Recenzja: Switch Galaxy Ultra (PS4)

Recenzja: Switch Galaxy Ultra (PS4)

kalwa | 31.12.2014, 11:12

Zastanawiające, że przy okazji tak wielkich platform jak PlayStation 4 doczekaliśmy się tak wielu małych produkcji, często ze smartfonowym rodowodem. Tak jakby sukces danej produkcji na określonym sprzęcie obiecywał to samo wszędzie indziej. Jak jest w przypadku Switch Galaxy Ultra w wersji na PlayStation 4?

Na początku zaznaczę, że nieznana jest mi smartfonowa wersja oryginalna. Dlatego też nie uświadczycie wszelkich odniesień do niej. Zacznę więc od fabuły i tego, w jaki sposób jest przedstawiona. Po pierwsze, w grach tego typu, scenariusz jest czymś całkowicie zbędnym. Ma być szybko, miodnie i trudno. Jest, ale niestety mój niewielki entuzjazm został mocno osłabiony przez fajnie wyglądający komiks o biednej treści. W pierwszym epizodzie poznajemy głównego bohatera i poboczną postać, która pełni rolę kogoś w rodzaju doradcy – ot, tłumaczy zasady i poszczególne elementy rozgrywki. Sam komiks nie przeszkadzałby mi zbytnio, ale niestety bardzo ciężko się go czyta, bo poszczególne wyrazy są pozbawione polskich znaków do tego stopnia, że słowa są poucinane. To, z czym mamy tutaj do czynienia, dobrze obrazuje poniższy zrzut.

Dalsza część tekstu pod wideo

Jak widać dymki dialogowe wyglądają w porządku, niestety te, które informują nas o pewnych szczegółach, już nie. Tak jak wspominałem wcześniej, fabuła nie porywa, wydaje się po prostu kiepska. Mamy dwójkę bohaterów i trochę postaci pobocznych, z którymi spotyka się Vince – protagonista Switch Galaxy Ultra. Jest typem gościa, który nie za bardzo lubi trzymać się zasad i w związku z tym często miewa problemy – szczególnie z innymi silnymi przedstawicielami różnych ras, do których lubi sobie popyskować. Z kolei Bessie to przedstawicielka rasy Dakarian, szefowa Technologii Dakur, i nasz Vince potrzebny jest jej do tego, aby tempo rozwoju firmy było odpowiednio utrzymane. Jego zadaniem jest więc przemierzanie galaktyki i zdobywanie surowca Tantalum. W tym celu korzysta z bardzo szybkiego statku kosmicznego Evie i dzięki swoim umiejętnościom, przebywa kosmostradę z zawrotną prędkością. Może i nie brzmi to tak źle, ale czytanie o tym w komiksie i śledzenie dalszych przygód wypełnionych słabymi żartami dwójki bohaterów jest nieciekawe. Niemniej komiks jest fajnie narysowany i chociaż tyle dobrego, bo można pooglądać sobie obrazki. Szkoda tylko, że co każdą przewróconą stronę spotykałem się z ekranem wczytywania danych.

Na szczęście po tym nieciekawym początku zasiadamy już za sterami Evie. Tutaj pojawił się kolejny problem, bo gra długo się rozpędza i zanim uświadczymy prędkości, jakimi tytuł był reklamowany, musi minąć sporo czasu. Na pierwszych trasach lekko znudzony sunąłem sobie po szynach i bez większego wysiłku omijałem przeszkody, słuchając od czasu do czasu wyjaśnień Bessie, które zatrzymywały grę. Uważam, że gra tego typu nie powinna się tak powoli rozpędzać, bo przecież ma wciągać i dostarczać prędkości, od których dostaniemy oczopląsu. Na kampanię składa się jakieś 50 tras, z czego prawie połowa nie robi wrażenia. Dopiero w późniejszych etapach naprawdę poczułem prędkość i trudność tej gry, kiedy w najmniej spodziewanych momentach atakowała mnie masa przeszkód do ominięcia, a omijanie jest bardzo ważne, tym bardziej jeśli transportujemy Tantalum, bo każde zderzenie z bramką skutkuje utratą surowca, co później może prowadzić do niemożności dostania się na kolejną trasę. Gra potrafi więc być ekscytująca i pobudzić nieco umysł, tym bardziej jeśli wziąć pod uwagę wszelakie urozmaicenia z jakimi się spotykamy. Mogą to być wrogie drony, które nas atakują, czy przepustki określonego koloru, zmuszające nas do wjeżdżania w odpowiednie bramki. Fajnie się to sprawdza podczas coraz szybszej jazdy. Ciekawy jest również tryb Survival, na którym mamy nieskończenie długą trasę i tylko jedną szansę na zderzenie.

http://www.pssite.com/upload/images/encyklopedia/20/71/59/2071598318.jpg

Oprawa audiowizualna stoi na przyzwoitym poziomie. Grafika nie porywa i jeśli coś miałbym pochwalić, to raczej jedynie modele statków, którymi szalejemy. Ich design przywodzi na myśl serię Wipeout, co jest bez wątpienia dobrym skojarzeniem. Reszta raczej nie zasługuje na zbyt dużą uwagę, choć zdarzały się momenty, w których przyszło mi podziwiać widoki – jednak rzadko kiedy miałem na to czas. Muzyka to też kawał przyzwoitej roboty. O ile utwór przygrywający podczas czytania komiksu jest słaby, tak te z przemierzania tras wypadają fajnie i z biegiem czasu zacząłem je sobie nucić. Są to odpowiednio szybkie utwory elektroniczne polane staroszkolnym sosikiem, idealnie wpasowujące się w charakter gry.

Na zakończenie napiszę, że dłuższe posiedzenia z grą nieco męczą, dlatego trzeba ją sobie dawkować. W przypadku takich produkcji fabuła jest elementem zbędnym i tutaj wypada kiepsko. Do tego warto dodać, że polska wersja nieco leży przez częściowy brak polskich znaków. Pocieszający jest fakt, że komiks ma fajną kreskę. Dobrze prezentują się pojazdy, ale z kolei grafika nie robi większego wrażenia.

Źródło: własne

Ocena - recenzja gry Switch Galaxy Ultra

Atuty

  • Przyjemny design
  • Muzyka
  • Urozmaicenia na trasach
  • Prędkość i spora ilość wrażeń…

Wady

  • …na które musimy trochę poczekać
  • Zbędna i nieciekawa fabuła
  • Cena

Switch Galaxy Ultra, mimo niezbyt zachęcającego początku i wyżej wymienionych cech, jest grą przyjemną i w odpowiedniej cenie można dać jej szansę, choć osobiście uważam, że 63 złote to nieco za drogo.

cropper