwrotność. W konsekwencji Robert Lewandowski może w idealny sposób zastawić się z piłką, ale gdy chcemy zaatakować skrzydłami, to lepiej do tej misji wysłać Douglasa Costę – każdy zawodnik jest inny, inaczej przyjmuje piłkę i trzeba nauczyć się wykorzystywać jego mocne strony. Świetnie prezentuje się wspomniane blokowanie futbolówki, bo otwiera to ogromne pole do popisu podczas konstruowania akcji ofensywnych. Nawet same strzały są „cięższe”, a napastnicy dłużej składają się do posłania piłki w okienko. A wspominając o ataku, nie mogę nie wspomnieć o nowych technikach – teraz możemy zapodać mocny strzał przy ziemi, strzelając z główki uderzyć w ziemię, bramkarze szybciej wznawiają akcję, a podczas podań prostopadłych możemy efektowniej wypuścić zawodnika. Nie jest to łatwa sprawa, bo rośli obrońcy z łatwością zyskują przewagę na boisku i za pomocą łokci potrafią zdobyć niezbędną przestrzeń. Właśnie walka bark w bark prezentuje się w produkcji naprawdę błogo, a teraz faktycznie można rywalizować w trakcie budowania akcji. Atak został również odświeżony przez zmiany w sztucznej inteligencji zawodników – piłkarze odrobinę (choć nie jest to reguła) wychodzą na pozycję i można zauważyć zdecydowanie większą ich aktywność podczas gry bez piłki.

Twórcy zajęli się przebudową stałych fragmentów gry. Teraz wykonując rzut wolny kamera pozostaje kilka sekund dłużej w widoku zza pleców piłkarza, więc możemy dla przykładu podkręcić piłkę i strzelić naprawdę efektowną bramkę. Trochę drażni mnie zmiana w rzutach rożnych, gdzie pojawia się specjalny celownik, bo tak szczerze? Nie potrafię jeszcze nauczyć się idealnego wrzucania na główkę napastników. Nawet w strzelaniu karnych mamy teraz możliwość nabiegania i zmylenia bramkarza.

Przez te wszystkie zmiany pierwsze spotkania z FIFA 17 są… Trudne. Ja w ostatnich latach nie miałem okazji na dłużej zasiąść do PES-a i wyłącznie na kilku imprezach zagrałem w japońską piłkę, ale jestem pewien, że gracze sympatyzujący z tą serią będą mieć w grze EA łatwiej. Tworzenie efektownych i efektywnych momentów wymaga od nas sporo cierpliwości, ale dzięki temu każda zgrabnie stworzona akcja cieszy.

Bez wątpienia sporą rolę w tych wszystkich innowacjach odegrał Frostbite, czyli nowy silnik, na którym śmiga produkcja – to właśnie dzięki niemu każde zagranie nabrało charakteru, gołym okiem można dostrzec rywalizację piłkarzy o pozycję, pociąganie za koszulki, czy po prostu siłowe ściągnie do gleby. Studio także pod względem grafiki postawiło przybliżyć piłkę do wszystkich swoich topowych produkcji i dzięki temu gra prezentuje się wyśmienicie. Na uwagę na pewno zasługują twarze piłkarzy, które zostały zdecydowanie urzeczywistnione. Do tego dodajmy, że autorzy zajęli się przygotowaniem wielu nowych animacji oraz smaczków – uśmiechnąłem się pod nosem, gdy sprej wyznaczający miejsce rzutu wolnego pozostał na murawie lub gdy podczas mocnego strzału bramka zadrżała w posadach.

Nie samą opowieścią człowiek żyje

Nie bez uwagi pozostawiono kwestię odświeżenia pozostałych trybów rozgrywki. Najistotniejsze zmiany w moim odczuciu dosięgły FIFA Ultimate Team, w którym otrzymamy teraz możliwość wzięcia udziału w Mistrzostwach FUT. W każdym tygodniu gracze będą mogli zakwalifikować się do weekendowej ligi, rywalizować z innymi fanami kart, a najlepsi zgarną ekskluzywne nagrody. Jednak smak zwycięstwa poczują tylko nieliczni, bo na początku trzeba się zakwalifikować do zabaw wygrywając jeden z codziennych turniejów. Twórcy zajęli się także przygotowaniem miesięcznych rankingów, dzięki którym do kieszeni najlepszych fanów FUT-a wpadną najciekawsze nagrody. W tym wariancie zabawy pojawia się nowa gra Wyzwania Budowania Składu – jak można się domyślić są to specjalne misje, w których musimy stworzyć formację wypełniając przedstawione cele. Po stworzeniu zespołu przykładowo składającego się wyłącznie z piłkarzy z Ekstraklasy, czy też postawieniu tylko na zawodników angielskich, wysyłamy skład na serwer i zgarniamy nagrody.

