Dark Souls III - recenzja gry

Dark Souls III - recenzja gry

Wojciech Gruszczyk | 09.04.2016, 08:40

Od mojego pierwszego spotkania z serią Dark Souls wkrótce minie 5 długich lat. W tym czasie grałem w wiele tytułów, poznałem mnóstwo historii, ale żadna produkcja nie wywarła na mnie tak wielkiego wrażenia jak pozycja Japończyków. Nie ze względu na historię, nie ze względu na oprawę, a piekielnie trudną i satysfakcjonującą rozgrywkę. Przed włączeniem najnowszego dzieła studia nawet nie marzyłem, że te wszystkie wspomnienia powrócą. Jest szybko, jest trudno i jest… Znajomo. Hidetaka Miyazaki ponownie nie zawiódł i w piekielnie efektowny sposób kończy wybitną serię.  

From Software w ostatnich miesiącach nie może narzekać na brak pracy. Twórcy od 2014 roku niemal wyłącznie poświęcili się przygotowywaniu wymagających walk z przerażająco potężnymi bestiami. W najgorętszym okresie kreowali aż trzy pozycje – Dark Souls II: Scholar of the First Sin, Bloodborne, Dark Souls III – i możemy mieć pewność, że to nie koniec przyjemności przygotowywanych przez japońską ekipę. Hidetaka Miyazaki dość wyraźnie zapowiedział, że przez trzecią odsłonę Dark Souls zamierza pożegnać się z tą serią, a zarazem w spokoju rozpocząć nowy rozdział w historii From Software. Po spędzeniu w tym tytule kilkudziesięciu godzin mogę śmiało powiedzieć, że jest to bardzo wyraziste zakończenie wybitnej historii. Twórcy nie rewolucjonizują rozgrywki, czerpią garściami z poprzednich odsłon i potrafią znowu wypatroszyć.

Dalsza część tekstu pod wideo

Historia? Zabij ich wszystkich

Dark Souls III kontynuuje chwalebną tradycję poprzedników. Gra to RPG akcji nastawiony na walkę. Jak zawsze serwowana nam jest szczątkowa historia, którą musimy sami ułożyć z porozrzucanych po świecie informacji… A nie jest to łatwa sprawa, bo twórcy nie tracą czasu na wyjaśnianie zagadnień i kolejny raz tylko najbardziej zagorzali sympatycy serii odkryją wszystkie sekrety przedstawionego świata. W produkcji wcielamy się w jednego z bezimiennych bohaterów, który pojawia się w królestwie Lothric i musi… Zabić wszystkich Władców Pogorzelisk. Tylko w taki sposób w krainie zapanuje spokój, a legendarni Panujący będą mogli powrócić do Kapliczki Zjednoczenia.

Na początku zabawy jesteśmy kolejny raz uraczeni widokiem obskurnego i dość prymitywnego edytora postaci, który jednak spełnia swoje zadanie. Jest przejrzyście, więc każdy zainteresowany dość prędko stworzy swojego herosa i pogna w stronę wyzwań. Zanim jednak wybierzemy się w długą drogę przez mękę, musimy wybrać jedną z dostępnych klas postaci, choć trzeba mieć świadomość, że ten wybór ma znaczenie tylko na początek. Autorzy pozwalają dowolnie rozwijać bohatera, a ta elementarna dla wszystkich RPG-ów decyzja wpływa w Dark Souls wyłącznie na pierwsze statystyki oraz dostępne ciuszki.

Opowieść nie wyróżnia się z tłumu przygód przygotowanych przez From Software, ale niewątpliwie jest to urok uniwersum, który zespół pielęgnuje od wielu lat. Studio bawi się z graczami, serwuje im znikome informacje i zaprasza do grzebania w obrzydliwie zakręconej przygodzie. Jedni to kochają, inni totalnie nie rozumieją, ale niezależnie do której grupy wskoczycie, w ostateczności i tak będziecie zobligowani do jednego… Zanurzenia swoich ostrzy w ciała wszystkich napotkanych przeciwników.

