Quantum Break - recenzja gry

Quantum Break - recenzja gry

Wojciech Gruszczyk | 01.04.2016, 09:01

Nowy bohater, nowy problem i nowa koncepcja. Remedy Entertainment wita się z aktualną generacją kolejnym wielkim projektem, który udowadnia, że studio pamięta o swoich najlepszych tytułach jednocześnie rewolucjonizując przyjętą koncepcję. Jack Joyce to protagonista o znanej twarzy, który potrafi zaskoczyć. 

Remedy Entertainment jest znane z zaledwie kilku pozycji, ale za każdym razem Finowie potrafili przygotować niebanalną opowieść i wielowymiarowych bohaterów za każdym razem zaskakując. Twórcy porzucili Maxa, zaniedbali Alana, a na tacy podają Jacka Joyce’a, który znalazł się w złym miejscu o złym czasie. Jego przygoda pochłonie wielu z Was, pozamiata innymi, a niektórzy będą czuli ogromnym niedosyt, bo na tę historię czekaliśmy odrobinę za długo.

Dalsza część tekstu pod wideo

Załamanie czasu, intrygujące postacie i wielkie połączenie

Quantum Break jest trzecioosobową grą akcji, w której wcielamy się w Jacka Joyce’a. Bohater na zaproszenie swojego wieloletniego przyjaciela – Paula Serene’a – wraca na Riverport University, gdzie ma doświadczyć ogromnego przełomu. Jak się szybko orientujemy, Paul wraz z bratem Jacka pracowali nad maszyną do podróżowania w czasie, ale ich eksperyment nie przyniósł zamierzonego efektu. Po dosłownie kilkunastu minutach rozgrywki jesteśmy świadkami załamania czasu, przez które Jack i Paul zyskują nowe zdolności, ale świat, który znamy ma przestać istnieć. Ten pierwszy może załamywać i zwalniać czas, a temu drugiemu przypadła z puli możliwość spojrzenia w przyszłość – wspólnymi siłami pewnie poradziliby sobie ze wszystkimi przeciwnościami losu, ale jak się okazuje Serene nie zamierza współpracować z przyjacielem. W konsekwencji przez kolejne 8 godzin poznajemy wydarzenia, w których Jack wytęża się, by uratować świat, a Paul… Ma swój własny plan na rozwój sytuacji. Nie zamierzam o historii powiedzieć za wiele, bo to właśnie fabuła jest największym i najmocniejszym elementem produkcji Finów.

Deweloperzy nie zdecydowali się na jakikolwiek tryb sieciowy, więc w konsekwencji każda najmniejsza, niepożądana wiadomość może Wam zepsuć przyjemność z poznawania tej produkcji, a właśnie dla opowieści warto sięgnąć po Quantum Break. Historia rozkręca się bardzo szybko i trzyma w napięciu do samego końca, bo nieczęsto jesteśmy świadkami tak dobrze napisanej fabuły, która w dodatku jest tak ciekawie przedstawiona.

Bez wątpienia dużym sukcesem deweloperów jest połączenie gry z serialem. Tutaj po każdym większym fragmencie rozgrywki możemy spojrzeć na odcinek serialu, w którym znani aktorzy przedstawiają wydarzenia  i ukazują dodatkowe fragmenty historii pozwalające widzowi poznać wydarzenia od drugiej strony. Za dodatkową opowieść odpowiedzialne było Lifeboat Productions, które sprostało zadaniu, ponieważ wszystkie cztery epizody ogląda się z przyjemnością. Na uwagę na pewno zasługuje praca aktorów, którzy doskonale urzeczywistnili swoje postacie i sprawili, że czas przy konsoli upływa bardzo szybko. Produkcja Remedy Entertainment jest w istotny sposób połączona z serialem - w trakcie rozgrywki dokonujemy trudnych wyborów, które wpływają na przygotowaną historię. Dlatego przygotowano ponad 40 wariantów opowieści i nie mówię tutaj o małych, kosmetycznych zmianach, a o podejmowaniu decyzji wpływających na losy obu pozycji. Patent z pozoru wydaje się bardzo prosty, ale w trakcie rozgrywki z łatwością można dostrzec kawał pracy wykonanej przez deweloperów, aktorów, scenarzystów i wszystkich osób zamieszanych w ten projekt. Gra zachęca do serialu, serial zachęca do gry i choć 8 godzin historii przelatuje zdecydowanie za szybko, to taka forma rozgrywki nakręca na przynajmniej jeszcze jedno rozpoczęcie rozgrywki.

Remedy Entertainment ponownie stworzyło bardzo ciekawe postacie. Dawno nie spotkałem się z tak intrygującym „czarnym charakterem”, którego losy potrafią tak zaciekawić. Nawet Shawn Ashmore (Jack Joyce) wzniósł się na wyżyny swojego aktorskiego talentu i dzięki jego pracy protagonista Quantum Break nie jest kolejnym bezbarwnym herosem. Ogromną pracę wykonali w tym miejscu deweloperzy, którzy zadbali o mimikę twarzy – podczas rozgrywki obserwujcie bohaterów, patrzcie na ich emocje i miejcie nadzieję, że kolejne studia pójdą tą drogą.

