Hellblade: Senua's Sacrifice - recenzja gry

Hellblade: Senua's Sacrifice - recenzja gry

Wojciech Gruszczyk | 19.08.2017, 23:55

Ninja Theory od kilku lat zaskakuje graczy własnymi markami, które choć nigdy nie otrzymują kontynuacji, to za każdym razem potrafią przykuć do ekranu na wiele godzin. Właśnie ta ekipa stworzyła obłędny w swoim czasie Heavenly Sword, zaskakujący Enslaved: Odyssey to the West, czy też oderwany od kanonu DmC: Devil May Cry. Teraz zespół powrócił z kolejną nową historią, która pokazuje, że nawet małe studio może stworzyć wielkie dzieło. Tak, Brytyjczycy kolejny raz nie zawiedli tworząc unikalną produkcję i bez wątpienia jest to jedna z największych niespodzianek 2017 roku.

Ninja Theory gra ze swoimi odbiorcami w bardzo otwarte karty. Firma zapowiedziała nową produkcję w 2014 roku i jednocześnie potwierdziła przygotowanie serii dzienników wideo pozwalających graczom poznać szczegóły powstawania tytułu. Autorzy systematycznie publikowali kolejne filmy i w sumie nie był to przypadek, bo Hellblade: Senua's Sacrifice jest opowieścią wyjątkowo nietypową. Nad przygodą pracował mały zespół, który z grubej rury zapowiedział wykreowanie „indyka AAA”. I choć ten zwrot może wielu graczy śmieszyć, to jednak najlepiej opisuje produkt Brytyjczyków. W tym wypadku otrzymujemy małą pozycję, która jakością dogania największych przedstawicieli branży.

Dalsza część tekstu pod wideo

Mistrzowska narracja

W Hellblade: Senua's Sacrifice nie jest najważniejsza rozgrywka, a mam nawet wrażenie, że została ona wyrzucona przez deweloperów na drugi plan. Studio postanowiło opowiedzieć graczom przerażającą historię, która trzyma przed ekranem od pierwszej do ostatniej minuty. To ośmiogodzinna narracja o tytułowej Senui cierpiącej na mocne zaburzenia psychiczne i to właśnie „one” są obok wojowniczki głównymi bohaterami przygody. Dziewczynę poznajemy na początku jej długiej i dla niej wyjątkowo wymagającej podróży, o której najlepiej nie napisać za wiele. To klucz do całej produkcji, ale wierzcie mi, że nietrudno wsiąknąć w te wydarzenia niczym w najmroczniejsze bagno. Nie jest jednak wielką tajemnicą, że kobieta zamierza pomóc pewnej bliskiej osobie i w zasadzie za wszelką cenę chce zrealizować swój cel.

Misja Senui nie należy do tych z rodzaju najprostszych i najprzyjemniejszych, bo przez traumatyczne przeżycia, protagonistka ciągle słyszy w swojej głowie kilka głosów. Ten efekt został przygotowany przez deweloperów z wyśmienitą dbałością o najmniejsze detale, ale jednocześnie ostrzegam, że najlepiej podejść do tej historii z odpowiednimi słuchawkami – wtedy każde słowo usłyszycie z odpowiedniej strony i z adekwatnej odległości. To właśnie te zapowiadane przez Brytyjczyków „głosy w głowie” budują niezwykły klimat, a jednocześnie pozwalają zagłębić się w przygodę – studio zrezygnowało z jakichkolwiek znaczków na ekranie, ale to właśnie „współtowarzysze podróży” pomagają bohaterce, mówią kiedy unikać ataków, co zrobić lub po prostu wprowadzają w świat gry.

Nigdy nie spotkałem osoby chorej na podobne zaburzenia, ale bodajże dwa lata temu miałem okazję przesłuchać pewien materiał, który w pełni przedstawia sytuację z Hellblade: Senua's Sacrifice (słuchajcie!). Twórcy podeszli do tematu w bardzo profesjonalny sposób i zebrali dane nie tylko od specjalistów, ale przede wszystkim od osób chorych. To właśnie dzięki tym rozmowom udało się przygotować efekty, które w genialny sposób urzeczywistniają całą przygodę – choć wydarzenia poznajemy z perspektywy trzeciej osoby, to jednak otaczający świat jest prezentowany niczym z oczu bohaterki. W trakcie opowieści obserwujemy najróżniejsze halucynacje, miejsca się załamują, stają się często niewyraźne, a punktem kulminacyjnym jest moment, gdy zapada mrok. Tak właśnie świat widzą często osoby z zaburzeniami, a Hellblade: Senua's Sacrifice jest przerażającym przykładem cierpienia, z którym każdego dnia muszą się mierzyć. Twórcy stanęli przed arcytrudnym zadaniem, ale nie zawiedli wysokich oczekiwań przedstawiając w grze wideo potężny problem, z dużą dozą sumienności i dokładności w prezentacji.

Sporym atutem jest również materiał przygotowany przez deweloperów. Jeszcze przed premierą zespół zapowiedział film, który wyjaśnia wiele zagadnień dotyczących zaburzeń psychicznych – ostrzegam tylko, zobaczcie go dopiero po ukończeniu fabuły, bo skrywa w sobie kilka mocnych informacji. Niech skalą pracy deweloperów będzie fakt, że choć początkowo planowałem ukończyć przygodę przy jednym posiedzeniu, to jednak musiałem zrobić sobie godzinną przerwę… Te ciągłe głosy, szepty, krzyki w pewnym momencie mnie autentycznie zmęczyły. A gdy odłożyłem słuchawki na kanapę, to pomyślałem tylko jedno – ja mogę od tego uciec, ale nie każdy ma takie szczęście.