I tak, Japończycy znowu to zrobili. Ten zespół dosłownie do perfekcji opanował trudną sztukę serwowania wyzwań, bo choć gra ponownie jest trudna, to jednak ani przez sekundę w trakcie rozgrywki nie pojawia się wielka irytacja zniechęcająca do dalszych zmagań. Główną ideą produkcji jest podróżowanie od miejsca od miejsca, a następnie wyżynanie wszystkich napotkanych przeciwników i dobrą informacją dla sympatyków Bloodborne będzie fakt, że gra zdecydowanie przyspieszyła. Starcia nadal nie serwują wrażeń i dynamiki rodem z ekskluzywnego smakołyka z PlayStation 4, ale Miyazaki w wyborny sposób łączy pojedynki ze swoich dwóch wielkich dzieł – Dark Souls II i właśnie Bloodborne. Do łask powraca tarcza, ale jeśli preferujecie bardziej agresywny styl, to możecie wyrzucić niepotrzebny balans, dopakować siłę oraz zręczność, po czym biegać z wielkim tasakiem w łapie. Ja nie miałem nigdy większych problemów z poprzednimi pozycjami Japończyków, ale wielu graczy na pewno ucieszy fakt, że początek pozycji jest w zasadzie bardzo łatwy. Autorzy wyraźnie wyciągają rękę w stronę młodszych-niedoświadczonych graczy i 2 pierwsze lokacje są dobrym wprowadzeniem do realiów pozycji. Dla bardziej wprawionych w bojach zawodników będzie to dobra rozgrzewka i rozprostowanie kości, ale nie traćcie za dużo czasu, a szykujcie się na mocniejsze mięsko, bo tego tutaj również nie brakuje. Studio wyraźnie postanowiło zadowolić szerokie grono odbiorców i choć zazwyczaj taka praktyka jest z góry spisana na niepowodzenia, tak w Dark Souls III autorom udało się osiągnąć złoty środek.

[ciekawostka]

Jeszcze jeden raz, a na pewno się uda!

Kolejny raz pozytywnie zaskakują walki z bossami. Na każdego trzeba znaleźć odpowiednią taktykę i właśnie ta zabawa w zabójcę-odkrywcę sprawia mnóstwo satysfakcji, bo zawsze mamy świadomość, że tak naprawdę to my zawiedliśmy i zawsze możemy zrobić coś lepiej. Dlatego gramy, prężymy kontrolery, próbujemy i… Umieramy. Ten element jest nadal wielką częścią tytułu, ponieważ każda śmierć jest bardzo bolesna – z pokonanych przeciwników zbieramy dusze, czyli jedną walutę w grze, ale gdy zginiemy, nasz dobytek pada na ziemię. Jedyną szansą na odzyskanie kosztowności jest powrót do miejsca śmierci i pozbieranie wszystkich skarbów. Jeśli jednak po drodze kolejny raz zostaniemy zgładzeni, nasz majątek przepada. Bolesna jest strata 10 tysięcy dusz, za które mógłbym ulepszyć broń lub przynajmniej w tamtym czasie zadbać o 2 poziomy. Jak zawsze w tej serii, nie można płakać nad rozlanym mlekiem, a trzeba wziąć się w garść i ponownie eliminować wszystkich napotkanych oponentów. Wracając jeszcze na sekundę do starć z bossami - w Dark Souls III mój niechlubny rekord wynosi 43… Czterdzieści-trzy razy zginąłem w starciu z jednym przeciwnikiem. Czterdzieści-trzy razy próbowałem, walczyłem, napierałem i moją gębę przepełniał uśmiech za każdym razem jeszcze mocniej. Ta magia nadal pozostała w serii i mam wrażenie, że jeszcze wielokrotnie będziemy czerpać ogrom satysfakcji z kolejnych pozycji Japończyków. To po prostu się sprawdza od kilku długich lat… A na deser jeszcze tylko dodam, że przy 41 podejściu oponentowi pozostało słodkie 0,1% życia i… Niczym podniecony prawiczek przeliczyłem swoje zdolności. Klasyk.

Przeciwnicy przed pokazaniem swoich kłów, pojawili się na kilku lekcjach u znajomych z Bloodborne, ponieważ w wielkich pojedynkach można wyróżnić fazy. Bossowie w trakcie walk zmieniają taktyki, szykują inne ataki i za każdym razem konieczne jest wyczucie odpowiedniego podejścia. To zdecydowanie utrudnia rozgrywkę, ale dodaje do pojedynków pewną dozę nieprzewidywalności i dobrze, że autorzy nie zrezygnowali z tej koncepcji.