Jeśli jednak zdecydujecie się na standardową karierę, to również w tym miejscu napotkacie na kilka nowości. Studio zajęło się stworzeniem 11 trenerów, którzy biegają obok linii bocznej, krzyczą na piłkarzy i starają się przekazać im swoje zadania. Ponadto, EA przygotowało system finansów, który szacuje wartość klubu, a tym samym przedstawia wszystkie finanse formacji – przychody z transferów, wypożyczeń, kontraktów, sprzedaży praw klubowych, czy też koszty pensji piłkarzy, skautów, prowadzenia szkółki, opłacenia wszystkich dojazdów i utrzymania stadionu. Menadżerowie muszą teraz jeszcze bardziej zwracać uwagę na prowadzoną formację, bo szefowie drużyn narzucają na nas specjalne misje – musimy osiągać sukcesy na arenie międzynarodowej, krajowej, promować markę, dbać o finanse, czy też rozwój młodzieży, jeśli chcemy w spokoju cieszyć się swoją gorącą posadką.

Nawet Wirtualne Kluby doczekały się pewnego odświeżenia. Autorzy przebudowali system rozwoju piłkarza i w konsekwencji teraz po każdym meczu otrzymujemy szczegółową ocenę, która wpływa na parametry zawodnika. Od teraz trzeba mieć baczne oko na cały mecz, bo autorzy nagradzają gracza za każdą wykonaną czynność. W dodatku tworząc formację zadbamy również o stworzenie strojów i herbów. Dodatkowe smaczki.

Przy tych wszystkich zmianach studio jednak nie dotknęło moim zdaniem najważniejszego trybu, czyli Sezonów. Żałuję bardzo, że nie pokuszono się choć o drobne dodatki, które odświeżyłyby zabawę i zachęciły do kolejnej walki o miejsca w ligach. Na pewno muszę wspomnieć, że przed premierą nie spotkałem się z jakimikolwiek problemami podczas rozgrywki – czy to online, czy też offline. Wszystko działa płynnie i sprawnie. Wątpię, by sytuacja zmieniła się po premierze, bo akurat EA Sports ma spore doświadczenie w tworzeniu infrastruktury sieciowej.

[ciekawostka]

To prawdziwy nowy początek

FIFA 17 zaskakuje na każdym kroku. Od nowego trybu, po odświeżony system rozgrywki, wolniejsze akcje, do zmian w znanych wariantach zabawy. Przed Elektronikami jeszcze długa droga w przygotowywaniu kolejnych fabularnych opowieści, ale na dobry początek studio spełniło moje oczekiwania. Trudno też nie dostrzec starań deweloperów, którzy faktycznie słuchają graczy i starają się spełnić ich zachcianki. Mam jednak świadomość, że EA postawiło sobie poprzeczkę bardzo wysoko i ekipa musimy teraz starać się dwukrotnie mocniej, by nie zaliczyć w niedalekiej przyszłości bardzo bolesnego upadku. Jednak na dzień dzisiejszy jesteśmy świadkami zupełnie nowego początku, a twórcy mając niemal czystą kartę mogą działać.

A graczy-marzycieli-niespełnionych-piłkarskich-talentów zapraszam do opowieści Alexa Huntera, bo choć ta przygoda nie jest idealna, to jednak wielu z Was marzyło właśnie o takiej drodze. Drodze do sławy. 

Źródło: własne

Ocena - recenzja gry FIFA 17

Atuty

  • Historia Alexa Huntera pozwala ponownie marzyć
  • Zupełnie nowy system konstruowania akcji
  • Wolniejsze, bardziej taktyczne spotkania
  • Ciekawe zmiany w FIFA Ultimate Team
  • Frostbite zapewnia nową jakość oprawy
  • Każdy piłkarz wnosi coś na plac gry

Wady

  • Bardziej „japońska” rozgrywka ma swoje minusy
  • Brak zmian w sezonach
  • Droga do sławy dopiero pokaże charakter

Zmiany, zmiany, zmiany, zmiany, zmiany i jeszcze kilka zmian. Czy każdemu się spodoba? Nie, ale część sympatyków piłki nożnej będzie zachwycona. EA uczy się na błędach, patrzy na konkurencję i tworzy.
Graliśmy na: PS4

Wojciech Gruszczyk Strona autora
Miał przyjść do redakcji zrobić kilka turniejów, ale cytując klasyka „został na dłużej”. Szybko wykazał się pracowitością, dzięki której wyrobił sobie pozycję w redakcji i zajmuje się różnymi tematami. Najchętniej przedstawia wiadomości ze świat gier, rozrywki i technologii oraz przygotowuje recenzje gier i sprzętu. Jeśli jest zadanie – Wojtek na pewno się z nim zmierzy. 
cropper