Niewystarczająca rozgrywka

Senua podczas swojej przygody nie tylko przemierza kolejne gęste od klimatu i często fantastycznie zrealizowane lokacje, ale również może walczyć oraz rozwiązywać zagadki. Są to główne  elementy rozgrywki, które jednak w obu przypadkach nie prezentują poziomu samej opowieści. Wyraźnie widać tutaj pewną różnicę, która niestety pogłębia się z każdą kolejną godziną.

Pojedynki są zdecydowanie za proste. Bohaterka może korzystać wyłącznie z kilku ataków, a w trakcie rywalizacji należy unikać ciosów, wyprowadzać kontry lub po prostu dobrze poznać oponentów. Liczba typów wrogów też specjalnie nie zachwyca i choć na początku trudno w tym miejscu narzekać, to jednak wystarczy pierwsze spotkanie z przeciwnikiem, by poznać jego słabe strony, a następnie każde starcie jest do bólu powtarzalnym schematem. Jedynym tak naprawdę wyróżnieniem jest w tym wypadku specjalny atak, który pozwala spowolnić czas i atakować oponentów w ekspresowym tempie – ta umiejętność jest w zasadzie niezbędna podczas wielu walk, bo od pewnego momentu musimy radzić sobie ze zgrajami wrogów, a sytuacje wymagają gimnastyki palców. Nawet w takich okolicznościach zmagania są „upiększone” głosami, które czasami pomagają, a znacznie częściej dekoncentrują. Odrobinę lepiej prezentują się w tym miejscu bossowie, ale szkoda, że autorzy nie zdecydowali się na kilku dodatkowych badassów, bo starcia z potężniejszymi rywalami są w Hellblade: Senua's Sacrifice rzadkością.

Zdecydowanie częściej mamy okazję wchodzić w skromną interakcję z otoczeniem. W grze znalazły się zagadki, które nie są specjalnie wymagające – musimy szukać run ukrytych w lokacji lub wskakiwać do specjalnych portali. Problem w tym wypadku jest oczywisty – łamigłówki bardzo szybko się nudzą. Powtarzalność jest dość męcząca, bo wyraźnie autorzy nie chcieli zaszaleć z poziomem trudności, a sama zabawa polega wyłącznie na nudnym odwzorowywaniu podobnych czynności.

Mimo to musicie wiedzieć, że Ninja Theory nawet tak niewystarczające mechaniki potrafiło ubrać w piękne szaty. Gra w wielu miejscach dosłownie błyszczy oprawą, a najznakomitszym elementem produkcji jest twarz głównej bohaterki – aktorka wcielająca się w postać mimiką przelała do historii mnóstwo emocji, które trudno znaleźć w wielu konkurencyjnych przygodach. W trakcie przemierzania kolejnych krain dosłownie zachwycałem się krajobrazami, bo wydarzenia są przesiąknięte nordycką mitologią, której poznawanie jest dla mnie sporą przyjemnością. Dodatkowo muzycy potrafili ubrać całość w nastrojowe nuty idealnie pasujące do obrazu – pod względem audiowizualnym otrzymujemy tutaj małe arcydzieło.

Historia pełna dramatów i problemów

Hellblade: Senua's Sacrifice to bez wątpienia nie jest produkcja dla typowego fana Call of Duty. Twórcy w tym wypadku poszli na kompromis serwując fantastyczną opowieść, w mocny sposób zaprezentowali wielki problem, ale nie do końca zdołali ubrać to w odpowiednią rozgrywkę. Nie ukrywam przy tym, że w miarę upływu kolejnych godzin nie jest to ogromny problem, bo tutaj liczy się historia. To właśnie opowieść trzyma przy kontrolerze, a sam efekt „głosów w głowie” został zaprezentowany w taki sposób, że w zasadzie każdy gracz powinien poznać pracę Ninja Theory. Brytyjczycy zmierzyli się z okrutnym tematem, ale pokazali go w sposób zasługujący na wiele nagród. Właśnie z tego powodu wierzę, że opowieść Senui odniesie sukces, a autorzy zapewnią sobie zabezpieczenie, które pozwoli im tworzyć kolejne tak nietypowe i tak zapadające w pamięci produkcje.

To gra na jeden raz, na te osiem-dziesięć godzin, ale obiecuję, że zapamiętacie każde wydarzenie wykreowane przez magików z Cambridge. Dla takich historii warto grać w gry.

Interesuje Cię ten tytuł? Sprawdź nasz poradnik do Hellblade: Senua's Sacrifice.

Źródło: własne

Ocena - recenzja gry Hellblade: Senua's Sacrifice

Atuty

  • Prezentacja zaburzeń psychicznych w obłędnym wydaniu
  • Opowieść trzyma w napięciu do końca
  • Prezentacja głównej bohaterki
  • Pozwala inaczej patrzeć na świat
  • Gra przesiąknięta nordycką mitologią

Wady

  • Od pewnego momentu nudna walka
  • Zdecydowanie za łatwe łamigłówki

Świetna realizacja, konkretna opowieść, małe wpadki, ale za to super cena. Prawdziwy „indyk AAA”, który pokazuje, że nawet małe studia mogą stworzyć wielkie gry.
Graliśmy na: PC

Wojciech Gruszczyk Strona autora
Miał przyjść do redakcji zrobić kilka turniejów, ale cytując klasyka „został na dłużej”. Szybko wykazał się pracowitością, dzięki której wyrobił sobie pozycję w redakcji i zajmuje się różnymi tematami. Najchętniej przedstawia wiadomości ze świat gier, rozrywki i technologii oraz przygotowuje recenzje gier i sprzętu. Jeśli jest zadanie – Wojtek na pewno się z nim zmierzy. 
cropper