Wspomniałem już o gustownym połączeniu rywalizacji z Dark Souls III z walką z Bloodborne, ale muszę jeszcze dodać, że pojedynki zostały rozbudowane o zdolności broni. „Weapon Arts” pozwala wykorzystać specjalne umiejętności dostępnego oręża i niezależnie od posiadanego sprzętu zawsze możemy skorzystać z małej nowości. Niektóre siekierki umożliwiają wykorzystywanie okrzyku bojowego zwiększającego siłę na kilka sekund, łuk może ulepszyć strzały, w kolejnej sytuacji rycerz niczym baletnica skacze po arenie i wymachuje mieczem, a innym razem możemy wyrzucić przeciwnika w powietrze. Opcji jest naprawdę sporo, ale z tych dodatkowych przyjemności nie możemy korzystać w nieskończoność, ponieważ w grze pojawia mana, z której korzystają wspomniane bronie. Z niebieskiego paska czerpią również wszystkie magie i dobrze, że autorzy tym razem nie zdecydowali się na patent ograniczający liczbę dostępnych czarów. Nie możemy zapomnieć, że kluczowym elementem serii From Software jest indywidualna charakterystyka broni – tutaj każda pałka oferuje odrobinę inny styl walki, więc stale możemy eksperymentować, szukać swojego ulubionego oręża, a ponadto teraz jeszcze bawić się nowymi zdolnościami. „Weapon Arts” w ciekawy sposób wpisuje się w realia uniwersum, ale mimo to przygotowaną innowację potraktowałem raczej jako dodatek, który choć wygląda efektownie, to przydaje się tylko w niektórych walkach. Dobrze, że autorzy starają się ubarwić pojedynki i pewnie w przyszłości koncepcja zostanie jeszcze bardziej rozbudowana.

Piękny świat, który… Znamy

W grze bazą gracza została Kapliczka Zjednoczenia. W tej lokacji znajdziecie kilku bohaterów niezależnych, kowala, czy też ślepą kobietę zwiększającą poziom doświadczenia i to właśnie w tym miejscu rozpoczyna się prawdziwa zabawa. Za pomocą ognisk ponownie możemy przywracać zdrowie, napełniać flaszki z maną i życiem oraz teleportować się do wcześniej odwiedzonych lokacji. Koncepcja HUB-a jest dobrze znana graczom sympatyzującym z tą serią i ten pomysł naprawdę się sprawdza. Na każdym terenie znajdziemy przynajmniej kilka ognisk, więc dość prędko tworzymy bazę dostępnych teleportów, dzięki którym można z łatwością przenosić się w wybrane okolice.

Królestwo Lothric to piękna miejscówka, która ponownie została przez deweloperów przygotowana w bardzo przemyślany sposób. Miejsca łączą się ze sobą, w trakcie przemierzania krain otwieramy drogi na skróty i choć początkowo świat wydaje się zimny, wielki i niedostępny, tak po kilku godzinach czujemy się w tej piaskownicy jak w domu. Złożoność może i nie prezentuje poziomu pierwszych projektów From Software, ale deweloperzy mogli pozwolić sobie na skromną rozpiętość, ponieważ i tak gracz od początku musi korzystać ognisk, a jednocześnie szybkiej podróży.

Odnoszę wrażenie, że każda lokacja została dokładnie przemyślana i dzięki temu mamy do czynienia z wyjątkowym urozmaiceniem świata. Raz biegamy po małej osadzie, innym razem wspinamy się na ogromny zamek, po chwili wpadamy do przerażającego lasu, by po sekundzie tonąć w bagnach, a na domiar złego nie możemy zapomnieć o zimnych katakumbach. Miejsca prezentują sporą różnorodność i pozwalają z przyjemnością obserwować napotkane okolice. Graficznie Dark Souls III nie wynosi dzieł From Software na nowy poziom, jednak widoki nadal potrafią oczarować – najlepiej wypadają te oddalone od nas wiele kilometrów… Malarze z Japonii zaserwowali naprawdę piękną panoramę. Podobnych zachwytów nie można szczędzić ekipie odpowiedzialnej za potwory, ponieważ wiele bestii potrafi przerazić, kilka obrzydzi najsoczystszego burgera, a skala niektórych dosłownie powala… Tak zachwycając się pracą grafików, nie można zapomnieć o muzykach, którzy ponownie serwują ucztę dla uszu. Każda walka jest upiększona odpowiednimi dźwiękami, a przygotowana muzyka w idealny sposób wpisuje się w całą produkcję. To prawdziwe uzupełnienie walki, stworów oraz grafiki. Szkoda jedynie, że autorzy nie zadbali o płynność animacji, ponieważ w kilku miejscach gra potrafi mocno zwolnić – zazwyczaj ma to miejsce w wielkich terenach i nigdy nie zdarzyło mi się zginąć przez tę niedogodność, ale konieczna jest solidna aktualizacja.