[ciekawostka]

Możliwości wpływania na wydarzenia są spore, a aktorzy udźwignęli temat i można jedynie odrobinę narzekać na zakończenie, które jest bardzo typowe dla Finów. W trakcie rozgrywki odniosłem wrażenie, że deweloperzy nie wyciągnęli niezbędnej lekcji po perypetiach Alana i ponownie serwują graczom historię, która powinna zostać rozciągnięta na przynajmniej jeszcze jeden akt. Na końcu dzieje się tak wiele i tak szybko, że nie trudno pogubić się w odmętach czasu. Muszę przy tym jednocześnie zaznaczyć, że gra i serial nie są w Polsce w żaden sposób zlokalizowane. Dla mnie nie był to większy problem, ale niektórzy gracze mogą poczuć się zagubieni podczas poznawania historii. Wydarzenia są dopowiedziane przez liczne znajdźki (między innymi listy, e-maile), które tłumaczą koleje losu i od czasu do czasu dobrze jest się zatrzymać, by zapoznać się ze znalezionymi informacjami. Przez te decyzje opowieść odrobinę zwalnia, ale w ostatecznym rozrachunku można poznać kilka ciekawostek, dzięki którym przygoda nabiera jeszcze głębszego wymiaru.  

Ciekawostką na pewno jest informacja, że serial nie został zamieszczony na płycie z grą, ponieważ deweloperzy musieliby zdecydować się na utratę jakości, wiec postanowiono streamować każdy odcinek. Gracze na Xboksie One mogą pobrać cztery epizody na dysk, ale muszą przygotować się na pobranie 75,61GB. Ta opcja nie została udostępniona na komputerach osobistych, ale sympatycy blachy mogą doświadczyć dodatkowej opowieści w rozdzielczości 4K. Niestety, w trakcie rozgrywki kilkukrotnie spotkałem się z problemem niedopasowania obrazu do napisów i w pewnym momencie skupiłem się wyłącznie na dokładnym wsłuchiwaniu się w dialogi aktorów.

Strzelanie, umiejętności, zagadki i grafika

Quantum Break porzuca ostatnią modę na wielkie, otwarte światy - pozycja prowadzi za rączkę przez kolejne korytarze. Nie jest to w żaden sposób wadą, ponieważ przyjęta koncepcja wymagała od deweloperów pewnych ograniczeń. Trudno jednak nie odnieść wrażenia, że pod względem rozgrywki brakuje już jakiejkolwiek rewolucji. Jest to typowa gra akcji nastawiona na przemieszczanie z punktu A do punktu B, rozwiązywanie banalnych logicznych zagadek oraz walkę z licznymi przeciwnikami. Na pewno warto docenić satysfakcjonujące strzelanie, bowiem w tytule bardzo często korzystamy z najróżniejszych giwer. Podczas rozgrywki często sięgamy po broń i dobrze, że autorzy dopracowali ten element, bo w połączeniu ze zdolnościami Jacka trudno tutaj o nudę. Bohater może między innymi podświetlać wrogów, załamywać lub zamrażać w wyznaczonym miejscu, tworzyć ochronne pole, czy korzystać z szybkiego uniku. Paleta zdolności może i nie jest specjalnie szeroka, ale na szczęście każda umiejętność jest naprawdę dobrze przemyślana, bo w trakcie przygody łączymy zdolności, bawimy się czasem i jest po prostu przyjemnie. Studio ponownie nie zaoferowało w swojej pozycji bohaterowi punktów doświadczenia, więc w zasadzie od początku historii mamy dostęp do pełnego zestawu skilli, które ulepszamy dzięki znajdźkom. Nietypowy pomysł, który ponownie zwalnia bieg wydarzeń, ale na szczęście nie trzeba zdobyć wszystkich punktów, by móc bez problemu ukończyć przygodę.