Przechadzając się po terenach ponownie natrafiamy na znaki oraz plamy krwi pozostawione przez innych graczy. Tryb sieciowy działa bliźniaczo do poprzednich odsłon, więc w trakcie rozgrywki możemy zostać nawiedzeni przez przeciwnika z drugiego krańca świata lub bez problemu wezwiemy kompanów do pomocy z większymi przeszkodami. Twórcy zdecydowali się na serwery dedykowane, a dobieranie towarzyszy opiera się teraz na poziomie zawodników. Powróciła również opcja tworzenia prywatnej rozgrywki, której doświadczyliśmy już w przypadku Bloodborne.

Wielokrotnie w tekście nawiązuję do poprzednich produkcji Japończyków, ponieważ trudno o Dark Souls III mówić jak o osobnym bycie. Autorzy w wyraźny sposób postanowili zaznaczyć, że gra w istotnie kończy pewien rozdział w studiu i dlatego podczas rozgrywki napotykamy znanych oponentów, pogadamy z wcześniej poznanymi bohaterami, a nawet… Nie będę zdradzał za wiele, ale tutaj czerpie się garściami ze znanych pozycji. Oczywiście to ma pewien sentymentalny charakter, ale sądzę, że w kilku elementach przekroczona została granica. W pewnym momencie nie znika uczucie deja vu, które może przeszkadzać obytym z serią graczom. Trudno mi zgadywać, czy był to zamierzony cel, czy po prostu autorom trudno było jednocześnie tworzyć trzy produkcje, ale mam jednocześnie nadzieję, że DSIII zakończy tę serię i w konsekwencji przedstawienie nowego uniwersum będzie coraz bliższe.

[ciekawostka]

Uwielbiamy umierać

Dark Souls III nie jest rewolucją, ale w wyborny sposób podsumowuje lata umierania. Ginęliśmy, całowaliśmy glebę, byliśmy miażdżeni, spalani, przeszywani długimi ostrzami, a i tak za każdym razem chcemy więcej i więcej. Twórcy z From Software szukają złotego środka i choć z początku serwują odrobinę za łatwy etap, to jednak później ponownie wymęczą nawet najbardziej zagorzałych fanów.

Deweloperzy korzystają ze swoich poprzednich odsłon i dla mnie w kilku miejscach wyraźnie przesadzają. Wolałbym mniej bezpośrednie nawiązania lub po prostu mniejszą liczbę podobnych atrakcji. Na szczęście gra nadal nie zawodzi pod wszystkimi innymi względami i zmagania to nadal satysfakcjonująca rozgrywka na wybitnym poziomie. Pojedynki z bossami zapamiętacie na długo, lokacje Was wielokrotnie oczarują, a muzyka wpadnie na listę odtwarzacza. 

Połączenie serii Dark Souls z niedawno wydanym Bloodborne to prawdziwy przepis na sukces, bo choć gra jest łatwiejsza od poprzednich „Dusz”, to jednak nie traci swojego unikalnego charakteru, za który pokochaliśmy pozycje japońskiego studia. Grać, umierać i czekać na więcej. 

Interesuje Cię ten tytuł? Sprawdź nasz poradnik do Dark Souls III.

Źródło: własne

Ocena - recenzja gry Dark Souls III

Atuty

  • Fenomenalny system walki – szybciej, ale bez przesady!
  • Wymagające i zróżnicowane pojedynki z bossami
  • Wysoki poziom trudności – gra nie irytuje
  • Piękny, zimny, urokliwy świat
  • Muzyka buduje klimat
  • Weapon Arts to miła innowacja
  • Odkrywanie historii
  • Liczba elementów (bronie, czary, pancerze) zachwyca
  • Porządne podsumowanie serii

Wady

  • Twórcy przesadzają z korzystaniem ze znanych elementów
  • Spadki animacji

Dark Souls III to tytuł dla wszystkich. Fanów „Dusz”, sympatyków „Krwi” oraz całej reszty graczy. From Software dostarczyło pozycję, którą zapamiętamy na lata. Zespół odnalazł złoty środek i teraz może rozwijać swoje wielkie dziecko.
Graliśmy na: PS4

Wojciech Gruszczyk Strona autora
Miał przyjść do redakcji zrobić kilka turniejów, ale cytując klasyka „został na dłużej”. Szybko wykazał się pracowitością, dzięki której wyrobił sobie pozycję w redakcji i zajmuje się różnymi tematami. Najchętniej przedstawia wiadomości ze świat gier, rozrywki i technologii oraz przygotowuje recenzje gier i sprzętu. Jeśli jest zadanie – Wojtek na pewno się z nim zmierzy. 
cropper