Strzelanie zostało ubarwione przyzwoitym systemem chowania się za przeszkodami, ale żałuję, że autorzy nie pozwalają nam kucać czy też strzelać z biodra. Takie małe mankamenty potrafią czasami napsuć krwi, ponieważ w grze znaleźli się odpicowani przeciwnicy wyposażeni w specjalistyczny sprzęt do załamywania czasu i oni również mogą w ekspresowym tempie przemieścić się po sporym fragmencie mapy. W konsekwencji oponent pojawia się przed naszą twarzą, a my musimy babrać się z celowaniem… Zaserwowana rozgrywka uderza prosty schemat – eksploracja, zagadka, strzelanie, eksploracja – i szkoda, że akurat w tym miejscu nie pojawia się żadna innowacja. Łamigłówki są banalnie proste i wymuszają na graczu znalezienie miejsca, w którym za pomocą mocy należy zrekonstruować dla przykładu kładkę, następnie trzeba zatrzymać czas i przemierzyć wyznaczony fragment. Za pierwszym i drugim razem koncepcja wydaje się ciekawa, ale gdy autorzy powtarzają ten pomysł kolejny i kolejny raz, to wyraźnie można dostrzec brak dopracowanych rozwiązań na ubarwienie gameplay’u. Im dłużej gramy, tym na naszej drodze pojawia się coraz to więcej rywali, więc już na końcu przygody podczas jednego starcia eliminujemy kilkunastu dobrze znanych przeciwników… I trudno nie odnieść wrażenia, że w tym aspekcie deweloperzy powtarzają błędy znanego pisarza, który również nie rozpieszczał liczbą przeciwników, czy też rozbudowanymi zagadkami, ale akurat Alan mógł pochwalić się niepowtarzalnym klimatem.

Przed premierą produkcji wiele powiedziano na temat rozdzielczości, płynności animacji oraz grafiki Quantum Break i produkcja na pewno nie zgarnie pucharu za oprawę. Deweloperzy zdecydowali się narzucić na ekran ziarnisty filtr, który widzieliśmy już w kilku innych pozycjach, ale akurat tym razem to przesada. W niektórych miejscach gra nie wygląda jak sztandarowy projekt twórców z malowniczej Finlandii, ale warto tutaj na pewno dodać, że tytuł nabiera charakteru w wielu kluczowych momentach. Oprawa jest bardzo nierówna, jednak podczas każdego załamania czasu jesteśmy świadkami wyjątkowych efektów. Pięknie obserwuje się zniszczony świat, który został niemal roztrzaskany przez wydarzenia. Podobny festiwal kolorów obserwujemy w trakcie wymiany ognia – kilkukrotnie złapałem się na tym, że specjalnie wydłużałem wymianę ognia, by móc zabawić się zdolnościami i obserwować graficzne efekty. W tym temacie Remedy Entertainment nie zadowoli wszystkich, bo choć w niektórych miejscach możemy dostrzec bardzo ostry obraz (mityczne 1080p), to jednak po chwili wpadamy do innego pokoju, gdzie nie jest już tak różowo. Na szczęście kompozytorzy ponownie nie zawiedli i dostarczają bardzo przyjemny soundtrack. Gra nie ma też jakichkolwiek problemów z płynnością animacji – jest to pewnie zasługa dynamicznego skalowania rozdzielczości.

[ciekawostka]

Początek nowej koncepcji

Quantum Break przeciera dla Remedy Entertainment nowe szlaki. Deweloperzy potwierdzili, że wszystkie kolejne pozycje studia będą połączeniem gry oraz serialu, więc możemy śmiało uznać, że Jack i Paul są królikami doświadczalnymi. Ten eksperyment się powiódł i chociaż liczyłem na więcej po samej rozgrywce, to jednak doceniam przygotowaną koncepcję oraz pracę aktorów.

Produkcja dostarcza ciekawych bohaterów, banalne łamigłówki, satysfakcjonujące starcia i choć nie rewolucjonizuje gatunku, to pozwala spojrzeć na bardzo przyjemną, czteroodcinkową opowieść. Finowie mogą teraz ze spokojem rozwijać koncepcję i szykować kolejną przygodę znanego pisarza. Alane Wake musi powrócić - jeśli Finowie dopracują autorskie połączenie, to dostaniemy w łapy wyjątkową pozycję. Obyśmy tylko na ten tytuł nie musieli czekać kolejnych kilku długich lat…

Źródło: własne

Ocena - recenzja gry Quantum Break

Atuty

  • Połączenie serialu z grą
  • Satysfakcjonujące strzelanie
  • Wybory wpływają na cały projekt
  • Praca aktorów na najwyższym poziomie
  • Załamanie czasu wygląda wybornie

Wady

  • Brak innowacji w rozgrywce
  • Nierówna grafika i niszczący wrażenia filtr
  • Zdecydowanie za proste zagadki
  • Końcówka pozostawia pewien niedosyt
  • Brak polonizacji (dla niektórych)

Ciekawa opowieść, przyjemne połączenie, ale brak rewolucji w temacie rozgrywki. Quantum Break to początek, ponieważ Remedy Entertainment zamierza rozwijać wykreowaną latami koncepcję.
Graliśmy na: XONE

Wojciech Gruszczyk Strona autora
Miał przyjść do redakcji zrobić kilka turniejów, ale cytując klasyka „został na dłużej”. Szybko wykazał się pracowitością, dzięki której wyrobił sobie pozycję w redakcji i zajmuje się różnymi tematami. Najchętniej przedstawia wiadomości ze świat gier, rozrywki i technologii oraz przygotowuje recenzje gier i sprzętu. Jeśli jest zadanie – Wojtek na pewno się z nim zmierzy. 
cropper